Kiedy zamilkły działa I wojny światowej i nikomu nie powstała w głowie potworna myśl, że za dwadzieścia parę lat… będzie po prostu druga apokalipsa, wtedy poruszyła cały świat właśnie ta książka. Młody niemiecki pisarz Erich Maria Remarque po powrocie z frontu napisał powieściowy reportaż z wojennych przeżyć – owoc przerażenia wojną, rozpaczliwy krzyk przeciw złu wojny, literacki akt pacyfizmu. Jeśli kiedykolwiek istniał w Niemczech mit o bohaterstwie żołnierza, przygody frontowej, patriotycznej zabawy mężczyzn w wojnę – tu został zburzony i wyszydzony. Dlatego właśnie, gdy nacjonalizm niemiecki krzepł i narastał w latach trzydziestych naszego wieku, gdy podsycano ów bohaterski mit niemieckiego patrioty – głosy pacyfistów znalazły się w niełasce. W maju 1933 roku, przed gmachem Opery w Berlinie, publicznie spalono książki Remarque’a. Sam Goebbels wyróżnił je szczególnym potępieniem. Pisarz – jak wielu, którzy nie zgadzali się z hasłami faszyzmu – opuścił Niemcy, udał się na emigracyjną tułaczkę, przyjął później obywatelstwo amerykańskie. Losy własne i obserwacje zawarł w znanych utworach – Trzej towarzysze, Łuk triumfalny, Czarny obelisk. Ale pierwszym i najsłynniejszym jego dziełem okazało się na zawsze

Na zachodzie bez zmian

Jest to tytuł nie do ominięcia przy wszelkich tematach dotyczących literackich protestów przeciw wojnie, obrazów wpływu kataklizmu wojennego na psychikę młodego człowieka, wreszcie okrucieństwa i zła wojny. Jest faktem, że okropieństwa II wojny światowej przyćmiły pamięć o tej pierwszej, lecz Na zachodzie bez zmian pozostało lekturą pouczającą, przydatną i frapującą. Poza tym jest jedyna w swoim rodzaju, oryginalna, bo: mamy do czynienia z wojenną relacją „z pierwszej ręki”, i to – co ważne – ze strony Niemca. Jest to bardzo istotne, bowiem obnaża zło wojny bez względu na stronę barykady, narodowości i oficjalną ideologię. Odbiorca odrzuca zakodowany gdzieś w głębi obraz najeźdźcy – Niemca, ale po prostu widzi w okopach, w oparach gazów bojowych – człowieka. Specyfika powieści Remarque’a kryje się także w warstwie kompozycyjnej – jest to właściwie żywiołowy reportaż, naturalistyczny, zwieńczony ironiczną pointą w finale. Zdarzenia z frontu relacjonuje „na bieżąco”, bo w czasie teraźniejszym i w pierwszej osobie. Stajemy się świadkami scen wstrząsających.

Wizja wojny

Opisy są tu konkretne, żywe, szczegółowe – tak, że wrażliwy czytelnik z trudem brnie przez pobojowisko. Oskarżenie wzmacnia beznamiętny chłód w opisie okropieństw – bo przecież dla żołnierza to zwykła rzecz. Zwykłą rzeczą jest widok wgniecionych w ziemię trupów, pola usłanego „poruszającymi się” zwłokami, pełznącego w bólu kolegi z postrzałem w oczy. Sceny śmierci, huk granatów, zawieszone na drzewach zwłoki „wyrzucone z ubrań”, krzyk rannych koni – te wizje przeplatają się ze scenami z żołnierskiego życia – obozową kuchnią, walką ze szczurami, głodem, wódką, przyjaźnią, a nawet swoistym żołnierskim humorem. Znamienne jest to, że nie ma intymności we wszelkich sprawach fizjologicznych – latryna, biologiczne reakcje na strach, epizody seksualne – jak choćby małżeńska scena w lazarecie, wszystko odbywa się publicznie i staje się zwykłą rzeczą. Grupę głównych bohaterów łączy też przyjaźń, a frontowa przyjaźń to stały motyw w prozie Remarque’a. Także i tu – Baumera, Kaczyńskiego, Tjadena, Kroopa, Kemmericha łączy wojenna solidarność zobrazowana przykładem kolektywnej zemsty na Himmelstosie. A pomimo tej przyjaźni, gdy kamraci pocieszają umierającego druha Kemmeńchka, myśl ich pożądliwie krąży koło jego butów – żołnierskiego skarbu. Czy zgasła w nich wszelka wrażliwość? Jeżeli ich codzienność wyglądała następująco:

„Widzimy ludzi żyjących, którym brak czaszki, widzimy biegnących żołnierzy, których obie stopy poszarpane są na strzępy; potykają się na łamiących kikutach aż do następnej dziury, jakiś frajter pełznie dwa kilometry na rekach i włóczy za sobą zmiażdżone kolana, inny idzie do posterunku opatrunkowego i ponad jego kurczowo zaciśniętymi dłońmi wypełzają jelita; widzimy ludzi bez ust, bez szczęki, bez twarzy…”

Homo soldatis

Oto specyficzny twór wojenny, homo soldatis przedstawiony przez Remarque’a. Konstrukcja bohatera jest kolejną ciekawostką tej powieści. Obserwujemy postępującą animalizację człekożołnierza, bo, jak czytamy, „wojna wyhodowuje zwierzęta”. Proces animalizacji to stopniowa utrata wartości humanitarnych. Składa się na nią wszystko: zobojętnienie na śmierć i cierpienie, głód i ziąb, sprowadzenie sensu życia do hasła: „nie dać się zabić”, podczas gdy życie z kolei sprowadza się do spełnienia potrzeb fizjologicznych – i to w zapomnieniu o intymności. Z uczuć wyższych pozostaje przyjaźń, może tęsknota za miłością i rodziną – przyćmione jednak codzienną potrzebą przeżycia. Tęsknota za młodością czterech dziewiętnastoletnich chłopaków z tej samej klasy. Ta tęsknota nigdy nie miała zostać zaspokojona. Bo w ukształtowaniu Remarkowskiego bohatera dominuje jeszcze jedna szalenie istotna cecha: oto dziewiętnastolatkowie, którym odebrano młodość bez względu na to czy przeżyją czy nie.

„Jesteśmy opuszczeni, jak dzieci i doświadczeni, jak ludzie starzy, jesteśmy zajadli i brutalni, i smutni, i powierzchowni – myślę, że jesteśmy zgubieni”.

Tak brzmi pokoleniowe credo. Dodajmy jeszcze dwie refleksje.

„My nie jesteśmy już młodzieżą. Nie pragniemy już zdobyć świata szturmem. Jesteśmy uciekinierami. Uciekamy sami przed sobą. Przed naszym życiem”.

„A gdyby nawet zwrócono nam go, ten krajobraz naszej młodości, nie wiedzielibyśmy już, co z nim począć.”

Apollinaire w wierszu pt. Młody żołnierz napisze o tym samym pokoleniu:

„Widziałeś śmierć twarzą w twarz więcej niż stukrotnie
nie wiesz co to jest życie
(…)
Nasiąkłeś życiem tych, którzy umarli obok ciebie”

Nasz K.K. Baczyński, dwadzieścia lat później, ale także o wojennym pokoleniu powie:

„Tak się dorasta do trumny
jakeśmy w czasie dorośli”
(Pokolenie)

Warto skojarzyć te wypowiedzi, bo wszystkie są o dorastaniu w czasie, o kondensacji życia, które kończy się w wieku lat dwudziestu, a obfituje w doświadczenia starca. Jest to wymiar wojny – każdej wojny – niezależnie od jej historycznego czasu. Ten właśnie motyw – przyspieszonego dojrzewania i utraconej młodości wydaje się w powieści Remarque’a najważniejszym problemem. Przypomnijmy jednak, że godne uwagi w powieściowej problematyce dzieła są jeszcze:

  • Obrazy wojny w naturalistycznym reportażu – ta powieść to jedna z najważniejszych panoram czasów wojennych.
  • Pacyfistyczna wymowa wynikająca z przedstawienia wojny jako zła, okrucieństwa, apokalipsy.
  • Animalizacja młodego żołnierza czasów wojny.
  • Motyw frontowej przyjaźni i „życia w okopach”.
  • Spojrzenie na wojnę „z drugiej strony frontu” – czyli oczami Niemca.
  • Interesująca kompozycja: naturalistyczny reportaż i bohater homo soldatis.

Na zachodzie bez zmian – ironia tytułu

Przez wiele stronic towarzyszymy Pawłowi Baumerowi w wojennej grozie i otrzymujemy od niego bezpośrednią relację – uwaga – w czasie teraźniejszym. Ma to swoje znaczenie. Poczucie, że wszystko dzieje się „teraz” unaocznia nam wojenne sceny, stajemy w centrum działań wojennych, widzimy je bezpośrednio. Gdyby Paweł użył czasu przeszłego, rodzaju pamiętnika – wiedzielibyśmy, że przeżył wojnę, np. tak jak pisarz. Tymczasem nie pamiętnik to, lecz raczej dziennik. W finale zaś – pointa – niespodzianka. Czas teraźniejszy nagle się urywa. Krótka informacja w czasie przeszłym donosi, iż nasz narrator padł w jesiennym dniu 1918 roku, dniu tak spokojnym, iż biuletyn armii odnotował – na zachodzie bez zmian. Zapewne w wymiarze wojny światowej jedno życie nie urasta do potęgi wydarzenia. Sam bohater – „twarz jego miała wyraz takiego spokoju, jak gdyby był prawie rad, że wszystko to się wydarzyło”. Ale czy jednostkowa śmierć zmienia cokolwiek w teatrze wielkiej wojny? Tylko świat Pawła Baumera zanikł. A poza tym – na zachodzie bez zmian.

Facebook aleklasa 2

Zobacz: