WYPRACOWANIE

Obyczaj i obrzęd jako sposób mówienia o zbiorowości. Analizując podane fragmenty „Chłopów”, odpowiedz, jaki obraz lipieckiej społeczności kreśli Reymont?

Fragment I

Wieś zginęła w szarych, śnieżystych mrokach, jakby się rozlała, że ani ujrzał domów, płotów i sadów, jedne tylko światełka migotały ostro a gęściej niżli zwykle, bo wszędy się szykowano do wigilijnej wieczerzy.
W każdej chałupie, zarówno u bogacza, jak i u komornika, jak i u tej biedoty ostatniej, przystrajano się i czekano z namaszczeniem, a wszędy stawiano w kącie od wschodu snop zboża, okrywano ławy czy stoły płótnem bielonym, podścielano sianem i wyglądano oknami pierwszej gwiazdy […]
– Oto gwiazda Trzech Króli, betlejemska gwiazda, przy której blasku Pan nasz się narodził, niech będzie święte imię Jego pochwalone!
Powtórzyli za nim pobożnie i wpili się oczami w tę światłość daleką, w ten świadek cudu, w ten widomy znak zmiłowania Pańskiego nad światem.
Serca im zabiły rzewliwą wdzięcznością, wiarą gorącą, dufnością i brały w siebie to światło czyste jako ten ogień święty, pleniący złe, jako sakrament.
A gwiazda olbrzymiała, niosła się już niby kula ognista, błękitne smugi szły od niej niby szprychy świętego koła, i skrzyły się po śniegach, i świetlistymi drzazgami rozdzierały ciemności, a za nią, jako te służki wierne, wychylały się z nieba inne, a liczne, nieprzeliczoną i nieprzejrzaną gęstwą, że niebo pokryło się rosą świetlistą i rozwijało się nad światem modrą płachtą, poprzebijaną srebrnymi gwoździami.
– Czas wieczerzać, kiedy słowo ciałem się stało! – rzekł Roch.
Weszli do domu i zaraz też obsiedli wysoką i długą ławę.
Siadł Boryna najpierwszy, siadła Dominikowa z synami, bo się dołożyła, aby razem wieczerzać, siadł Rocho, w pośrodku, siadł Pietrek, siadł Witek kole Józki, tylko Jagusia przysiadała na krótko, bo trzeba było o jadle i przykładaniu pamiętać.
Uroczysta cichość zaległa izbę.
Boryna się przeżegnał i podzielił opłatek pomiędzy wszystkich, pojedli go ze czcią, kieby ten chleb Pański.
– Chrystus się w onej godzinie narodził, to niech każde stworzenie krzepi się tym chlebem
świętym! – powiedział Rocho.
A chociaż głodni byli, boć to dzień cały o suchym chlebie, a pojadali wolno i godnie.
Najpierw był buraczany kwas, gotowany na grzybach z ziemniakami całymi, a potem przyszły
śledzie w mące obtaczane i smażone w oleju konopnym, później zaś pszenne kluski z makiem, a potem szła kapusta z grzybami, olejem również omaszczona, a na ostatek podała Jagusia przysmak prawdziwy, bo racuszki z gryczanej mąki z miodem zatarte i w makowym oleju uprużone, a przegryzali to wszystko prostym chlebem, bo placka ni strucli, że z mlekiem i masłem były, nie godziło się jeść dnia tego.
Jedli długo i mało kiedy jeśli tam które rzekło jakie słowo, więc ino skrzybot łyżek o wręby się rozlegał i mlaskanie […]
Nie skończyli jeszcze, gdy ktosik zapukał do okna.
– Nie puszczać i nie obzierać się, to złe, wciśnie się i na cały rok ostanie! – wykrzyknęła Dominikowa.
Opuścili łyżki i słuchali strwożeni, pukanie znowu się ponowiło.
– Kubowa dusza! – szepnęła Józka.
– Nie pleć, ktosik potrzebujący; w ten dzień nikto nie powinien być głodny ni ostawać bez dachu – odezwał się Roch podnosząc się drzwi otwierać.
Jagustynka to była, stanęła pokornie u proga i przez łzy, co się jej jak groch sypały, prosiła cicho:
– Dajcie kąt jaki i choćby to, co psu wyrzucicie! Zmiłujcie się nad sierotą. Czekałam, że mnie dzieci zaproszą… czekałam… w chałupie mróz… na darmo wyziębłam… na darmo… Mój Jezus… a teraz, jak ta dziadówka… jak… rodzone dzieci… samą mię ostawiły i bez tej okruszyny chleba… gorzej niźli tego psa… a tam u nich gwarno, pełno ludzi… chodziłam koło węgłów… w okna zaglądałam… na darmo…
– Siadajcie z nami. Trzeba było przyjść wam zaraz z wieczora, a na dziecińską łaskę nie czekać… jeno do trumny to ochotnie wbiją gwoździe ostatnie, by się upewnić, że nie wrócicie już po nic…
I z wielką dobrością zrobił jej miejsce wedle siebie.
Ale nie mogła nic przełknąć, choć jej Jagusia niczego nie żałowała i szczerym sercem zniewalała do jadła, cóż, kiej nie mogła, siedziała cicho, skulona i zaparta w sobie, że jeno po dryganiu pleców było widno, jaka ją męka ozdzierała.
Cicho się w izbie stało, ciepło, serdecznie, nabożnie i tak uroczyście, jakby między nimi leżało to święte Dzieciątko Jezus.
Ogromny a ciągle podsycany ogień wesoło trzaskał na kominie i rozświetlał całą izbę, aż lśniły się szkła obrazów i czerwieniały zamarznięte szyby, a oni siedzieli teraz wzdłuż ławy, przed ogniem, i poradzali z cicha a poważnie.
Potem Jaguś nagotowała kawy, to słodzili ją suto i popijali z wolna…
Aż Rocho wyjął z zanadrza książkę okręconą w różaniec i zaczął z niej czytać cichym a głęboko
wzruszonym głosem:
– Jako to stała się nam nowina, Panna porodziła Syna; aż w judejskiej ziemie, w Betlejem, nie bardzo podłym mieście, narodził się Pan w ubóstwie; na sianie, w stajni lichej, między bydlątkami, co w tej radosnej nocy cichej były Mu bratami…

Fragment II

Słońce właśnie co ino się pokazywało, ogromne i rozczerwienione, dzień robił się ciepły, na spiekotę znowuj się miało.
Kosiarze ruszyli gęsiego, wyprzedzani przez Józkę wlekącą tykę; kto pacierz mruczał, kto się jeszcze przeciągał i ślepie tarł ze śpiku, a kto rzucał niekiej jakieś zbędne słowo, przeszli za młyn; na łęgach leżały niskie, rzadkie mgły, kępy olch widziały się kiej krze dymiące, rzeka przebłyskiwała niekiedy spod sinych przesłon oroszone trawy stały pochylone; czajki już kwiliły kajś niekaj, a żarzące się od wschodu powietrze pachniało wilgotnym kwieciem Józka, dowiódłszy ich do kopców, odmierzyła ojcową łąkę i zatknąwszy na granicy tykę poleciała z powrotem.
Pozrzucali spencerki, podwinęli portki do kolan, rozstawili się pobok i wparłszy drzewce w ziemię jęli raz po razie gładzić kosy osełkami.
– Sielna trawa jak kożuch, niejeden dobrze się zapoci – rzekł Mateusz stając na pierwszego i próbując rozmachu.
– Wysoka i gęsta, nabierą se siana, no! – rzekł drugi stając obok.
– Byle ino pogodnie sprzątnęli – rzekł trzeci rozglądając się po niebie.
– Skoro człowiek łąkę kosi, leda baba deszcz uprosi- zaśmiał się czwarty.
– Prawda to była po inne roki, ale nie latoś! – zaczynaj, Mateusz.
Przeżegnali się wraz, Mateusz przyciągnął pasa, rozkraczył się nieco, przygiął bary, w garście splunął, nabrał dechu i szerokim rozmachem spuścił kosę, tnąc już raz za razem, a za nim drudzy, ostawając nieco na skos, by se nóg nie podciąć, czynili toż samo, wcinając się posobnie w omgloną łąkę i chlaszcząc równym, spokojnym rzutem kos, zimne ostrza jeno łyskały ze świstem i trawy kładły się ciężko osypując ich rosą kieby tymi łzami.
Wiater jął ździebko przegarniać trawy i czajki coraz jękliwiej krzyczały nad nimi, czasem kuropatki
furknęły spod nóg, ale oni, kołysząc się z prawej strony na lewą, cięli niestrudzenie wpierając się w łąkę piędź za piędzią, tylko niekiedy przystawał któryś kosę naostrzyć lebo grzbiet wyprostować i znowu siekł zawzięcie ostawiając za sobą coraz dłuższe pokosy i wgniecione ślady nóg.
Zaś nim słońce wyniesło się nad wieś, już całe łąki jaże jęczały pod kosami, wszędy kosili, wszędy błyskały sine ostrza, roznosiły się zgrzytliwe ostrzenia i wszędy bił mocny zapach traw więdnących.
Pogoda była jakby wybrana na sianokosy, bo chociaż stara powiadka mówi: Zacznij sianokosy, zapłaczą
wnet niebiosy”, ale latoś stało się jakby na przekór. Miasto deszczów przyszła susza.

 

KLUCZ ODPOWIEDZI

Co można wydobyć z przedstawionych fragmentów?

1. Sceny w kontekście całego utworu:

  • Obydwie sceny odsłaniają obraz życia obyczajowo-religijnego chłopskiej społeczności. Pierwsza pochodzi z tomu Zima i przedstawia opis wieczerzy wigilijnej, druga zamyka tom Wiosna i ukazuje obraz wspólnej pracy przy sianokosach.
  • Wybrane fragmenty dopełniają się wzajemnie – prezentują lipieckich chłopów na co dzień przy pracy i od święta, sygnalizując ich podporządkowanie rytmowi prac polowych i porządkowi obrzędowo-liturgicznemu.
  • Podkreślają rolę obyczaju i obrzędu w życiu chłopskiej gromady, poprzez szczegóły etnograficzne ukazują odrębność i oryginalność kultury chłopskiej na tle innych tradycji.

2. Obraz społeczności chłopskiej na podstawie I fragmentu:

  • Kultywująca od lat tradycję bożonarodzeniową według ustalonych reguł i zwyczajów bez względu na zamożność rodziny:
    • snop zboża w kącie izby,
    • siano pod obrusem,
    • oczekiwanie na pierwszą gwiazdkę,
    • uroczyste przeżegnanie się a następnie dzielenie się opłatkiem,
    • zasiadanie przy stole według odpowiedniej kolejności,
    • spożywanie potraw,
    • przygarnięcie obcego przybysza,
    • głośne czytanie Biblii.
  • Odmienna w sferze kultury od innych społeczności – np. potrawy podawane na wieczerzę i sposób ich sporządzania charakterystyczny dla kuchni chłopskiej, np. buraczany kwas, gotowany na grzybach z ziemniakami całymi… racuszki z gryczanej mąki z miodem zatarte i w makowym oleju uprażone itp.
  • Głęboko przeżywająca święta, odczuwająca ich doniosłość, dostrzegająca w wieczerzy wigilijnej nie tylko przejaw odwiecznego obyczaju ale przede wszystkim element sacrum (Serca im zabiły rzewliwą wdzięcznością, wiarą gorącą, dufnością i brały w siebie to światło czyste jako ten ogień święty, pleniący złe, jako sakrament…):
    • traktowanie pierwszej gwiazdki jako Gwiazdy Betlejemskiej świecącej przy narodzinach Chrystusa,
    • uroczysty nastrój,
    • utożsamienie opłatka z ciałem Chrystusa,
    • powaga, powolne jedzenie mimo głodu,
    • skupienie podczas lektury Rocha.
  • Mimo chrześcijańskiego zakorzenienia łącząca obrzędowość religijną z gusłami i zabobonami a więc z elementami pogańskich wierzeń – (Nie puszczać i nie obzierać się, to złe, wciśniesię i na cały rok ostanie! – Kubowa dusza!)
  • W dużym stopniu rozdarta pomiędzy chrześcijańską tradycją a pierwotnym, barbarzyńskim odruchem odrzucenia osobników starych i w jej mniemaniu niepotrzebnych – przykład Jagustynki zostawionej samotnie w noc wigilijną przez własne dzieci.

3. Obraz społeczności chłopskiej na podstawie II fragmentu:

  • Zbiorowo wykonująca prace polowe.
  • Podnosząca pracę na ziemi do rangi obrzędu poprzez charakterystyczne rytualne czynności powtarzane co roku:
    • rozpoczynanie sianokosów o świcie wraz ze wschodem słońca,
    • wspólne ostrzenie kos i krótka, zwyczajowa rozmowa o zbiorach i pogodzie,
    • przeżegnanie się przed rozpoczęciem pracy,
    • ustawianie się w szereg z Mateuszem na czele, który nadaje ton pracy, spełniając funkcję przewodnika wszystkich kosiarzy.
  • Oddana pracy, rzetelnie i z poświęceniem wykonująca czynności.
  • Sprawna fizycznie, po mistrzowsku ze znajomością rzeczy kosząca Borynowe pole.
  • Odwołująca się do myślenia magicznego, wierząca w moc sił przyrody niezależnych od człowieka i starająca je sobie zjednać (…bo chociaż stara powiadka mówi: Zacznij sianokosy, zapłaczą wnet niebiosy”, ale latoś stało się jakby na przekór…).

Wniosek:
Chłopi lipieccy stanowią społeczność tradycyjną, hołdującą od lat tym samym regułom życia obyczajowego i religijnego. To przesądza z jednej strony o jej spójności i trwałości, z drugiej o odrębności i niepowtarzalności na tle innych tradycji. Trzeba jednak zauważyć, że jest to wspólnota głęboko umocowana w chrześcijańskim systemie wartości i jednocześnie ulegająca naturalistycznym obciążeniom bądź przedchrześcijańskim zabobonom. Tym, co jednak stanowi priorytet w jej życiu, jest usankcjonowany wielowiekową tradycją zbiór obyczajów i obrzędów.

 

Jak funkcjonalnie odnieść się do całości utworu?

  • Dla wzmocnienia wniosku odwołaj się krótko do innych obyczajów i obrzędów opisanych w powieści i podkreśl, że obyczaj warunkuje życie lipieckiej gromady, staje się gwarantem ładu społecznego. Zauważ, że nie tylko sianokosy ale również inne proste czynności gospodarskie – szatkowanie kapusty, przędzenie lnu itp. – urastają do rangi rytuału właśnie dlatego, że są wykonywane zbiorowo i według odwiecznych zasad.
  • Analizując fabułę, podziel się refleksją, że po wszystkich najbardziej dramatycznych wydarzeniach w Lipcach – np. bitwa o las, śmierć Boryny, samosąd nad Jagną – wieś natychmiast powraca do codziennego rytmu życia, podejmując trud pracy i kultywując obyczaj.

Konteksty interpretacyjne, czyli do czego warto się odwołać analizując podane fragmenty?

  • Na pewno do mitu agrarnego nazwanego przez badacza kultury Eliade mitem wiecznego powrotu, który symbolicznie obrazuje kolistość czasu natury wyznaczającą człowiekowi co roku ten sam porządek prac na roli.
  • Do innych utworów ukazujących obyczaj i obrzęd jako normę regulującą życie społeczne – np. Pamiętniki Paska, Pan Tadeusz Adama Mickiewicza, Wesele Stanisława Wyspiańskiego, Konopielka Edwarda Redlińskiego itp.

Zobacz:

Chłopi – klucze maturalne

Chłopi w pytaniach i odpowiedziach

Chłopi Władysława Reymonta

https://aleklasa.pl/liceum/praca-domowa-w-liceum/wypracowania-z-modernizmu/chlopi-praca-domowa

Chłopi – powieść naturalistyczna. Podaj przykłady.

Chłopi – powieść mitologizująca. Podaj przykłady.