Ta forma sprawia Wam sporo trudności i często myli Wam się z opowiadaniem, wspomnieniem, swobodnymi dywagacjami… Przeczytaj wypracowanie Martyny.
Podpatrz jego liczne plusy i… jeden minus.
Szkoła i narkotyki
Narkotyki są coraz bardziej popularne. Na ulicach i w sklepach można kupić bluzki z obrazkiem marihuany. Wiele osób wpada w nałóg w szkole, gdzie aktualnie można dostać wszystko począwszy od trawki, a kończąc na kokainie.
W naszej szkole na 100% nie ma narkotyków – mówi pan dyrektor gimnazjum w Płocku. Natomiast wicedyrektor tej samej szkoły przyznaje, że mieli już kilka przypadków znalezienia u uczniów tabletek amfetaminy i wielu innych narkotyków. Próbując rozwiązać zagadkę spowodowaną sprzecznymi wypowiedziami dyrekcji, zapoznaję się ze zdaniem uczniów tej szkoły.
Na temat narkotyków chcę rozmawiać kolejno z Kasią, Markiem i Olą. Nie chcą nic mówić. W końcu spotykam takie osoby, które coś wiedzą i chcą się tym ze mną podzielić.
To się widzi i wie
– W naszej budzie bardzo dużo osób bierze narkotyki. Każdy wie, u kogo można je kupić. Dostaniesz wszystko, co tylko jest ci potrzebne. Sam nieraz kupowałem kilka działek, tak dla zabawy – przyznaje 13-letni Bartek, uczeń pierwszej klasy gimnazjum. Dwie trzecioklasistki – Basia i Matylda także spotkały się z narkotykami w szkole. – Na kilku długich przerwach przed budynkiem naszego gimnazjum widziałam dilerów, a raz na boisku dziewczyny palące trawkę – mówi mi bez wahania Matylda. Na moje pytanie, czy osoba sprzedająca narkotyki rzuca się w oczy, Ania odpowiada: – Diler nie wygląda jak jakiś bandzior. Jest taki jak my. Ubiera i zachowuje się tak samo jak inni uczniowie, a muzyka, której słucha, nie różni się niczym od naszej. Nie jest rozpoznawany przez nauczycieli, dzięki czemu żyje spokojnie w szkolnym środowisku.
Ile płacę?
Na przerwie przed szkołą z tłumu próbuję wyłowić dilera. Jednak bez skutku. Adam, chłopiec, który przypatrywał mi się wcześniej, podchodzi do mnie i mówi, że osoby, których
poszukuję, nie przyjdą, bo boją się, że dyrekcja może ich złapać. Przy okazji dowiaduję się od niego cen niektórych narkotyków – tabletka amfetaminy 30 – 40 zł, działka koksu (czyli kokainy) – 141 zł.
Z wiadomości, które uzyskałam, wynika, że na kupno narkotyków nie mogą pozwolić sobie osoby, które nie są przy kasie. Moje przypuszczenia potwierdza Kala – Na kupno prochów stać przeważnie osoby, których rodzice są „nadziani”. Jednak spotkałam się też z takimi, które kradły, aby tylko zdobyć forsę na następną działkę.
Pani Anna Kolasińska, psycholog z warszawskiego gimnazjum mówi: – Młodzi ludzie sięgają po narkotyki między 15 a 20 rokiem życia. Wszystkie prochy wywołują zaburzenia psychiczne i fizyczne u osób biorących to świństwo. Ludzie nieleczeni szybko umierają. Osoby, które zerwały z narkotykami, przez dłuższy czas nie mogą ułożyć sobie życia.
(imiona bohaterów reportażu zostały zmienione)
Martyna
Plusy reportażu Martyny
Wypracowanie Martyny napisane jest jak klasyczny reportaż – dotyczy gorącego zjawiska (jakim są narkotyki), pokazuje stanowiska różnych stron (dyrektorów szkół, psychologa, uczniów), zawiera opinię specjalisty (psychologa), ma charakter relacji na gorąco. Przytaczane są wypowiedzi rozmówców. Tekst podzielony jest – jak przystało na formę dziennikarską – efektownymi, zwracającymi uwagę śródtytułami, czyli hasłami wprowadzającymi w temat.
Martyna potrafi szukać tematów i rozmówców, zadawać im intrygujące pytania i wyciągać z ich odpowiedzi to, co interesuje czytelnika. A to podstawowe umiejętności reporterskie!
Wybrałam tekst Martyny do publikacji, bo czuję, że drzemie w niej prawdziwy reporter. Rzadko piszecie tak sprawne reportaże! Mylicie często tę formę z opowiadaniem, zbyt często piszecie też o sprawach wyczytanych z gazet, których nie dotknęliście, nie zbadaliście, a to wielka wada reportażu!
Martyna uniknęła tych wszystkich pułapek i za to jej chwała.
Jej tekst dobrze się czyta. Jest napisany sprawnym językiem. I naprawdę ciekawy! Szczególnie podobają mi się wypowiedzi uczniów i te partie, w których autorka podaje nazwy narkotyków i ceny za działkę. To przemawia do wyobraźni czytelnika, czyni reportaż bardziej wiarygodnym. Ale czy to wystarczy, żeby uwierzyć w to, co napisała Martyna? Moim zdaniem nie.
Minus!
Tekst budzi jedną moją wątpliwość: nie wiem, czy jest prawdziwy.
Dlaczego? Ponieważ zabrakło szczegółów uwiarygodniających relację Martyny!
- Nie wiemy, o jakim gimnazjum mowa. Wiemy tylko, że znajduje się w Płocku. Co uwiarygodniłoby ten tekst? Podanie numeru szkoły lub jej adresu.
- Nie znamy nazwiska dyrektora i wicedyrektora, którzy wypowiadają się na początku tekstu. Czy naprawdę było niemożliwe podanie tych nazwisk?
- Nie znamy nazwisk uczniów i dowiadujemy się, że ich imiona zostały zmienione. OK – rozumiem, że zostało to zrobione dla dobra rozmówców. Doceniam, że Martyna zachowała się w tej sprawie tak szlachetnie i profesjonalnie. Tylko że w tej sytuacji nie mamy w tekście ani jednego konkretu: imiona rozmówców zmienione, nazwiska dyrektorów pominięte, nazwa gimnazjum też. Za dużo tego kamuflażu jak na reportaż!
- Wypowiedź psychologa, choć zawiera jego imię i nazwisko, ze względu na styl wydaje mi się niewiarygodna. Czy specjalista naprawdę użyłby w wypowiedzi słów tak nacechowanych emocjonalnie, jak: świństwo, prochy i tak upraszczał zjawiska? (miałam wątpliwości, skonsultowałam więc to z redakcyjnym psychologiem, który potwierdził moje obawy).
- A może Martyna po prostu nieumiejętnie streściła wypowiedź pani Anny Kolasińskiej? Nie wolno tego robić! Opinie specjalistów streszczajmy bardzo dokładnie lub lepiej – przytaczajmy dosłownie. W przypadku wątpliwości konsultujmy, pozwólmy specjalistom przeczytać zapisane w naszym tekście wypowiedzi – niech sprawdzą, czy nie przekręciliśmy ich słów (coś takiego nazywa się autoryzacją wypowiedzi czy wywiadu).
W Martynie drzemie prawdziwy reporter! Podpatrz dobre cechy jej tekstu!
- Czujemy gorącą atmosferę śledztwa, poszukiwania:
Na przerwie przed szkołą próbuję wyłowić dilera. Jednak bez skutku. Adam, chłopiec, który przypatrywał mi się wcześniej, podchodzi do mnie i mówi…
Relacja prowadzona jest oczywiście w czasie teraźniejszym. - Autorka wprowadza nas w tajniki warsztatu reportera, zdradza swój system pracy, niekiedy stopniuje napięcie:
Nie chcą nic mówić. W końcu spotykam takie osoby, które coś wiedzą i chcą się tym podzielić. - Martyna stara się porozmawiać z różnymi stronami konfliktu: dyrektorem, psychologiem, uczniami. Przytacza, cytuje to, co mówią.
- Wypowiedzi rozmówców są wprowadzane umiejętnie, w urozmaicony sposób (nie powtarza się wciąż to samo słowo):
– mówi dyrektor
– przyznaje 13-letni Bartek - Prócz cytatów pojawia się komentarz. To też urozmaica wypowiedzi (reportaż złożony z samych wypowiedzi byłby nudny):
Z wiadomości, które uzyskałam, wynika, że… - Martyna efektownie zderza wypowiedzi, stosuje kontrast, wprowadza atmosferę sensacji:
– W naszej szkole na 100% nie ma narkotyków – mówi pan dyrektor gimnazjum w Płocku. Natomiast wicedyrektor tej samej szkoły przyznaje, że mieli już kilka przypadków znalezienia u uczniów amfetaminy… - Zwróć uwagę na konkrety! To plus każdego reportażu:
Tabletka amfetaminy 30 – 40 zł, działka koksu (czyli kokainy) – 141 zł. - Zauważ zróżnicowanie języka – określenia z pogranicza żargonu czy gwary uczniowskiej (koks, buda) ubarwiają reportaż. Może nawet szkoda, że nie ma ich więcej?
Zapamiętaj!
Dobry reportaż:
- mówi o autentycznych wydarzeniach, które mają szansę poruszyć odbiorcę (zbulwersować, uczulić na coś, pokazać mu jakiś kawałek rzeczywistości)
- ma charakter śledztwa, poszukiwania, przedstawia proces dochodzenia do prawdy
- jest gorącą relacją pisaną w czasie teraźniejszym
- często ujawnia warsztat: ograniczenia i plusy reportera (to też w pewnym sensie relacja z jego pracy)
- zawiera wypowiedzi i komentarze, czasem także opinię specjalistów
- jest wiarygodny: ujawnia konkrety, nazwiska, fakty, daty
- zawiera dużo szczegółów, przekazuje klimat, specyfikę np. miejsca, o którym się pisze
- ma barwnych bohaterów, których czytelnik zapamiętuje (np. dzięki jakimś pozornie nieistotnym detalom z ich życia, charakterystycznym powiedzonkom, językowi ich wypowiedzi)