Jaki jestem?

Znajomość samego siebie i analizowanie swoich potrzeb, uczuć, myśli, nastawień, relacji z innymi ludźmi pomaga żyć i czerpać z życia to, co dla nas najlepsze. Ponadto im lepiej znasz samego siebie, tym łatwiej rozwiązujecie swoje problemy, podejmujecie trafne decyzje.

Zdarza się jednak niektórym z was postępować dokładnie odwrotnie. Odcinacie się od swoich uczuć, przeżyć, a zwłaszcza tych bolesnych. Zaprzeczacie waszym prawdziwym potrzebom, waszemu prawdziwemu JA. Wypieracie ze świadomości te myśli i odczucia, które z rozmaitych powodów są dla was niewygodne czy też trudne do przeżywania.

I wydaje się, że pewne sprawy nie istnieją, ale one nadal w was tkwią. Nie przeżyte przez was do końca, nienazwane, nieuświadomione… I uwierają wasze wnętrze, szukając sobie rozmaitych ujść – np. w formie objawów nerwicowych, chorób psychosomatycznych itp.

Brak umiejętności bycia sobą zmusza was czasami do odgrywania różnych ról, których oczekuje od was wasze otoczenie, lub którym chcecie innym zaimponować.

Innym efektem takiego oddalania się od samego siebie jest pewne usztywnienie się, zastój w rozwoju wewnętrznym, blokada energii życiowej. Zaczynacie obawiać się jakichkolwiek zmian, życie powoli traci smak i staje się żmudnym wypełnianiem obowiązków.

Za takie stany oskarżamy chętnie najbliższe otoczenie, nie sprzyjający los lub inne czynniki wewnętrzne, na które zazwyczaj sami nie mamy żadnego wpływu. Zapominacie o tym, że to głównie wy – wasze nastawienie do siebie, do ludzi, do życia ma decydujący wpływ na jego jakość, autentyczność.

 

Jak to robić?

Obserwować uważnie samych siebie, próbować dokładnie wiedzieć, co w danej chwili czujecie, dlaczego tak reagujecie.

Idąc dalej dobrze jest próbować wyrażać w autentyczny sposób siebie: to znaczy mówić to, co naprawdę myślę i czuję. W psychologii tę umiejętność nazywa się asertywnością – wyrażać swoje odczucia, nie czyniąc krzywdy mojemu rozmówcy. Przy czym sposób komunikowania naszych informacji nie może być ani agresywny, ani uległy. Niektórzy z was potrafią tak działać, inni mogą się tego uczyć.

Refleksja nad sobą to również uważne wysłuchiwanie tego, co mówią nam o nas życzliwe nam osoby. Myślę, że często takie spojrzenie z boku może nam pomóc dostrzec coś istotnego, a nie zauważanego przez nas.

Wreszcie dobrze jest umieć akceptować siebie takim, jakim się jest. To nie znaczy, że mamy się nie zmieniać, nie rozwijać, nie eliminować w sobie tego, co nie służy nam lub innym. Ale bez popadania w totalną autokrytykę – bo ta rzadko kiedy bywa konstruktywna. Wysłuchaliście od dzieciństwa już tylu krytycznych uwag, że często ta wiedza na wasz temat jest po prostu nieprawdziwa i krzywdząca.