Mój chłopak, John, nijak nie mógł zrozumieć o co mi chodzi, gdy próbowałam delikatnie podpytać go, co myśli o zbliżającym się przyjęciu urodzinowym cioci Beth – „You’re beating around the bush!” – stwierdził w końcu lekko podirytowany. Faktycznie, rozmowę zaczęłam od pogody, następnie poruszyłam ogólnie kwestię imprez rodzinnych, potem coś zagaiłam na temat talentu kulinarnego mojej ciotki. Ale to wszystko przez to, że John nieraz wspominał, że nie znosi nudnych spotkań w gronie rodziny. Byłam przekonana, że nie będzie miał ochoty mi towarzyszyć… „Come on! You’re getting in my hair! Shoot!” – niecierpliwił się. Nie pozostało mi nic innego jak przyznać się do swoich głęboko skrywanych obaw: „OK, let’s call a spade a spade: you absolutely detest aunt Beth…” John, wbrew potocznym wyobrażeniem o angielskiej, za przeproszeniem, flegmie, po prostu się wściekł.
Jak zwykle poszłam wyżalić się ciotce Beth, znawczyni męskiej psychiki. Nie wiedzieć czemu, stanęła po stronie Johna, który wkurzony wyszedł z domu uprzednio trzasnąwszy drzwiami ze spektakularnym „bang!” „Why would he fib about liking me?” – spytała retorycznie. To prawda, wspominał kiedyś, że ciocia Beth to wspaniała osoba, ale odebrałam to jako grzecznościowy komplement bez głębszego znaczenia… „Men make no bones about such trivia and they usually say what they mean so stop fretting, my child” Zastanawiająca prostota, nie dziwne, że kobiety generalnie mówią więcej skoro tak trudno przychodzi im powiedzenie czegoś wprost… Widząc moje zamyślenie, ciotka dodała jeszcze – „Would you really prefer a man who’s like a chatterbox?” Nigdy w życiu! – wykrzyknęłam. „Brevity is the soul of wit” – triumfowała ciotka. W takim razie mój John to …niebywale bystry facet! „On the other hand, auntie, what about all those taciturn, macho guys?” – spytałam po chwili namysłu. Ciotka udała głuchą. Czasem sprytnie stosuje słuchanie selektywne…
Przyjęcie u cioci Beth wypadło całkiem nieźle. W czasie urodzinowego obiadu uważnie obserwowałam nieprzeniknioną twarz Johna usiłując dostrzec na jego obliczu najmniejsze oznaki niezadowolenia. Bez rezultatu. No może raz zasępił się na sekundę. „I guess I’m not the heart and soul of the party…” – przyznał potem samokrytycznie – „And I’ve never had the gift of the gab as they call it” Ach, niech mu będzie. Tylko jak rozgryźć takiego milczka? Nie mogłam się nie spytać o czym myślał, gdy w czasie wznoszenia toastu jego czoło nagle się zachmurzyło. „Oh, I was just wondering if Manchaster United will celebrate their triumph over FC Porto this Wednsday…” – odparł. Ech, faceci…
- to beat around the bush – owijać w bawełnę
- to get in somebody’s hair – działać komuś na nerwy
- shoot! – (dosłownie: strzelaj!) przenośnie: mów, co chcesz powiedzieć
- let’t call a spade a spade (a spade – łopata) nazwijmy rzeczy po imieniu
- to detest – nie znosić
- to fib about something – ściemniać
- to make no bones about something – być szczerym, nie robić z czegoś tajemnicy
- trivia – drobiazgi, nieważne rzeczy
- to fret – martwić się
- a chatterbox – gaduła