Wojna w poezji Krzysztofa Baczyńskiego

Czy Krzysztofa Kamila Baczyńskiego możemy określić mianem katastrofisty swojego pokolenia?

Wstęp

Według Szkolnego słownika terminów literackich katastrofizm to tendencja w literaturze, wyrażająca przekonanie o nieuchronnym rozpadzie tradycyjnych wartości, nadciągającej zagładzie a nawet – zbliżającym się końcu świata. W pewnym stopniu katastrofistami byli dekadenci, poza tym prąd wyraźnie zaznaczył się w twórczości poetów z lat trzydziestych XX wieku. Józef Czechowicz, Czesław Miłosz, Jerzy Zagórski czy Aleksander Rymkiewicz przepowiadali naszej cywilizacji wręcz apokaliptyczną zagładę, ale nie precyzowali, co konkretnie ma do niej doprowadzić. I chyba w najśmielszych snach nie przeczuwali tego, czego świadkiem stał się Baczyński i pokolenie jego rówieśników.

Rozwinięcie

Wojenna rzeczywistość przerosła najśmielsze wyobrażenie o tym, jak człowiek może niszczyć drugiego człowieka, jaki zadawać mu ból i cierpienie, jak dewastować cały otaczający go świat.

Baczyński nie musiał nadmiernie eksploatować swojej wyobraźni – katastroficzny wymiar miała bowiem otaczająca go codzienność: bombardowania, pożary, śmierć. „Stanęły rzeki ognia / ścięte krą purpurową” – tak opisywał wojenny świat w wierszu Pokolenie („Do palców przymarzły struny”). Ale ten opis nie byłby tak wstrząsający, gdyby twórca nie przesycił go swoimi subiektywnymi odczuciami i lękami, jakie wojna wywoływała w jego duszy: „po nocach sen jak pochodnia / straszy obciętą głową”.

Poeta czuł się osaczony przez wojenny koszmar, zamknięty w nim, uwięziony, odcięty od normalnego życia i świata: „Nocą słyszę, jak coraz bliżej / drżąc i grając krąg się zaciska”. Nie ma możliwości, aby od niego uciec, ani się przed nim obronić – wojna jest wszechobecna.

Ludzie, którym przyszło dorastać w tych specyficznych warunkach, musieli się do nich przystosować. Aby przetrwać, nauczyli się spokojnie patrzeć na śmierć przyjaciół i oswoili ze świadomością, że sami w każdej chwili mogą zginąć. Takie stłumienie własnych uczuć to też katastrofa – wojenna młodzież to ludzie wewnętrznie okaleczeni, „odczłowieczeni”: „Nas nauczono. Nie ma litości / Po nocach śni się brat, który zginął (…) Nas nauczono. Nie ma sumienia. (…) Nas nauczono. Nie ma miłości. (…) Nas nauczono. Trzeba zapomnieć”. Po latach okazało się, że psychiczne straty pokolenia trudniej odbudować, niż zniszczony kraj.

Zastanawiając się, dlaczego historia skazała Polaków na takie piekło, Baczyński dochodzi do wniosku, że jest ona tragiczna już ze swojej istoty. Od początku dziejów człowieka stanowi pochód walczących ze sobą narodów i wojsk. Zmienia się obyczajowość i techniki wojenne – ludzkie cierpienie pozostaje takie samo – „krew ta sama spod kity czy hełmu” czytamy w wierszu Historia. Tę myśl rozwija w utworze zatytułowanym Mazowsze, w którym czytamy, że mazowiecki piasek jeszcze nie zdąży obeschnąć z jednej krwi, a już pojawia się na nim druga – z kolejnej bitwy, kolejnej wojny: „Jeszcze tu wczoraj słyszałem trzask: (…) Pochłonął znowu las / kaski wysokie, kości i konie”.

Zakończenie

Katastroficzne wizje Baczyńskiego zyskują dodatkowy wymiar na tle jego biografii. Oddzielony „od snów, co jak motyl drżą”, pozbawiony – jak cała jego generacja – szans na normalne życie, postanawia o nie zawalczyć i przyłącza się do powstania warszawskiego. Ginie na jego początku, w czwartym dniu walki. Trudno o bardziej tragiczne i bardziej prawdziwe potwierdzenie wizji poety.

 

Zobacz:

Tragizm pokolenia Kolumbów na przykładzie wybranego utworu Krzysztofa Kamila Baczyńskiego

W jaki sposób Baczyński ukazuje kontrast pomiędzy dzieciństwem a młodością czasów „apokalipsy spełnionej”?