Baruch Spinoza był jednym ze słynnych filozofów wieku XVII, a był to wiek obfitujący w naprawdę wielkie umysły. Jego idee wzbudzały powszechny protest.
Dlaczego?
Spinoza zajmował się tematami ważnymi, usiłował odnaleźć i zdefiniować istotę świata i Boga. Wyszło mu, że człowiek jest częścią świata, a Bóg wcale nie jest jego władcą, lecz jest złączony z naturą. To przyroda jest bogiem, rządzą nią stałe prawa – dlatego nie ma pytania: kto stworzył świat? To stwierdzenie, że nie ma różnicy między Bogiem a przyrodą, nie mogło podobać się w wieku XVII. A Spinoza wymyślił coś jeszcze: że rzeczy, które nas otaczają, nie mogą być dobre lub złe niejako same z siebie. Stają się takimi dopiero ze względu na człowieka, zależnie od tego, czy przynoszą nam pożytek, czy szkodę. Coś w tym jest.
Poglądy Spinozy interesowały wielu późniejszych twórców. Mówi się, że nikt nie przeszedł obojętny wobec jego spuścizny. Na pewno nie był obojętny nasz współczesny poeta Zbigniew Herbert. Najpierw napisał wiersz pt. Pan Cogito opowiada o kuszeniu Spinozy. Jest to właściwie scena rozmowy filozofa, który stanął twarzą w twarz z Bogiem i pyta. Pyta o rzeczy wielkie i wiekuiste tajemnice. Bóg jednak odpowiada:
Mówisz ładnie Baruch
lubię twoją geometryczną łacinę
a także jasną składnię
symetrię wywodów
pomówmy jednak
o Rzeczach Naprawdę
Wielkich (…)
– odżywiasz się źle
odziewasz nędznie (…)
– kup nowy dom (…)
– dbaj o dochody
jak twój kolega Kartezjusz (…)
– pomyśl
o kobiecie
która da ci dziecko
– widzisz Baruch
mówimy o Rzeczach Wielkich (…)
Ostra reprymenda! Uważany za roztargnionego, zupełnie pozbawionego praktycyzmu Spinoza słyszy, że naprawdę wielka i ważna jest codzienność, a nie grzebanie się w teoriach abstrakcyjnych. Ale ten sam poeta, Herbert, poświęca Spinozie fragment prozy w zbiorze Martwa natura z wędzidłem. Opisuje zadziwiający epizod z życia filozofa – moment, gdy po śmierci ojca Spinoza zażarcie walczył o swoje prawo do dziedziczenia. Do łóżka po matce, pogrzebacza i innych drobiazgów. Wygrał i… nic oprócz łóżka nie wziął. Herbert wyjaśnia to tak:
Tak jakby Baruch chciał powiedzieć, że cnota nie jest wcale azylem słabych, zaś akt wyrzeczenia jest aktem odwagi tych, którzy poświęcają (nie bez żalu i wahania) rzeczy powszechnie pożądane dla spraw niezrozumiałych i wielkich.
Fragment prozy zamieszczony jest w jednym z podręczników gimnazjalnych wraz z pytaniem o sens tego zdania i inne postacie, które dla rzeczy wielkich potrafiły poświęcić te powszechnie pożądane. To niełatwe pytanie. Spinoza dowiódł, że nie jest słaby – potrafił wywalczyć swoje racje. Cnotliwy nie znaczy słaby, łatwy do skrzywdzenia. Gest wyrzeczenia się dóbr codziennych, materialnych dla badania spraw niezrozumiałych wcale nie jest łatwy – jest aktem odwagi.
Kto jeszcze poświęcił zwykłe życie, jego dobra i przyjemności dla spełnienia wyższych idei?
Ludzie, którzy wybierają taką drogę z pewnością są godni szacunku. To uczeni, bohaterowie, społecznicy – Maria Skłodowska-Curie, powstańcy, Stasia Bozowska. Warto przypomnieć ich sobie przed egzaminami. Cnotliwi, ale nie słabi, a ich wyrzeczenie to akt odwagi. A co z wierszem? Bóg nie miał racji? A może tylko kusił – zwróć uwagę na tytuł. Jedno jest wiadome: Baruch Spinoza nie dał się zwieść, pozostał wierny swojej wersji tematów Naprawdę Wielkich.