Franciszka Karpiński

Do Justyny. Tęskność na wiosnę

Już tyle razy słońce wracało
I blaskiem swoim dzień szczyci;
A memu światłu cóż to się stało,
Że mi dotychczas nie świeci?

Już się i zboże do góry wzbiło,
I ledwie nie kłos chce wydać,
Całe się pole zazieleniło;
Mojej pszenicy nie widać!

Już słowik w sadzie zaczął swe pieśni,
Gaj mu się cały odzywa.
Kłócą powietrze ptaszkowie leśni;
A mój mi ptaszek nie śpiewa!

Już tyle kwiatów ziemia wydała
Po onegdajszej powodzi,
W różne się barwy łąka przybrała;
A mój mi kwiatek nie schodzi!

O wiosno! Pókiż będę cię prosił,
Gospodarz zewsząd stroskany?
Jużem dość ziemię łzami urosił:
Wróć mi urodzaj kochany!

Kompozycja

  • Cztery pierwsze strofy czterowersowe to opis wiosennego krajo­brazu.
  • Człon drugi wiersza to strofa ostatnia będąca apostrofą do wiosny. Ma charakter synte­tyzujący, wiąże niejako wątek wiosny z poczuciem braku ukochanej.

Styl: prostota i jednocześnie wysoki kunszt. Wiersz ma w sobie wiele świeżości i „zwyczajności” dzięki wprowadzeniu naturalnego toku wypowiedzi.

Temat wiersza

Tematyka miłosna, osobiste uczucia i nastroje w różnych odcieniach, z sub­telnością, dyskrecją, a niekiedy z delikatnym zawstydzeniem. Franciszek Karpiński był poetą, dla którego „czułość” była rzeczą najważniejszą. „Byłem skłonny do kobiet” – wyznał sam poeta w Pamiętnikach.

Podmiot liryczny

tego wiersza, „gospodarz zewsząd stroskany”, a więc zmartwiony i za­niepokojony, podsumowuje, co przyniosła wiosna. Świeci słońce, rośnie zboże, słychać śpiew ptaków, zakwitły łąki, ale poeta prosi o coś jeszcze. Gospodarz bowiem to melancholijny kochanek wzdychający do Justyny, wyobrażonej w postaci światła, pszenicy, ptaszka, kwiatka i wreszcie całego „urodzaju kochanego”. Tęskność jest tu dominującym uczuciem, a apostrofa do wiosny w istocie zastępuje bezpośredni zwrot do ukochanej. Cecha charakterystyczna wiersza i w ogóle twórczość poety to szczególna dyskrecja w wyrażaniu miłosnego uczucia, tkliwości i żalu płynących z samotnego serca.
Co jeszcze warte jest uwagi? Fakt, że przeżycia ludzkie biegną równolegle do zjawisk przyrody, a sama wiosna jest upersonifikowana.

Tytuł

  • Pierwszy człon tytułu: Do Jus­tyny – sugeruje apostroficzną formę wypowiedzi. Jest to często stosowany zabieg w liryce miłosnej.
  • Druga część – Tęskność na wiosnę – sygnalizuje zawartość uczuciową utworu i porę roku, najbardziej sprzyjającą wspomnianej „tęskności”. Przy czym wiosna w symbolice miłosnej zajmuje miejsce szczególne. Drugą cząstkę nagłówkową moż­na by uznać za rodzaj podtytułu, który precyzuje temat utworu.

Imię Justyny nie pojawi się w żadnej ze strof, ale jest ważne. Nie tylko wyznacza obiekt uczuć poety, ale i potwierdza, że rzeczywiście tematem wiersza jest uczucie, a nie sama pora roku. Nie jest to autentyczna postać, ale umowne imię, które pojawiło się i w innych utworach Karpińskiego. W ten sposób uniezależnił wiersz od własnej biografii. Nie powtórzy się też w wierszu tytułowa „tęskność”, natomiast „wiosna” pojawi się w ostatnich wersach.

Utwór

W pierwszej strofie podkreślona zostaje rytmiczność zjawisk przyrody: słońce „wraca” i dzięki temu mamy następujące po sobie dni. W kolejnym dwuwersie znowu pojawia się mamy jego odpowiednik „światło” – w ujęciu bardzo subiektywnym i lirycznym:

A memu światłu cóż to się stało,
Że mi dotychczas nie świeci?

Jest to wypowiedź pierwszoosobowa. Łatwo też wywnioskować (pomaga w tym tytuł), że owym światłem – słońcem, co „nie świeci”, jest adresatka wiersza, której brak odczuwa stęskniony i zakochany podmiot liryczny.

W drugiej strofie znowu mamy przysłówek „już” określający czas i dynamizm tego, co się dzieje w przyrodzie. Podobnie jak w pierwszej zwrotce poeta wymiennie posługuje się czasownikami w czasie przeszłym i teraźniejszym – zależnie od treści, ale także dla ożywienia opisu. Wskazany też zostaje kolejny element krajobrazu: rosnące zboże. Warto zwrócić uwagę na czasownikowe okreś­lenie koloru.
Zauważ też spójnik „i”, który jest jednym z elementów powtarzalności (wystąpił w pierwszej zwrotce, będzie powtarzał się też w następnych) i łączy poszczególne motywy w jeden konsekwentnie wzbogacany krajobraz wiosenny.

W drugiej strofie znowu mamy szyk przestawny:

Już się i zboże do góry wzbiło, I ledwie nie kłos chce wydać.

Mamy też tu inny środek stylistyczny – metonimię: „I ledwie nie kłos chce wydać”. Liczba pojedyncza zastąpiła tu mnogą. Drugą zwrotkę zamyka wers:

Mojej pszenicy nie widać!

„Pszenica”, najszlachetniejsze ze zbóż, uznana przez podmiot za jego własność (za pomocą użytego zaimka dzierżawczego), podobnie jak „światło” z pierwszego czterowiersza, oznacza wytęsknioną przez czułego kochanka bliską sercu istotę.

Na podstawie tych ośmiu wersów można już wyraźnie określić zastosowaną przez poetę metodę wy­rażania smutku – zderzenie go z obrazem rozradowanej, roz­kwitającej przyrody. Pierwsze dwie zwrotki to antyteza:

(1) Już tyle razy słońce wracało
(2) I blaskiem swoim dzień szczyci;
(3) A memu światłu cóż to się stało,
(4) Że mi dotychczas nie świeci?
(5) Już się i zboże do góry wzbiło,
(6) I ledwie nie kłos chce wydać,
(7) Całe się pole zazieleniło;
(8) Mojej pszenicy nie widać!

Kolejna strofa to kolejny motyw wiosennego krajobrazu, ale tym razem budzi on wyobraźnię słuchową. Nie jest to bogaty świat ptaków, ale ten najbardziej charakterystyczny dla pory wiosennej oczywiście się pojawia. Słowik – bo o nim mowa – inicjuje muzykę wiosny, rozprzestrzeniającą się i przenoszącą z sadu do gaju. W ten sposób wprowadza małe zamieszanie, ale to „kłócenie powietrza”, czyli wypełnianie rozległej przestrzeni rozmaitoś­cią ptasich głosów, stanowi wyrazisty akcent idylli, którą mąci, niestety, tę­sknota za ukochaną.
Po raz drugi też ostatni wers strofy równoważy w treści trzy poprzednie i stanowi wobec nich część przeciwstawną.

Zwróć też uwagę na to, że nazwa tylko jednego koloru została użyta przez poetę. Resztę każe nam Karpiński sobie wyobrazić.

Już tyle kwiatów ziemia wydała
Po onegdajszej powodzi,
W różne się barwy łąka przybrała.

„Onegdajsza”, a więc dawniejsza, miniona po­wódź, o której mowa w strofie czwartej, nie jest w tym wypadku klęską żywiołową. Dzięki niej przyroda rozkwita i staje się piękna.

„Ziemia wydała” to oczywiście uosobienie, podobnie jak w trzecim wersie czwartej zwrotki łąka, która jak dziewczyna „w różne się barwy […] przybrała”.

Jest w tym wersie kolejna inwersja: zaimek zwrotny został oddzielony od czasownika dwoma rzeczowni­kami ze względu na rytm wiersza. Strofa kończy się wnioskiem tym samym, co poprzednie: piękna jest wiosna, ale cóż z tego. Serce poety jest wypełnione smutkiem, bo brakuje mu bliskiej istoty, tu nazwanej „kwiatkiem” (Zauważ, że zdrobnienia przez poetę nie są nadużywane!). Choć mnóstwo kwitnie wiosennych kwiatów, to brakuje mu tego jednego, ale najważniejszego. Takie zestawienie to kolejna antyteza.

Ostatnia zwrotka rozpoczyna się apostrofą: „O wiosno!”, adresat jest więc inny niż w tytule (tam Justyna, tu wiosna). Następnie pojawia się pytanie retoryczne, które jest bardzo sugestywne i bogate w treść. Po pierwsze prezentuje się tu podmiot wraz ze swoimi przeżyciami, po drugie – ten fragment liryku ma charakter prośby niemal modlitewnej.

„Jużem dość ziemię łzami urosił” – to piękna, choć niemal banalna przenośnia. Znów szyk przestawny – koń­cówka 1. osoby l. poj. czasu przeszłego „-em” powędrowała do przysłówka „już”. Kon­sekwentnie stosowana w wierszu sielska, wiosenna i gospodarska metaforyka nie zanika w strofie ostatniej.

„Wróć mi urodzaj kochany!” – tryb rozkazujący w wersie ostatnim jest następstwem apostrofy. Nie o nowe uczucie poecie jednak chodzi, ale o powrót dawnego. Chce on powrócić do czasu, kiedy nie tylko budziła się przyroda, ale i cieszył się obecnością bliskiej sercu Justyny. Wszystkie elementy przyrody, które zostały opisane w poprzednich strofach, przypominały Justynę. Była ona więc światłem, pszenicą, ptaszkiem i kwiatkiem, dlaczego więc nie miałaby teraz być sumą tych wszystkich znaków – „urodzajem kochanym”? Określenie podmiotu wypowiedzi jako „gospodarza zewsząd stroskanego” jest w pełni logiczne, wynika ze wszystkich poprzednich zwrotek. Monolog czułego kochanka-gospodarza kończy się błagalną prośbą skierowaną do wiosny o ten kojący serce balsam, o „urodzaj kochany”.

 

Konkluzja

Tęskność na wiosnę jest jakby zdziwieniem człowieka, który chce żyć zgodnie z naturą, a tymczasem brak ukochanej w wiosenny czas miłości jest niedopełnieniem darów natury, niezgodnym z jej hojnością, prawami i logiką.

Tęskność… trzeba uznać za pieśń liryczną o tematyce miłosnej. Czytając wiersz, jesteśmy urzeczeni prostotą wypowiedzi, a przecież w tak krótkim tekście znajdują się: apostrofa, dwa pytania retoryczne, cztery przeciwstawienia, ponad dziesięć powtórzeń. Dochodzą do tego przenośnie i epitety – prawie niezauważalne.

Do Justyny. Tęskność na wiosnę to raczej liryk miłosny napisany w formie mo­nologu „gospodarza zewsząd stroskanego”. Oba utwory mają iden­tyczny schemat wersyfikacyjny i dają się śpiewać na tę samą melodię. O muzyczności Do Justyny… decyduje przede wszystkim uderzająca powtarzal­ność (anaforyczność), jak gdyby zastępująca refren, a także regularna rytmika i pełne, krzyżowe rymy żeńskie.

Zobacz:

Franciszek Karpiński – poeta serca

Franciszek Karpiński – poeta arkadii

Cechy twórczości Franciszka Karpińskiego ­jako głównego twórcy sentymentalnego w Polsce.

Franciszek Karpiński jako przedstawiciel polskiego sentymentalizmu