Uczenie się słówek to żmudne zajęcie. I o tym nie trzeba przekonywać nikogo. Tak się ostatnio dzieje, że coraz większy nacisk kładzie się nie na gramatykę, a właśnie na słownictwo, na leksykę. I słusznie! Bo o ile nasza komunikatywność nie ucierpi w sposób znaczący na znajomości gramatyki tylko w stopniu podstawowym, o tyle przy nieznajomości słownictwa będziemy skazani na porozumiewanie się na migi!

Metoda fiszek
Potrzebujemy pudełeczka – może być po ciastkach – które posiada wewnętrzne przegródki. Komór w pudełeczku powinno być sześć, a na pewno nie mniej niż pięć. Potrzebujemy też małych karteczek – fiszek – w rozmiarze dopasowanym do komór pudełeczka.

Co na fiszce?
To, co będzie na fiszce, zależy od potrzeb. Zwykle jest to słówko i polski odpowiednik, ale może być na przykład czasownik nieregularny po jednej stronie i jego formy po drugiej.
Wypisane fiszki wkładamy do pierwszej komory. Ile powinno być fiszek? Zaczynamy od 20–30, a potem dokładamy w miarę potrzeb – zawsze do pierwszej komory. Najczęściej układamy je polskim tłumaczeniem do góry.

Jak uczyć się z fiszek?

1. Jeśli umiemy przetłumaczyć słówko na angielski, przeskakuje ono do następnej komory. Jeśli nie, karnie zostaje tam, gdzie było.
2. Poruszamy się w prawo i zawsze – kiedy już mamy karteczki w różnych komorach – zaczynamy od najbardziej zaawansowanej komory – tej ostatniej.
3. Te słówka, jeśli zaliczą test, po prostu wyrzucamy! Można uznać, że słówka z tych fiszek są zapamiętane na ­zawsze.
4. Dla mniejszych optymistów: można zostawić je „na później”, a po miesiącu sprawdzić, czy dalej pamiętamy. Jeśli tak, wyrzucić.
5. Najważniejsze jest, żeby sprawdzać fiszki codziennie o tej samej porze, traktować to jak mycie zębów. Wtedy efekty są naprawdę bardzo dobre.

Kupić czy zrobić?
Takie fiszki ze słówkami można kupić w sklepie, ale nie są zbyt tanie, a poza tym nikt tam dla nas nie wpisze dokładnie tych słówek, które przerabiamy na lekcji.