Dokonaj interpretacji porównawczej wierszy Definiowanie miłości Francisca de Queveda i „*** (Z początku ludzie…) Wołodymyra Jarynycza. Zwróć uwagę na sposób obrazowania miłości w obu utworach.

Francisco de Quevedo

Definiowanie miłości

Jest to palący lód, mroźne płomienie,
rana bolesna a nie odczuwana,
dobre złudzenie, zła rzecz doznawana,
krótkie i bardzo męczące wytchnienie.

Jest to beztroska, co niesie zmartwienie,
trwoga imieniem odwagi nazwana,
samotność pośród ludzi znajdowana,
kochanie bycia w kochającej wenie.

Miłość to również wolność uwięziona,
co do ostatnich skurczów będzie trwała,
choroba, która wzrasta, gdy leczona.

Ta jest Amora otchłań niebywała.
Przyjaźnią z kimż więc będzie pogodzona
istota, z sobą też w niezgodzie cała!
Przełożył z hiszpańskiego Robert Stiller

 

Wołodymyr Jarynycz

* * *
Z początku ludzie nie wiedzieli,
Co to jest miłość.
I kiedy miłość wreszcie się zjawiła,
Zaczęli jej próbować palcami
Brudnymi i czystymi,
Chamskimi i delikatnymi,
Smutnymi i wesołymi
I dlatego dotychczas nikt nie wie,
Co to jest miłość.
A miłość odtąd nie lubi
Rzucać się ludziom w oczy,
Ale jeśli już ktoś ją spotka,
Nie dotyka się jej nigdy palcami.

Za co dostałbyś punkty?

Za dostrzeżenie podobieństw i różnic w obydwu wierszach.

  • Tematem przewodnim obu liryków jest miłość.
  • W wierszach ukazana jest jako siła ponadludzka, przerastająca możliwości poznania człowieka.
  • Obydwa wiersze na różne sposoby podkreślają ambiwalencję i paradoksalność miłości
    • w sonecie ból i rozkosz, radość i smutek,
    • w liryku współczesnym to odczucie duchowe i cielesne.
  • W obydwu utworach próby zdefiniowania istoty miłości kończą się niepowodzeniem.
  • W wierszu Jarynycza takie próby są uznawane za profanację miłości.
  • Porównanie budowy obydwu wierszy
    • Quevedo używa bardzo rygorystycznej formy sonetu,
    • Jarynycz wykorzystuje wiersz wolny.
  • Zestawienie środków poetyckich
    • u Queveda przeważają oksymorony, epitety, jest obecne wykrzyknienie,
    • u Jarynycza są obecne epitety i personifikacje.
  • Nawiązania do innych sposobów przedstawiania miłości oraz do innych dzieł literackich, np. Biblii, Boskiej komedii Dantego, poezji marinistycznej.
  • Dostrzeżenie, że obydwa wiersze nie są liryką bezpośrednią, a raczej liryką opisu.
  • Podmiot liryczny w obu utworach nie jest bezpośrednio uczestnikiem sytuacji lirycznej, ale się z nią utożsamia.

 

Można napisać to tak:

Miłość to uczucie najbardziej chyba wyeksponowane w literaturze. Wydaje się, że poezja miłosna jest często banalna, a poeci piszą wciąż o tym samym, nieraz „siląc się” na oryginalne odtworzenie wątków i motywów powszechnie znanych, strywializowanych. I choć od wieków miłość to ulubiony temat poetycki, warto przyjrzeć mu się bliżej, odpowiedzieć sobie na pytanie, czy rzeczywiście zawsze poeci piszą o tym samym.

A więc – czy miłość w wierszach jest taka sama, niezmienna czy też inna w zależności od epoki, mody literackiej, indywidualnego spojrzenia artysty? Gdy czytamy sonet Francisca de Queveda, spostrzegamy, że „definiowanie miłości” bliskie jest konceptom marinistycznym, znanym w polskiej poezji choćby z wierszy Jana Andrzeja Morsztyna. Hiszpański poeta podkreśla bowiem paradoksalność i ambiwalencję miłości. Mówi o niej oksymoronami: „palący lód”, „wolność uwięziona”. Nawiązując do konwencji znanej z Sonetów do Laury Petrarki, pogłębia charakterystykę psychologiczną stanu zakochania.

Miłość według Queveda niesie euforię i melancholię, lęk i rozkosz, daje z niczym nieporównywalne uczucie wolności, a zarazem więzi duszę człowieka. Chociaż w sonecie podkreślony jest duchowy aspekt miłości, barokowy twórca zaznacza także jej zmysłowy, cielesny, wręcz biologiczny charakter – to uczucie trwa „do ostatnich skurczów”. Zauważa również, że miłość jako stan psychofizyczny odbiega od tego, co zwykliśmy uważać za normalność. Motyw choroby, „która wzrasta, gdy leczona” – powtórzą później romantycy – niektórych z nich, jak Wertera, ta „piękna choroba wieku” doprowadzi do wyboru śmierci jako jedynej drogi uwolnienia się od cierpienia. Quevedo jednak rozważa miłość jako uczucie przede wszystkim między dwojgiem, którzy w swoim zbliżeniu odnajdują cały świat. Kiedy cały świat staje się objawieniem w osobie ukochanej, paradoksalnie przestaje istnieć jako świat zewnętrzny. Dlatego też miłość, uczucie tak osobiste, prywatne i niepowtarzalne, sprawia, że udziałem zakochanego staje się „samotność pośród ludzi znajdowana”. A jednocześnie miłość to najwyższy stan ekstazy, źródło inspiracji i twórczości. Przecież kochanek ubóstwia bycie „w kochającej wenie”. Ten dualizm, dychotomia miłości sprawia, że właśnie to uczucie przyczynia się do pogłębienia w człowieku wewnętrznego rozdwojenia, potęguje jego wewnętrzny konflikt. Choć mamy tu do czynienia z liryką opisu, a bohaterką liryczną jest sama miłość, podmiot liryczny ujawnia też swoje osobiste doświadczenia.

Barok widział prawdę o człowieku w kontrastach i przeciwieństwach. Posługując się kontrastem, można próbować opisywać prawdę o miłości – o skrajnych stanach, które powoduje ona w istocie zakochanej „całej w niezgodzie”. Dramatyczny i bolesny jest ten obraz miłości, ukazany w sonecie Hiszpana. Wzmaga ten dramatyzm pytanie z ostatniej tercyny – czy człowiek, sam będący kłębowiskiem sprzeczności, targany namiętnościami, nad którymi nie panuje jego świadomość, jest w stanie naprawdę kochać? I co to znaczy – kochać, skoro istota miłości pozostaje nadal nieznana? Albowiem „definiowanie miłości” można również uznać za oksymoron. Poeta próbuje to zrobić, ale opisując przejawy (czy objawy) stanu zakochania, nie umie dotrzeć do jego istoty. Miłość bowiem z trudem poddaje się intelektualnej analizie, umyka ludzkiemu poznaniu ta „Amora otchłań niebywała”. Wobec tego człowiek skazany jest jedynie na obserwację i doświadczanie jej symptomów, nie mając możliwości poznawczych, aby ogarnąć źródła i istotę tej siły, która – jak pisał Dante – „porusza niebo i gwiazdy”.

I od tej odwiecznej tajemnicy wychodzi w swojej refleksji o miłości Wołodymyr Jarynycz w wierszu bez tytułu. Jakże inny to wiersz od konceptualnego sonetu Queveda. Wydawać by się mogło, że nie wnosi on nic specjalnie nowego, ale czy rzeczywiście. „Z początku ludzie nie wiedzieli, co to jest miłość”. „Na początku było Słowo” – czytamy w najsłynniejszej księdze świata. W kontekście tego wiersza „Słowo” jako potencja twórcza zostaje zastąpione przez „miłość”. Podobnie więc, jak dla Queveda, a także cytowanego już Dantego Alighieri, miłość po raz kolejny jawi się jako siła potężna, twórcza, niemożliwa dla człowieka do rozpoznania. Swoje odwieczne oblicze, przesłonięte tajemnicą, na moment odkrywa w wolnym wierszu współczesnego poety.

Upersonifikowana miłość w ujęciu Jarynycza chce być poznana, to nasza ludzka niewiedza, ignorancja sprowadza nas na błędne drogi poszukiwań. Wobec wartości cennej, a przy tym nieuchwytnej, ludzie zachowują się jak barbarzyńcy w świątyni. Dotykają palcami „brudnymi i czystymi”, „chamskimi i delikatnymi”. Chcą za wszelką cenę poznać, zdefiniować, zaszufladkować, wreszcie – posiąść. A później być może ogłosić światu jedyną, obowiązującą jej wersję. Poeta opisując miłość, nadaje jej cechy przeciwstawne – i w tym podobny jest do barokowego marinisty. Dla Jarynycza paradoks miłości polega jednak na tym, że jest ona zarazem wartością duchową i cielesną. Możemy wręcz wyobrazić ją sobie jako eteryczną kobietę, która „nie lubi rzucać się (…) w oczy”, ale którą można niekiedy spotkać.

Jarynycz niewątpliwie potępiłby Queveda jako jeszcze jednego „świętokradcę”, który „palcami” wiersza próbuje zdefiniować to, co z istoty swojej zdefiniować się nie da. Wiedza profanów jest bowiem nic niewarta, każdy tworzy własne, zupełnie bezwartościowe, bo fałszywe wyobrażenia miłości. Poeta wskazuje jedyną sensowną drogę – miłości należy doświadczać, a nie próbować ją zdefiniować i zagarnąć. Metafora przewijająca się przez cały wiersz – „dotykanie palcami” ma istotne znaczenie interpretacyjne. Dotyk jest kojarzony z czułością, tkliwością, pieszczotą – to przecież atrybuty miłości. Dotykanie palcami to pierwszy gest, który wykonuje dziecko, poznając świat. W liryku Jarynycza dotyk ma też inne znaczenie: przypomina, że miłość oprócz aspektu tajemniczego aktu duchowego ma też wymiar cielesny – i znowu paradoksalnie widzimy podobieństwo do tego, co pisał o niej barokowy twórca. Ale dotyk w liryku Jarynycza ma też konotacje negatywne – obnaża, krzywdzi, profanuje, jest zaprzeczeniem delikatności. Dlatego w ostatnim wersie pojawia się zalecenie, aby nie dotykać jej nigdy palcami. Spróbuj odnaleźć uniwersalną moc miłości, uczynić z niej przestrzeń duchowego przeżycia, przywrócić jej pierwotną czystość i świętość – tak chyba można odczytać wezwanie poety.

Wiersze dzielą nie tylko trzy wieki. Dzielą je doświadczenia autorów, to że jeden jest Hiszpanem, a drugi pochodzi z Ukrainy, dzielą je także sposoby mówienia o miłości, przyjęte konwencje uwarunkowane historycznie i literacko. Zamierzona prostota i oszczędnośc słowa w liryku współczesnym jakże odbiega od marinistycznego bogactwa, wręcz nadmiaru oksymoronów i epitetów. A jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że przesłanie tych utworów jest bardzo podobne. Obydwaj poeci, których stanowisko można uznać za tożsame z poglądami wyrażonymi w lirykach, przyznają się do klęski intelektualizmu – miłości nie da się uchwycić i zdefiniować. „Amora otchłań niebywała” musi pozostać tajemnicą. Uniwersalna, twórcza potęga miłości wymyka się ludzkiej wiedzy. Po co więc o niej pisać, skoro prawdziwe jej przeżycie domaga się ciszy, skoro najbardziej autentyczna jest wtedy, gdy „nie rzuca się (…) w oczy”, gdy jej cząstka znajduje realizację w tym, co dzieje się między dwojgiem ludzi. Czyżby to nasza ludzka niedoskonałość, a zwłaszcza obrazoburcze zapędy poetów pozbawiły miłość jej uroku? Może jednak, jako odwieczna tajemnica, miłość jest i zawsze będzie dla nas wyzwaniem, przecież człowiek przekracza granice własnej ułomnej kondycji właśnie wtedy, gdy próbuje poznać nieznane.