Początek XIX wieku otwiera nowy rozdział w dziejach mody. Ubiór coraz mniej mówi o pozycji społecznej swego właściciela. Francuscy arystokraci, dbający o czystość swojej sfery, ubolewają, że nie są w stanie ustalić przynależności klasowej człowieka, którego widzą po raz pierwszy. Frak, jeszcze kilkadziesiąt lat wcześniej noszony przez elity, jest teraz ubiorem dla wszystkich. To znak demokratyzacji mody. Bycie modnym przestaje być wyłącznym przywilejem dobrze urodzonych. Staje się przywilejem ludzi majętnych.
Domatorki
Po burzliwym okresie wojen napoleońskich Europa zatęskniła za spokojem, który odnajdywano w dostatnim życiu na łonie rodziny. Odpowiedzią na takie społeczne zapotrzebowanie był – charakterystyczny dla wnętrzarstwa, a zwłaszcza dla meblarstwa – styl o nazwie biedermeier (wymawiaj: bidermajer), który narodził się w Wiedniu. Nowa moda, wymierzona przeciwko elitarnej i wytwornej wersji klasycyzmu, upowszechniała smak i upodobania mieszczaństwa.
Pani domu, której misją było wicie przytulnego gniazdka, nie mogła przecież krzątać się w powiewnych, roznegliżowanych sukniach antycznej heroiny. Rewolucja zaczęła się więc od zakrywania tego, co było odkryte. Dekolt przesłonięty został wysokim kołnierzem, obnażone ramiona długimi rękawami, podwyższony stan sukni powrócił do linii pasa.
Kobieta miała teraz dużo więcej czasu. Spędzała go, haftując, wyszywając, dziergając. Do zwyczajów przykładnej żony należało ozdabianie ręczną robotą zarówno własnych dodatków do strojów: mankietów, kołnierzy, pończoszek, podwiązek, torebek, jak i podarunków dla męża: portfeli, teczek na papiery, pasków do spodni, szelek, domowych czapek i bamboszy. Nadmiar ozdób świadczyć miał o wysokim statusie zamożnego mieszczaństwa, którego upodobania decydowały teraz o nowych trendach w modzie. Bufiaste rękawy, nienaturalnie poszerzające ramiona, zasznurowana do bólu talia osy i ogromny, przeładowany ozdobami kapelusz nie wpływały dobrze na proporcje kobiecej sylwetki. Nie służyło jej również skrócenie spódnicy i płaskie obuwie. Wszystko to czyniło postać niezgrabną i przysadzistą. I jeszcze jeden szczegół, który z pewnością nie dodawał ówczesnym paniom seksapilu – pantalony. Rurkowate nogawki zakończone falbankami, wiązane tasiemką pod kolanem nosiły zarówno stateczne mężatki, jak i podlotki, z tą różnicą, że u dziewczynek do jedenastego roku życia musiały one wystawać spod spódnicy.
Znacznie łaskawsza dla niewieściej urody stała się moda pod koniec lat trzydziestych. Pojawiły się dłuższe suknie, fałdy i marszczenia zdobiły teraz dolną część rękawów, a wycięte dekolty odsłoniły krągłość ramion.
Uczesania ówczesnych pań to prawdziwe dzieła sztuki fryzjerskiej. Włosy misternie ułożone w drobne loczki okalały policzki, a na czubku głowy upięte były w wysoki węzeł, podtrzymywany kunsztownie upiętą kokardą lub grzebieniem. Dla młodych panienek do przystrojenia fryzury odpowiednie były perełki, wstążki i kwiatki. Dla dostojnych matron – wysokie grzebienie, diademy, klejnoty zwisające na czoło. Podczas dworskich przyjęć bądź przedstawień opery paryskiej na kobiecych głowach powiewały czaple lub pawie pióra.
Muzy
Romantyczni poeci opiewali jednak kobiety innego typu. Gwałtowne namiętności budziła niewiasta wykształcona, inteligentna, a zarazem uczuciowa, zdolna do miłosnych uniesień. Taka, o której mężczyzna marzy, do której wzdycha, którą obdarza szaloną miłością… Nie szpeciła jej blada cera ani podkrążone oczy. Powabu dodawała wiotka kibić i białe, wypielęgnowane dłonie.
Romantyczne uwodzicielki chciały uchodzić za istoty oryginalne i nieodgadnione. Pod wpływem żywego wówczas zainteresowania historią pozowały więc na średniowieczne kasztelanki, renesansowe damy i orientalne odaliski. Przywdziewały spódnice z trenem i duże berety mające nawiązywać do strojów średniowiecznych, suknie z bufiastymi, rozcinanymi rękawami znanymi z renesansu albo układały na głowach turbany mające upodobnić je do niewolnic z sułtańskich haremów. Przed balami maskowymi wertowały dzieła Hugo i Dumasa w poszukiwaniu pomysłu na efektowny kostium dla siebie i partnera.
Chłopczyce
Pod wpływem powieści publikowanych pod męskim pseudonimem George Sand ukształtował się również inny wzorzec epoki. Kobiety silnej i niezależnej, będącej zaprzeczeniem melancholijnej, omdlewającej muzy romantyzmu. Wkrótce okazało się, że niejaki George Sand sam jest kobietą, i to niebezpieczną awanturnicą. Baronowa Dudevant, z domu Aurora Dupin, prawnuczka naszego króla Augusta III, po zerwaniu małżeństwa utrzymywała się z dziennikarstwa, a męskiego pseudonimu użyła, by wydać pierwszą powieść.
„Najbardziej wyzwolona kobieta XIX wieku” uprawiała sporty, grywała w karty, na co dzień chodziła w spodniach i cylindrze, a po domu w męskim szlafroku. Demonstracyjnie paliła cygara i nie kryła swoich feministycznych poglądów. Naliczono w jej życiu ponad dwadzieścia romansów z mniej lub bardziej znanymi artystami epoki, między innymi z Delacroix, Lisztem, Mussetem. Dziewięć lat trwał jej związek z Chopinem. Wcześniej Aurora wiodła cygańskie życie, podróżując po Szwajcarii z Lisztem. Swoim zachowaniem i strojami wywoływali zgorszenie. Nawet hotelowe kwestionariusze wypełniali z fantazją. Ot, tak choćby: miejsce urodzenia – Parnas; przybył z – Niepewności; udaje się do – Prawdy…
Frak na co dzień i od święta
Biedermeier oddziaływał również na modę męską. Niezwykłą karierę zrobił frak. Stał się strojem uniwersalnym. Noszono go zarówno na co dzień, jak i na wyjątkowe okazje. Zgodnie z obowiązującym fasonem musiał mieć szerokie ramiona i wąską talię, co upodobniało męską sylwetkę do kobiecej. Fraki szyto z ciemnych tkanin. Jedynym barwnym akcentem stroju była wystająca spod fraka kamizelka. Spodnie noszono obcisłe, u góry naciągnięte przez szelki, a u dołu przez „strzemiona” ze specjalnej taśmy. Do takiego stroju rasowy elegant wybierał rękawiczki w odcieniu kremowym lub żółte. Juliusz Słowacki w liście do matki pisał: „Najczęściej chodzę na czarno […]. Mam także jedną oryginalność, to jest, że zawsze noszę żółtawo blade białe rękawiczki – jest to mój luks… Noszę także najczęściej lakierowane buty, co nie jest żadnym luksusem wcale […]. Zawsze tak staram się być ubrany, abym bez przebierania się mógł pójść wszędzie – a nigdy tak, żeby widziano, żem się wystroił umyślnie…”.
Wytworny dżentelmen nie zapominał o odpowiedniej fryzurze. Loki spiętrzone wysoko nad czołem łączyły się z bokobrodami, częściowo tylko widocznymi spod wysokiego, wywiniętego kołnierza koszuli, którego rożki zachodziły aż na policzki. Jako nakrycie głowy obowiązywał cylinder, zazwyczaj z czarnego jedwabiu, choć noszono także cylindry kolorowe. Ówczesny elegant wiele uwagi poświęcał sztuce wiązania krawata, który w latach dwudziestych zastąpił wiązaną wokół szyi chustkę. W zależności od okoliczności układał go na różne sposoby. Niekiedy krawat zastępował wstążką z czarnej mory. Układanie krawata mogło stanowić nie lada wyzwanie dla panów mających dużo wolnego czasu. Dla zaganianego urzędnika było najczęściej udręką. W 1829 roku pojawiły się więc, znacznie mniej eleganckie, za to wygodniejsze, od razu zawiązane krawaty, które wystarczyło tylko przypiąć do koszuli.
Światowy mężczyzna był elegancki w każdych okolicznościach, także w domu. Do porannego szlafroka w kolorowe, często egzotyczne wzory nosił kaszmirowe lub jedwabne spodnie, fantazyjne obuwie przypominające orientalne trzewiki i fez – turecką czapeczkę w kształcie ściętego stożka z czerwonego filcu, z czarnym chwastem na denku.
Także wówczas wymyślono konstrukcję sprężynową i zastosowano ją w szelkach oraz cylindrze, tak zwanym szapoklaku. Metalowe sprężyny umożliwiały składanie go na płasko i noszenie pod pachą.
Razem, młodzi przyjaciele!
Moda romantyczna, której hołdowała przede wszystkim cyganeria, miała być protestem przeciwko banalnym, nudnym strojom mieszczaństwa. Prawdziwego romantyka wyróżniały bunt przeciw schematom i fantazja.
Niezwykłe sposoby na życie prezentowała romantyczna literatura. Miarą wielkiego sukcesu Cierpień młodego Wertera Goethego w całej Europie była popularność stylu à la Werter: żółte pantofle i żółte spodnie do niebieskiego fraka. Pomysłów na oryginalność, indywidualizm poszukiwano także w przeszłości. Odwoływano się do renesansowej mody na bufiaste, rozcinane rękawy i berety z piórami czy do narodowego stroju węgierskiego, z jego bogatym huzarskim szamerunkiem. Romantycy nosili nonszalanckie fryzury, bujne czupryny oraz – mające odróżniać ich od starannie wygolonych przedstawicieli burżuazji – wąsy i brody.
Z ostentacją podkreślała swój romantyczny rodowód młodzież. Na premierze opery Wictora Hugo Hernani młodzi paryżanie wystąpili w czerwonych kamizelkach watowanych na podobieństwo renesansowych wamsów z czasów Henryka VIII. Z kolei niemieccy studenci nosili miękkie filcowe kapelusze i berety à la Rembrandt, co władze uczelni uważały za manifestację poglądów rewolucyjnych. Noszenie takich nakryć głowy zostało zakazane przez policję. Lojalność wobec władzy symbolizował tradycyjny cylinder, który jednak w oczach zbuntowanej młodzieży dobry był – podobnie jak twarde, wykrochmalone kołnierze koszul – co najwyżej dla konformistów i oportunistów. By podkreślić swoją odmienność, duże, miękkie kołnierze romantycy wykładali bezpośrednio na frak, bez krępującej szyję chustki. Wspomnieniem tej mody jest spotykany do dziś kołnierz à la Słowacki.