Tradycja romantyczna w poezji XX wieku.

Ach, ta romantyczna literatura! Te pomniki, powstania, proroctwa ojczyźniane! Niby nie przepadamy za tym wszystkim, ale gdzieś w głębi duszy jesteśmy dumni z naszych wieszczów: Mickiewicza i Słowackiego. Kim bylibyśmy dziś bez naszej narodowej twórczości romantycznej?
Literatura romantyczna niewątpliwie najmocniej odcisnęła swe piętno nie tylko na poezji późniejszych epok, ale i na życiu wielu Polaków, przede wszystkim tych, którzy w różnych okolicznościach historycznych zmuszeni byli opuścić kraj.
Ale byli też tacy, którzy za wszelką cenę usiłowali pozbyć się romantycznej schedy, pragnęli ostentacyjnie „zrzucić z ramion płaszcz Konrada” (Antoni Słonimski).

Zbiorową antyromantyczną demonstrację urządzili futuryści – nawoływali do burzenia pomników, przewietrzania muzeów, kpili z „mickiewiczuw i słowackih”. Futurystom nie podobało się wszystko, co związane było z romantyzmem: formy poetyckie, kult postawy patriotycznej, patos.

Inni artyści obśmiewali romantyzm tylko częściowo, nawet niektórzy skamandryci (np. Jan Lechoń) uważani powszechnie za tradycjonalistów. Postawę negacji wobec romantyzmu zajęli poeci zgrupowani wokół czasopisma „Zwrotnica” (Awangarda Krakowska). Teoretyk grupy Tadeusz Peiper przeciwstawiał się „tworzeniu romantycznemu” opartemu na natchnieniu i bezpośrednim wyrażaniu uczuć.

Niektórzy nawoływali do sprawiedliwego osądu romantycznej schedy, do częściowej akceptacji romantycznego ducha, ale i do odrzucenia tego, co nas Polaków męczy, co się zdezaktualizowało.


Oto „mumie mickiewiczuw i słowackih” wyśmiane przez kilku XX-wiecznych poetów:

* Obśmiewanie wszystkiego, co tradycyjne, a zwłaszcza narodowe, patriotyczne, jest typowe dla większości młodych. Nie lubimy ani ojczyźnianych wieców, ani patriotycznych deklaracji, ani romantycznych utworów literackich nawiązujących do niezwykłego posłannictwa Polski w świecie. Nauczyciele każą recytować wiersz na apelu – trudno, recytujemy, bo tak wypada, ale często nie zdajemy sobie sprawy, co tak naprawdę drażni nas w tych patriotycznych słowach. A 18-letni Jan Lechoń – autor tomiku Karmazynowy poemat (wiersze napisane w latach 1916-1918) wiedział doskonale, co nie odpowiada mu w spadku po romantyzmie. W utworach z tego tomiku aż roi się od romantycznych aluzji. Oto dwa przykłady z pierwszych wierszy tego tomu (Herostates i Duch na seansie):

Na tysiączne się wiorsty rozsiadła nam Polska,
Papuga wszystkich ludów – w cierniowej koronie. […]
[…] pawiem narodów byłaś i papugą

Grób Agamemnona Juliusza Słowackiego
[…] widmo pragnie obudzić w nas – siebie,
Że on nam wstąpi do duszy – Anhelli,
Płaczący, milcząc, na matki pogrzebie […]

Anhelli – tytułowy bohater poematu Słowackiego oprowadzany po miejscach martyrologii Polaków.
Lechoń jest bezwzględny w demaskacji mitów, które ciążą nad nami i nie pozwalają żyć po nowemu. Może kiedyś papuga-Polska umiała zwrócić uwagę innych narodów swym bohaterstwem – dziś jest tylko… kościotrupem. Nie jesteśmy narodem wybranym, nie mamy misji do spełnienia, nie ciąży na nas obowiązek oddania życia za miliony. Martyrologiczne pamiątki przeszkadzają w normalnym życiu – trzeba rozsypać w pył wszystkie pomniki narodowej przeszłoś­ci, „zabić” Kilińskiego i innych bohaterów i zacząć życie od nowa. Słuchając jesiennego wiatru, nie myśleć o jękach historii. Patrząc latem na mieniące się w słońcu motyle, nie rozmyślać o „jutrzence swobody”. W wiosennych liściach – widzieć tylko wiosnę, a nie narodziny nowej Polski. Koniec z romantycznym zniewoleniem – świat obędzie się bez naszego poświęcenia.

* Rok 1830. Powstanie listopadowe. Czas chwytać za broń. Ale wieszcz Adam przebywa daleko od Warszawy i nie może przeboleć, że nie było go pod Arsenałem razem z oficerami Szkoły Podchorążych. Ale może jeszcze zdąży wystrzelić z krócicy honorowy nabój – wszak rodacy walczą. Jeszcze zwyciężą i powiedzą, że Polska może obyć się bez Mickiewicza? Pędzi Mickiewicz do ojczyzny, ale niestety ma pecha. Nie mógł złożyć swego życia na ofiarnym stosie powstańców. On żyje, a Polska nie powstała. Teraz osądzą go i powiedzą, że nie dojechał na czas i winien jest temu, że żyje. A Polska… podźwignie się za lat sto i bez Mickiewicza.

Jarosław Iwaszkiewicz

Mickiewicz w Rzymie (1830)

Jakże cudze stały się rude mury Rzymu
odkąd głos przyszedł stamtąd
jedźmy ktoś nas woła […]
Nie czas pakować kufry
kubrak i krócica
to wystarczy […]
A tam wołają
Wolność wolność
Jeszcze Polska
Iść tam gdzie walczą
niech nie powiedzą
że Polska istnieje beze mnie
A Polska istnieje beze mnie
(1970)

* Co wpajają nam w szkole? Że Słowacki wielkim poetą był! Znasz to dobrze, bo na pewno masz w szkole belfrów à la Bladaczka z Ferdydurke Gombrowicza. Bladaczka jest taki sam jak nauczyciele z wiersza Ernesta Brylla Lekcja polskiego – Słowacki.

Ernest Bryll

Lekcja polskiego – Słowacki

…Zbyt wielu szło pod wodę. Tych pierwszych okrętów,
co skrzydłem zgarniały każdy wiatr, i z łódek
walących rytmy wiosłem, posklejanym w domu,
jak wiejski cieśla zdarzył – aby tylko tonąć
umiały i z bulgotem zejść w pobojowisko
między padlinę wraków. Tam co dzień nurkują
nauczyciele – skrobać szkielety – by wszystko,
jak wierzą, o ojczyźnie dobyć za perłę.
A ona
– ojczyzna nasza – także przez cieślę sklecona,
niezdarna w swych granicach jak niezwrotny korab,
kołysząca się nazbyt i jak zawsze chora
czeka tych, co potrafią płynąć, zabić – nie mdlejących
w progu sypialni carskiej. […]
(1966)

Oto ojczyzna zrujnowana przez gwałtowne zrywy romantyków: sklecona naprędce przez niezdarnego cieślę – przy byle podmuchu wiatru poszła na dno. Nie było dobrego budulca, solidnych fundamentów ani rzetelnego fachowca. Nie da się utrzymać chwilowego uniesienia – patriotyzm werbalny szybko utonął. A dziś naiwni nauczyciele próbują coś wydobyć z dna – spodziewają się perły, a wyciągają resztki wraku. W dodatku zmuszają innych do nazywania tych „szkieletów” wartościowymi perłami. Nie potrzeba nam niepewnych Konradów, wahających się „w progu sypialni carskiej” Kordianów (aluzja do aktu III Kordiana Juliusza Słowackiego). Czy warto nurkować po takie wzorce, wydobywać romantyczne zabytki? Zastanówcie się, panowie nauczyciele, zanim zaczniecie zmuszać swych podopiecznych do otwierania ust z zachwytu nad narodowym dziedzictwem, który otrzymaliśmy w spadku od romantyków.

*Jest taki wiersz, który wyrecytowany na poważnym wieczorku poetyckim, mógłby wywołać salwę śmiechu. Tak naprawdę skierowany do turpistów – artystów tworzących po roku 1956 poezję „szpetną” i „szkaradną”, lubujących się w brzydocie, zjawiskach odrażających, podejmujących motyw kalectwa, śmierci w sposób obrazoburczy i kontrowersyjny.
Należeli doń Tadeusz Różewicz, Miron Białoszewski, Stanisław Grochowiak, Ernest Bryll. Nie lubił ich poezji Julian Przyboś (i jemu zawdzięczamy pojęcie „turpizm”). Do tychże turpistów Przyboś skierował swą odę stylizowaną – bez żadnych wątpliwości – na Odzie do młodości Adama Mickiewicza. Obśmiani są tu zarówno turpiści (motywy kalectwa, śmierci), jak i poezja romantyczna (wysoki styl ody Mickiewicza).
Porównaj fragment Ody do turpistów Przybosia z analogicznym fragmentem Ody do młodości Mickiewicza:

Oda do turpistów

Bez serc, bez nerek, bez mięsa od kości,
o, najwierniejszy posągu człowieka,
trwały, pogrzebny
szkielecie,
arcydzieło portretowej rzeźby!
Podaj mi piszczel!
Niechaj na tym flecie
Niepokalanie białym, obranym do czysta,
zaświstam
z wesołoposępnym dreszczem
Odę do – postarzałej o sto lat – młodości
[…]
Niech nad martwym Waszym światem
wzniosę się
i spadnę […]
(1965)

Oda do młodości

Bez serc, bez ducha, to szkieletów ludy;
Młodości! dodaj mi skrzydła!
Niech nad martwym wzlecę światem
W rajską dziedzinę ułudy:
Kędy zapał tworzy cudy,
Nowości potrząsa kwiatem
I obleka w nadziei złote malowidła.

Niechaj, kogo wiek zamroczy,
Chyląc ku ziemi poradlone czoło,
Takie widzi świata koło,
Jakie tępymi zakreśla oczy.

Młodości! ty nad poziomy
Wylatuj, a okiem słońca
Ludzkości całe ogromy
Przeniknij z końca do końca.

 

A kim bylibyśmy bez „mickiewiczuw i słowackih”?

Czy potrafimy wyzbyć się piętna romantyzmu? Zdaniem kilku poetów – na pewno nie.

*Utwory naszych narodowych wieszczów to biblia, spadek po pradziadach, dzięki któremu Polska nie zginęła. Według Kazimierza Wierzyńskiego bez romantycznych utworów bylibyśmy nikim. Wciąż siedzimy gotowi do otwarcia drzwi utrudzonemu powstańcowi.

Kazimierz Wierzyński

Biblia polska

Józefowi Czapskiemu
To nie są wiersze, poematy
I polonezy karmazynów:
To biblia, w której polskie światy
Z ojców przenoszą się na synów.
„Dziady”, „Irydion”, „Pan Tadeusz”
Lub „Kordian”, policz owe dzieła
I na pokoleń śpiew je przełóż –
Co w nich ci zagra? – Nie zginęła. […]

Kazimierz Wierzyński

Powstaniec

Długie lata mówiło się u nas „powstaniec”,
Czyli wolność i walka, półszepty i troski,
Warszawa podchorążych, rogatki i szaniec,
Małogoszcz, gdzie się rąbał z Moskalem Czachowski.
Gdy tylko drogi w słotnej rozmokły jesieni,
A ptak gdzieś w nocy krzyknął, słuch Polak otwierał –
Wiedzieliśmy z dzieciństwa: zapuka ktoś w sieni
I wejdzie nieznajomy z obrazu Grottgera. […]

* Poezja walcząca, aktywna, patriotyczna ma prawdziwą wartość. Utwory bez ducha walki mogą przemienić się w potok powierzchownych informacji, uliczny jarmark, pijacką pieśń, lichy kryminał albo mydlaną operę.

Czesław Miłosz

Przedmowa

Ty, którego nie mogłem ocalić,
Wysłuchaj mnie. […]
Czym jest poezja, która nie ocala
Narodów ani ludzi?
Wspólnictwem urzędowych kłamstw,
Piosenką pijaków, którym za chwilę ktoś poderżnie gardła,
Czytanką z panieńskiego pokoju. […]