Wchodzisz w dorosłe życie. W jakim stopniu literatura nauczyła Cię dojrzale rozważać swoje miejsce w świecie? Powołaj się na przykłady z różnych epok.

„Wchodzisz w dorosłe życie” – jak często słyszymy takie słowa.

Osiemnaste urodziny, studniówka są zarazem wyrazem pożegnania z bezpowrotnie mijającym okresem beztroski, jak i preludium do różnie pojmowanej dorosłości. Czym jest dorosłość? Z jednej strony jest ona swoistą formą przepustki do innego wymiaru, który nazwałabym „dozwolonym od lat osiemnastu”. Ta forma dorosłości jest najłatwiejszą do dostrzeżenia, gdyż wiążą się z nią konkretne prawa, takie jak prawo jazdy, prawo zakupu alkoholu czy też prawo wyborcze. W tym sensie dorosłym staje się każdy z chwilą osiągnięcia pewnego wieku. Istnieje jednakże drugi wymiar dorosłości, w którym dorosłość jest synonimem dojrzałości. Myślę o dojrzałości do tego, aby samodzielnie podejmować decyzje.

W tak sformułowanej przez mnie definicji dorosłości na plan pierwszy wysuwają się dwa aspekty. Pierwszy to samodzielność. Wejście w dorosłość wiąże się najczęściej z większym zakresem swobody. Kontrola rodziny staje się mniejsza, natomiast wachlarz różnego rodzaju możliwości znacznie szerszy. Ważne jest więc, aby w tym okresie potrafić podejmować najwłaściwsze dla siebie decyzje, nie ulegając presji wielu poznanych grup. Ważne jest, by fundamentem tych decyzji był własny zbiór wartości i wykształcony światopogląd.

Drugim problemem, na który pragnę zwrócić uwagę, jest fakt, iż decyzje należy ciągle podejmować, a nie na przykład żyć z dnia na dzień, nie myśląc ani o tym, jaki będę w przyszłości ani jaki jestem dziś.
Poprzez własne decyzje określamy swoje miejsce w świecie, czyli własny system wartości, sposób postępowania w różnych sytuacjach i w obliczu różnych problemów.

W jakim stopniu literatura nauczyła mnie rozważać swoje miejsce w świecie?

Myślę, że wpływ literatury na mój system wartości jest ogromny. Każda książka, którą czytam, każdy wiersz czy też artykuł w prasie wpływają na moje stanowisko wobec poruszanych przez nie problemów. Jednakże istnieje kilka pozycji, tkwiących korzeniami w różnych epokach literackich, które uważam za szczególnie dla mnie ważne.

Księgą, która zajmuje szczególne miejsce w moim księgozbiorze jest Biblia. Reguluje ona wszystkie dziedziny ludzkiego życia, daje wskazówki, postępować w każdej sytuacji. Biblia mówi nie tylko o relacji człowiek – Bóg, lecz również o relacjach międzyludzkich.

Myślę, że jedną z najważniejszych przypowieści biblijnych pochodzących z Nowego Testamentu jest przypowieść O miłosiernym Samarytaninie. Porusza ona bardzo istotny dziś problem – problem obojętności na krzywdę drugiego człowieka. Świat końca XX wieku niejednokrotnie jest przerażający – stała konkurencja popularyzowana przez środki masowego przekazu, konieczność bycia najlepszym powoduje, że człowiek cały czas goni za sukcesem, pieniędzmi. Nie dostrzega albo i nie chce dostrzec wielu problemów innych ludzi, którzy są bezbronni i słabi.

Tak jak kapelan czy Lewita z poruszanej przez mnie przypowieści nie zatrzymali się nad cierpiącym, pobitym człowiekiem, tak i on nie chce poświęcić ani chwili swego cennego czasu na pomoc bliźniemu.
Pomóc dzieciom z domu dziecka, zaangażować się w akcję Ochojskiej czy Owsiaka – ależ po co? Przecież w tym czasie mogę się zacząć uczyć trzeciego języka obcego. Ludzie stają się coraz bardziej nieczuli, pozbawieni jakiejkolwiek wrażliwości, jakby nie zdając sobie sprawy, że tylko bycie ludzkim, bycie Samarytaninem daje prawdziwą radość, energię i nie pozwala na zatracenie swojego człowieczeństwa.

Ogromne wrażenie wywarł na mnie wiersz Leopolda Staffa pt. Przedśpiew,

pochodzący z młodopolskiego okresu twórczości poety. Z wiersza tego wprost emanuje umiłowanie życia. Radość i afirmacja Staffa nie są jednak wynikiem bezkrytycznego spojrzenia na otaczającą nas rzeczywistość. Są efektem zastanowienia się i wyciągnięcia wniosków z przeszłości.

Cierpienie jest nieodłączną częścią ludzkiego życia. Każdy człowiek doświadcza bólu, troski, zawodu, goryczy. Niemożliwością jest ich wyeliminowanie czy nawet ograniczenie ich rozmiaru. Ale pomimo ich istnienia, warto jest żyć, gdyż radość z życia może być nieporównywalnie większa od jakichkolwiek rozczarowań.
Co może być źródłem szczęścia? Zgadzam się całkowicie z poetą, że szczęście rodzi się przede wszystkim z miłości. Miłość, wszystkie jej rodzaje – a więc ta do bliźniego, do rodziny, do sympatii czy też szczególny rodzaj miłości, jakim jest przyjaźń, mogą stać się siłą napędową ludzkiego życia. Miłość powinna być priorytetem. Fakt, może być ona również źródłem zawodu czy też goryczy, to jednak nie może przyćmić radości, jakiej dostarcza miłość. Zgadzam się również, iż ważne jest tu, by nauczyć się odpowiednio interpretować określone zjawiska. Jak pisze Staff – warto umieć „w łzach widzieć słodycz smutną, dobroć chorą w grzechu”. Ważne jest, by umieć patrzeć na świat z pewnym dystansem, gdyż człowiek jest tylko częścią wszechświata i nie jest w stanie wpłynąć na wiele zjawisk. Może jednakże, to jest najważniejsze, odpowiednio interpretować te zjawiska.

Ferdydurke Gombrowicza pozwoliło mi uzmysłowić sobie, jak wiele stereotypów funkcjonuje w dzisiejszym myśleniu. Część z nich przyczynia się do nietolerancji, a tym samym krzywdy ludzkiej. Ostatnio czytałam artykuł: …Kobieta, która parę lat temu poślubiła Araba, spacerując po Starówce w Gdańsku wraz ze swoim mężem, została jednoznacznie i bez żadnych ogródek okrzyknięta kobietą lekkich obyczajów.

Przerażające…

Obrzydliwości temu zdarzeniu nadaje fakt, iż w ciągu jednego dnia sytuacja ta powtórzyła się trzykrotnie. Jest to naprawdę przerażające. Dla przeciętnego Polaka widok kobiety z Arabem oznacza tylko jedno. Gdzie tolerancja, z której słynęliśmy jeszcze w XVI wieku?

Innym stereotypem jest układanie ludzi w ramki według różnych irracjonalnych kryteriów. Weźmy chociażby pod uwagę astrologię, osobiście nie mam nic przeciwko stawianiu horoskopów, ale niektórzy ludzie podchodzą do tego zbyt poważnie, spisują innych od razu na stratę z powodu ich nieodpowiedniej „przynależności” astrologicznej.

Stąd rodzi się patrzenie na innych poprzez pryzmat znaków, numerów itp. Co gorsze, ludzie sami wtłaczają się w formy, dokładnie tak, jak to opisał Gombrowicz – poprzez dostosowywanie się do stereotypów. Z tego, co widzę Gombrowicz nie pomylił się – stereotypy istnieją w każdym środowisku, niezależnie od wieku, płci, wykształcenia. Różnią się tylko rodzajem, specyfiką. Mają jednak jedną wspólną cechę, są trudne do zwalczenia. Dostrzeganie ich, staranie się im, by nie ulegać oraz w miarę własnych możliwości walkę z nimi, uważam za konieczne.

Właśnie wczoraj skończyłam czytać Dżumę Camusa i doszłam do wniosku, że ona także mnie wiele nauczyła. Ogólnoludzkie i ponadczasowe treści, które zawiera, ukazują ludzi w esktremalnych sytuacjach życiowych. To, co od razu polubiłam w twórczości Camusa, to jej prawdziwość. W Oranie – mieście, które nawiedziła zaraza, ludzie zachowują się różnie. Możemy to porównać do obecnej sytuacji. Zło, jakim jest zbierające „żniwo XX wieku” – AIDS, wywołuje także różne reakcje. Niektórzy od samego początku są aktywni, postanawiają walczyć z chorobą. Szukają „antidotum”. Ludzie tacy są niezwykle wrażliwi, uczciwość wymaga od nich całkowitego poświęcenia się dla innych ludzi, często zupełnie dla nich obcych. Nie mam na myśli poświęcenia się lekarzy, ale poświęcenie zwykłego, przeciętnego człowieka. Wielu jednak jest takich, którzy nie tylko nie chcą pomóc choremu, ale za wszelką cenę próbują uprzykszyć mu ciężkie chwile choroby.

Wielu z nas – Polaków na pewno pamięta sprawę ludzi chorych na AIDS w naszym kraju.

Dzięki wspaniałemu człowiekowi – Markowi Kotańskiemu grupa chorych miała zamieszkać w pewnej miejscowości. Jednak nie zamieszkali, gdyż znaleźli się ludzie, którzy na to nie pozwolili w dość wulgarny i nieludzki sposób.

Człowiekiem jest ten, kto potrafi się poświęcić, dlatego chcę w przyszłości wykonywać zawód, który pozwoli mi na pełną samorealizację. Pragnę być lekarzem, lekarzem, który pomoże każdemu cierpiącemu.
Miejsce każdego człowieka jest ściśle określone. Jednak każdy z nas musi umieć je odnaleźć. Trzeba ciągle go szukać, bo: „JESTEŚ DZIECKIEM WSZECHŚWIATA (…) MASZ PRAWO BYĆ TUTAJ”. Musisz spełnić tylko kilka rzeczy. „W zgiełkliwym pomieszaniu życia zachowaj spokój ze swą duszą (…) Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia(…) Przyjmij spokojnie co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości”. Twoje miejsce w świecie?” odpowiadam – NADAL GO POSZUKUJĘ.

Jak ulepszyć tę pracę?

  • Poziom wypowiedzi podniesie większa ilość materiału literackiego, najlepiej spoza kanonu szkolnego. Dorzuć choćby utwory Szekspira, Woltera, Fausta, Goethego, powieści Zoli, Balzaca lub Flauberta, może Dostojewskiego? Warto skorzystać z dorobku dramaturgii: Witkacy, Mrożek, Beckett. XX wiek przynosi wielkie dzieła: Marqueza (Sto lat samotności), Eco (Imię róży), Hemingwaya (Komu bije dzwon) i wiele, wiele innych.
  • Zadbaj o zróżnicowanie epok oraz rodzajów literackich. Poezja ma nieogarnięte zasoby wartości, mądrości życiowych, z których można czerpać, a zarazem wykorzystać cytaty.
    • Wprowadź cień polemiki, wykaż niejednoznaczność zagadnienia. Przecież literatura ukazuje sytuacje skomplikowane, i w ten sposób uczy oceniać, wybierać, wartościować. Stwarza kreacje świata, w którym trudno znaleźć swoje miejsce (tu zwróć uwagę na wersje paraboliczne np. Proces lub Zamek Kafki).
  • Uważaj z przykładami z rzeczywistości. Lepiej chyba pisać nieco abstrakcyjnie, nie o konkretnych ludziach czy zdarzeniach. Nie jest to błędne, ale można zaplątać się w jednorazową sensację – a przecież nie będzie to odpowiedzią na pytanie, w jakim stopniu literatura pomaga Ci rozważać swoje miejsce w świecie.

Rada:
Przed maturą warto przygotować sobie kilka cytatów – wypowiedzi, fragmentów poezji, które mogłyby stanowić motto życiowe, wskazówkę, jak szukać swego miejsca, temat do dyskusji. Nie tylko na początku pracy przydałby się taki cytat. Mógłby zaczynać (od akapitów!). Kolejne jej fragmenty, być punktem wyjścia do przywoływania innych tytułów, postaw bohaterów, scen z rzeczywistości. Choćby cytat Herberta: „Idź, dokąd poszli tamci (…) lub Saint Exupery`ego: „Nigdy nas nie widziałeś, a rozpoznałeś nas natychmiast. Jesteś ukochanym bratem. I ja z kolei poznam cię w każdym człowieku, we wszystkich ludziach” (słowa skierowane do Beduina z Libii, który uratował życie umierającemu na pustyni).