Synteza literatury od średniowiecza do oświecenia

Średniowiecze Renesans Barok Oświecenie
Bóg Temat nr 1 w literaturze i sztuce. Od pojmowania Boga zależą właściwie wszystkie motywy i tematy. Europa staje się jednym wielkim chrześcijańskim państwem, na czele którego stoi papież. Człowiek skupia się na religii, Boga umieszcza w centrum zainteresowań – to typowa dla średniowiecza postawa zwana teocentryz­mem. Wiadomo, że Bogu przeciwstawione jest zło – trzeba więc znaleźć właściwą drogę do Boga. Każdy szuka własnej drogi – przez kontemplację, ascezę, umartwianie, pomoc innym stworzeniom Boskim. Poowinien czuć przed Nim lęku, tylko traktować Go jak najlepszego Ojca. Bóg zawsze wie, co jest dla człowieka najlepsze, dlatego trzeba z ufnością oddawać się Boskim wyrokom. Bóg obdarza człowieka całym dobrem świata, wszystkimi darami natury, pięknymi krajobrazami. Człowiek powinien chwalić Boga i dziękować za te wszystkie boskie dary, „którym nie masz miary”. Bóg to niepojęta, niewyobrażalna, święta tajemnica. Wszystko Bóg zorganizował dobrze: cały ziemski porządek, ład społeczny, ale niepotrzebnie utrudnił życie człowiekowi, dając mu wolną wolę. I teraz biedny człowieczyna musi wybierać między żądzami ciała a potrzebami duszy, między szatanem a Bogiem.

 

Rozwój nauki, wiara w postęp cywilizacji powodują, że ludzie dystansują się wobec wiary. Bóg stworzył świat, ale to dzięki człowiekowi wszystko się rozwija, więc nie przesadzajmy z tym przechwalaniem Boskiej mocy. Bóg nie ingeruje w świat, który stworzył – uważają deiści. Inni twierdzą, że Boga nie ma (ateiści). Wielu z nich buntuje się przeciw regułom ustanawianym przez władze Kościoła i kler – zalecają swobodę myśli i obyczajów (libertyni).
Miłość Największą miłością jest Bóg. Ale i człowieka kochać człowiekowi wolno. Ze średniowiecza wywodzi się para zakochanych – niestety nieszczęśliwie – Tristan i Izolda. Równie nieszczęśliwi byli Heloiza i Abelard. On był jej nauczycielem, ale pokochali się i nic nie mogło powstrzymać ich miłosnych zapędów. Kiedy sprawa się wydała, obydwoje wylądowali w klasztorach. Piękno miłości wychwalali też trubadurzy w swoich pieśniach, a zmysłowych rozkoszy nie żałował sobie Franciszek ­Villon. Miłowanie kobiety (a najlepiej wielu) wcale nie musi przeszkadzać w miłości do Boga.

 

Miłość to dar Boży. Trzeba z niego korzystać tak samo jak z picia czy jedzenia i cieszyć się, że daje nam tyle radości. Ludzie renesansu patrzą na miłość przez różowe okulary. Choć zdarzają się też nieszczęśliwie zakochani. Na przykład Petrarka (jeśli rzeczywiście istniała jego ukochana Laura). W literaturze też Petrarka – bohater Sonetów do Laury. I kochankowie Szekspira – Romeo i Julia. A nasz Kochanowski pokochał szczęśliwie Dorotę Podlodowską, która towarzyszyła mu przez lata jako żona i przyjaciółka. O miłości pisze się często i dużo. Ale w życiu nie odgrywa ona aż takiego znaczenia jak w literaturze. Bo jest marnością – przemija, przynosi ból. Zakochany to trup – odchodzi od niego życie, traci zmysły, nie może panować nad swym rozumem i ciałem. Nawet w sztuce widać analogię między Erosem i Śmiercią: Kupido i Thanatos strzelają z łuku. Pierwszy rozpala zmysły, a drugi je gasi.

 

Jan Jakub Rousseau, pisząc Nową Heloizę, daje początek nowemu nurtowi w literaturze – sentymentalizmowi. Miłość może uszlachetnić człowieka. Uczucia są więc bardzo ważne. I z tym dziś się zgadzamy, ale rozśmiesza nas trochę ta oświeceniowa (sentymentalna) oprawa towarzysząca miłości – wzdychanie pod jaworem, lamentacje, zmiany nastrojów. Wkrótce romantyzm do ducha sentymentalizmu dołoży odrobinę szaleństwa, grozy, mistycyzmu i taka miłość wyda nam się bardziej „strawna”.

 

Życie To doczesne nie jest ważne. Można żyć byle jak, oby tylko nie sprzeniewierzyć się doktrynom Kościoła. To prawdziwe życie zaczyna się dopiero po śmierci. Niektórzy spędzali życie na umartwianiu się, inni na walce w imię Chrystusa, ale byli w średniowieczu i tacy, którzy swymi poglądami i postępowaniem ujmują nas i dziś – np. św. Franciszek.
Wzorce postępowania przedstawiają nam ideały epoki. Do najważniejszych portretów parenetycznych należą: władca, rycerz i asceta.
Życie jest piękne, a najwspanialej żyje się na wsi. Tam człowiek może osiągnąć ziemską arkadię, spokojnie doczekać starości, korzystać do woli z darów natury i cieszyć oko pięknymi krajobrazami pól, lasów i łąk o każdej porze roku.
W życiu najlepiej stosować mądre rady wymyślone przez starożytnych. Jak Epikur – dążyć do szczęścia. Jak Horacy – wołać każdego dnia: Carpe diem! Jak stoicy zachować rozsądek i spokój w każdej sytuacji – nie wpadać w euforię ani nie unosić się gniewem.
Marność nad marnościami i wszystko marność. Nic w życiu nie trwa wiecznie, trzeba ciągle toczyć bój o swoje miejsce w świecie, opierać się pokusom, odpierać ataki pięknych białogłów. Nie warto korzystać z uciech życia, bo są one bardzo pozorne – pocieszają tylko na krótką chwilkę, a potem znów toczy się bojowanie z szatanem.

 

 

 

Życiem można pokierować – od tego mamy rozum. A jak już sobie wytłumaczymy wszystko, czego nie rozumieliśmy, może łatwiej nam się będzie żyło. Pojawiają się nowe wynalazki, które możemy zacząć wykorzystywać. Na pewno będzie nam wygodniej podróżować, bo pokonaliśmy już nawet przestrzeń powietrzną. Ale w życiu popełniamy tyle błędów co zawsze. Nasze wady wyśmiewa Ignacy Krasicki. A bohater jego powieści rusza na poszukiwanie lepszego życia – i znajduje je na wsi.

 

 

Język Jeden wspólny język – łaciński – panuje w całej Europie. Ale pod wiejskimi strzechami nikt łaciny nie znał. Było jednak wiele odmian języka, w różnych makro- i mikrośrodowiskach. Ludzie, przemieszczając się z miejsca na miejsce, musieli się komunikować, więc stopniowo zmniejszały się bariery językowe. I tak zrodziły się języki narodowe.
Pierwsze polskie nazwy pojawiają się już w IX wieku w Geografie bawarskim. A całe zdanie w Księdze henrykowskiej z 2 poł. XIII wieku. Wypowiada je chłop do żony: „Daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj”.
Zaczyna się kształtowanie języków literackich. Są poeci, którzy nadal tworzą po łacinie. Ale wielu z nich ma świadomość, że można też pięknie pisać w języku narodowym. Po angielsku pisze Szekspir, po włosku – Petrarka, a po polsku – Rej, Kochanowski. Rozwija się też retoryka – czyli sztuka przemawiania, bardzo przydatna w publicystyce.

 

 

W tak pięknie ukształtowany język literacki znowu wkraczają obce słowa – głównie makaronizmy, czyli łacińskie wyrazy i całe sentencje wtrącane między polskie zdania.
W poezji wielość i zdobność słów bierze górę nad ich znaczeniem. Czasem wiersz staje się jednym wielkim bełkotem, ale w wymyślnej, zaskakującej formie.
Język ma służyć człowiekowi do przekazywania pewnych idei. Jeśli jest potrzeba uczenia innych śmiechem – to trzeba zastosować język komediowy. A jeśli język ma służyć do wyłożenia mądrego traktatu, powinien być wykorzystany na poważnie.
Twórcy unikają modnych w baroku makaronizmów. Teraz literaci nawołują o czystość języka. 
Śmierć Czeka każdego. Szczególnie popularnym motywem staje się dance macabre, czyli taniec śmierci. Do tanecznego korowodu Śmierć zaprasza przedstawicieli różnych stanów – i króla, i duchownego, i chłopa. Na równi traktuje mężczyzn, kobiety i dzieci. W poezji popularne były dialogi ze śmiercią – np. Rozmowa mistrza Polikarpa ze Śmiercią. Ważne jest też, by umrzeć z honorem. Sztukę umierania (ars moriendi) na pewno dobrze opanował rycerz Roland, choć dziś zastanawiamy się, czy ta jego honorowa śmierć była tak naprawdę potrzebna. Śmierć jest naturalnym etapem w życiu człowieka, nie należy się jej bać. To rodzaj snu, w którym mamy możliwość przeniesienia się z jednego życia w drugie. Ale, niestety, nie da się jej przeżyć całkowicie bezboleśnie. Cierpią ci, którzy pozostają na ziemi. Muszą wypłakać swój ból, by w końcu pogodzić się z wolą Boga. Cierpienie i ból po stracie dziecka wypłakał Jan Kochanowski w Trenach.

 

 

Wracają średniowieczne tańce śmierci. Śmierć nachalnie przerywa ludzkie życie i je niszczy. Jak więc się jej nie bać? Skąd wiadomo, czy na pewno po życiu będzie drugie życie? A nawet jeśli, to kto zasłuży na życie w niebiańskiej arkadii? Chyba nie wystarczy miejsc dla wszystkich.

 

 

 

Obsesja śmierci opuściła twórców oświeceniowych. Nikt nie maluje już tanecznych korowodów prowadzonych przez śmierć ani kostuch z kosą. To nie znaczy, że śmierć omija ludzi oświecenia. Pośród wynalazków pojawia się też jeden śmiercionośny – gilotyna. Spod jej ostrego noża w czasach tzw. wielkiego terroru toczą się głowy (ponad 16000) – w tym głowa królowej Marii Antoniny.

 

 

 

Człowiek
i obywatel
Człowiek jest Bożym stworzeniem – tak samo jak ptactwo, ryby i inna zwierzyna. Winien jest Bogu cześć i chwałę, ale wiadomo, że od Boga ciągle próbuje go odwieść szatan. Oby nie wpaść w jego sidła, bo wtedy czeka człowieka męka w ogniach piekielnych.
Prawdziwych obywateli jeszcze nie ma. Państwa i wspólnota narodowa dopiero się kształtują. Ale człowiek ma świadomość drabiny hierarchicznej. Na jej wierzchołku stoi Bóg, potem Boży pomazaniec – król. Dalej rycerz (tylko szlachcic) i duchowny. A na samym dole szary chłopek-kmiotek.
„Człowiekiem jestem i nic, co ludzkie, nie jest mi obce” – ta maksyma Terencjusza stała się hasłem epoki. I faktycznie, w renesansie na pierwszym miejscu postawiony jest człowiek z wszystkimi jego troskami i radościami.
Każdy człowiek powinien starać się jak najlepiej służyć ojczyźnie, bo – jak pisał Kochanowski – „jeśli komu droga otwarta do nieba, tym, co służą ojczyźnie, wątpić nie potrzeba”.
Człowiek czuje się okropnie. Jest „rozdwojony w sobie” – rozdarty wewnętrznie, bo musi ciągle wybierać między duszą a ciałem. Słaby wobec mocy szatana, jakby z góry na przegranej pozycji, a więc tragiczny.
Polski obywatel to rozpasany coraz bardziej szlachcic, dbający o prywatne sprawy, a nie o ojczyznę, nietolerancyjny, zacofany i niedouczony.
Człowiek rodzi się jako „tabula rasa” – czysta tablica – i tylko od niego będzie zależało, co na tej tablicy zostanie zapisane. Najlepiej byłoby zapisać jakieś chlubne czyny. Może coś dla chwały ojczyzny. Szczególnie Polacy mogą się wykazać, bo ojczyzna w potrzebie, już ledwie widać ją na mapie. Trzeba podjąć jakieś wysiłki, by zachować niepodległość. Próbują tylko niektórzy i ich tablice zapisały się chlubnymi uczynkami, ale ci, którzy zaprzedali ojczyznę, nie mają się czym chwalić.