Tolerancja i fanatyzm. Moralność. Wiara. Narodziny zła. Władza. Antysemityzm. Współczesność w kostiumie historycznym. Powieść-parabola. Najlepsza książka Szczypiorskiego.

Wiosną roku 1458 miasto Arras nawiedzone zostało klęską zarazy i głodu.
W ciągu miesiąca niemal piąta część obywateli straciła życie.
W październiku roku 1461 z niewyjaśnionych przyczyn nastąpiło słynne Vauderie d’Arras. Były to okrutne prześladowania Żydów i czarownic, procesy o urojone herezje, a także wybuch łupiestwa i zbrodni. Po trzech tygodniach przyszło uspokojenie.
W jakiś czas potem Dawid, biskup Utrechtu, bastard księcia burgundzkiego Filipa Dobrego – unieważnił procesy o czary i pobłogosławił miasto.

W tych słowach wstępu autorskiego zamyka się właściwie cała warstwa fabularna utworu. Ci wszyscy, którzy w opowieści o XV-wiecznej Flandrii szukają interesującej książki historycznej, będą nieco zawiedzeni. Kostium jest średniowieczny, ale temat – nader współczesny, nawet uniwersalny. Czy raczej tematy – gdyż książka stawia wiele pytań – o relację między wiarą a wzorcem, ideologią a władzą, pytania o sens ludzkiej egzystencji, w jej wymiarze etycznym, psychologicznym i socjologicznym. Miasto Arras nie przypomina typowego średniowiecznego grodu – przywołuje raczej na myśl Camusowski Oran z Dżumy. Także Szczypiorski, podobnie jak autor Mitu Syzyfa, konstruuje swoistą parabolę – ukazując życie ludzi i ich relacje w ekstremalnych warunkach.

Dlaczego Arras

Można zadać sobie pytanie, dlaczego autor wybrał właśnie to miejsce i czas na stworzenie fabularnego świata powieści. Arras kojarzy się przeciętnemu odbiorcy z cudownymi wytworami tkackiego rzemiosła, znanymi także w Polsce. To miasto musiało być bogate i wydawałoby się – szczęśliwe. A jednak w powieści miasto cierpi, pogrąża się w odmęcie fanatyzmu, upodlenia i okrucieństwa, zatracając najważniejsze wartości. Tonie w niewiedzy o źródle zła, szukając go w sobie, w szatanie, wreszcie w Bogu.

Wiek XV to także przełom dwóch ważnych, lecz jakże odmiennych, epok – średniowiecza i renesansu. I właśnie konflikt między duchem a ciałem, między dramatyczną doktryną a praktyczną ideologią, wreszcie między wiarą a rozumem – jest kluczowy w powieści.

Bohaterowie

Książka ma właściwie czterech bohaterów. Pierwszy z nich, Albert, to Włoch – dominikanin, przybyły dawno temu do Arras. Poznajemy go jako fanatycznego Starca, przewodniczącego Rady Miejskiej, który ukochał to miasto i jest w nim bezsprzecznie autorytetem. To człowiek o umyśle spektakularnym i wręcz jezuickiej moralności. Aby obronić czystość samej wiary, jest w stanie manipulować faktami, a także życiem setek ludzi. Każdorazowo dostosowuje interpretację wydarzeń do idei. Choć niewątpliwie jego wiara jest głęboka, postać ta budzi przerażenie – ascetyczny fanatyk staje się poniekąd główną przyczyną tragedii miasta, zasłaniając się wiarą i dobrem ogółu, przyzwala na poszukiwanie kozła ofiarnego wśród Żydów i oskarżonych o czary niewinnych kobiet.

Jego przeciwieństwem jest Dawid – władca „z daleka”. To człowiek dość przyziemny, hedonista, kochający wino, kobiety i śpiew. Metafizyka czy problemy moralne to dla niego strata czasu – woli pić, bawić się i żyć szczęśliwie. Jest wyrozumiały i przyjacielski – ale jego „łatwe” wybaczenie dla Arras jest klęską – nie mniejszą niż fanatyzm Alberta. Podczas gdy winni oczekują za swe zbrodnie słusznej kary, Dawid podczas mszy stwierdza po prostu: „Co było, to nie było” – tym samym odbiera mieszkańcom resztki wiary w boski porządek i sprawiedliwość. Dawid nie rozumie i nienawidzi Arras, a szczególnie jego uwikłania w cierpienie i zło, które przekroczyło ludzką miarę. Nie chce pojąć, że Rada Miejska i lud Arras, świadomy znaczenia własnych zbrodni, bardziej niż miłosierdzia oczekuje pokuty. Dawid jest renesansowym chwalcą rozumu, jego miłość świata i życia jest jakby rodem z Dekamerona Boccaccia, nie sięga głębin dusz ludzkich.

Niewątpliwie najciekawszą, choć zdecydowanie kontrowersyjną postacią jest Jan, uczeń Alberta, narrator, z którego ust poznajemy tragiczne dzieje Arras. Wychowanek Alberta, ale także przyjaciel Dawida, szuka własnej tożsamości i drogi. Grzeszy, lecz pragnie ocalić wiarę. Kocha Arras, lecz śmierć budzi w nim przerażenie – w końcu, aby ocalić własną skórę, jest w stanie zaprzeczyć wszystkim wyznawanym w duszy zasadom. Jest to człowiek zbyt elastyczny – dostosowuje swoje jawnie wyznawane poglądy do koniunktury; bardziej wierzy w niezawodną władzę niż w zawodne emocje tłumu. To właściwie człowiek słaby, reprezentujący podwójną moralność – wie, że ewentualną autonomię myślenia może zapewnić tylko uległość; myślenie kategoriami socjologii często usprawiedliwia w jego oczach tchórzliwe czyny. Opuszcza Arras i przenosi się do Brugii – jego ucieczkę można interpretować jako zdradę, ale i jako klęskę człowieka chwiejnego i słabego, któremu zawalił się system wartości. Naszą czytelniczą sympatię mogą budzić jego wewnętrzne walki, zwątpienia, rozdarcie między czystą ideą a ideologią, którą uważa za zło konieczne.

Jan jest wcieleniem problemów intelektualistów każdej epoki, ludzi wrażliwych, ale którym brak woli i cywilnej odwagi, by aktywnie przeciwstawić się złu – zło budzi w nich tylko metafizyczny strach i poczucie jałowej pustki.

I wreszcie czwarty bohater – zbiorowy – mieszkańcy Arras. Tłum kreujący w pewnym sensie rzeczywistość miasta. W historii przecież zapisują się jednostki wybitne, ale współtworzy ją anonimowa społeczność.

Wiara, zło, władza

Mieszkańcy Arras to ludzie spontaniczni, rozsądni i z natury sprawiedliwi. Szczypiorski zdaje się sugerować, że to władza wyzwala w tym tłumie ukryte, ciemne siły. Dopóki istniała opozycja – rada a miasto – kreowało ono własne losy przez aklamację lub negację. Tę swoistą harmonię naruszyło wejście mieszczan do rady – od tej chwili dali oni upust zawiści, podłości, zaczęli załatwiać wzajemne porachunki. Nieszczęsny lud nie rozumiał, dlaczego na cnotliwe miasto spadło straszne doświadczenie głodu i zarazy. Nie rozumiał też zła, które się nagle ujawniło, gdy do miasta wkroczyła „śmierć na czarnym koniu”. Kanibalizm, rozpusta, mordy, bluźnierstwa – to wszystko domagało się jakiegoś uzasadnienia, w czasach, gdy „w Arras, gdzie co trzeci człowiek padł od zarazy, nie było już nic boskiego”, i wyjście z psychicznej matni znalazło się – o „diabelstwo” najłatwiej było oskarżyć gminę żydowską, niewiernych; później także heretyków. Za przyzwoleniem Alberta, któremu bardziej zależało na utrzymaniu własnego autorytetu niż na życiu ludzi, rozpoczął się krwawy czas zemsty i samosądów. Do walki w imię idei chrześcijaństwa dołączyły niskie prywatne namiętności. Władza parweniuszy obróciła się również przeciw możnym tego miasta – na stosie zginął szacowny i szlachetny hrabia de Sate, oskarżony o zdradę interesów Arras. Lud szalał w bezsilności, rabował i mordował.

„Myślę, że rozum nigdy jeszcze nie święcił takich triumfów, jak w tamtych dniach powszechnego upadku wartości” – powie o tych wydarzeniach Jan.
Słowo straciło swą moc znaczenia prawdy, słowem można było udowodnić każdą winę i rozstrzygnąć każde morderstwo. „Bóg nam odpuści, bo działamy w intencji zbawienia” – to hasło, w imię którego rozpoczynano wyprawy krzyżowe, jeszcze raz zatriumfowało w XV-wiecznej Flandrii. Ale wystarczyło tylko wejście do miasta prawowitego władcy – Dawida, by tłum siepaczy żądnych krwi i rozpusty zamienił się w pokorną rzeszę obarczonych poczuciem winy pokutników. Zamiast kary dostali oni łatwe wybaczenie, co niejako zanegowało, zniweczyło to miasto – jego zło, ale także i ogrom cierpienia. Uważani za autorytet w dziedzinie wiary, w imię której dokonano najstraszliwszych zbrodni, nie okazali nawet swego sędziowskiego oblicza. Wiara upadła.

Miasto, opuszczone, zdradzone przez przywódców zarówno świeckich, jak i duchowych, pogrążyło się w przygnębiającej, ponurej pustce.

Szczypiorski ukazał tu dwa modele, programy władzy. Jeden, reprezentowany przez Alberta, to demagogiczna kreacja charakterów, manipulacja uczuciami i wiarą mas. Sprytna i do pewnego momentu efektywna – jak w Herbertowskim Trenie Fortynbrasa – „trzeba wziąć miasto za gardło i wstrząsnąć nim trochę”. Drugi model – jego zwolennikiem jest Dawid – to rządy liberalne, ale pozbawione podstaw etycznych, dobrobyt i świetne samopoczucie, załatwione jedną mszą, mają rozwiązać problem. Historia pokazuje, że żaden z nich nie jest w pełni dobry…

Parabola?

Książka Szczypiorskiego, wydana w 1972 roku, nabiera szczególnego parabolicznego sensu w kontekście wydarzeń roku 1968 w Polsce, kiedy to propaganda antysemicka przyczyniła się do licznych tragicznych wydarzeń i do dramatów tysięcy wspaniałych ludzi. Jak niewiele potrzeba, by do głosu doszły ciemne treści zbiorowej podświadomości!

Niezależnie od czasu historycznego powoduje to nieobliczalne skutki w życiu politycznym i społecznym. I tu właściwie leży przesłanie książki – władza musi być szczególnie odpowiedzialna i wyważona, gdyż czarne demony drzemią w każdym narodzie. Zło, którego przyczyny nie do końca są poznane, może wydać zatrute owoce – „palenie czarownic” lub zagładę całych narodów. I dlatego miasto Arras jest tak podobne do naszych dwudziestowiecznych społeczeństw – jakby powiedział Camus „zarazki dżumy są zawsze” i nigdy nie wiadomo, jaki impuls wywoła epidemię.

Zobacz:

Andrzej Szczypiorski