Malarskie i muzyczne nastroje duszy. Opis obrazu inspirowanego cytatem:
Nad oceanem duszy stęsknionej
Wszedł cicho myśli księżyc czerwony
I oblał takich blasków purpurą
Na widnokręgu falę ponurą
Jakby gromnicą był, a ta fala
Całunem, co się od niej zapala.
(Andrzej Niemojewski Nad oceanem duszy…)
Jest dwóch malarzy, których lubię najbardziej – Salvador Dali i Iwan Konstantynowicz Ajwazowski.
Wybrałam dzieło Ajwazowskiego, rosyjskiego malarza marynisty, który malował morze tak, jak nikt nigdy malować go nie umiał i z pewnością już nie będzie. Długo szukałam w jego twórczości obrazu tajemniczego i pełnego grozy. Nareszcie znalazłam. To Sztorm na Morzu Północnym.
Właściwie całe to płótno zatopione jest w czerni, którą rozjaśnia jedynie wąska struga bladego, księżycowego światła, padająca przez środek obrazu. W lewym dolnym rogu widać kołyszącą się rozpaczliwie na falach łódkę z kilkorgiem ludzi. Jej pasażerowie wyciągają ręce po ratunek, a może w rozpaczy przeklinają wzburzone morze. Na dalszym planie można dostrzec mocno przechylony statek, miotany przez fale. Być może, łódeczka to po prostu szalupa ratunkowa, a żeglujący na niej ludzie to uratowani (przynajmniej chwilowo wyrwani śmierci) z tonącego okrętu.
„Choć nigdy nie robił szkiców z natury, jego malowane w pracowni pejzaże charakteryzuje trafne i sugestywne oddanie światła, powietrza i fal” – pisze o Ajwazowskim jeden z krytyków. Podobno co wrażliwsi mogą nawet dziwić się, dlaczego tak wiernie odmalowane bałwany nie burzą się i nie pienią.
Cały obraz wywołuje dreszcz przerażenia, który potęguje jeszcze wąska, ciemna gama barw. Ci ludzie są już skazani; wkrótce zostaną pochłonięci przez rozszalały żywioł.
Wszystkie obiekty na tym obrazie przypominają o bliskiej zagładzie. Nawet chmury przybierają dziwne kształty, układając się w szeroko rozwartą paszczę, co bynajmniej nie nasuwa przyjemnych skojarzeń. Także księżyc rzuca jakiś złowieszczy blask, obojętnie przypatrując się nieszczęściu zdanych na łaskę okrutnego oceanu ludzi. Opisywane płótno to jeden z ostatnich romantycznych obrazów Ajwazowskiego, który doskonale ukazuje bezradność człowieka wobec potęgi kipiącego gniewem oceanu. I kruchość ludzkiego życia, które jakże łatwo można stracić!
Słaba, zagubiona wśród spienionych bałwanów łupina z kurczowo trzymającymi się jej ludźmi. A po drugiej stronie nieokiełznana porywczość, wściekłość i cała ta potęga, niemal tak piękna, jak groźna!
Czy ktoś może wątpić, po czyjej stronie będzie zwycięstwo?
Dlaczego po przeczytaniu fragmentu wiersza Andrzeja Niemojewskiego przyszedł mi na myśl Sztorm nad Morzem Północnym?
Po pierwsze, w obu dziełach panuje iście grobowy nastrój. Tego akurat chyba nikomu udowadniać nie trzeba, widząc posępny pejzaż Ajwazowskiego i wczytując się w słowa nawiązujące do wybitnie „trumiennej” tematyki w utworze Niemojewskiego.
Po drugie fala, przyrównana w wierszu do całunu, istotnie może nim być dla ludzi na obrazie Ajwazowskiego, którzy prawdopodobnie znajdą swój grób na dnie morza. Znamienny jest także księżyc, który zarówno w wierszu, jak i na płótnie pełni złowróżbną funkcję (w wierszu jest on co prawda czerwony, ale ten detal chyba nie jest szczególnie istotny). Tonący okręt może symbolizować smutek, nostalgię, melancholię, żal, rozpacz… i cały szereg innych negatywnych uczuć, tak samo zresztą jak łódka.
Ajwazowski był bardziej nawet marynistą niż malarzem. Wszystkie jego obrazy przedstawiają tę sięgającą horyzontu toń, jaką jest morze – spokojną, jakby martwą, albo kipiącą i spienioną. Wszystkie wyrażają podziw dla tej wszechwładnej potęgi – często dzikiej, kapryśnej czy rozgniewanej, zawsze jednak majestatycznej i dumnej. Tak wspaniałej, że przy niej człowiek niknie i traci na znaczeniu, sam sobie wydając się tym, czym jest w rzeczywistości – garstką prochu…