Antoni Czechow brzydził się kłamstwem i obłudą. Nienawidził tyranii pod żadną postacią, a najbardziej tej rodzicielskiej, przyznającej sobie prawo do traktowania swoich potomków jak własność. Wiązało się to z nieprzyjemnymi wspomnieniami z dzieciństwa. Całe jego życie to dążenie do wolności, do bycia sobą, bez masek i udawania. Zachował się list Czechowa do Suworina (znajomego redaktora), w którym tak mówi o sobie:

Niech pan napisze opowiadanie o synu pańszczyźnianego chłopa, młodym człowieku, który był przedtem chłopcem sklepowym, śpiewakiem cerkiewnym, gimnazjalistą i studentem, który został wychowany w szacunku dla zwierzchności, w całowaniu popa po rękach, hołdowaniu cudzym myślom, który dziękował za każdy kęs chleba, był wielokrotnie bity, biegał po korepetycjach bez kaloszy, wdawał się w bójki, dręczył zwierzęta, lubił zjeść obiad u bogatego krewniaka, kłamał przed Bogiem i ludźmi bez żadnej potrzeby, […] niech pan opisze, jak ten młody człowiek powoli, kropla po kropli wyciska z serca niewolniczą uległość, aż obudziwszy się pewnego pięknego dnia czuje, że w jego żyłach płynie krew nie niewolnika, tylko prawdziwa, ludzka.

Ten fragment listu prezentuje Czechowa jako niezłego gagatka, który popełniał błędy jak każdy. Tylko nie każdy potrafi i chce walczyć z własnymi słabościami po to, by świat był piękniejszy i lepszy. I dlatego wiele nie zmieniło się od czasów rosyjskiego pisarza. Dziś także spotykamy ludzi zmieniających swoje zdanie w zależności od panującej mody, własnych interesów czy też wygody. Nazywamy ich „chorągiewkami na wietrze”, które łopocą w tę stronę, w którą dmuchnie wiatr. Przeważnie ich nie szanujemy. Nie wiadomo bowiem, kiedy są naprawdę szczerzy, a kiedy kłamią z uśmiechem na ustach. Przywdziewają maski i rzadko odkrywają swoje prawdziwe myśli. I chociaż mają wpływy i pieniądze, często nie są zadowoleni. Mimo posiadania wielu znajomych czują się samotni.

 

Odkrywamy nowy gatunek: kameleon ludzki!

Kameleon to dziwna jaszczurka. Ma język dłuższy od ciała i w zależności od otoczenia zmienia barwę: na trawie staje się zielona, na pniu – brązowa. Jest niezauważalna. Ukrywa się w ten sposób przed tymi osobnikami, które chciałyby ją dopaść. Według „Encyklopedii Biologii” żyje w Afryce, na Cejlonie, w Hiszpanii, na Madagaskarze, Półwyspie Arabskim, Indyjskim i występuje w osiemdziesięciu pięciu gatunkach. Encyklopedia pomija jeszcze jeden gatunek, któremu można by nadać nazwę: kameleon ludzki.

Ta odmiana występuje na całym globie ziemskim. W opowiadaniu Czechowa na przykład w Rosji, ale nie myślcie, że tylko tam.

 

Przedstawiamy akcję i postaci!

Nieśpiesznym krokiem, w nowym płaszczu, idzie przez targowisko miejskie, uważnie rozglądając się wokoło rewirowy Oczumiełow. Słysząc podejrzane wrzaski, postanawia odkryć źródło zamieszania, którym okazuje się być złotnik Chriukin wymachujący zakrwawionym palcem nad białym, drżącym ze strachu charciątkiem. Przedstawiciel prawa zmarszczywszy się srogo, stawia zasadnicze pytanie zebranemu wokół tłumowi: czyj to pies? Podejmuje bowiem silne postanowienie ukarania właściciela, który nie pilnuje tak rozwydrzonego zwierzaka. Nazywa go gałganem i grozi grzywną niezidentyfikowanemu właścicielowi. Podniesiony, ostry ton głosu nie wróży niczego dobrego obydwu sprawcom: ani psu, ani panu.

Wtem ktoś z tłumu krzyczy, że pies należy do generała Żygałowa. Ta wiadomość zdecydowanie łagodzi uniesienie rewirowego. Niespodziewanie „rozwydrzony zwierzak” zmienia się w „maleństwo”, które nie miało przecież najmniejszej szansy, by sięgnąć do palca takiego drągala jak złotnik. Towarzysz Oczumiełowa – stójkowy Jełdyrin, myśli na głos, czy pies jest generała, czy też nie. Waha się, bo wie z pewnością, że wysoko postawiony wojskowy jest właścicielem wyżłów, a nie chartów. I znowu zmienia się nastrój Oczumiełowa. W tym momencie gotowy jest oddać bezpańskiego psa do hycla, przecież tak naprawdę niedobre stworzenie to „ni pies, ni wydra… paskudztwo jakieś”.

 

Czyj pies?

To pytanie kotłuje się w głowach wszystkich zgromadzonych gapiów. W końcu wszyscy mają dosyć tej niepewności i pytają przechodzącego kucharza, służącego w domu u Żygałowa, czy to ich zwierzak. Okazuje się, że właścicielem popiskującej psiny jest brat generała, Władymir Iwanycz. Twarz naburmuszonego rewirowego zmienia się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki: promienny uśmiech rozjaśnia jego oblicze, a z ust wydobywają się słowa:

Boże ty mój kochany! A więc to jego piesek! Bardzom rad… Niczego piesek, niczego… A jaki zmyślny… Cacuś taki.
Potem pogroziwszy Chriukinowi, odchodzi.

 

Ziarno prawdy – dlaczego pies ugryzł?

Złotnika Chriukina poznajemy w chwili, gdy biegnie w perkalowej koszuli i rozpiętej kamizelce i łapie psa za tylne nogi. Sprytny rzemieślnik chce wykorzystać sytuację i żąda za ugryzienie odszkodowania. O własnej krzywdzie, owym zakrwawionym palcu, krzyczy głośno, ale przyczynę wściekłości czworonoga pomija milczeniem. A przecież każdy pies capnąłby sadystę przypalającego mu nos papierosem. Chriukin wypiera się wszystkiego i zgrabnymi słówkami usiłuje podlizać się przedstawicielowi prawa. To bezmyślny dręczyciel, krętacz i cwany kombinator kłamiący bez zmrużenia oczu.

 

Kameleon Oczumiełow

Możemy być pewni, że Oczumiełow sprawnie piął się po szczeblach kariery. Wiedział bowiem, do kogo się uśmiechnąć, a kogo zganić. Prawda była rzeczą względną, prawdziwe stawało się to, co prowadziło do własnej korzyści. Dewiza jego życia to prześlizgiwanie się między kolejnymi dniami, składanie ukłonów silniejszym, a wykorzystywanie słabszych.

Podczas obchodu rewirowy miał na sobie nowy płaszcz, który co chwilę to nakładał na siebie, to zdejmował. Nie bez przyczyny. Słowa: „Jełdyrin, załóż mi płaszcz, bo zimno” lub „Zdejmij, bo gorąco” maskowały chwile zastanawiania się nad tym, co należy powiedzieć, aby ewentualnie nie narazić się generałowi, a okazać swą sumienność w wypełnianiu obowiązków.

Płaszcz to – jak skóra kameleona – zewnętrzna powłoka człowieka, którą można zmienić w zależności od okoliczności. Swój płaszcz pokazuje całemu światu – taki nowiutki, elegancki, szykowny, twarzowy.

A co ukrywa się pod płaszczem? Czego nie chce pokazać światu? Prawdziwego „ja”, brzydkiej skóry! Lizusostwo, tchórzostwo, brak własnego zdania, bezduszność. Tak łatwo przykryć to wszystko płaszczem obowiązkowości, urzędniczej sumienności. A kiedy trzeba, można zrzucić płaszcz – zmienić zdanie, poglądy.

Podobieństwo do jaszczurki jest uderzające:

  • u niej giętkie ciało, u niego giętkie zasady,
  • oboje potrafią się zaczaić, aby dopaść ofiarę,
  • zmieniają skórę w zależności od otoczenia.

 

Tłum kameleonów

Ciekawie reaguje tłum na te wydarzenia. Jest bezlitosny: kpi z przegranego złotnika. Przyjmuje bezkrytycznie słowa Oczumiełowa i drwi z tej osoby, która nie podoba się władzy, nie zastanawiając się, czy jest to sprawiedliwe i słuszne. Gdyby rewirowy ujął się za Chriukinem, tłum także zacząłby mu sprzyjać. To też przejaw „kameleonizmu”!

Ze smutkiem trzeba stwierdzić, że kameleonów nigdy nie brakowało i nie brakuje. Szczególnie czasy pisarza obfitowały w ten typ ludzi. Panowanie cara Aleksandra III opierało się na policyjnym terrorze, donosicielstwie i cenzurze, stąd był to wiek jednostek zastraszonych, zahukanych, poddających się despotyzmowi. Oczywiście, istniały chlubne wyjątki.

Zobacz:

Opowiadania Antoniego Czechowa

Śmierć urzędnika Antoniego Czechowa – pytania i odpowiedzi

Urzędnik z opowiadań Czechowa