„Usłyszał w górze coś jakby melodyjny krzyk sowy, tylko że to nie była wcale muzykalna sowa. Był to latający talerz z Tralfamadorii, który poruszał się zarazem w czasie i przestrzeni i dlatego wyłonił się przed Billym jakby z nicości”. Cytat ten, wbrew pozorom, nie pochodzi z powieści science fiction. Choć może się to wydać dziwne, słowa te zostały zaczerpnięte z książki Rzeźnia numer pięć, której głównym tematem jest dokonany w marcu 1945 roku atak bombowy lotnictwa amerykańskiego na Drezno.
Tytuł
Rzeźnia numer pięć, czyli Krucjata dziecięca, czyli Obowiązkowy taniec ze śmiercią to powieść wydana w 1969 r., jedna z najbardziej osobistych powieści w dorobku pisarza. Artysta odwołał się w niej do wydarzeń z 1945 r., kiedy pracując w chłodni zakładów mięsnych w Dreźnie, przeżył aliancki nalot na miasto, który zrównał je z ziemią i pochłonął ok. 36 tys. ofiar. To wstrząsnęło pisarzem, jednak przetrawił w sobie te wydarzenia i nabrał do nich pewnego rodzaju dystansu. Relacja Billa Pilgrima (bohatera i narratora) z tych wydarzeń jest beznamiętna, pozbawiona patosu. Przyjrzyjmy się tytułowi, który składa się z kilku części.
- Pierwsza część podtytułu wydobywa antywojenne przesłanie powieści. Angielski pułkownik mówi o młodym wieku żołnierzy: „Zapomnieliśmy, że wojny toczą dzieci. Kiedy ujrzałem te świeżo ogolone twarze, przeżyłem szok. »Mój Boże – pomyślałem sobie – przecież to istna krucjata dzieci«”.
- Drugi podtytuł odwołuje się do popularnego zwłaszcza w średniowieczu (w literaturze i ikonografii) motywu danse macabre (tańca śmierci). Ma on charakter humorystyczno-ironiczny, bo wiadomo, że śmierć ma charakter „obowiązkowy”, nikt z nas jej nie uniknie; każdemu przyjdzie zatańczyć z kostuchą.
Antybohater
Bohater książki Billy Pilgrim jest spokojnym mieszkańcem małego miasteczka we wschodnich Stanach Zjednoczonych. Pod koniec roku 1944 zostaje wysłany na front, gdzie niemal natychmiast trafia do niemieckiej niewoli. Wraz z innymi jeńcami zostaje odtransportowany do Drezna, tam też 9 marca 1945 roku przeżywa amerykański nalot bombowy, który dosłownie równa miasto z ziemią. Po wojnie wraca do swego rodzinnego miasta, gdzie kontynuuje naukę, rozpoczyna karierę zawodową, żeni się. Jego biografia jest tak zwyczajna i nieciekawa, że mogłaby być podawana za przykład banalnej i niczym nie wyróżniającej się egzystencji. Aż do dnia, w którym Billy, ku zaskoczeniu wszystkich, postanawia ogłosić światu swą wielką i zazdrośnie strzeżoną tajemnicę…
To postać nietypowa dla wojennej książki. Billy nie wygląda na bohatera:
Wyglądał idiotycznie – stwierdza jednoznacznie autor-narrator – sześć stóp i trzy cale wzrostu, pierś i ramiona jak pudełko gabinetowych zapałek. Nie miał hełmu, broni, płaszcza ani butów. Na nogach miał tanie, cywilne trzewiki, które kupił na pogrzeb ojca. Zgubił jeden obcas i teraz szedł podrygując w górę i w dół (…). Nie wyglądał wcale na żołnierza. Przypominał raczej złachanego flaminga.
Billy jest tchórzliwy i bezradny, niemal od samego początku ulega kompletnemu załamaniu, towarzysze muszą go bez przerwy ciągnąć i niemal siłą zmuszać do walki o życie. W czasie marszów długich kolumn jeńców Billy’ego widzimy zawsze na końcu, w przykrótkim płaszczu i śmiesznych butach, zmarzniętego, wymęczonego i zdezorientowanego. Nie znajduje sobie przyjaciół, jest nielubiany i wyśmiewany przez swych rodaków, a wrogowie odczuwają wobec niego nie strach, lecz pogardę i obrzydzenie.
Również w czytelniku budzi bardziej politowanie niż sympatię. Nie jest nawet dowcipny, jak Dobry Wojak Szwejk. Billy jest dokładnie taki, jaki nie powinien być bohater powieści o wojnie. Jest antybohaterem.
Billy Pilgrim – bohater powieści
Billy to jedynak urodzony w stanie Nowy Jork, syn fryzjera. Ze szkoły został wzięty na służbę w piechocie na froncie europejskim jako pomocnik kapelana. Dostał się jednak do niewoli – umieszczono go wraz z innymi jeńcami w pustych pomieszczeniach rzeźni. Przeżył bombardowanie Drezna i brał udział w usuwaniu skutków zniszczeń (miasto zostało zrównane z ziemią).
Po zakończeniu wojny wrócił do USA i zapisał się do szkoły optyki. Pod koniec studiów zaręczył się z córką właściciela szkoły, poślubił ją, mieli dwoje dzieci. Gdy Billy leciał na konferencję optyków, jego samolot rozbił się. Zginęli wszyscy pasażerowie oprócz niego (Billy trafił do szpitala). Żona, która jechała do niego samochodem, rozbiła się i zmarła. Wtedy bohater przeżył zapaść psychiczną. Utrzymywał (ba, był przekonany), że został porwany przez statek kosmiczny i przez kilka lat przebywał na obcej planecie.
W swoich doznaniach i myślach Billy nieustannie przemieszcza się w czasie – raz jest chłopcem, raz dorosłym mężczyzną. Dzięki tym swoim (rzeczywistym czy urojonym? – na to pytanie musimy sobie sami odpowiedzieć) podróżom w czasie, bohater… zna dokładną datę swojej śmierci, a także wie, że Ziemia wcale nie zginie dzięki rozwojowi techniki, ale zostanie zniszczona przez badania naukowe prowadzone przez obcą planetę Tralfamadore (Tralfamadorię).
Mieszkańcy tej planety umieścili go… w swoim ogrodzie zoologicznym. Od nich nauczył się stoickiego podejścia do życia (można go zamknąć w słowach „zdarza się i tak”) i tragedii ludzkich losów. Billy raz przebywał na Ziemi, raz w odległej galaktyce. Na Ziemi uchodził za szaleńca. Rozumieli go tylko odludek i pisarz science fiction Kilgore Trout i ekscentryczny filantrop Eliot Rose Water.
Wojna według Vonneguta
Nie przypadkiem jednak autor w taki właśnie sposób skonstruował tę postać. Dzięki temu zabiegowi możemy spojrzeć na wojnę z perspektywy zwykłego człowieka, można by rzec, człowieka takiego jak my.
W trakcie lektury dostrzegamy, że w gruncie rzeczy wszystkie występujące w książce postacie, i to po obu walczących stronach, są podobne do Billy’ego. Widzimy więc ludzi albo zbyt młodych, albo zbyt starych, by służyć w wojsku, przypominają oni karykatury prawdziwych żołnierzy. Nie są też ani waleczni, ani heroiczni – sprawiają wrażenie raczej dobrodusznych i zagubionych, nawet Niemcy. Jedna postać mająca zadatki na „prawdziwego bohatera”, Edgar Derby, który stara się być wierny patriotycznym ideałom i marzy o bohaterskich czynach, ginie w przygnębiająco prozaiczny sposób – zostaje rozstrzelany za kradzież czajnika. „W opowieści tej prawie nie ma bohaterów ani dramatycznych konfliktów, gdyż występujący w niej ludzie są albo chorzy, albo stanowią bezwolne igraszki w ręku jakichś potężnych sił” – stwierdza autor-narrator, a zaraz potem dodaje, jakby usprawiedliwiając się przed czytelnikiem ze swoich wyborów – „przecież jednym z najważniejszych efektów wojny jest właśnie to, że pozbawia ludzi osobowości”.
Wojna w książce Vonneguta jest potężną, niezrozumiałą i złowrogą siłą, na którą ludzie nie mają żadnego wpływu. Nikt jej nie chce. Wojna jest absurdem, a jednak nikt nie potrafi jej zapobiec. Ludziom pozostaje tylko z pokorą znosić swój los. Nam, wychowanym na rodzimych lekturach, które co najmniej od czasów romantyzmu sławiły poświęcenie w walce o słuszną sprawę, obraz taki może się wydać czymś dziwnym. Pamiętajmy jednak, że ludzie urodzeni w kraju, który od czasów wojny secesyjnej nigdy nie był obiektem militarnej agresji, mogą mieć na te sprawy inne spojrzenie, dla nich wojna rozpętana przez obcych i toczona o ich sprawy jest niezrozumiałą abstrakcją.
Latające talerze i estetyka postmodernizmu
Wróćmy do latającego talerza, o którym wspomnieliśmy na początku. To właśnie jest tajemnica Billy’ego, którą wyjawił światu ponad 20 lat po wojnie. Otóż, jak stwierdził, pewnego dnia został on porwany przez kosmitów z planety Tralfamadoria. Nauczył się od nich między innymi innego spojrzenia na zjawisko czasu – od chwili porwania swobodnie wędruje po poszczególnych okresach swego życia, przeskakując po kilkadziesiąt lat i zawsze dzięki temu wiedząc, co nastąpi potem. Te jego „podróże w czasie” znajdują odzwierciedlenie w sposobie narracji. Często jest ona niespodziewanie przerywana, urywa się i przenosi w inny czas w najmniej spodziewanych momentach, jest postrzępiona i niespójna, chronologia nie jest zachowana, a cała książka sprawia wrażenie zbioru luźnych, nie powiązanych ze sobą fragmentów zestawionych w sposób chaotyczny i pozbawiony głębszego sensu. Jeśli dodamy do tego jeszcze uzupełniające tekst rysunki, otrzymamy obraz książki dziwacznej i niezrozumiałej, napisanej w konwencji charakterystycznej dla estetyki postmodernizmu.
Wszystkie te środki mają jednak swe uzasadnienie. „Wypadnięcie z czasu” Billy’ego Pilgrima sprawia, że w sposobie narracji ujawnia się zachwianie obrazu świata widzianego przez bohatera, który został dotknięty przeżyciem tak wstrząsającym, że jego psychika jest wobec niego bezsilna. Suchy, pozbawiony elementów emocjonalnych i przesycony ironią język powieści sugeruje, iż autor, nie radząc sobie z ogromem swoich negatywnych uczuć, stawia przed czytelnikiem wyłączne nagie, odarte z subiektywnego komentarza fakty, by mówiły same za siebie i poświadczały grozę wojennej apokalipsy.
Bezsilność pisarza
„Wszystko to zdarzyło się mniej więcej naprawdę. W każdym razie wszystko, co dotyczy wojny” – pisze autor w pierwszych zdaniach swej książki. Tym samym sugeruje nam, że chce opisać swoje własne przeżycia i odczucia, zaś postać Billy’ego jest tylko literackim chwytem. Na początku i na końcu powieści Vonnegut, posługując się zabiegiem tzw. narracji autotematycznej, bezpośrednio zdaje czytelnikowi sprawę z procesu tworzenia książki, z tego, jak powstała i ewoluowała jej idea, z kłopotów, jakie napotkał w trakcie pracy i z oporu, jaki stawiała materia słowna. Właśnie ten opór jest tak naprawdę głównym tematem Rzeźni numer pięć. „… Nie potrafiłem jakoś znaleźć odpowiednich słów, w każdym razie było tego za mało na książkę – zwierza się Vonnegut na kartach powieści. – Zresztą teraz też nie bardzo wiem, jak o tym opowiadać”. „Trudno jest powiedzieć coś mądrego na temat masakry” – pisze w innym miejscu. I faktycznie, fragment, który w zasadzie powinien stanowić kulminację utworu, czyli opis bombardowania i wyglądu miasta tuż po nim, składa się właściwie z kilku zdawkowych, niewiele mówiących zdań.
A jednak ta książka powstała. Wobec niemożności wypowiedzenia swych odczuć Vonnegut wybrał „schizofrenię”, którą dotknięty jest jego bohater, jako sposób wypowiedzenia niewypowiadalnego czy też raczej jako sposób opowiedzenia o niemożności opowiadania. Tak więc Rzeźnia numer pięć jest jakby książką o bezsilności pisarza wobec pewnych doświadczeń, książką o niemożności napisania książki o wojnie.
Mimo to trzeba próbować – zdaje się sugerować Vonnegut. Relacja z pierwszej ręki, opowiadanie naocznego świadka, ma tutaj znaczenie zasadnicze, tylko on bowiem może powiedzieć, jak koszmar wygląda z bliska i jak straszliwe są jego konsekwencje, nie tylko dla tych, którzy spoczęli pod gruzami, ale też i dla tych, którym udało się przeżyć.
Antywojenna wymowa dzieła
W tej powieści pełno jest przykładów szaleństwa i nieodpowiedzialności ludzi, poczynając choćby od dywanowych nalotów na Drezno z 1945 r. Tragedia ta odcisnęła ślad w psychice pisarza. Wspomina on:
Tak, byłem w Dreźnie w roku 45. Byłem tam jako amerykański jeniec wojenny i byłem w tej rzeźni, takiej, jaka opisana jest w książce. Ta książka to właściwie dokładny reportaż, łącznie z opisem stanu mojego umysłu po wielu latach.
Vonnegut jako pacyfista ukazał w Rzeźni… absurd i okrucieństwo wojny, bezsens niszczenia. Pokazuje bezsensowną śmierć ludzi w czasie wojny – np. stary nauczyciel Edgar Derby został zabity za… przywłaszczenie sobie czajnika. Pisarz podkreśla dwoistość natury człowieka, który zdolny jest i do szlachetnych czynów, i do porażającego okrucieństwa.
Czarny humor powieści
Czarny humor dodaje temu dziełu humanitarnej wymowy. Pisarz stosuje ironię, celowe kontrasty w opisach postaci. Tak opisuje starego nauczyciela Derby’ego:
Obok Lazara stał biedny stary nauczyciel szkoły średniej Edgar Derby, posępnie brzemienny patriotyzmem, widmem starości i wyimaginowaną mądrością.
Niekiedy humor tego dzieła graniczy z okrucieństwem. Profesor Rumford mówi o Pilgrimie (są szpitalnymi sąsiadami), że lekarze nie powinni się zajmować Billym – lekarze powinni zajmować się ludźmi, zaś Pilgrimem powinien według profesora zająć się weterynarz lub ogrodnik.
Budowa powieści
Nie ma nic wspólnego z tradycyjnymi powieściami realistycznymi. W pierwszej części Vonnegut przedstawia luźne wspomnienia dotyczące pracy nad dziełem. Przedstawia tam wątpliwości towarzyszące wykrystalizowaniu się ostatecznej formy powieści. Nie stroni przy tym od osobistych opinii dotyczących „zabaw” wojennych. Pisze: „Zapowiedziałem swoim synom, że pod żadnym pozorem nie wolno im brać udziału w rzeźniach ani cieszyć się na wieść o masakrze wrogów”.
Następne części powieści, od drugiej do dziewiątej, choć należą już do porządku „powieści właściwej”, nie respektują zasady przyczynowo-skutkowego następstwa zdarzeń.
Pisarz miesza przyszłość, teraźniejszość i przeszłość. Tak właśnie traktują czas Tralfamadorczycy, mieszkańcy obcej planety, na którą trafia Billy. Dla kosmitów wszystkie chwile przeszłe, przyszłe i obecne zawsze istniały i zawsze będą istnieć. Nie ma różnicy, kiedy dokładnie coś się stało. Ten zabieg w powieści może powodować wrażenie chaosu, ale zarazem nadaje wszystkim chwilom znamię wieczności.
Pisarz chciał ukazać mechanizm pamięci, która powiela stale te same przeżycia i nie pozwala uwolnić się od przeszłości.
Antypowieść?
- Charakterystyczny dla Vonneguta jest minimalistyczny styl oparty na „niechlujnym” uporządkowaniu epizodów, rwanej, lapidarnej narracji i raczej ubogim słownictwie, zdecydowanie odbiegający od standardów wyznaczanych literaturze pięknej. Rzeźnia numer pięć to właściwie antypowieść, z premedytacją napisana przeciwko regułom powieści realistycznej.
- Autor, być może, świadomie stworzył dzieło ograniczone i „ułomne”, bo o masakrze trudno pisać.
- Powieść cechuje pozorny chaos, podróże w czasie i przestrzeni, brak logicznego uporządkowania czasowego. Tak właśnie wygląda psychika człowieka, który przeżył wojnę.
- To dzieło można by skojarzyć z wierszem pt. Ocalony i dramatem Kartoteka (oba pióra Tadeusza Różewicza).
w Narracja obfituje w retrospekcje i inwersje czasowe. - Powieść można rozpatrywać w kategoriach wehikułu czasu, który Vonnegut skonstruował z własnych doświadczeń, na własnym warsztacie pisarskim.
- Książka zaczyna się dość niezwykle. Otwiera ją zdanie „Billy Pilgrim wypadł z czasu”.
Do jakich tematów maturalnych można wykorzystać to arcydzieło?
- Literatura science fiction; omów jej specyfikę na podstawie wybranych dzieł.
- Podróże w czasie w literaturze.
- Wojna.
- „Ocalałem prowadzony na rzeź” – skutki wojny w twórczości i psychice wybranych pisarzy.
- Pacyfistyczna wymowa dzieł poświęconych wojnie (spróbuj zestawić to dzieło z Na Zachodzie bez zmian Ericha Marii Remarque’a – dotyczy ono I wojny światowej).
Powieść Vonneguta zawiera elementy charakterystyczne dla postmodernizmu – nurtu literackiego, który największą popularność zdobył sobie w USA pod koniec lat sześćdziesiątych. Utwory postmodernistyczne odchodzą od bezpośredniego odzwierciedlenia rzeczywistości i obnażają mechanizmy fikcji literackiej, są autotematyczne, przedstawiają groteskową wizją świata z elementami absurdu, wykorzystują elementy parodii i pastiszu literackiego.
Autotematyzm – zabieg literacki polegający na ujawnieniu w toku opowieści osoby narratora i na ukazaniu procesu tworzenia dzieła. W narracji autotematycznej dominują refleksje dotyczące celów i sposobów pisania, konwencji artystycznych i metod budowania dzieła.
Atak na Drezno, podczas którego zginęło około 135 000 ludzi, więcej niż w wyniku eksplozji bomby atomowej w Hiroszimie (tam zginęło 71 379 osób) został nazwany przez Vonneguta największą masakrą w historii Europy.
Kurt Vonnegut (1922-2007)
Niedawno zmarły wybitny pisarz amerykański, autor groteskowo-pesymistycznych powieści. Protestował w nich przeciwko konsekwencjom rozwoju technologicznego prowadzącego do stworzenia fałszywych hierarchii wartości, stawiał też pytania o odpowiedzialność człowieka za losy świata.
W niewoli, w czasie II wojny światowej, przeżył bombardowanie Drezna. Po wojnie pracował m.in. jako wykładowca, reporter, specjalista PR oraz właściciel salonu samochodowego.
W ostatnich latach coraz częściej mówił o swoim podeszłym wieku i nieuchronnej śmierci. Żartował, że skoro musi umrzeć, to chciałby, aby dokonało się to w spektakularny sposób. Katastrofa lotnicza na szczycie Kilimandżaro byłaby najlepsza. Ale tym razem to nie on zakpił z losu, lecz los z niego, każąc mu zejść z tego świata w sposób nienadzwyczajny. Kilka dni temu spadł ze schodów w swym domu na Manhattanie. Obrażenia mózgu okazały się śmiertelne.
Najważniejsze dzieła:
- 1961 – Matka Noc
- 1963 – Kocia kołyska
- 1969 – Rzeźnia numer pięć
Rzeźnia numer pięć wydana została w 1969 r. i odczytana nie tylko jako pacyfistyczne wyznanie wiary i pokazanie absurdu wojny w ogóle, lecz także jako komentarz do wojny w Wietnamie. Stała się książką kultową, przekazywaną sobie z rąk do rąk przez młodych ludzi uczestniczących w ruchu kontestacyjnym początku lat 70. Ale jej sława nie minęła. Obrazy stworzone przez Vonneguta ciągle wracają w literaturze amerykańskiej.
- 1973 – Śniadanie mistrzów
- 1979 – Recydywista
- 1987 – Sinobrody