Stanisław Ryszard Dobrowolski

Krótki kurs historii człowieczeństwa

Spotykanych na drodze
pytał o drogę
-uwięzili go i otruli.

Chwycił za miecz
by rozkuwać łańcuchy
-przebito go mieczami.
Mówił o miłości bliźniego,
nauczał maluczkich
-ukrzyżowano go.

Bronił prawdy,
nie chciał się jej wyprzeć
-spalono go na stosie.

Bił się o wolność
domagał się sprawiedliwości
-zawisł na szubienicy.

Śnił o szklanych domach,
o chlebie na każdym stole
-nie szczędzono mu obelg.

Kupczył śmiercią,
obrósł w sadło i pióra
-kłaniają mu się.

Położył palec na spuście,
grozi ziemi eksplozją
-?

Na czym polega antropologiczny charakter utworu?

Pytania o to, kim jest człowiek, wezwania do odkrywania samego siebie legły u podłoża filozoficznej nauki zwanej antropologią (gr. anthropos – człowiek + logos – nauka). Wiersz takie kwestie antropologiczne stawia odwołując się do ośmiu sytuacji z historii człowieka. Próbuje ująć człowieczeństwo, pokazując, jak ludzie w różnych okolicznościach się zachowywali, jak reagowali na biedę, prośbę o pomoc, wielkie marzenia, walkę o wolność. Kolejne obrazy przepełnione są pesymizmem. Mówią o tym, że ludzka natura jest zła, pozbawiona godności, dobra. Cały wiersz odwraca pradawną biblijną tezę, mówiącą, że jesteśmy obrazem i podobieństwem Boga, istotami niewiele mniejszymi od aniołów. Historia człowieka to historia odczłowieczania. Antropologiczne badanie natury ludzkiej mówi o braku skrupułów, o postępującej w czasie głębokiej niemoralności istot ziemskich i stawia niepokojący znak zapytania nad dalszymi dziejami jeszcze niedokończonej naszej historii.

Jeden z najsławniejszych niemieckich poetów, Rainer Maria Rilke powiedział o człowieku z zachwytem w jednym ze swoich Sonetów:

Czy tylko ziemską jest istotą? Gdzieżby!
Dwoiste jest w nim natury złożenie.

Podmiot liryczny w wierszu Dobrowolskiego bardzo daleki jest od tej humanistycznej wiary w ludzką wzniosłość.

Antoine Saint-Exupéry, choć miał świadomość okrutnych doświadczeń pierwszej wojny, wierzył jednak w Ziemi, planecie ludzi w dobroć, postępującą doskonałość i wielkość ludzkiego świata. Człowiek, który wyrósł i oderwał się od swej matki ziemi, unosząc się w przestworza, wydawał mu się silniejszy, mądrzejszy i lepszy. Mówił, że człowiek uczestniczy w budowaniu świata i wierzył, że ten nowy świat poszerzony o oswojone przez lotników niebo, będzie światem bardziej ludzkim. Podmiot Krótkiego kursu… wierzy w prawdę zupełnie odwrotną – człowiek, który poznał tak wiele, grozi światu eksplozją i nie jest budowniczym, ale burzycielem świata.

Kim jest podmiot liryczny?

Łatwiej nam oczywiście odpowiedzieć na pytanie, kim jest bohater liryczny. Jest nim po prostu człowiek, a może raczej abstrakcyjne jakieś człowieczeństwo. Natomiast sam podmiot liryczny trudno określić, nigdzie nam się nie ujawnia bezpośrednio (mamy więc do czynienia z rodzajem liryki pośredniej). Podmiot to ktoś, kto snuje refleksję antropologiczną (będzie to zatem liryka refleksyjno-filozoficzna). Refleksja ma postać opisu przedstawionego w kilku aluzyjnych obrazach – po tych obrazach też orientujemy się, że osoba wypowiadająca refleksje ma szeroką erudycję, że zna kulturę i literaturę, że prezentuje nam lirykę intelektualną, stanowiącą rodzaj pewnego traktatu moralnego.

Kompozycja utworu

Siedem strof i osiem obrazów – oto pierwsza i najprostsza uwaga na tematy konstrukcyjne. Obraz – jako podstawa konstrukcji odsyła nas do malarstwa. Jak w galerii przechodzimy od jednego eksponatu do kolejnego i jesteśmy coraz bardziej przygnębieni. Przesuwają nam się przed oczami kolejne sceny. Z całej masy wybieramy osiem i te osiem stanowi oś konstrukcyjną liryku.

Ale nie tylko malarskość, możemy mówić też o pewnej teatralizacji jako zasadzie kompozycji. Nie obrazy, ale krótkie scenki dramatyczne, proszące się wręcz o wystawienie w teatrze, wiodą nas przez kolejne strofy utworu. Krótkie, z wyraźnie zaznaczoną tragedią, przypominają szereg monodramów – jednoaktówek będących występem monologującego bohatera. Kompozycyjnie spaja te dramy jeden motyw – tytułowa historia człowieczeństwa.

Zwróćmy jeszcze uwagę, że wiersz ma jednolitą konstrukcję.

Operuje obrazem-symbolem. Oszczędny jest w słowa, rezygnuje z ozdobnych środków poetyckich. Przypomina pod tym względem Medaliony Zofii Nałkowskiej, które właśnie tak dobitnie i przejmująco przemawiają samym zwięzłym opisem. Rezygnuje też z rymu (wiersz biały). Ma jednak swoistą rytmikę. Pierwsze zdanie każdej strofy rysuje pewną sytuację, drugie, stanowiące jakby pointę, po długiej pauzie jest repliką, smutnym wnioskiem, tragicznym zakończeniem danej historii. Taki ciąg powtarza się aż do ostatniej, gdzie rytm został zachwiany wymownym znakiem zapytania.

Od pradawnych czasów człowieka intrygował otaczający świat.

Filozofowie jońscy, począwszy od Talesa, chcieli wiedzieć z czego się składa, co jest jego podstawowym budulcem: woda czy ziemia, ogień czy powietrze. Dopiero Sokrates uświadomił w pełni ludzkości, że nie pytania o otaczający świat są najważniejsze. My przede wszystkim chcemy wiedzieć, kim sami jesteśmy. Kim jest człowiek? – oto pytanie. Tak uważał Sokrates. I taką prawdę głosiła sentencja wyryta w starożytnej świątyni Apollina: „Poznaj samego siebie”. Sięgając w głąb historii (jak sugeruje to tytuł wiersza) druga, obok antycznej, wielka kultura judeochrześcijańska w zbiorze biblijnych ksiąg niejednokrotnie to pytanie postawiła. Najwyraźniej słyszymy jego echo w pięknym Psalmie VIII:

A człowiek co jest, że Ty, nie stworzony
Wszystkiego twórca i Pan niezmierzony,
Raczysz ji pomnieć? Czym jest syn człowieczy
Godzien Twej pieczy?
Takeś go uczcił i przyochędożył,
Żeś go z anioły tylko nie położył;
Postawiłeś go panem nad zacnymi
Czyny swoimi.
(przeł. Jan Kochanowski)

Takie też pytanie zadaje wiersz Stanisława Ryszarda Dobrowolskiego.

 

Obrazy poetyckie – jak odczytać aluzje?

Przyjrzyjmy się kolejnym strofom-obrazom:

Strofa I

Zbudowana jest zgodnie z odwiecznym toposem ludzkiej wędrówki. Na swoich ścieżkach człowiek potrzebuje przewodnika. Z literatury i malarstwa znamy obraz oślepionego Edypa troskliwie prowadzonego przez Antygonę. Córka wskazuje mu drogę, jego tułaczka jest więc bezpieczna.
W Biblii naród wybrany wędrował do ziemi obiecanej wiedziony troskliwie przez samego Boga.
Inny znany motyw – to wędrówka Dantego po zaświatach. I poeta ma swojego przewodnika po labiryncie przerażającej drogi – po Piekle i Czyśćcu wiedzie go Wergili, a po Niebie anielska Beatrycze.

Wszystkie te obrazy są metaforyczne, mówią o podstawowej prawdzie – życie ludzkie jest drogą, którą przebywa się bezpiecznie, gdy znajdzie się właściwego przewodnika lub właściwą myśl przewodnią, służącą jak nić Ariadny w labiryncie rzeczywistości. O takiej metaforycznej drodze, czyli wędrówce przez życie, mówi podmiot liryczny w pierwszej strofie Krótkiego kursu. Ogólna wymowa tej strofy nie budzi jednak nadziei na bezpieczne przejście przez pułapki świata. Człowiek idzie po omacku przez ziemię i pyta o drogę, poszukuje prawdy o sobie, o innych, o całym otoczeniu. Dojrzewa i określa siebie w dialogu z ludźmi, w stawianiu im pytań, wsłuchiwaniu się w odpowiedzi. Taki model odnajdywania się w świecie wybrał m.in. Sokrates. Poprzez rozmowę z ludźmi, poprzez nieustanne stawianie pytań mających doprowadzić go do prawdy (w ten sposób „pytał o drogę”) rozświetlał swoją wędrówkę po ziemi. Poznawał prawdę i wszczepiał ją w serca innych ludzi. Oskarżono go o psucie młodzieży, osadzono w więzieniu, a sąd ateński orzekł, że jego wina jest wielka i skazał go na wypicie trucizny – kielicha cykuty. Odpowiedzią na jego pytania była zadana mu śmierć.

Coś ty Atenom zrobił, Sokratesie,
Że ci ze złota statuę lud niesie,
Otruwszy pierwej?…
(Coś ty Atenom zrobił, Sokratesie)

Pyta bezradnie Norwid.

Strofa II

Jako jedyna składa się z sześciu, a nie trzech wersów i przedstawia nam dwa obrazy. Jeden i drugi pełen jest aluzji biblijnych, odnoszących nas do sceny pojmania i skazania Chrystusa na śmierć. W nocy Chrystus przebywa w ogrodzie oliwnym wraz ze swymi uczniami. Posłannicy faryzeuszy wpadają do ogrodu z kijami oraz mieczami, zamierzając pojmać Jezusa. To jeden z apostołów, Piotr, jest tym, który „chwycił za miecz,/ by rozkuwać łańcuchy”, który nie chciał pozwolić na uwięzienie dobrego Pana. Jezus wtedy rzekł do niego: „Schowaj miecz swój do pochwy, bo wszyscy, którzy za miecz chwytają, od miecza giną” (Mt 26,53). Chrystus chciał powiedzieć w ten sposób, że nie ogniem i mieczem, ale miłością i dobrocią ma człowiek znaczyć swoje życie na ziemi.

Piotr próbował wojować mieczem i przebito go symbolicznymi mieczami śmierci krzyżowej. Chrystus „wojował” miłością. Mówi o tym druga część strofy: kochał bliźniego, nauczał maluczkich, za najważniejsze z przykazań uznał miłość Boga i człowieka. Jego koniec był jednak taki sam, jak późniejszy koniec ucznia – Piotra, umarł przybity do krzyża, choć miecza i nienawiści do ręki nie brał. Podmiot liryczny ze smutną refleksją chce powiedzieć, że czy miłość się wybierze, czy walkę – ona i tak zaprowadzi na krzyż – symbol strasznego cierpienia.

Strofa III

Posuwamy się w historii człowieka coraz dalej. Umiłowanie prawdy, pragnienie jej poznania i ujawnienia innym ludziom, to cecha tych, którzy zajmują się nauką, poświęcają jej życie. Jednym z bezgranicznie miłujących prawdę, był, żyjący w XVI w., Giordano Bruno. Gdy miał 15 lat, wstąpił do zgromadzenia dominikanów i tam zgłębiał tajniki filozofii. Tam poznał naukę Kopernika, tam też zwątpił w prawdziwość dogmatów wiary. Oskarżony o herezję musiał opuścić zgromadzenie. Jego niespokojny duch nie mógł nigdzie znaleźć ukojenia. Tułał się po świecie aż wpadł w ręce inkwizycji. Zgubiła go głoszona prawda o wielości systemów słonecznych i o nieskończoności świata. Początkowo wyrzekł się swych sądów, co nie uratowało go przed więzieniem. Po siedmiu latach więziennego odosobnienia, na nowo wzmocniony w swych przekonaniach, rzekł przed sądem, że pozostaje wierny głoszonej nauce i nie ma nic do odwołania. Spłonął na stosie w 1600 r. Prawda zaprowadziła go na stos, jak Chrystusa na krzyż. W znanym wierszu Campo di Fiori Czesław Miłosz przywołuje motyw tragicznego obrońcy prawdy:

Tu na tym właśnie placu
Spalono Giordana Bruna
Kat płomień stosu zażegnął
W kole ciekawej gawiedzi.

I dalej snuje refleksję, która tłumaczy przedstawienie obrazu śmierci myśliciela:

Ja jednak wtedy myślałem
O samotności ginących.
O tym, że kiedy Giordano
Wstępował na rusztowanie,
Nie znalazł w ludzkim języku
Ani jednego wyrazu,
Aby nim ludzkość pożegnać,
Tę ludzkość, która zostaje.

Strofa IV

Długie są w historii szeregi tych, którzy bili się o wolność. W szczególny sposób historia Polski znaczona jest powstańczymi walkami. Najbardziej wstrząsające są losy młodych ludzi, którzy zostali pozbawieni uroków dzieciństwa i młodości, a stawali do walki o wolność. Człowiek o dziecięcej, niewinnej twarzy domaga się sprawiedliwości i … zawisa na szubienicy, bo nikt mu jego praw nie chce przyznać. W sugestywny sposób mówi o losie młodych ludzi stających do walki Elegia o chłopcu polskim K. K. Baczyńskiego:

malowali krajobrazy w żółte ściegi pożóg
wyszywali wisielcami drzew płynące morze.

Ale nie tylko polska twórczość opowiada o takim losie człowieczym. Protestuje przeciwko temu E. M. Remarque w książce Na Zachodzie bez zmian. Pisarz przejmująco mówi o tym, co ludzie sobie zgotowali nawzajem. Dokładnie pokazuje pobojowiska, wskazuje na ludzkie ciało rozerwane granatami, na wgniecione w ziemię trupy. Szczególnie przejmująco ukazuje obraz tych, dla których drzewa leśne stały się szubienicą. Żołnierze, patrząc na to wszystko, śmieją się i żartują, bo wojna doprowadziła do odczłowieczenia i wyzbyła normalnej reakcji na tragedię ludzką. Tak wygląda walka o wolność i sprawiedliwość.

Strofa V

Wiemy, że to Cezary Baryka wraz z własnym ojcem śnili o szklanych domach. Ten obraz jest dla nas bardzo czytelny i jasny. Odsyła nas do powieści Stefana Żeromskiego Przedwiośnie. Młody Cezary, wychowany na obczyźnie, w Baku, nosi zaszczepiony przez rodziców mit o Polsce. Mit o kraju czystym i schludnym, w którym, jak mówi podmiot w Krótkim kursie, chleb jest na każdym stole. Realizacja jednak snów i mitów staje się bardzo trudna, a marzący bohater potyka się o piętrzące trudności. Nie tylko Baryka śnił o szklanych domach. Z pewnością myślała o nich i Stasia Bozowska, i Judym, i inni bohaterowie, którym ludzie rzucali kłody pod nogi. Czy człowiek może być więc dobry, posiadać ideały, kochać, pragnąć prawdy, wolności, sprawiedliwości. Otóż nie!

Mówią o tym z narastającą goryczą strofy VI i VII. Jeżeli zaczniesz „kupczyć śmiercią”, bogacić się, zdobywać dogodną pozycję społeczną, jeżeli będziesz silny, sławny, możny, nikt nie zapyta cię, jak to wszystko zdobyłeś. Czy wiodła cię droga prawdy, czy kłamstwa, czy byłeś uczciwy, sprawiedliwy, dobry. Dopiero wtedy, gdy będziesz potężny, wtedy uchylą przed tobą kapelusz, zejdą ci potulnie z drogi i być może nazwą nie tylko człowiekiem, ale wielkim człowiekiem. Cóż będzie, gdy chwycisz za miecz, nóż, karabin? Na to pytanie podmiot woli nie odpowiadać. Zostawia pełen zawieszenia znak zapytania. Czyżby skończyła się historia człowieka na ziemi, gdy możemy dotknąć takiego narzędzia, jakim jest broń atomowa? Czyż w tym pełnym napięcia zapytaniu nie brzmią gdzieś jak echo słowa Nałkowskiej: „ludzie ludziom zgotowali ten los”? Czy człowiek jest więc człowiekiem czy zwierzęciem? Kim on właściwie jest, ten który nienawidzi, mści się i lży? Podmiot nie odpowiada na te wszystkie kwestie.

Wymowa wiersza nie jest jednak do końca pesymistyczna. Ludzie nie poznali się na wielkości człowieczeństwa. Otruli, zabili, spalili. Jednak ci wielcy ludzie, choć nierozpoznani w historii, naprawdę istnieli. Wymieniani są w kolejnych pięciu strofach – wymieniani są poniekąd symbolicznie, bo nie jeden Giordano zginął za prawdę i nie jeden Baryka śnił o szklanych domach. Było ich wielu – wielu wielkich ludzi, których tłum nie umiał ocenić. Znak zapytania w ostatniej strofie może być przecież odczytany też jako szansa dla ludzkości. Może go powstrzymają? A może to przestroga, mobilizująca tych szlachetnych? Niezwykle trafnie powiada jeden z takich wielkich-nierozpoznanych, C. K. Norwid:

Ludzie więc chlubią się, że wielkich znali,
K’temu jedynie,
Iż nie poznają się na wielkim mali
Pierwej aż zginie.
(Wielkość)

Czyż nie jest wiersz Dobrowolskiego taką konfrontacją wielkości i małości ludzkiej?