Co literatura mówi Ci o Tobie samym? Uargumentuj odpowiedź, odwołując się do wybranych tekstów modernizmu i XX-lecia międzywojennego.
Wstęp – zarysowanie sytuacji fabularnej
Co ja teraz będę robiła? Nie wzięłam tej książki, którą przygotowałam sobie już wczoraj. W porannym pośpiechu zapomniałam o Doktorach Segala, którzy mieli umilić czas mojej podróży. Teraz pozostają mi jedynie rozmyślania. Myślenie o sobie nie jest mym ulubionym zajęciem, gdyż zwykle po takiej autoanalizie jestem przygnębiona, dręczą mnie wyrzuty sumienia, będące skutkiem mego zachowania w niektórych sytuacjach. Aby jednak nie wpaść w depresję, będę dzisiaj postępowała według nieco innego schematu. Owszem, będę myślała o swoim postępowaniu, o sobie samej, ale w kontekście literatury. Może uporządkuję przy tym swoje myśli przed sprawdzianem z polskiego? Chwileczkę, co my teraz właściwie omawiamy? Modernizm i dwudziestolecie. Nie będę się powtarzała i zachowam jakąś kolejność. Na kartce wypiszę lektury, które zrobiły na mnie szczególne wrażenie. O, mam nawet kawałek papieru. Trochę mały, ale ważne, że jest na czym pisać!
Moje refleksje o literaturze
Ależ w tym pociągu trzęsie. Nawet człowiek nie może zapisać kilku tytułów. Jednego nie wypiszę na pewno: Sklepów cynamonowych. Nigdy nie podobała mi się ta książka.
Ciekawe, jak polonista starej daty namówiłby mnie do czytania tego utworu. Pewnie w podobnym stylu, jak nauczyciel Gałkiewicza, przekonując go do „poezji wielkiego poety, Juliusza Słowackiego, w której mieszka nieśmiertelne piękno, które wzbudza zachwyt.” Czy odważyłabym się wtedy powiedzieć: „Ale kiedy ja się wcale nie zachwycam! Wcale się nie zachwycam! Nie zajmuje mnie!” Czy byłoby mnie stać na taki sprzeciw? Wiem, że nie mogę sobie szczerze, obiektywnie odpowiedzieć na pytanie, gdyż nie znajduję się w takiej sytuacji. Bo chociaż mogłabym przysięgać, że się sprzeciwię, to jeśliby doszło do takiej sytuacji, pewnie zwyciężyłby mój „instynkt samozachowawczy” nakazujący milczenie, niemal bierność. Podobnie postąpił Lord Jim. Chciał być bohaterem, pomagać innym, jednak wobec niebezpieczeństwa w ułamku sekundy zdecydował o ratowaniu samego siebie. Myślę, że zachowałabym się tak samo. Przykro to stwierdzić, ale jestem tylko słabym człowiekiem, mającym jedno życie, którego za wszelką cenę należy bronić.
Pomyślmy o jakimś innym tytule…
Jak to było? „Nie mogę… mieć ani ojca, ani matki, ani żony, ani… jednej rzeczy, którą bym przycisnął do serca z miłością, dopóki z oblicza ziemi nie znikną podłe zmory. Muszę… wyrzec się szczęścia. Muszę być sam jeden.” Chyba nigdy nie zdobyłabym się na coś takiego, co zrobił Tomasz Judym. Ponieważ podziwiam go całym sercem za tę postawę wymagającą tylu wyrzeczeń, wpisuję tytuł Ludzie bezdomni na listę lektur, które zrobiły na mnie wrażenie.
Nie znaczy to jednak, że ja byłabym w stanie postępować jak bohater tej książki. Bałabym się „być sama jedna”, nie mieć nikogo, nie wyrzekłabym się miłości. Może to brzmi nieco egoistycznie, lecz taką mam naturę. Potrzebuję drugiego człowieka.
Ktoś kiedyś powiedział, że altruizm to egoizm, Pragnę, by na świecie było wielu takich egoistów, pożytkujących swą energię, siły dla innej osoby.
Nie mam na myśli absolutnie takich samolubów, do jakich należała Dulska. Nie, nie powiem „pani”, bo nie darzę jej szacunkiem (Cóż to za nietolerancja z mojej strony!). Mam nadzieję, że jeśli tylko będę miała taki stosunek do swego męża jak Dulska do Felicjana, to znajdzie się ktoś taki, kto powie mi wprost, co o tym myśli( notuję na kartce kolejny tytuł Moralność pani Dulskiej).
Wielka szkoda natomiast, że nie jestem taka, jak Maciej Boryna – bohater Chłopów Reymonta: energiczna, porywcza nawet, uparta, rozkochana w ziemi. Tacy ludzie wiele osiągają, mówią, co myślą, jednocześnie trzeba przyznać, że niewiele jest osób o stanowczości Boryny, które jednocześnie zachwycałyby się przyrodą, uprawami, pracą.
Równie ważna jak dla Macieja ziemia była dla Bogumiła Niechcica; to piękna postać, która zrobiła na mnie wielkie wrażenie (notuję więc na kartce tytuł Noce i dnie). Zwłaszcza że mąż Barbary kochał ziemię niejako bezinteresownie, bez względu na to, do kogo należała… Jego umiłowanie ziemi i prac rolnych nie miało więc nic wspólnego z pazernością czy skupieniem na dobrach materialnych. Bardzo szlachetna to postać… Chciałabym mieć taką pasję jak Boryna czy Niechcic, pasję, o której myślałabym nawet w chwili śmierci.
Śmierć! Dziwne, że w takich momentach przychodzi mi na myśl śmierć. Natychmiast kojarzącym się z nią utworem, o którym mogłabym tu wspomnieć, jest Proces Kafki (szybko notuję na wymiętej kartce). Dla nas, ludzi „proces” zaczyna się już w chwili naszych narodzin. Wyrokiem, który jest nieunikniony, zawsze była i będzie śmierć. To przed nią bronimy się – z początku z całym zapałem, potem coraz bierniej. Pamiętam, gdy jako dziecko płakałam, bojąc się, że umrę, że rodzice odejdą. Długo nie mogłam się z tym pogodzić, ale teraz widzę, że za wszelką cenę staram się o tym zapomnieć, nie myśleć. Tak jak Józef K. Tak samo. Choć… to nie jedyne odczytanie powieści Kafki. Proces interpretowano także jako parabolę totalitaryzmu…
Zakończenie – zamknięcie sytuacji fabularnej
– Proszę pani, proszę pani! To już ostatnia stacja. Wrocław! Trzeba wysiadać.
– A… tak. Zamyśliłam się. Dziękuję panu bardzo.