Film coraz częściej żywi się literaturą. To dobrze – czy źle? Twoje refleksje na temat wybranych adaptacji filmowych.

Pamiętaj, że temat wymaga od Ciebie własnego zdania.
Nie bój się stanowczych stwierdzeń, które adaptacje Ci się podobają, a które nie – jeśli tylko potrafisz swoje zdanie dobrze uargumentować. Pytanie zawarte w temacie jest podchwytliwe (uwazaj na stwierdzenia: „adaptacje zabijają literaturę”) – nie można jednoznacznie ocenić, że zjawisko filmowania książek jest złe lub dobre. Nie zapomnij napisać o tym w zakończeniu!

Niekiedy reżyser ogranicza się jedynie do wiernego przeniesienia powieści, noweli lub dramatu na ekran, co zazwyczaj kończy się klęską.
Takie filmy ani nie zastępują czytania książki (bo skróty są nieodzowne), ani nie prowokują do nowych interpretacji.

  • Syzyfowe prace w reż. Pawła Komorowskiego,
  • Krzyżacy w reż. Aleksandra Forda.

Czasem jednak – kiedy reżyser chce dokonać własnej interpretacji dzieła – film może być nawet lepszy od literackiego pierwowzoru.

Przykłady:

  • Ziemia obiecana w reż. Andrzeja Wajdy
    Powieść Reymonta razi dziś uproszczeniami. Miłość Anki i Borowieckiego wydaje się sztuczna, bo zbyt wyidealizowana, robotnicze masy w łódzkich fabrykach pokazane zostały w konwencji pozytywistycznego obrazka z życia biedoty. Nawet główni bohaterowie (polski szlachcic, niemiecki rzemieślnik i żydowski handlarz), a zwłaszcza ich racje, są przedstawieni dość schematycznie.
    Film Wajdy, oparty na powieści Reymonta, urzeka niezwykle sugestywnym obrazem miasta – reżyser znakomicie oddał atmosferę robotniczego środowiska, rytmu fabrycznego życia, w którym istotną rolę odgrywają obrazy, jakby „wypłowiałe” kolory – i muzyka. Postacie (także ze środowiska robotniczego) w filmie stały się ­bardziej wyraziste i autentyczne (świetne role Andrzeja Seweryna, Daniela Olbrychskiego i Wojciecha Pszoniaka). Przede wszystkim jednak Ziemia obiecana Wajdy to wielka metafora miasta, bezdusznego kapitalizmu, walki o sukces i karierę. Dzięki temu film okazuje się dziś niezwykle aktualny.
  • Popiół i diament w reż. Andrzeja Wajdy
    Film wydaje się dziś dużo lepszy niż literacki pierwowzór Jerzego Andrzejewskiego – mniej upolityczniony, mniej schematyczni są bohaterowie. Przede wszystkim film pozwala się też utożsamić z główną postacią Maćka Chełmickiego, znakomicie zagraną przez Zbigniewa Cybulskiego.
  • Tajemniczy ogród w reż. Agnieszki Holland
    Powieść Frances Elizy Burnett razi w wielu miejscach sentymentalizmem, a historia wydaje się chwilami wręcz kiczowata. Reżyserka wydobyła z niej jednak przejmującą (i niewyjaśnioną do końca) tajemnicę, uczyniła z dziecięcych bohaterów autentyczne postacie, które stały się w pewnym sensie metaforą zachowań i postaw osób dorosłych.

Bywa też, że znakomita książka owocuje równie znakomitym filmem, tyle że… ­zupełnie innym niż literacki pierwowzór.

Przykład:

Niezwykle oryginalna powieść Godziny Michaela Cunninghama, wyrastająca z inspiracji utworami Virginii Woolf, sfilmowana przez Stephena Daldry’ego.
Książka, inspirowana twórczością jednej z literackich eksperymentatorek XX wieku, pozbawiona jest tradycyjnych „wydarzeń” – wszystko rozgrywa się w sferze myśli bohaterów, refleksji, spostrzeżeń, wspomnień.
W filmie Stephena Daldry’ego nieokreśloność powieści musiała zostać oczywiście przełożona na dialogi, konkretne sceny itp. Film nie jest jednak zbanalizowaną wersją książki – wielowarstwowość powieści ma odbicie w świetnym montażu, historie trzech kobiet są jedynie zarysowane, a nie dopowiedziane do końca, główny nacisk położono na obrazy i przejmujące, niejednoznaczne portrety trzech głównych bohaterek (znakomite role Nicole Kidman, Meryl Streep i Julianne Moore).

Coraz częściej klasyczne teksty literackie są przez reżyserów „uwspółcześniane” poprzez przeniesienie akcji we współczesne realia – m.in. po to, aby przybliżyć je dzisiejszej młodzieży.

Przykład:

  • Romeo i Julia w reż. Baza Luhrmanna
    Klasyczny dramat został przeniesiony w czasy współczesne, film opowiedziany jest językiem nowoczesnym, dynamicznym, pełnym dzisiejszych „gadżetów”. A jednak pozostaje jedynie teledyskowym zestawem luźnych zdjęć, śmiałych pomysłów (np. Merkucjo okazuje się transwestytą), z których niewiele wynika.

Sposobem na „uwspółcześnienie” jest również nowoczesna forma.

Przykład:

  • Ogniem i mieczem w reż. Jerzego Hoffmana
    Film zrealizowany w iście hollywoodzkim stylu, za pomocą nowoczesnych środków (szybki montaż, widowiskowe sceny batalistyczne), tyle że efektowność przesłania w nim bohaterów. W powieści Sienkiewicza postacie są oczywiście uproszczone, papierowe, ale aktorom, zwłaszcza Izabelli Scorupco (Helena) i Michałowi Żebrowskiemu (Skrzetuski), nie udało się ich ożywić, stworzyć psychologicznie wiarygodnych sylwetek. Nad filmem ciąży też polityczna poprawność, która kazała przesunąć nieco akcenty w stosunkach polsko-ukraińskich, by nie wzbudzać konfliktów z dzisiejszą Ukrainą.

Literatura i film – dwie dziedziny sztuki, które coraz częściej się przenikają.

  • Film przez długie lata uznawany był jedynie za tanią rozrywkę i przeciwstawiany literaturze. Dopiero od niedawna traktowany jest jak odrębna dziedzina sztuki, z której mogą wyłonić się prawdziwe arcydzieła.
  • Film i literatura różnią się środkami artystycznego wyrazu, dlatego nie można w dosłowny sposób przenieść powieści na ekran. W literaturze najważniejszą rolę odgrywa słowo, w filmie – obraz.
  • Literatura wymaga aktywnego odbioru, ponieważ przedstawiana rzeczywistość rozgrywa się w naszej wyobraźni. Oglądanie filmu jest z natury bardziej bierne – otrzymujemy gotową wizję, którą możemy zaakceptować lub odrzucić. Dlatego najciekawsze są właśnie te filmy, które w swej wymowie okazują się niejednoznaczne, pozwalają na różne interpretacje (np. Godziny).