Lektury – Czesława Miłosza

Jeśli chcesz przywołać utwór poetycki dotyczący bezpośrednio Biblii, jej uniwersalnej mądrości, jej ponadczasowego portretu ludzi – Lektury Czesława Miłosza będą najlepsze. Autor podkreśla dostojeństwo mowy Ewangelii czytanej po grecku. Pisze: „przystoi, abyśmy prowadzili/ Palcem wzdłuż liter trwalszych niż kute w kamieniu”. Skąd ta trwałość? Z wiecznej aktualności, z tego, że choć zmieniły się stroje, monety, obyczaje – to nie zmienił się sam człowiek, jego uczucia, marzenia, kłębiące się w nim dobro i zło.

Oto fragment wart zapamiętania:

Przymuszonym uwagą, nie dalszy niż wczoraj
Wyda się tamten czas, choć twarze cezarów
Inne dziś na monetach. Ciągle trwa ten eon,
Lęk i pragnienie te same, oliwa i wino
I chleb znaczą to samo.
Również chwiejność rzeszy
Chciwej jak niegdyś cudów. Nawet obyczaje,
Uczty weselne, leki, płacze po umarłych
Różnią się tylko pozornie […].

Czy poczułeś łączność duchową i pokrewieństwo z ludźmi sprzed dwudziestu wieków? Tak być powinno po przeczytaniu tych wersów, które dowodzą, że zaiste ciągle trwa ten eon, ta sama era. Miłosz specjalnie wybiera szczególne ­elementy ludzkiej egzystencji. Przyjrzyjmy się temu.

  • Twarze cezarów na monetach – to władza i pieniądz; wciąż ­trwałe, wciąż ważne w życiu społeczeństw.
  • Lęk i pragnienie – nie minęły, charakteryzują człowieka dawnego i współczesnego.
  • Oliwa, wino i chleb – to symbole życia, dostatku, pokarmu i napoju; rzeczywiście, te wartości wciąż znaczą to samo. Obyczaje? Zauważ, jak przemyślnie poeta wybiera i wskazuje uczty weselne i płacze po umarłych, dyskretnie wkładając pomiędzy nie słowo „leki”. Wesela i pogrzeby, strach o szczęście, lęk przed śmiercią i przemijaniem – wszystko trwa, ani na jotę niezłagodzone mijaniem tysiącleci. Tylko oprawa, pozór uległy zmianom.
  • Pominęliśmy „chwiejność rzeszy”? Nie. Rzesza, tłum, społeczność ludzka inne ma dziś potrzeby i dążenia, inny strój, lecz nie przeminął jej charakter, nie uległa zmianie chwiejność poglądów, chciwość cudu… Dopowiedzmy sobie: tym samym podatność na manipulację, władców, agitację i odpowiednie formowanie.
  • Dziś – w dobie „pism i ekranów” – wciąż te same są cechy ludzkiej społeczności. Nie zmienia się człowiek i krąg jego najistotniejszych spraw: wartości, potrzeb, błędów. Wciąż walczą w nim o lepsze dobro i zło. To dlatego wymienia Miłosz lęk i pragnienie, oliwę i chleb, wesele i pogrzeb, władców i tłum. Oto biblijne tematy, oto odpowiedź na pytanie: „jaka korzyść z Ewangelii czytanej po grecku”. Pierwszemu wersowi utworu odpowiada ostatnie zdanie:

I tak na każdej stronie wytrwały czytelnik
Dwadzieścia wieków widzi jako dni dwadzieścia
Kres mającego raz kiedyś eonu.

Zauważ!
„Dostojeństwo mowy” charakterystyczne jest również dla poezji Miłosza. Pisząc o Ewangelii, używa słów prostych, lecz ozdobionych słownictwem pochodzącym ze stylu wysokiego, literackiego. Pisze: „przystoi”, „chwiejność rzeszy”, „uczty weselne”, „płacze po umarłych”. Używa zdań długich, bogatych kompozycyjnie. Wykorzystuje sformułowania biblijne: „biesiadujący”, „zgrzytanie zębami”, „duch wstępujący w wieprze”. Tym samym poezja o biblijnym dostojeństwie mowy sama w sobie staje się dostojna, piękna, nieco odświętna.

 

Domysły na temat Barabasza – Zbigniewa Herberta

Herbert przywołuje zdarzenie z dziejów Chrystusa: moment przed wyrokiem wydanym przez Piłata, chwilę podjęcia decyzji przez rozkrzyczany przed pałacem dostojnika tłum. Jak wiemy, tłum, korzystając z obyczaju Paschy, mógł uwolnić jednego ze skazańców. Wybrano Barabasza, a skazano Chrystusa. Herbert zaś, jak to Herbert, rozmyśla nad dalszym losem – nie Chrystusa, nie tłumu i nie Piłata, lecz właśnie Barabasza. Zauważ, że często przywoływano moment spotkania Piłata i Chrystusa, sąd, wyrok, umywanie rąk; niezwykle pięknie przedstawił ów motyw Bułhakow w powieści pt. Mistrz i Małgorzata. Mało kto jednak zastanawiał się nad Barabaszem – łotrem i rzezimieszkiem. Uczynił to Herbert, pytając:

Co stało się z Barabaszem? Pytałem nikt nie wie
Spuszczony z łańcucha wyszedł na białą ulicę
mógł skręcić w prawo iść naprzód skręcić w lewo
zakręcić się w kółko zapiać radośnie jak kogut
On Imperator własnych rąk i głowy
On Wielkorządca własnego oddechu.

Nie bez powodu nie ma tu żadnej interpunkcji. Nie bez powodu dwa wyrazy otrzymały wielką literę. Ta strofa to obraz odzyskanej nagle wolności, nieskrępowanej niczym swobody, władzy nad własną osobą, własnym ciałem (ręce, głowa, oddech). Ogromnie ważne jest tu niepozorne słówko: „mógł”. Ono rozrośnie się potem w „możliwości” i „potencje”. Nie ma prawdziwszego zaproszenia do wolności niż ten czasownik. Mógł – nie musiał; może tak nie zrobił, ale mógł… W przeciwieństwie do Chrystusa, który jest dla nas stokroć ważniejszy, ale nie o Nim jest ten utwór. Albo raczej: nie tylko o Nim. Jest też o mechanizmach rządzących tłumem. Można powiedzieć – o konformizmie jednostki i jej bezradności:

Pytam bo w pewien sposób brałem udział w sprawie
Zwabiony tłumem przed pałacem Piłata krzyczałem
tak jak inni uwolnij Barabasza Barabasza
Wołali wszyscy gdybym ja jeden milczał
stałoby się dokładnie tak jak się stać miało

Nagle podmiot liryczny bardzo konkretnie ujawnia swoją sytuację. Rozpoznajemy go wśród tłumu skandującego pod pałacem Piłata. Anonimowa twarz – jednostka bez wpływu na historię, powtarzająca to samo, co otoczenie. Powtórka: Barabasza, Barabasza – przenosi nas na chwilę na miejsce zdarzeń, pomiędzy krzyczących. Ale usprawiedliwienie uczestnictwa w tym zdarzeniu budzi wątpliwości: a jeśli każdy wyszedł z podobnego założenia? Czy bycie cząstką tysiącznego tłumu zwalnia z odpowiedzialności, bo „stałoby się […] tak jak się stać miało”?
A co się stało z Barabaszem? Oto możliwości:

A Barabasz być może wrócił do swej bandy
W górach zabija szybko rabuje rzetelnie
Albo założył warsztat garncarski
I ręce skalane zbrodnią
czyści w glinie stworzenia
Jest nosiwodą poganiaczem mułów lichwiarzem
właścicielem statków – na jednym z nich
żeglował Paweł do Koryntian
lub – czego nie można wykluczyć –
stał się cenionym szpiclem na żołdzie Rzymian

Patrzcie i podziwiajcie zawrotną grę losu
o możliwości potencje o uśmiechy fortuny

Komentarz do domysłów na temat Barabasza dał sam poeta: „patrzcie i podziwiajcie zawrotną grę losu”. Na świecie czeka mnóstwo ról do odegrania, cała mapa miejsc do zajęcia. Czasem – jakże skrajnych. Być zbójnikiem czy garncarzem? Wybrać zbrodnię czy pracę? Uczciwe rzemiosło czy szpiclowanie? Oto możliwości, potencje fortuny. Nie wiemy, czy Barabasz nadal rabował, czy też uległ resocjalizacji. Nikt nie wie. Miał jednak nieskończone możliwości, a paradoks losu mógł sprawić, że swoim statkiem wiózł świętego Pawła do Koryntian. Tymczasem Chrystus…

A Nazareńczyk
został sam
bez alternatywy
ze stromą
ścieżką
krwi

Samotność i cierpienie zostały przeciwstawione radosnej swobodzie Barabasza: czyż nie mógł „zapiać radośnie jak kogut”? Tysiąc dróg Barabasza kontrastuje z tą jedną ścieżką krwi. Tysiąc możliwości z pozostaniem bez alternatywy. Dwa życia, o których zdecydowano okrzykiem tłumu. Co się stało z Chrystusem – wiemy. Co z Barabaszem? Nikt nie wie. Jego życie rozpłynęło się w anonimowości tysięcy biografii. Śmierć Chrystusa stała się odkupieniem tysięcy biografii, setek możliwości, które Mu odebrano. Czy nie jest to przypadkiem historia misji Chrystusa opowiedziana domysłami na temat Barabasza?

Zauważ!
Mamy do czynienia z liryką roli: podmiot liryczny wypowiada się w pierwszej osobie, ale jest postacią z czasów Chrystusa i Barabasza, jednostką z krzyczącego tłumu, kimś, kto rozpytuje o uwolnionego… Herbert kształtuje taką postać, ale nie musi się z nią utożsamiać. Utwór ma swoją fabułę i scenografię: przywołuje scenę sprzed pałacu Piłata i zestawia szereg ewentualności z życia Barabasza z tą jedną pewnością dotyczącą Chrystusa. Motyw biblijny rozrósł się tu w kartotekę możliwości – z zaznaczoną refleksją nad zawrotnością gry losu. Ale najważniejsze domysły pozostawione zostały odbiorcy.