Napisz opowiadanie, sprawozdanie i opis dotyczący tej samej sytuacji.

Opowiadanie

W ostatnią niedzielę obudziłam się bardzo późno. Byłam niewyspana po sobotniej imprezie. Przypomniałam sobie, jak wiele rzeczy jeszcze mam do zrobienia. Wzdrygnęłam się. Nieodrobiona matma, trzy zadania z fizy, wypracowanie z polskiego i jeszcze ćwiczenia z anglika. Porażka!

Jakoś zwlokłam się z łóżka i wyszłam do sklepu, żeby choć kupić bułki i mleko i wreszcie rozpocząć ten dzień.
Wchodzę do delikatesów, jak zwykle w południe mnóstwo ludzi. Jak zwykle najpierw poszłam do działu z pieczywem, potem do wędlin, wreszcie stanęłam przy warzywach. Jakaś pani ze wschodnim akcentem, ubrana w czerwony płaszcz i beret, poprosiła o siatkę z ziemniakami. Ekspedientka podała jej i ziemniaki natychmiast rozsypały się po sklepie. Widocznie siatka była przerwana.

Zdezorientowana kobieta zwróciła się do ekspedientki z pytaniem:
– Czy może mi pani wymienić te kartoszki? – mówiła już z wyraźnie wschodnim akcentem, widocznie była zdenerwowana.
Tymczasem pani znad kasy wrzasnęła:
– Jak zwykle coś się nie podoba. Zaborcy! Gnębili nas tyle lat, a teraz jeszcze pretensje. Bezczelność. A u was to niby taki porządek i komfort? No to trzeba było tam siedzieć.
Zamarłam, nie mieściło mi się w głowie, że usłyszałam coś takiego. Zaniemówiłam. Stanęłam jak wryta. Rosjanka wybiegła ze sklepu, odprowadzana wyzwiskami personelu.
Nikt nie kwapił się do pozbierania ziemniaków. Gdy trochę oprzytomniałam, odłożyłam zakupy i też wyszłam. Nie mogę kupować w sklepie, w którym tak traktuje się klientów. Długo jeszcze myślałam o tym, co się stało. Czuję niechęć, ilekroć wchodzę teraz do naszego osiedlowego sklepu. Chyba zacznę kupować w małej piekarni, sklepie z nabiałem i warzywniaku.

 

Opis sytuacji

W niedzielę 19 grudnia około południa wchodzę do naszego sklepu przy ul. Różanej 6. Wszędzie tłum klientów. Robię normalne zakupy. Wysoka kobieta w średnim wieku, ubrana w czerwony płaszcz i beret, prosi ze wschodnim akcentem o podanie jej siatki z ziemniakami. Ekspedientka podaje. Warzywa rozsypują się.

Klientka prosi o wymianę pękniętej pustej siatki na pełną. W odpowiedzi słyszy wyzwiska siedzącej nieopodal kasjerki, która obraża ją i robi niewybredne aluzje do zaborów oraz komfortu życia w Rosji.
Kobieta wybiega zaskoczona. Ziemniaki leżą na podłodze. Nikt z obsługi nie zbiera warzyw. Nikt z klientów nie reaguje.

 

Sprawozdanie

W poniedziałek 20 grudnia na komisariat przy ulicy Różanej zgłosiła się do mnie, podporucznika Mariana Opałki, Tatiana K., obywatelka polska pochodzenia rosyjskiego.

Złożyła skargę na kierowniczkę sklepu osiedlowego przy ul. Różanej 6, kasjerkę Mariannę S.
Wspomniana Marianna S. odmówiła klientce Tatianie K. wymiany wadliwego towaru – uszkodzonej siatki ziemniaków – i obraziła ją w obecności klientów.

Przyjąłem skargę, ale nie mogłem obiecać żadnej reakcji policji ze względu na znikomą szkodliwość społeczną czynu.

 

Przykładowe opisy sytuacji

Opis sytuacji:
Poszukiwany Jan K. w areszcie

Wczoraj na trasie z Warszawy do Janek między godziną ósmą a ósmą trzydzieści policja urządziła obławę na powracającego ze stolicy do domu w Jankach groźnego przestępcę Jana K.
Złodziej poruszał się czerwonym mercedesem klasy S, skradzionym z osiedlowego parkingu na Mokotowie.
Policja wytropiła i zatrzymała Jana K. przy wjeździe na parking przy Centrum Handlowym Janki. Zszokowany zatrzymany nie stawiał oporu.
Jan K. przebywa w areszcie wraz z dwoma innymi podejrzanymi o kradzieże.
Oczekuje na rozprawę, która odbędzie się 5 stycznia przyszłego roku.

Inne tytuły:
Obława na Jana K.
Udało się złapać Jana K.

Opis sytuacji:
Fałszywy alarm

Przychodzimy dziś do szkoły przed ósmą: ja, Filip i Bartek i widzimy, że przed budynkiem gromadzi się tłum ludzi. Przed samym wejściem stoi wóz strażacki, radiowóz policyjny i samochód pogotowia ratunkowego.
Strażacy sprawnie kierują ruchem. Wygląda na to, że ewakuują uczniów ze szkoły.
Wszystko zostaje przeprowadzone w wielkim porządku: najpierw wychodzą najmłodsze, potem starsze klasy.
Stoimy z Filipem i Bratkiem jak wryci w ziemię. Wtem podbiega do nas Bartek, nasz kumpel, i nakazuje odwrót.
Zbliża się do nas dyrektor Załuski i wychowawczyni pani Joanna Zawadzka. Oboje mają nietęgie miny.
Na ich prośbę opuszczamy teren szkoły. Idziemy do pobliskiego parku, siadamy na ławce i wraz z wychowawczynią obserwujemy sytuację. Pani próbuje prowadzić lekcję polskiego, co, oczywiście, nie wychodzi. Dobiegają nas dźwięki wyjących alarmów w samochodach, a może i alarmu w szkole.
Po dwóch godzinach okazuje się, że nie ma żadnych powodów do paniki. Ktoś fałszywie poinformował telefonicznie o podłożeniu bomby. Saperzy przeszukali teren i nic nie znaleźli. Wszystko wraca do normy, a my… na klasówkę z fizyki.

Inne tytuły:
Czasami zdarzają się głupie kawały – to był jeden z nich…
Bomba w szkole?

Opis sytuacji:
Przykra przygoda w parku
Wracamy wczoraj przez park Skaryszewski: ja, Lidia i Maciej. Kopiemy jesienne liście i wcale się nie spieszymy, bo to niedzielny spacer.
Drogę naraz zagradza nam nieznajomy mężczyzna.
Okazuje się kloszardem. Prosi o pieniądze. Dajemy mu z Lidką po 2 zł.
A Maciek mu nie daje nic. Kloszard grozi mu palcem, nam przebiegają dreszcze po plecach. Nagle podchodzi do nas nieznajomy policjant. Okazuje się jednak ojcem Kaśki z VIe.
Zatrzymuje i legitymuje kloszarda. Stary mężczyzna z pomiętymi dokumentami w ręku, klnąc, odchodzi.

Inne propozycje tytułu:
Przykra niespodzianka
Spotkanie z kloszardem