To jedyna powieść, a zarazem najgłośniejsze dzieło pisarza, który reprezentował estetyzujący nurt angielskiego modernizmu.
Oprócz niej wydał tom nowel Szczęśliwy książę i inne opowiadania. Jest autorem komedii obyczajowych: Wachlarz lady Windermere, Mąż idealny, Brat marnotrawny, tragedii Salome, a nawet librett do oper Ryszarda Straussa.
Utworów Wilde’a, a zwłaszcza interesującej nas powieści, nie sposób zrozumieć bez przyjrzenia się jego biografii.
Ten Irlandczyk z pochodzenia naprawdę nazywał się Fingal O’Flahertie Wills. Uwielbiał skandale i prowokacje obyczajowe, których sam, na własne życzenie, stawał się bohaterem. Spacerował po centrum wiktoriańskiego Londynu w krótkich spodenkach, aksamitnym berecie, z lilią lub słonecznikiem w dłoni, a gdy wytykano go palcami, odpowiadał: „To nadzwyczajne, jak szybko człowiek staje się sławny w tym mieście!”
W równie celny sposób potrafił podsumować niemal każdą sytuację. Nic więc dziwnego, że do historii literatury przeszedł jako autor setek błyskotliwych, przewrotnych, często zaprawionych ironią i goryczą aforyzmów, choćby: „Ludzie nieegoistyczni są bezbarwni” albo „Mężczyźni żenią się, bo są znużeni, kobiety – przez ciekawość. I obie strony doznają rozczarowania”. W roku 1895 trafił do więzienia za… homoseksualizm. Spędził w nim dwa lata, a swoje doświadczenia opisał we wstrząsającym utworze Ballada o więzieniu w Reading.
Treść powieści
Fabuła Portretu Doriana Graya zogniskowana jest wokół historii głównego bohatera. Poznajemy go jako człowieka młodego, niewinnego i tak pięknego, że malarz Bazyli Hallward postanawia namalować jego portret. Podczas jednej z sesji, na której Bazyli uwiecznia modela „z delikatnie zarysowanymi purpurowymi ustami, ze szczerymi błękitnymi oczyma i falistymi złotymi włosami”, zjawia się lord Henryk Wotton. Arystokrata i światowiec dzięki swojej inteligencji i temu, że – jak sam Wilde! – po mistrzowsku operuje paradoksem, bez trudu nie tylko uwodzi chłopca, lecz także staje się dla niego życiowym wzorem. A zasady głosi dyskusyjne: uważa, że wiara w Boga i przestrzeganie nakazów moralnych dobre jest dla tłumu – wybitna jednostka powinna stać ponad nimi, by niczym nie krępowała swego rozwoju. To nie etyką ma się ona kierować. Winna podporządkować swe życie pięknu i sztuce. Wotton, wyrafinowany esteta, uświadomi Dorianowi jego olśniewającą urodę i siłę młodości, a zarazem pokaże kruchość i przemijalność tych wartości.
Odtąd Dorian, niczym mitologiczny Narcyz, rozkochany w sobie, będzie drżał z lęku przed utratą owego uroku. Jednocześnie pod wpływem podsuwanych przez mistrza lektur i dyskusji z lordem chłopak stopniowo wkracza na drogę wewnętrznego upadku. Najpierw doprowadzi do samobójstwa narzeczonej, młodziutkiej aktorki Sybilli Vane, którą nie tyle kochał, ile podziwiał za jej talent. Zakochana w Dorianie dziewczyna coraz mniej dba o sztukę, więc Gray, świadek kilku jej aktorskich porażek, zrywa z nią, nie szczędząc przy tym ostrych słów. Zrozpaczona odbiera sobie życie. I wtedy staje się rzecz dziwna: rysy Doriana twardnieją, na jego obliczu pojawia się wyraz okrucieństwa, lecz jest to widoczne tylko na portrecie. Twarz żywego Doriana nadal promienieje pięknem i łagodnością. Duszę ma jednak coraz bardziej brudną, bo coraz głębiej pogrąża się w hedonizmie, wręcz rozpuście. Wyrafinowane, artystyczne upodobania – kolekcjonuje drogocenne kamienie, hafty i gobeliny, organizuje koncerty – nie przeszkadzają mu w kontaktach z ludźmi z półświatka, przestępcami i prostytutkami, w odwiedzaniu palarni opium, wdawaniu się w najrozmaitsze awantury. Każda z nich to nowa zmarszczka i grymas zepsucia, ale znów tylko na portrecie, który staje się odbiciem moralnego upadku Doriana. I na to jest rada: Gray ukrywa obraz w specjalnym pokoju. A gdy już nie może oglądać portretu, na którym pojawia się coś „w najwyższym stopniu wstrętnego i ohydnego”, popełnia najcięższy grzech – zabija jego twórcę. Mało tego, zmusza znajomego chemika, by rozpuścił zwłoki Bazylego w kwasie azotowym. Czuje się zupełnie bezkarny i chociaż w mieście robi się o nim coraz głośniej, nie zmienia trybu życia. Pewnego razu podczas hulanki w portowej knajpie spotyka brata Sybilii – Jamesa.
W Dorianie budzi się coś na kształt wyrzutów sumienia: uświadamia sobie własną niegodziwość i gwałtowną chęć poprawy. Biegnie więc do swego wizerunku, by zobaczyć, czy i na nim widać jego, tym razem dobre, uczucia. Doznaje zawodu. Twarz z portretu, oprócz zepsucia, wyraża obłudę. Rozczarowanie Doriana jest tak ogromne, że w szale wściekłości przebija płótno sztyletem i… pada bez życia na podłogę. Gdy zostaje znaleziony, portret znów jest pełen uroku bezgrzesznej młodości, a prawdziwa twarz Doriana – zniszczona występkiem i rozpustą.
Wbrew swoim intencjom Wilde stworzył dzieło z przejrzystym, symbolicznym morałem: nie da się „bezboleśnie” omijać zasad i żyć poza prawem moralnym. Każdy postępek sprzeczny z ładem etycznym odciska się w głębi naszej duszy. Zniszczona twarz to symbol zniszczonego wnętrza. Nie obroni nas przed tym ani estetyzm, ani oddanie się sztuce, ani poza cynicznego dandysa, pogardzającego moralnością tłumu. Książka, w której Wilde sportretował samego siebie (w osobie lorda Wottona) i swojego przyjaciela (Dorian Gray ma rysy Alfreda Douglasa) jest ważna nie ze względu na towarzyszącą jej otoczkę sensacji i klucz personalny, ale dlatego, że wprowadza do literatury modernistycznej motyw wciąż goniącego za nowymi wrażeniami i podnietami artysty, patrzącego z góry na etykę filistrów.