„Są wszelako w księdze żywota i wiedzy ustępy takie, dla których formuł stylu nie ma i to właśnie sztuka jest niemała oddać je i zbliżyć takimi jakie są.” Odnieś słowa C.K. Norwida do twórczości wojennej.
1. „Nie wiem czy przeżyjemy, ale chciałbym, abyśmy kiedyś umieli nazywać rzeczy ich właściwym imieniem, jak czynią to ludzie odważni”. Są to słowa Tadeusza Borowskiego. Podobnie jak wielu innym przyszło mu żyć w okresie II wojny światowej. Dla nas być może jest ona symbolem rzezi, okrucieństwa i niesprawiedliwości, my jednak klasyfikujemy ją według cudzych relacji, utartych stereotypów. opierając się na niewłaściwych źródłach, czy naginając prawdę jak chcemy, do własnych, często niewłaściwych poglądów, deformujemy ją. Chcemy karać, osądzać, usłyszeć akt oskarżenia i zobaczyć skruchę. Poeci „czasu kurz” inaczej traktują tamte wydarzenia. Dla nic nie były to legendy, a rzeczywistość w której trzeba było sobie radzić, żyć i w miarę możliwości zachować samego siebie.
2. Często lektura Borowskiego, rodzi w nas oburzenie jak o takich wielkich sprawach można pisać tak nisko, tak zwyczajnie? Przecież ten człowiek wyzuty jest z wszelkich uczyć! Dlaczego, bo nie rozpacza, nie użala się, nie domaga się ukarania winnych, a nawet się tym nie emocjonuje. Czy te wartości rzeczywiście by coś zmieniły? Na pewno relacje pełne uniesień, po brzegi wypełnione patriotyzmem i człowieczeństwem byłyby piękniejsze, bardziej poetyckie. Tyle że ludziom którzy napisali „Medaliony” i „Rozmowy z katem” nic chodziło o chwilowe wzruszenie, kwadransową zadumę nad ofiarą i katem. Tu trzeba czegoś więcej: żeby ukazać koszmar tamtych lat trzeba go po prostu opisać. Niczego więcej nie potrzeba, żeby uczynić go jeszcze straszniejszym. Trzeba też przecież pamiętać, że wojna skończyła się w 1945 roku, a ludzie jednak ocaleli i muszą żyć dalej z bagażem tamtych doświadczeń. Nie mogą wrócić do tamtego stanu, dosięgnąć samego dna jeszcze raz, mogliby tego nie znieść, a kto wie czy i my w takim wypadku umielibyśmy jeszcze być ludźmi. Niektórzy odważyli się jednak cofnąć, przynajmniej zrealizować tamte wydarzenia, a z tych pozór suchych realizacji wynika tak wiele. Bo czy czytając Borowskiego nie przeraża nas to, do jakiego stopnia człowiek potrafi się przystosować, jak blisko jest granica zobojętnienia? To jednak nie jest nihilizm autora, to jest to, co zrobiła wojna. Wszystkie słowa wypowiedziane przez autora są pełne znaczenia. Każde jest jak bomba przekazu, wybucha w nas, a odłamki wbijają się w serce i umysł. Dopiero wtedy przekuwani zimnymi informacjami uświadamiamy sobie, na czym polegało okrucieństwo „tego czasu”. Dociera do nas tak niewiarygodna prawda jak bardzo zmienia się człowiek i fakt że to nie śmierć była najgorsza, a samo życie.
3. Z.Nałkowska i H.Krall rozmawiając z ludźmi poznały to życie z wielu stron. Będąc kobietami wrażliwymi wybrały jednak, podobnie jak Borowski, podawanie informacji bez zaangażowania emocjonalnego. Te książki to jak cedzenie wyrazów, każdy z nich, z osobna, znaczyłoby może niewiele, ale wszystkie, jeden po drugim docierają coraz głębiej, do dna świadomości. Te reportaże z dystansu oddają więcej niż wzruszające przemowy, oddają prawdę. Pozbawione komentarzy, jakiejkolwiek klasyfikacji pozostawiają nam wolność oceny, a ona nasuwa się sama. Tylko, że przecież trzeba pamiętać, słowa, które mówi Z.Nałkowska: „Ludzie ludziom zgotowali ten los”.
4. Pamiętać o tym musiał także Moczarski, który „żył” z mordercą w jednej celi przez sześć miesięcy. Rozmawiał z nim, poznawał, a przede wszystkim słuchał. Bez wątpienia sam musiał być zaskoczony, gdy stwierdził, że kat getta warszawskiego, to w gruncie rzeczy człowiek, może nieco mało samodzielnie myślący i zbyt ulegający pozorom, ale człowiek taki, jakich wielu na świecie… Przecież to właśnie jest tragiczne! Moczarski pozwala nam poznać Jurgena Stroopa samodzielnie, dzięki niemu zaczynamy rozumieć, przestajemy myśleć szablonami. Ten masowy morderca nie jest już dla nas taki twardy, monumentalny i zimny – jak posąg Germanina – Cheryska. Jest tylko osobą, w której nastąpił jakiś przewrót wartości, zbyt słabą aby oprzeć się spektakularnej ideologii. Mimo wszystko w konsekwencji tych słabości zginęły tysiące ludzi…
Jak w takim wypadku można jeszcze wierzyć w miłość, we współczucie, w życie i śmierć? Jak to zrobić, gdy z woli czy bez woli jednego giną tysiące, jak zachować wiarę w sens? Nie, nie dziwię się Różewiczowi, że stał się antypoetą, że jako ocalony wydawał się tego ocalenia żałować:
„Mam 24 lata
ocalałem
prowadzony na rzeź”.
Gdy widziało się tyle, w tak krótkim czasie i to tak strasznych rzeczy, można już tylko chcieć zacząć żyć od nowa. Zapomnieć, nauczyć się wiary w ludzi, w wartości, jak dziecko -od podstaw. Trzeba jednak znaleźć nauczyciela, kogoś ze zhierarchizowanym po ludzku systemem wartości. Trzeba krzyczeć. To właśnie robi ten oskarżony o nihilizm poeta – starzec w młodym ciele.
5. Ten chłód autorów literatury wojennej to właśnie krzyk, wołanie o pomoc, o pamięć, o zrozumienie. Przede wszystkim jednak: krzyk o prawdę. Bo jeśli każde pokolenie będzie dokładało do sensacji II wojny światowej swoje do nich nastawienie i będzie ją traktowało właśnie jako sensację to za kilkadziesiąt lat nikt już nie zrozumie Kolumbów.
Recenzje pracy
Pewien paradoks tej pracy polega na tym, że autorka zajęła się tym rysem prozy, który nazwiemy „chłodną relacją” „oszczędnością emocji” – a sama popełnia błąd nadmiernej wylewności uczuć. Dużo tu okrzyków, emocji – a gołych faktów mało. Według mnie ta praca jest stanowczo zbyt uboga. Gdyby była naturalna – to jest to zaledwie jedna trzecia tego, co powiedzieć można w sprawie Norwida, a literatury wojennej. Zauważcie: wojennej, a nie tylko lagrowej. A gdzie rzecz o powstaniu, o konspiracji o łagrach sowieckich? Gdzie Inny świat Grudzińskiego, Początek Szczepańskiego, poezja K.K.Baczyńskiego? Załóżmy jednakże, że było to krótkie wypracowanie i nauczyciel ograniczył materiał do literatury do lektur opisujących skutki faszyzmu. Wówczas: brakuje w pracy rozważań z zakresu teorii literatury, dokładniej kompozycji utworów – a to miałoby być istotą pracy. Zauważona została oszczędność emocjonalna. Dobrze, ale mało. A konstrukcje postaci w opowiadaniach Borowskiego? Cała kreacja przestrzeni języka, prowokacja wobec odbiorcy, behawioryzm w opisie, narracja pierwszoosobowa, a jednak nie odautorska – jaki cel miało to wszystko? Co znaczy tytuł Medaliony Nałkowskiej. Dwa wywiady: z bohaterem (Edelmem) i zbrodniarzem (Stroop) – aż się prosi o refleksję nad rozmową jako sposobem pokazania prawdy, czy nie? O poezji można było napisać dużo więcej: o odrealnianiu świata, o utrwaleniu apokalipsy – o metaforze Baczyńskiego i postacie Różewicza. Okazuje się, że artyści poszukiwali różnych „formuł stylu”, by oddać te straszne ustępy z księgi swojego żywota. Radzę wam zawsze dbać o różnorodność przykładów, Beacie zalecam – oszczędność emocjonalną i więcej treści merytorycznych. Ponieważ – mimo kilku dobrych myśli – ocena byłaby słaba, nie podaje nazwiska autorki pracy, a imię zostało zmienione.
1. Wstęp oparty o dobrze wybrany cytat to dobry wstęp. Wypowiedzi Borowskiego są adekwatne do potrzeb tematu, i zapowiadają interesujące refleksje.
2. Fragment dotyczący lektury Borowskieo, ma jak sądzę, wykazać, że oschła forma opisu, relacji jest najlepszą do ukazania „koszmaru tamtych lat”. A jednak nie wynika to jasno z tej części wypowiedzi. Dzieje się tak dlatego, że autorka pozwala sobie na spontaniczność, na styl naśladujący bieg myśli – a taki chaos nie jest dobry w wypracowaniu. Popatrzcie na zdanie podkreślone. Jest w nim zamknięte na raz pytanie i odpowiedź – i wrażenie pośpiechu. Natomiast to drugie usprawiedliwienie beznamiętnej relacji prozy wojennej – że autorzy mogliby nie znieść pełnego powrotu do przeszłości (chyba chodzi o to, że w pełni emocjonalnego?), dlatego imają się relacji – nie jest słuszna. Po prostu: to nie tak. Pisarze czasów grozy obrali celowo taki typ narracji, jaki obrali – nie po to by chronić swoją wrażliwość, lecz żeby jak najsilniej oddziałać na wrażliwość odbiorcy. I jeszcze jedno: ten fragment „woła” o nawiązane do tematu, o lekką choć aluzję do Norwida. Autorka prozy – Hanna – zajmuje się tu przecież zagadnieniem sposobu przedstawienia tych ustępów, dla których formuł stylu nie ma”. Dlaczego więc o tym nie napisze? „Bomba przekazu” to nawet ciekawa metafora, ale słabo wiąże się z oszczędnością emocjonalną stylu czy uwag o możliwościach przystosowawczych człowieka Hanka absolutnie powinna zadbać o spójność myśli.
3. Tu koniecznie, koniecznie powinno paść słowo: o idei reportażu. I jeszcze dwa słowa o tym: jaki. I może coś o istocie „literatury faktu”, o „odwirowaniu” znaczeń, jakie przeprowadza Hanna Krall. Uwaga o „kobietach wrażliwych” – zbędna.
4. Ta refleksja nieco płytka, i dlatego może zostać źle zrozumiana. Moczarski faktycznie odkrywa przeciętnego człowieka, ba, nawet ludzkie uczucia Stroopa, ale pokazuje jak okoliczności faszyzmu i wojny przekształciły tego człowieka w kata, zabójcę i potwora. To jest najważniejsze – refleksja o tym jak rzeczywistość wydobywa z istoty ludzkiej zło, jak ono awansuje i dochodzi do władzy. Nie może napisać o nim: „w gruncie rzeczy człowiek, może mało samodzielnie myślący”. To brak szacunku dla jego ofiar, choć wiem, że autorka nie to miała na myśli. I – ani słowa o „formule stylu” – wywiadzie, specyficznym wywiadzie, jakim jest książka.
5. W zakończeniu powinna jednak znaleźć się refleksja nawiązująca do tematu. Jeśli beznamiętną relację uznaliśmy za odpowiednią do strasznych wydarzeń „formułę stylu” – to czemu nie jest to powiedziane. Z tymi „pokoleniami” też wypowiedź jest niejasna – a do tego praca wydaje się urwana w połowie.