Po co zaczynam uprawiać sport, w którym od dziecka odnoszę same porażki? Z jakiej przyczyny spotykam się z koleżanką, która odbiera mi chęć do życia na najbliższy kwartał? Czy ja jestem masochistką? A może po prostu lubię, żeby było trudno?
Przypadek skrajny
Marcin był tytanem pracy. W szkole grał w drużynie koszykówki (mimo że był niski), wytrwale uczęszczał na kursy tańca, chociaż słoń mu nadepnął na ucho. Zgłaszał się zawsze do najtrudniejszych referatów i zawsze jakoś udawało mu się je perfekcyjnie przygotować. Przyjaźnił się z klasowymi dyżurnymi ofermami i pomagał im w nauce, wtłaczając w niewyuczalne umysły cały materiał niezbędny, by zdali. Wspaniały chłopak. Umiał pokonać samego siebie. Na obozie harcerskim przekonałam się, że jednak Marcin lubi utrudniać sobie życie. Otóż któregoś deszczowego dnia miał przewieźć żywność na drugą stronę jeziora. Niestety, nie mogliśmy nigdzie znaleźć wiosła. Marcin poradził sobie, dopłynął do brzegu, wiosłując… deską. Jaki wspaniały chłopak! Byłam nim zachwycona. Zrzedła mi mina, gdy przypadkowo zobaczyłam, jak podrzuca wiosło (które sam ukrył!) na miejsce. Nie chciał przecież, żeby i inni musieli się tak męczyć.
Dwie drogi
Zawsze można z radosnym optymizmem dać się nieść życiu i niczym się nie przejmować. Można też płynąć pod prąd, zawsze z dodatkowymi obciążeniami. Wielu z nas wybiera tę drugą drogę. I tu powstaje pytanie: Po co to robimy? A raczej: Co z tego mamy?
Samoutrudnianie podnosi samoocenę, daje pretekst do subtelnego chwalenia się, że nie chodzimy w życiu na skróty. Pozwala też olśnić otoczenie i samego siebie. Jeśli zaś coś się nie uda – mamy genialną wymówkę, że przecież chęci mieliśmy dobre. Samoutrudnianie daje poczucie dobrze przeżytego życia, pozwala docenić spokój i komfort zwykłych sytuacji. I najważniejsze: dzięki samoutrudnianiu jesteśmy zajęci, obciążeni, a nawet przeciążeni obowiązkami. Żyjemy tzw. pełnią życia (cokolwiek to oznacza).
Postaw sobie diagnozę
Walczyć z samoutrudnianiem należy wtedy, gdy jest to dla Ciebie szkodliwe lub uniemożliwia normalne funkcjonowanie. Przede wszystkim spróbuj zdiagnozować, po co to robisz? Jakie potrzeby psychiczne zaspokajasz? Czy są inne sytuacje, dające Ci porównywalną satysfakcję? Porozmawiaj szczerze z kimś życzliwym i dowiedz się, co o tym sądzą postronni obserwatorzy. Czy jesteś raczej postrzegany jako natrętny tytan pracy, osobnik ambitny i wiedzący, czego chce, czy też psujesz wszystko, czego się dotkniesz i każdy boi się powierzyć Ci cokolwiek? Taka opinia obserwatora umożliwi ci zastanowienie się nad tym, po co tak komplikujesz sobie życie. Może to wcale nie takie złe, a może jesteś zwyczajnym leniem, który inteligentnie się maskuje?
W szkole masz sporo okazji, żeby sobie utrudniać życie, w pracy też jest z tym nie najgorzej. Najtrudniej mają chyba ci, którzy są w tym nałogowcami, a właśnie się zakochali. Oczywiście zakochali się w kimś absurdalnie nieodpowiednim, kompletnie nimi niezainteresowanym. Czasem jednak znajdują sobie jednak partnera, zaczynają z nim chodzić i… ciosać mu kołki na głowie. Starają się ulepić człowieka od nowa. Oczywiście im się to nie udaje. Ale próbowali, mieli dobre chęci, byli wspaniali, a że się nie udało…
Typowe, wręcz klasyczne samoutrudnienia:
- Kocham się w Krzyśku od pół roku. Gdy wreszcie się ruszył i zrobił pierwszy krok, udałam górę lodową i zniechęciłam go na wieki. Za to jak dobrze mi się w domu płakało, że jestem sama i nieszczęśliwa.
- Kompletnie nie rozumiem genetyki, to do mnie nie dociera. Dlatego zgłosiłam temat pracy semestralnej właśnie z tego działu. Przecież w końcu muszę go zrozumieć.
- Nikt nie chciał pisać tego tekstu, bo trzeba było oddać go za dwa dni. Ja się podjęłam. Zawaliłam po drodze kilka innych spraw. Ale wszyscy patrzyli z zazdrością, gdy szef pogłaskał mnie po główce.
- Muszę na jutro odrobić sto zadań z matmy, wkuć pięćset słówek z niemieckiego, wyryć w drewnie martwą naturę na plastykę. Ale teraz obejrzę sobie Big Brothera. Potem zarwę noc, ale na drugi dzień będę mogła opowiedzieć o tym, jak to w nocy w ogóle nie spałam. No i udowodnię rodzicom, że zadają nam zdecydowanie za dużo.