Dziś pora na idiomy – ale nie zwykłe, śmiertelnie nudne idiomy, ale idiomy kolorowe, bo właśnie z kolorami związane. Świat.obfituje w najróżniejsze barwy, które dostarczają nam estetycznej przyjemności, a przy okazji niejed­nokrotnie służą do wyrażenia naszych emocji, stanów ducha, sytuacji finansowej, społecznej czy zdrowotnej. Każdy język inaczej kody­fikuje wyrażenia związane z kolorami, ale przecież wszyscy podobnie reagujemy na białą salę szpitalną czy zieloną łąkę, stąd wiele punk­tów wspólnych. Przyjrzyjmy się więc angiel­skiemu na kolorowo.

RED
Czerwień kojarzy się nam z krwią, a więc z życiem („krew to życie!”). Znacie na pewno kogoś, kto jest red-blooded, pełen zdrowej krwi, tryskający energią i siłą witalną. Nie przerazi go nawet a red alert, czyli alarm o zagrożeniu, odtrąbiony przez syreny szkol­nego budynku, który nie jest niestety a red-brick building (budynkiem z cegły), ale zwykłą „budą” z wielkiej płyty. I am in the red – może o sobie powiedzieć natomiast szkolny sklepik, skarbnik klasowy albo zwykły „drobny ciułacz”, bowiem znaczy to tyle, co być w długach, może dlatego, że w księgach dług zapisuje się czerwonym długopisem. Twoja twarz, skarbniku, może stać się wtedy red as a beet­root, czyli czerwona jak burak – a to ze wstydu, zmęczenia, bądź z gorąca, jeśli na dworze jest akurat red-hot. Jesteś wówczas, naturalnie, red-faced, co może wspaniale współgrać kólorystycznie z kolorem Twoich rudych włosów, jeśli do tego jesteś jeszcze red-haired. Jeżeli natomiast znajdujesz się w niebez­pieczeństwie, to rozglądaj się za a red flag – czer­woną flagą, która często symbolizuje zagrożenie. Zaś gdy przyłapią cię red-handed, to możesz mieć prawdziwe kłopoty – bowiem zostałeś schwytany na gorącym uczynku, czy – jak kto woli – in flagranti. Wówczas marne masz szanse na a red-letter day, czyli szczęśliwy, pełen uciech i sukcesów dzionek. Nikt nie rozwinie przed tobą czerwonego dy­wanu (to roll out the red carpet), by okazać Ci honory i uszanowanie należne znakomi­tości. Skończyć się to może tym, że you will see red – rozzłościsz się tak, że przed oczami latać Ci będą tylko czerwone plamy, jak bykowi, który zobaczył czerwoną szmatę, bo wiadomo, nie ma to jak a red rag to a bull (czer­wona płachtatia byka). Ale nie przejmuj się, to wszystko to tylko a red herring, błahostka, drobiazg, szczegół, jak większość spraw związanych z red tape – niepotrzebną biu­rokracją, utrudniającą nam i tak trudny żywot.

GREEN
Zielona jest nie tylko trawka, człowiek też może zzielenieć. Każdemu zdana się być green around the gills, dosłownie „zielony wokół skrzeli”, a tak naprawdę siny ze zmęczenia albo od choroby. Oprócz tego można, rzecz jasna, być green with envy – zielonym z Zaz­drości, zwłaszcza, jeśli kolega ma szybszy komputer, a koleżanka dostała jako jedyna szóstkę z klasówki. Nie każdy ma jednak green fingers – „zielone palce”, dzięki którym co . tylko zasadzi, to od razu pnie się w górę, roz­kwita i owocuje dynią-gigantem. Jeżeli już taka osoba wpuści Was do swojego wyp­ieszczonego ogródka, to znaczy, że daje Wam a green light – czyli zielone światło, zupełnie jak na skrzyżowaniu. Jeśli nie wpuści, to wsia­dajcie na rower i huzia do a green bełt – pasa parków i zieleni, otaczającego każde co mądrzej zbudowane miasto. I pamiętajcie: jedzcie dużo green salads i nie opalajcie się zbyt wiele na słońcu, bo grozi Wam greenhouse effect – efekt cieplarniany i dziura ozonowa!

BLUE
Niebieskie jest niebo, więc powinno być wesoło, a tu okazuje się, że ciemnoniebieski granat nas przygnębia. Jeżeli któregoś dnia ktoś Wam oznajmi: I feel blue, albo I have the blues, to nie zazdrośćcie, ale zacznijcie go pocieszać: znaczy to tyle, że ów ktoś ma poważną depresję, przeżywa stan załamania nerwowego, a przynajmniej przechodzi coty­godniową chandrę. Zdarza się to tak osobom mającym blue blood – arystokratyczną błękitną krew, jak i blue-collar workers, czyli „pra­cownikom z niebieskimi kołnierzykami”, a dokładniej – „fizycznym”, osobom wykonu­jącym pracę z pomocą swoich rąk. Najgorzej jest wtedy, gdy przychodzi a blue Monday, czyli „granatowy poniedziałek”. Znamy to, znamy, pierwszy dzień pracy po tak miło spędzonym weekendzie, trzeba pędzić na lekcje, a tymczasem pohasałoby się z przyjaciółmi, poim­prezowało… Takich wątpliwości nie mają chyba koleżanki, które nazwalibyśmy blue stock­ings („niebieskimi pończochami”) – one bowiem wykazują niezwykły wręcz talent do przedmiotów ścisłych jak i humanistycznych. Rozwiązują zadania z fizyki i piszą wypra­cowania z lektur like a blue streak – jak błyskawica. A potem dostają jeszcze a blue rib­bon, czyli najlepszą ocenę, pierwsze miejsce, najważniejszą nagrodę. One mają już chyba a blue print na całe swoje życie – dokładny, szczegółowy plan, matrycę, schemat. Tylko once in a blue moon, czyli niebywale rzadko, zdarza im się o czymś zapomnieć lub coś pop­suć.

PINK
Różowy jest już na pewno wesolutkim kolorkiem. Wielu z nas życzyłoby sobie być in the pink – w szczytowej formie zdrowotnej, in­telektualnej, psychicznej. Wiadomo, wtedy czujemy się tickled pink, absolutnie doskonale, odlotowo, kosmicznie. No chyba że ktoś wręczy nam a pink slip – innymi słowy wymówienie, i wyrzuci nas z pracy…

ROSE
Miło jest również patrzeć na świat przez rose­coloured glasses albo rose-tinted spectacles, czyli przez różowe okulary. Wszystko wydaje się wówczas tak proste, wesołe, oczywiste, ra­dosne. I wszystko jest wówczas rosy – właśnie takie proste i wesolutkie. jak przez różowe szkiełka.

PURPLE
Szkarłat to kolor królewski i biskupi. Niek­tórzy z nas urodzili się do noszenia właśnie królewskiej purpury – they are born to the purple – i takoż się zachowują, dając jasno wszystkim innym do zrozumienia, że z motłochem nie warto im się zadawać. Ale czy tacy sztywniacy są zdolni do jakiejkolwiek purple passion, głębokiego, porywającego uczucia? Chyba nie, co najwyżej potrafią pleść jakieś bzdury swoją purple prose – nadmiernie ozdobnym, przesadnie napuszonym, pom­patycznym językiem.

YELLOW
Czytacie chyba jakieś inne gazety oprócz „Cogito”, więc wiecie, że większość z nich opiera się na yellow journalism, przesadnie sen­sacyjnym dziennikarstwie, gdzie przodują mordy, porwania i akty terrorystyczne. Czytając brukowce nie wpadajcie jednak w panikę, a nuż ktoś pomyśli sobie, że jesteście yellow, macie cykora a yellow streak albo jesteście yellow-dogs, czyli tchórzami. Już lepiej zajrzeć do yellow pages, czyli tej części książki telefonicznej, która zawiera spis firm, i zamówić pizzę.

GREY
Szary to kolor nijaki i… bezbarwny. Jeżeli jednak ktoś z Was posiada (w co nie wątpię) odrobinę choćby grey matter, czyli „szarej substancji”, odpowiednika naszego oleju w głowie, to na pewno nie jest grey, czyli nudny jak flaki z olejem i w dodatku wie, co to ta słynna grey area – szara strefa w naszej gospodarce.

WHITE
Biel symbolizuje często cnotę, ale nie tylko… Doskonale wiadomo, że wszyscy ratujemy się często z trudnych sytuacji za pomocą tzw. white lies, czyli niewinnych kłamstewek, które można usprawiedliwić trudną sytuacją i „mniejszym złem”. Gorzej, jeśli próbujecie to whitewash sth, czyli zatuszować własne błędy i wypaczenia. Łatwo będzie to wykryć, bo staniecie się z miejsca wbite as a sheet, bladzi jak ściana. A może to zdrówko szwankuje, co jest powszechną przypadłością wynikająca z siedzącego stylu życia white-collar workers (tym razem są to pracownicy o białych kołnierzykach, wykonujący pracę umysłową). Co prawda od przybytku głowa nie boli, ale może pozbylibyście się ze swojego pokoju kilku wbite elephants, „białych słoni”, czyli niepotrzebnych, zawadzających, a często i kosztownych przedmiotów. Inaczej dostaniecie a wbite heat, czyli białej gorączki, zaczniecie bez sensu biegać, podskakiwać, pohukiwać. I wtedy pozostanie Wam tylko wywiesić a wbite flag, czyli białą flagę, i biernie poddać się losowi. Albo założyć a white tie – nie tylko krawat, co cały elegancki, oficjalny strój wie­czorowy – i udać się na przyjęcie.

BLACK
Kolor czarny kojarzy nam się z negatywnymi emocjami i całkiem słusznie. Można przecież zostać blackballed – wykluczonym z jakiegoś towarzystwa przez samozwańczy sąd skorup­kowy, skazanym na wygnanie, społeczny os­tracyzm. Co gorsza, mogą nam podbić oko – to give a blask eye, można też zostać zbitym black and blue, na kwaśne jabłko, tak że wszędzie pokażą nam się czarne sińce. Można zostać wciągniętym na a blacklist – czarną listę. Mogą nam grozić za pomącą blackmail – szantażu, zwłaszcza jeśli jesteśmy w klasie sys­tematycznym a blackleg – łamistrajkiem. Ro­dzina może nas uznać za a black sheep – czarną owcę, wyrodka. Co wtedy robimy? Wyjściem jest oczywiście to black out – zemdleć, stracić przytomność i w ten sposób wywołać litość niewdzięcznych pobratymców. A może lepiej zacząć handlować na a black market – czarnym rynku? Zawsze jest jakaś szansa na to, że będziemy in the black, czyli wyjdziemy na swoje, zarobimy tyle kasy, że nikt nam nie podskoczy. Ratunkiem jest jeszcze black hu­mour, potraktowanie wszystkiego z przymrużeniem oka, charakterystycznym czarnym, wisielczym humorem. Możemy też napisać in black and wbite, czyli czarno na białym, co o tym wszystkim myślimy, założyć a black tie, czyli elegancki wieczorowy smo­king z muszką, i pobiec na imprezkę, by wkrę­cić się w ignorujące nas towarzystwo, zwłaszcza jeśli mamy minę wskazującą na to, żeśmy as black as thunder – zezłoszczeni do skraju wytrzymałości. Ale wiadomo, we are not as black as we are painted, nie taki diabeł straszny, jak go malują.