Opowiedz o Twoim ciekawym dniu w szkole.
Masz opowiedzieć o Twoim interesującym dniu w szkole. W temacie zawartych jest kilka sugestii co do treści i formy:
- Masz pisać o szkole.
- Masz opisać swój ciekawy dzień.
- Masz napisać opowiadanie.
Co z tego wynika?
Musisz pisać w 1 os. liczby pojedynczej, umiejscowić akcję w szkole. Możesz wybrać dowolne wydarzenie, prawdziwe lub fikcyjne. Twoja sprawa. Byle było dobrze opowiedziane.
Zaczynamy:
od opisu sytuacji
Dzień zapowiadał się zupełnie zwyczajnie. Szaro za oknem, zimno jak to zwykle bywa pod koniec września. Wcale nie chciało mi się wstawać spod ciepłej kołdry, zwłaszcza że w domu nie włączono jeszcze kaloryferów.
Łudziłam się, że może Kaśka (moja starsza siostra), która do nocy wkuwała matmę przed klasówką, zaśpi i nie obudzi także mnie, a ja z niewinną miną poleżę dodatkową godzinę czy dwie w ciepłym łóżku. Nic takiego się nie zdarzyło.
Okazało się, że wstała już wcześniej… Punktualnie o siódmej (słychać było głośne tyknięcie zegara) weszła do mojego pokoju z kubkiem gorącej kawy.
– Wstawaj, Monika – powiedziała.
I już wiedziałam, że zaczyna się zwyczajny powszedni dzień.
W szkole czekała mnie jednak niespodzianka…
od opisu miejsca
Moja klasa nie wygląda najładniej. Normalna sala lekcyjna. Rzędy ławek pociętych cyrklami i pomazanych długopisami. Na blatach wyznania miłosne typu : „I love Ola”, „Kocham Weronikę” i rymowanki, których lepiej nie cytować – owoc lekcyjnej nudy.
Na ścianach wiszą raczej odstręczające portrety pisarzy. Orzeszkowa i Konopnicka – jak matrony, Sienkiewicz i Prus – smutni okularnicy. Smętne, czarno-białe, wszędzie takie same fotografie, służące do „upiększania” sal lekcyjnych. Na parapetach stoją „dyżurne kwiatki”: paprotki, na ścianach wiszą bluszcze.
Podłoga jak zwykle pachnie świeżą pastą, a przy zielonej tablicy leżą kawałki kolorowej kredy, ścierki i gąbki…
I tylko król techniki – telewizor i magnetowid przypominają, że może upiecze się lekcja, bo ktoś obejrzy z nami arcynudny program edukacyjny…
Tego dnia wchodząc do klasy, jak zawsze, przewidywałam, co zobaczę… A jednak się zdziwiłam…
od opisu własnego stanu wewnętrznego
Tego dnia nie miałam najlepszego humoru. Nie byłam w nastroju siadać znów na swoim miejscu, rozkładać zeszytów i książek i jak co dzień tępo czekać na przyjście nauczyciela.
Marzyły mi się wakacje w jakimś ciepłym kraju lub co najmniej nad polskim morzem albo chociaż ciepłe łóżeczko. Tymczasem…
od opisu pogody
Był piękny słoneczny dzień. Promienie wpadały przez okno i oświetlały klasę. Dobrze widziałam cząstki kurzu na pospiesznie wytartych parapetach z kwiatkami, pomazanych ławkach i mało stabilnych krzesłach, rozhuśtywanych systematycznie podczas lekcji.
Było ciepło. Przez okna wpadały odgłosy z ulicy: dźwięki ptaków i owadów. Obok szkoły jest park. Było jeszcze tak ciepło, że chciało się zostawić teczkę z książkami oraz kurtkę i wybiec na zewnątrz, by cieszyć się ostatnimi chwilami lata (czy może już wczesnej jesieni). Może nawet bym poszła na wagary, gdyby nie to, co zobaczyłam…
Rozwinięcie
Po naszkicowaniu wstępu przechodzimy do właściwej historii. Opisujemy ją na przykład w formie opowiadania z dialogiem. Forma ta polega na relacjonowaniu wydarzeń, które przeplata się dialogami bohaterów. Co to znaczy? Opowiadasz o czymś i co jakiś czas przytaczasz rozmowy bohaterów opowiadania. W dosłownym brzmieniu wplatasz je w tekst.
Uwaga!
Pamiętaj o odpowiednim zapisie graficznym. Wypowiedź każdej osoby zaczynasz od nowej linijki i poprzedzasz myślnikiem.
Dobry początek opowiadania
- Pewnego dnia…
- Pewnego razu…
- Pewnego wieczoru (ranka, popołudnia)…
- Było zimne, jesienne popołudnie (ciepły, letni ranek, urocza, zimowa noc)…
- Świeciło słońce (kropił deszcz, padał śnieg, mżyło, lało, słońce grzało jak rzadko o tej porze roku)…
Oto, jak dalej mogło potoczyć się nasze opowiadanie:
Miejsce w mojej przedostatniej ławce (jestem dość wysoka, a poza tym nie lubię siedzieć zbyt blisko nauczyciela…) było zajęte. Po mojej stronie pod oknem siedziała dziewczyna, której nigdy wcześniej nie widziałam. Wyglądała dziwnie. Miała długie blond warkocze (kto się dzisiaj tak czesze?) – zupełnie jak moja prababcia ze zdjęcia, które widziałam wczoraj w rodzinnym albumie. Ale obciach – pomyślałam.
Podeszłam energicznym krokiem do ławki i powiedziałam ze złością:
– Spadaj, to moje miejsce…
Popatrzyła na mnie niebieskimi oczami, jakbym była jakimś zjawiskiem z innej planety i zapytała spokojnie:
– O co ci chodzi? Czy może chciałabyś się zamienić miejscami?
Dziwna jakaś. Nie dość, że w wieku trzynastu lat nosi warkocze, nie wstydzi się nosić kokard, to jeszcze ta głupia gadka… Wstała, podniosła swój tornister (tak, tornister!) i przesunęła się grzecznie na drugą stronę ławki.
– Jesteś nowa? Nie chcę z tobą siedzieć.
– Przepraszam, że pozwoliłam sobie usiąść na tym miejscu. Myślałam, że mogę…
– Nie – powiedziałam stanowczo. – Nie chcę z tobą siedzieć.
– Ale dlaczego? – zapytała.
– Bo nie – odpowiedziałam i tak grzecznie.
Miałam ochotę powiedzieć, co o niej myślę. Kto czesze się w warkocze? I kto nosi w tym wieku tornister? Co powiedziałyby Sandra i Patrycja, kiedy przyjdą wreszcie (no… właśnie kiedy…) do szkoły. Tak bardzo starałam się o ich przyjaźń. Starałam się być na bieżąco z muzyką, której słuchały. Oglądałam te same kasety. Nosiłam takie same markowe dżinsy, tak jak one ukradkiem w łazience, kiedy nikt nie widział, malowałam sobie rzęsy tuszem Kaśki i depilowałam brwi.
I już nawet coś zaczęło się w naszych relacjach zmieniać. Przestały mnie ignorować. Zaczęły zwracać na mnie uwagę. Może nawet miałam szansę na to, by mnie zaprosiły na sobotnią imprezę? I ta głupia nowa miałaby to zepsuć! Pomyślałyby, że jestem taka jak ona: beznadziejna dziewczyna nie na czasie, z warkoczami i tornistrem na plecach…
W końcu posłuchała i przeniosła się o ławkę dalej. Wyciągnęła swoje rzeczy. Zaskoczyły mnie trochę. Piórnik miała inny niż wszyscy: ciężki drewniany (oj, chyba kiedyś dziadek wspominał, że były takie piórniki). Zamiast długopisu miała pióro. Wreszcie wyciągnęła z torby starą, podniszczoną książkę z widocznym tytułem: „Stara baśń”.
– Czytasz to? – nie wytrzymałam.
Była to moja ulubiona książka Kraszewskiego o pradawnych słowiańskich zwyczajach, powieść o zamierzchłych pogańskich czasach, o której z nikim nie mogłam porozmawiać. Sandra i Patrycja nie interesowały się literaturą. Ostentacyjnie nosiły tylko w teczkach tomy „Pana Tadeusza”, kiedy powstawał film z Michałem Żebrowskim. Nie sądzę jednak, by tak naprawdę przeczytały choć stronę. Teraz przerzuciły się na Sapkowskiego.
– Bardzo lubię tę powieść, to jedna z moich ulubionych – powiedziała nowa. Kraszewski napisał też „Sto diabłów” i „Powrót do gniazda”.
Skąd wiedziała, że właśnie ostatnio znalazłam w domu te książki?
Nagle coś mnie tknęło. Książka wyglądała dokładnie tak samo jak mój egzemplarz.
– Możesz pokazać?
Podała mi tom. Otworzyłam pierwszą stronę i… oniemiałam.
– Przecież to moja książka.
– Sprawdźmy, jest podpisana – pokazała mi podpis: Wanda Korkowska.
Szczęka mi opadła. Przecież to nazwisko mojej prababci.
– Twierdzisz, że ta książka jest twoja?
– Tak, zobacz. Tu jest napisane „Wandzie Korkowskiej, 1938”.
– No właśnie. Teraz mamy rok 2000.
– Ale ja przybyłam tu z 1938 roku. Przyszłam pogadać o Kraszewskim…
Historię tę można było oczywiście opisać bez dialogów w formie „czystego” opowiadania. W takim opowiadaniu nie przytaczamy rozmów bohaterów, ale je opisujemy. Na przykład w opowiadaniu bez dialogów ostatnie zdania tekstu brzmiałyby tak:
Ze zdziwieniem zapytałam, czy to jej książka. Pokazała mi dedykację „Wandzie Korkowskiej, 1938” i uśmiechnęła się tajemniczo. Uświadomiłam jej, który teraz mamy rok, ale ona… stwierdziła, że przybyła z 1938 roku pogadać o Kraszewskim!
Zakończenie
To rozwiązanie akcji. W tym przypadku musimy wyjaśnić nieprawdopodobne wydarzenie, które miało miejsce w życiu głównej bohaterki.
Nasze opowiadanie mogło zakończyć się tak:
– Karolina, wstawaj – poczułam mocne szarpnięcie za ramię. – Już późno, a ty masz podobno na ósmą. Kaśka zaspała – mój mały brat szarpał mnie ile sił.
– O co chodzi? Przecież przed chwilą byłam w szkole. Rozmawiałam z… no właśnie… z moją prababcią. Koło łóżka leżała „Stara baśń” i „Sto diabłów”. Czekały na mnie…
albo tak:
– Nie, nie, to kawał – powiedziała, widząc moją zdziwioną minę. – Znalazłam tę książkę wczoraj przed twoim blokiem. Zobaczyłam, że to Kraszewski. Postanowiłam cię poznać, bo sama go uwielbiam, a nie znam nikogo, kto go lubi. Szukałam cię. Znalazłam twoje mieszkanie. Trochę czasu mi to zajęło, bo jestem nowa na twoim osiedlu. Przeprowadziliśmy się dwa dni temu. Kiedy powiedziałam twojej mamie, że będę chodziła do I c, ucieszyła się, bo to twoja klasa. Opowiedziała mi o twojej fascynacji Kraszewskim, pokazała nawet wasz rodzinny album. Zaproponowała, żebym oddała ci książkę sama, może w ten sposób się zaprzyjaźnimy. No ale na razie ty nie dałaś mi szansy. Twoja mama bardzo się martwi, że nie masz koleżanek.
Oczywiście i te zakończenia można było zapisać bez przytaczania dialogów. Na przykład:
Nagle poczułam mocne szarpnięcie za ramię. To był mój młodszy brat. Nie bardzo wiedziałam, gdzie jestem. Przecież przed chwilą miała być lekcja, rozmawiałam… no właśnie… z moją prababcią. Koło łóżka leżała „Stara baśń”.
albo:
Wyjaśniła mi, że to kawał. Znalazła książkę dzień wcześniej przed moim blokiem. Kiedy zobaczyła, że to Kraszewski, postanowiła mnie poznać, bo też uwielbia tego pisarza. Z trudem odnalazła moje mieszkanie, ponieważ nie zna dobrze osiedla (przeprowadziła się dwa dni wcześniej). Kiedy moja mama zorientowała się, że nowa koleżanka będzie chodzić do tej samej klasy, odesłała ją do mnie, licząc na to, że się zaprzyjaźnimy. Zawsze chciała, żebym znalazła koleżanki.
Wyrazy często pojawiające się w opowiadaniu:
- czasowniki oznaczające akcję (podbiegł, podszedł, krzyknął, stanął, obejrzał się)
- przysłówki
- przyspieszające akcję, ożywiające opowiadanie (wtem, nagle, niespodziewanie, raptownie, znienacka, nieoczekiwanie, nieprzewidzianie)
lub - określające czas akcji (potem, później, następnie, po chwili)
- przyspieszające akcję, ożywiające opowiadanie (wtem, nagle, niespodziewanie, raptownie, znienacka, nieoczekiwanie, nieprzewidzianie)
Pamiętaj, by relacjonując wypowiedzi innych osób, nie powtarzać bez przerwy słowa: powiedział. Zauważ, jak zastępujemy ten wyraz w naszym opowiadaniu (Uświadomiłam jej, że…, stwierdziła, że…)
Inne wyrazy, które czasami mogą wystąpić w tej funkcji:
- – odpowiedziała, odparła, krzyknęła
- – żachnęła się, zdziwiła się, oburzyła się, wyraziła bezgraniczne zdumienie
- – zapytała, czy…, spytała o…
- – zaproponowała, by…, poprosiła, abym…
- – oznajmiła, oświadczyła
- – wyraziła przekonanie / zdanie / opinię
- – dopytywała się… , wypytywała o…
- – zasugerowała, by…, dała do zrozumienia, żeby…
- – wywnioskowała, że…, doszła do wniosku, że…
- – zwróciła się z prośbą, bym…
Zobacz: