Nie lubicie barier, przeszkód, ograniczeń, prawda? Bardzo niesłusznie. To właśnie dzięki nim pokazujemy, na co nas stać naprawdę.
Wypracowanie o niczym
Na pewno zżymacie się na szkolne wypracowania. Wierzcie mi – prawdziwa klęska byłaby dopiero, gdyby pomysłowa polonistka kazała coś napisać. Coś. Ale co? Jak długie? Na podstawie lektur czy nie? Nie wiecie nic, czyli żadnych barier, pełne pole do popisu. I pełen paraliż. Dlatego bądźcie wdzięczni każdemu, kto Wam stawia konkretne ramy. To dla Waszego dobra.
Mama objuczona siatami wchodzi do domu i prosi: „Pomóż mi, kochanie”. To znaczy co mam zrobić konkretnie? Bo tak ogólnie pomóc matce, to strasznie dużo czasu by zabrało. Dlatego lepiej od razu poprosić o konkretne ramy i mieć czyste sumienie.
Ciekawym przykładem jest też pierwszy dzień wiosny czy ostatni dzień przed feriami. Każdy (nawet nauczyciele) czuje, że jakoś tak głupio po prostu zrobić lekcje. Nie, lekcji nie róbmy. Ale co w zamian? Nie wiadomo. Ach, te bariery, dlaczego znikły? Dopóki były, to każdy wiedział, że lekcji nienawidzi. A jak nie ma już tych lekcji, to co ze sobą zrobić?
Mały pokój
Dobrego architekta najlepiej można poznać, dając mu do zaprojektowania mały, kanciasty pokój z nieustawnym kątem za drzwiami, bo w końcu co to za sztuka zaprojektować 200 metrów idealnej powierzchni. Wstawiasz cztery wygięte krzesła i zdecydowanie za mały do nich stolik i koniec. Przynajmniej tak sobie wyobrażam. Dlatego im mniej miejsca, tym większe pole do popisu. Nie ma metrażu, nie ma kasy, nie ma sponsora. Dopiero można się wykazać.
Jeśli przykład z metrami Was nie przekonuje, popatrzcie na ludzi z górą pieniędzy (nie znam nikogo takiego osobiście, ale czytałam, że tacy istnieją) – zawsze widać, że oni kompletnie nie mają gustu. Nieograniczone możliwości finansowe i co? Klapa odzieżowa. Każdy wielki projektant był na początku wiejskim chłopcem z sycylijskiej wioski i miał do dyspozycji kawałek starego worka. I dlatego ma gust. I pomysły. Jest świetny. Jak mówi stare przysłowie: Od przybytku głowa nie boli.
Między nami beztalenciami
Kiedy chodziłam do szkoły, w kilku rozmaitych dziedzinach byłam bezgranicznym beztalenciem. W jednej „wybijałam się” szczególnie. Czołg i pies były uderzająco podobne na moich rysunkach. I wiecie co? Kiedy nauczycielka ustawiała martwą naturę, którą trzeba było zmierzyć i przenieść na papier za pomocą wyłącznie jednego koloru – udawało mi się. Widać było, że to butelka, cytryna i wyszczerbiony słoik. I tu dochodzimy do finału – bariery ratują też beztalencia.
Nie jesteśmy Mozartem, który na hasło „Może coś skomponujesz?” bez wahania rzuca się do pięciolinii i tworzy. Coś tworzy. Jemu może i było wszystko jedno, czy pracował nad operą na zamówienie, czy tylko nad czymś, co mu grało w głowie. My jednak cieszmy się z barier, z jasno, konkretnie wytyczonych granic. One są naszymi sprzymierzeńcami – w tych dziedzinach, w których natura nie poskąpiła nam talentu, i w tych, w których jesteśmy ciut uzdolnieni.
Wielcy ludzie
Oni to dopiero mieli trudności. Aż zazdrość bierze. Bieda, rozbite rodziny, choroby (w tym weneryczne), zawiść ludzka, konieczność pracy już w dzieciństwie. I na tych życiowych ograniczeniach wyrósł ich geniusz. Dlatego ilekroć spotykam kogoś, kto jest biedny jak mysz kościelna, pochodzi z miejsca, które uważa za Zabitą Dechami Dziurę i w dodatku z niezbyt udanej rodziny, zawsze myślę sobie, jaki w tym człowieku musi drzemać potencjał. On już się nauczył działać przy pełnej gamie ograniczeń. Skoro umiał w takich warunkach, to z resztą już sobie poradzi. Dlatego cieszcie się, gdy Wam trudno i martwcie, gdy jest Wam za łatwo. Wszelkie trudności są naprawdę kochane.
Do czego służą trudności
- Wzmacniają pomysłowość.
- Uczą przedsiębiorczości.
- Pozwalają zrozumieć działanie „siły wyższej”.
- Uaktywniają pokłady energii, o których istnienie w ogóle się nie podejrzewasz.
- Pozwalają na osiągnięcie satysfakcji.
- Wzmacniają Cię.