Czy film może zastąpić lekturę książki? ­Odpowiedz, omawiając dwie, trzy ekranizacje utworów literackich.

Wstęp I

Współczesny Polak, według statystyk, czyta jedną książkę rocznie. Obraz jest znacznie łatwiejszy i przystępniejszy w odbiorze, wymaga mniej zaangażowania i koncentracji uwagi, „narzuca się” swoją treścią. Czy jednak najlepsza nawet adaptacja filmowa może zastąpić całą gamę przeżyć i odczuć, których doznajemy w kontakcie ze słowem pisanym? Jestem zdania, że absolutnie nie, choć doceniam X muzę.

Wstęp II

Lubię filmy, często chodzę do kina, ale nie lubię adaptacji czy ekranizacji ulubionych książek. Film odbiera mi mój wizerunek postaci i świata książki i brutalnie wkracza w wyobraźnię. Choć czasem zdarza się, że reżyser świetnie potrafi uchwycić moje ­wyobrażenia.

Rozwinięcie

Odwołam się tutaj do trzech, moim zdaniem, interesujących adaptacji filmowych. Pierwsza z nich to Ogniem i mieczem.

Film został zrealizowany w hollywoodzkim stylu, co również może przeszkadzać niektórym widzom. Pierwszoplanowy staje się wątek miłosny, który w powieści był tylko jednym z wielu. Choć niektóre sceny filmowe są świetne, jeśli chodzi o siłę wyrazu, np. obraz Siczy, nie dają wyobrażenia o opisowej rozlewności stylu Sienkiewiczowskiego. Inaczej niż w powieści są przesunięte akcenty interpretacyjne, zwłaszcza dotyczące stosunków polsko-ukraińskich (np. roli, jaką odegrał w dziejach Polski książę Jeremi Wiśniowiecki). Dla osoby, która dba o zgodność z prawdą historyczną, może to być rażące, mimo że samo dzieło Sienkiewicza zbyt zgodne z historią nie było. Osobistym rozczarowaniem były dla mnie postacie głównych bohaterów – Michała Żebrowskiego jako Skrzetuskiego, a zwłaszcza Izabelli Scorupco jako Heleny. Zawsze chyba próbujemy wyobrazić sobie bohaterów, a nawet się z nimi identyfikować; wizja reżyserska zaś bywa zupełnie niezgodna z naszymi oczekiwaniami. To kolejny argument za tym, że najciekawsza nawet ekranizacja nie może zastąpić kontaktu z literaturą.

Drugą adaptacją, którą chciałabym przywołać, jest serial telewizyjny Lalka. Można zaryzykować stwierdzenie, że jest on dość wierny wersji książkowej. Przekonującą rolę człowieka tragicznego, rozdartego między szaloną miłością a własnymi przekonaniami, odegrał Jerzy Kamas odtwarzający sylwetkę kupca Wokulskiego. Świetną kreacją była też wzruszająca rola Bronisława Pawlika – Rzeckiego. Doskonale wygląda ekranizacja Lalki jako powieści o XIX-wiecznej Warszawie – opisy wędrówek Wokulskiego po Powiślu i Starym Mieście są wdzięcznym materiałem do filmowych ujęć. Jednak nie zawsze środki filmowe wystarczą, aby przekazać całą głębię problematyki zawartej w utworze. W filmie całkowicie zanika fenomenalny styl pisarski Prusa, podział na „zimną” i „gorącą” narrację; umyka także specyficzny, subtelny humor pisarza.

Trzecia adaptacja wybrana przeze mnie to przykład ekranizacji „lżejszej” literatury, czyli Przeminęło z wiatrem. Film, w którym główne role odegrali niezapomniani Clark Gable i Vivien Leigh, jest sam w sobie klasyką, podobnie jak powieść Margaret Mitchell. Film trzyma w napięciu, ale jak Ogniem i mieczem oparty jest głównie na wątku romansowo-małżeńskim Retta Butlera i Scarlett O’Hara. Kreacje aktorskie są świetne, a jednak nie oddają głębi psychologicznej postaci i konfliktów między ich „bujnymi” osobowościami. Choć dobra jest także scenografia, nie w pełni udało się uchwycić atmosferę amerykańskiego czarnego Południa. Również wojna secesyjna, której tragizm tak mocno zaznaczono w powieści, w filmie jest jedynie tłem miłosnych perypetii. Jeszcze raz więc pot­wierdza się teza, że dobry film niekoniecznie może zastąpić dobrą książkę.

Zakończenie

Zazwyczaj wolę najpierw przeczytać lekturę, a dopiero później skonfrontować ją z adaptacją. Chyba z tego wynika moje przekonanie, że film nie jest w stanie zastąpić dzieła literackiego. Film to zawsze subiektywna realizacja twórcy reżysera, narzucająca nam jeden określony odbiór. Natomiast słowo drukowane uruchamia naszą wyobraźnię, intelekt, pobudza do refleksji.