Bolesław Leśmian

Przemiany

Tej nocy mrok był duszny i od żądzy parny
I chabry rozwidnione suchą błyskawicą
Przedostały się nagle do oczu tej sarny,
Co biegła w las, spłoszona obcą jej źrenicą –
A one, łeb jej modrząc, mknęły po sarniemu.
I chwile zaglądały w świat po chabrowemu.

Mak, sam siebie w śródpolnym wykrywszy bezbrzeżu
Z wrzaskiem, który dla ucha nie był żadnym brzmieniem,
Przekrwawił się w koguta w purpurowym pierzu
I aż do krwi potrząsał szkarłatnym grzebieniem
I piał w mrok, rozdzierając dziób, trwogą zatruty
Aż mu zinąd prawdziwe odpiały koguty.

A jęczmień, kłos pragnieniem zazłociwszy gęstem
Nasrożył nagle złością zjątrzone ościory
I w złotego się jeża przemiażdżył ze chrzęstem
I biegł, kłując po drodze ziół nikłe zagony
I skarlał, i na kwiaty boczył się i jeżył
I nikt nigdy nie zgadnie, co czuł i co przeżył?

A ja – w jakiej swą duszę sparzyłem pokrzywie,
że pomykam ukradkiem i na przełaj miedzą?
I czemu kwiaty na mnie patrzą podejrzliwie?
Czy coś o mnie nocnego wbrew mej wiedzy – wiedzą?
Com czynił, że skroń dłońmi uciskam obiema?
Czym byłem owej nocy, której dziś już nie ma?

Motyw metamorfozy, przemiany znany jest w literaturze od czasów najdawniejszych. W mitologii greckiej przemiana była zarezerwowana dla bogów i herosów, świadczyła o ponadludzkich możliwościach. Pod postacią byka, łabędzia czy złotego deszczu władca bogów, Zeus, nawiedzał piękne Ziemianki. Pamiętamy też bożka Proteusza (choćby z fraszki Kochanowskiego), który przybierał dowolnie wybraną postać i stał się wzorem dla ludzi renesansu kształtujących własną osobowość i życie. Przemiana mogła być również wynikiem magii – i nie zawsze służyła dobru – czego dowodem choćby czarodziejka Kirke przemieniająca towarzyszy Odyseusza w wieprze. Ale przemiana od starożytności jest przede wszystkim związana z rytuałami misteryjnymi, ze swego rodzaju inicjacją. Zawsze łączy się z otwarciem drzwi do innego świata; dokonuje się zarówno na poziomie formy, jak i treści psychicznej; człowiek dostrzega „przemieniony” świat innymi, nowymi oczyma. A więc każda metamorfoza wiąże się zarówno z rozwojem, jak i przekraczaniem dotychczas zamkniętych granic; nie zawsze niesie ona ze sobą czystą przyjemność, czasami rozgrywa się w otoczce niepokoju i przerażenia. Jak greckie katharsis – oczyszczenie poprzez litość i trwogę. Zastanówmy się wobec tego, czym jest i jaka jest przemiana z Leśmianowskiego wiersza.
Rzeczywistość poetycka tego utworu (w przeważającej części liryka opisu) jest zanurzona w typowej dla poety przyrodniczej fantastyce.

Scenerią przemian są las, łąka i pole, a więc pejzaż wiejski, jednakże odrealniony, skrywający dziwną tajemnicę istnienia. Sekretność i misteryjność tego, co się dzieje, podkreśla również pora – noc zazwyczaj kojarzy się z magią, czarami i podświadomością człowieka. W takim oto krajobrazie przemiana dotyka wszystkich istot po kolei – roślin, zwierząt, wreszcie, w ostatniej strofie – człowieka.

  • Pierwszą „przemienioną” staje się sarna. Nocna burza wywołuje magiczny błysk pioruna, który stapia „rozwidnione” chabry z oczami spłoszonego zwierzęcia. Chabry i sarna pozostają zarazem oddzielnymi bytami, ale także symbiotyczną całością: „łeb jej modrząc, mknęły po sarniemu”. Zwierzę jest zrazu wylęknione nową sytuacją, oczom jego otwierają się jednak nowe (chabrowe?) przestrzenie; fauna i flora dopełniają się nawzajem.
  • Metamorfoza maku z drugiej strofy jest o wiele bardziej gwałtowna, a kolor krwi i krzyk rozdzierający dziób koguta sugerują wyraźnie, że nie odbywa się ona bez bólu.
    Zarówno kwiat, jak i ptak obdarzone są swoistą wrażliwością, niemal ludzką samoświadomością – to mak odkrywszy siebie, „przekrwawia” się w szkarłatnego ­koguta. Próbuje potwierdzić zmianę własnej formy w świecie przyrody; w trwodze i lęku domaga się odgłosu swoich „nowych” współbraci – dopiero pianie realnych kogutów w pełni urzeczywistnia jego nowy ­status.
  • W tę letnią, duszną noc również jęczmień z trzeciej strofy pragnie się przeistoczyć. Tu jednakże motorem przemiany jest wściekłość i złość – dlatego powstały w jej rezultacie złoty jeż jest zwierzątkiem groźnym i walecznym, podporządkowującym sobie kwiaty, trawy i zioła.

Jednocześnie autor – przedstawiciel rodzaju ludzkiego – przyznaje się do naszej niewiedzy, jeśli chodzi o uczucia i emocje Natury. Cóż wiemy o duszach kwiatów i zwierząt my, którzy redukujemy je do poziomu botaniki?

Racjonalizm człowieka kultury niewiele jest w stanie wyjaśnić wobec wszechobecnej potęgi Natury. A wie ona znacznie więcej o naszym „człowieku” niż on sam, bo przecież kwiaty „patrzą podejrzliwie”. Nasz bohater, jak sarna z pierwszej strofy, ucieka przed nowym doświadczeniem, jakby w panicznym lęku przed przybraniem nowej postaci. I pojawia się pytanie – czy ucieka dlatego, że chce ochronić własne, ludzkie jestestwo, czy też boi się zatraty własnej jednostkowej odrębności w fantastycznej „Wielkiej Przemianie”. Możliwe też, że czuje grozę i lęk przed poznaniem objawiających się prawd przyrody. Zwykle jesteśmy skłonni widzieć świat poprzez pryzmat podziałów: „ja” i „oni”, „człowiek” i „przyroda”. Zapominamy, że jesteśmy, mimo naszych wysoko wyspecjalizowanych mózgów, częścią Ziemi – Gai. Może ta ucieczka jest obawą przed doświadczeniem powrotu do pierwotności, do utraconej „dzikości serca”.

Już Rousseau pisał, że cywilizacja i kultura są źródłami zła i degeneracji, że dopiero powrót do natury da człowiekowi poczucie pełni istnienia. Jednak podróż w drugą stronę, powrót od postępu do natury jest bardzo trudny, nasz bohater „zagarnięty” przez tajemne moce przyrody przeżywa inicjację; to nie on jest władczym kolonizatorem nieznanych obszarów Ziemi; raczej zostaje wchłonięty i poddany metamorfozie wbrew własnej woli. Jako człowiek kultury zatracił gdzieś w procesie ewolucji pierwotną, instynktowną zdolność „rozpoznawania”, dlatego też nie potrafi ogarnąć umysłem tego wydarzenia (lub halucynacji?). „Czym byłem?” – pada pytanie świadczące o bezradności naszego zwyczajnego, logicznego toku rozumowania wobec sekretnych, nagle eksplodujących mocy Natury. I nie ma rady – trzeba przyznać, że Natura jeszcze raz zwycięża, człowiek przestaje być tym, który, „czyni sobie ziemię poddaną”, a staje się jednym z wielu poddanych w Królestwie Przyrody.

Leśmian interesująco ukrywa metamorfozę w rozlewnym, płynnym trzynastozgłoskowcu, regularnym, sylabicznym, z dokładnym systemem średniówki po siódmej sylabie. Wrażenie uczuciowego nasycenia dają egzaltowane, niespokojne pytania retoryczne. Przez pierwsze trzy strofy mamy do czynienia z liryką opisu, jesteśmy tylko obserwatorami zjawiska przemiany. Dopiero w ostatniej, sześciowersowej sekwencji bezpośrednio ujawnia się w pierwszej osobie podmiot liryczny jako uczestnik wydarzeń.

Istota metamorfozy wyłania się przede wszystkim z metafor, to one zatracają granicę między formami roślinnymi a zwierzęcymi. Chabry mkną „po sarniemu”, „zaglądają w świat po chabrowemu”. Mak „przekrwawia” się w koguta; jęczmień „sroży zjątrzone ościory” i „przemiażdża” się w jeża.

Wiele tu neologizmów, ale przede wszystkim personifikacji – dzięki temu chwytowi poznajemy całe bogactwo uczuć targających światem lasu, pola i łąki. Przyroda jest jak romantyczna „natura naturans” – zdolna do silnych przeżyć i… kreacji, chwilami groźna i niebezpieczna. Leśmian gustuje w metaforach o odległych polach znaczeniowych; zestawia konkretne plastyczne i zmysłowe obrazy z abstrakcjami, jak choćby w przenośni „duszę sparzyłem w pokrzywie”. Dlatego spoza świata biologicznego, zza zasłony zmysłowych zapachów i barw wygląda metafizyczna głębia. Głębia przemiany, która jest przecież istotą życia i rozwoju. Czyżby więc tylko człowiek jej nie akceptował, skoro w wierszu jawi się mu jako coś przerażającego, niemal wrogiego? W tym momencie nasuwa się na myśl opowieść o Narcyzie, którą znamy z pięknego dzieła Owidiusza pt. (nomen omen) Metamorfozy. Może każdy człowiek, a zwłaszcza poeta, jest tak zakochany w sobie, że przemianę, choćby chwilową i efektowną, na przykład w upajający wonią biały kwiat, odczuwa jako karę? Cóż, być może, cała ta noc „cudów i dziwów”, może letnia noc Kupały, jest złośliwym żartem Natury. Żartem mającym wyleczyć rasę ludzką właśnie z narcyzmu i żałosnej w istocie dumy „panów świata”.

Zauważ!

O ile rośliny i zwierzęta z naszego wiersza (a może roślinozwierzęta?) przeżywają własną metamorfozę w całej gamie różnorodnych odczuć i emocji, o tyle sam człowiek w magii tej nocy czuje się mocno zagubiony, jakby niepewny i nieświadomy własnego stanu. Coś się stało naszemu bohaterowi lirycznemu owej nocy, coś niewątpliwie ważnego i chyba brutalnego, skoro mówi o „sparzeniu duszy w pokrzywie”. Podmiot liryczny nie wie jednak dokładnie, cóż to się wydarzyło, dlatego zadaje tak wiele pytań retorycznych.

Facebook aleklasa 2

Zobacz:

Twórczość Bolesława Leśmiana

Poezja Bolesława Leśmiana

Bolesław Leśmian – W malinowym chruśniaku

Leśmianowska kraina poezji

Bolesław Leśmian – Dziewczyna