Litery piszemy lub odczytujemy, natomiast głoski wymawiamy i słyszymy. „Pe” to nazwa litery, która oznacza głoskę p.
Litery są więc znakami graficznymi, stosowanymi do oznaczania głosek. Zbiór takich znaków nazywamy alfabetem.
Powyższe stwierdzenia, choć prawdziwe, nie są wystarczające. Przede wszystkim należy zdać sobie sprawę z tego, że relacja między literami a głoskami nie jest w pełni symetryczna. Na pewno nie można jej opisać stosunkiem 1:1.
- Bywa, że jedna litera odpowiada kilku głoskom: w wyrazach staw, wejście, wiosło za każdym razem różnie wymawiamy głoskę oznaczoną literą „w”.
- I odwrotnie: jeden dźwięk może być zapisywany na różne sposoby: czy wyrazy kod i kot nie brzmią tak samo?
Na pewno więc w polszczyźnie nie piszemy tak samo, jak mówimy. Choć litery są oznaczeniami dla głosek, trzeba pamiętać o różnych zaburzeniach tej relacji. Takie zaś przypadki jak „h” i „ch” albo „ó” i „u” wymagają osobnego omówienia, z odwołaniem się do historii polszczyzny.
Głoski natomiast są najmniejszymi samodzielnymi elementami dźwiękowymi języka. Ich samodzielność przejawia się nie tylko w tym, że nie mogą być rozłożone na mniejsze dźwięki. Przede wszystkim, każda głoska stanowi zbiór określonych cech fonetycznych, z których najważniejsze to:
- dźwięczność,
- ustność,
- twardość (lub ich antonimy),
- określone miejsce
- rodzaj artykulacji.
Do objaśnienia pozostaje nadal akademickie pojęcie fonemu. Można by tu zacząć od podręcznikowej definicji, która fonem nazywa wiązką cech dystynktywnych. Kłopot w tym, że po usłyszeniu takiej definicji wiemy mniej niż przed…
Wróćmy na razie do głosek. Oprócz tych ważnych dla opisu językowego cech każdą głoskę można scharakteryzować na podstawie jej fizycznych, akustycznych właściwości, takich jak częstotliwość drgań czy rozkład energii artykulacyjnej. Wahania w zakresie tych własności akustycznych nie mają znaczenia dla codziennego porozumiewania się, gdyż aby takie różnice wyłowić, potrzeba specjalistycznych przyrządów pomiarowych. A takie wahania występują, gdyż nie ma dwóch osób na świecie, które dokładnie tak samo wymawiałyby wszystkie głoski. To nic, że wymawiane przez nas b brzmi tak samo jak b wymawiane przez kolegę z ławki. Przyrządy wykazałyby co innego! Gdyby jednak głoski pozbawić tych akustycznych właściwości, przestałyby one być słyszalne.
Dlatego, już do rozważań fonologicznych, a nie fonetycznych, wprowadzono pojęcie fonemu.
- Fonem to taka wypreparowana głoska, pozbawiona tych cech fizycznych, akustycznych, a przy tym indywidualnych. Fonem natomiast skupiałby tylko te cechy, które są ważne dla opisu językowego – i stąd owa wiązka w definicji.
- Druga definicja fonemu, bardziej praktyczna, jeśli można tak powiedzieć o definicji abstraktu, mówi, że jest to najmniejszy element językowy różnicujący znaczenie dwóch wyrazów. Porównajmy taką parę rzeczowników: kura i góra. Gdybyśmy uznali, że różnią się one pierwszą literą, zawęzilibyśmy rozważania do pisanej postaci języka. Szukanie różnic w pierwszych głoskach doprowadziłoby do analogicznego wniosku; z tym że znowu musielibyśmy pamiętać także o indywidualnych własnościach głosek, zależnych od osoby mówiącej. Dlatego znaczenie tych wyrazów różnicują fonemy, nie zaś litery czy głoski. A że fonemu nie można ani usłyszeć, ani zobaczyć – to inna sprawa…