Kim był Jasza?

W jaki sposób zachować swoją tożsamość duchową? Jak nie ulec wpływowi innej kultury? – oto pytania, jakie zadają sobie singerowscy bohaterzy. Te pytania trapiły także Żyda Jaszę.

Na pewno nie stereotypowym Semitą, który nosi brodę, jarmułkę i cały niemal dzień spędza na modlitwie. Żydostwo nie było dlań „istotą życia”. Acz nie był on też gojem (goj – nie-Żyd). „Był pół-Żydem – ani Żydem, ani chrześcijaninem”. Autor każe mu żyć gdzieś między Warszawą, Piaskami a Lublinem, w połowie XIX wieku. Tkwił w świecie polskim i świecie żydowskim. Jasza podziwia swoich ziomków za ich wytrwałość w wierze, lecz jest inny. Chce wiedzieć, jak wygląda Bóg. Kto jest twórcą tego wszystkiego, co nas otacza? Słońce? Jeśli tak, to czyżby słońce było Bogiem? Wszak Abraham czcił słońce, zanim uwierzył w Jehowę.

Jasza dużo rozmyślał. Interesowało go przyrodoznawstwo, spirytualizm i jasnowidztwo. Znał się na mesmeryzmie, magnetyzmie oraz hipnozie.

Kobiety

Dyskutować na intelektualne tematy mógł z Emilią – kochanką z Warszawy, wdową po profesorze. „(…) od pojawienia się Emilii umysł jego nie zaznał spokoju. Jasza stał się prawdziwym filozofem”, bo z pewnością nie mógł rozmawiać o Koperniku czy Galileuszu ze swoją żoną – cichą i dobrą Esterą. Nie rozczytywała się ona w Schopenhauerze, nie uwielbiała poezji Byrona lub Słowackiego. Estera znała się jedynie na gospodarstwie domowym, tudzież na krawiectwie. Do pełnego szczęścia brakowało jej tylko Jaszy, nie literatury i pretensjonalnych konwersacji. Odegrała w życiu bohatera nader ważną rolę. Jasza bowiem, pomimo swoich licznych romansów, zawsze do niej wracał. Małżeństwo było dlań świętością. Ba, nigdy nawet nie ukrywał tego, że jest żonaty. Estera dawała mu poczucie stabilizacji. Była jego przystanią.
Przy Emilii z kolei ożywał intelektualnie, duchowo. Ona prowadziła wielkomiejskie życie.

Była nieco wyrachowaną damą, czego nie można było powiedzieć o chłopce Magdzie – asystentce Jaszy, czy Zewtel – kokocie z Piasków.

Swoją drogą z nie lada kosztami musiało wiązać się utrzymywanie przez naszego bohatera owych kobiet, a często nawet i ich rodzin. W przypadku bowiem Magdy „cała rodzina zawdzięczała egzystencję jego szczodrobliwości”. Zewtel natomiast, ilekroć ją odwiedzał, dawał trzyrublowe banknoty. A i dla Emilii Jasza był swego rodzaju szansą na zrealizowanie planów, jakie snuła. Tym bardziej, że była ona poważnie zadłużona. Z pomocą Jaszy, uregulowawszy uprzednio długi, mogła kupić willę gdzieś na południu Włoch. Czy myślała o sztukmistrzu? Poniekąd. Przede wszystkim jednak – o słabych płucach swojej córki – Haliny, której wyjazd za granicę z pewnością dobrze by zrobił. Niestety, na ten cel potrzebne było co najmniej piętnaście tysięcy rubli.

Chcąc spełnić marzenia Emilii, Jasza włamał się do mieszkania pewnego lichwiarza, ażeby zdobyć potrzebne mu piętnaście tysięcy rubli. Niestety, bez powodzenia. Wprawdzie nie było jakichkolwiek konsekwencji prawnych tego nieudanego występku, ale duchowe z całą pewnością.

Co się stało z kobietami Jaszy?

Magda popełniła samobójstwo. Nie mogła dłużej znosić romansów swego chlebodawcy. Już wówczas należało przypuszczać, iż ktoś tak wrażliwy jak Jasza będzie starał się szukać zadośćuczynienia. Zwłaszcza że miał on świadomość, iż to przez niego Magda odebrała sobie życie.

Spokojna Estera nigdy nie miała swego męża wyłącznie dla siebie. Wcześniej cieszyły się nim bowiem inne kobiety, później wybrał Boga. „Ale jej miłość do Jaszy wciąż trwała”, ponieważ była bezpłodna, traktowała go nie tylko jako męża, ale także jako syna i, choć nie oblegana przez zalotników, to jednak wierna niczym Penelopa, zawsze oczekiwała jego przyjazdu do domu.

Chwilami żałowała, iż nie poślubiła krawca bądź szewca. Przynajmniej miałaby męża przy sobie. Nie była również uszczęśliwiona, kiedy Jakub Pokutnik postanowił tuż obok domu wybudować dla siebie kamienny grób. Jedyne, co jej podówczas pozostawało, to radość z zaledwie kilku minut, jakie poświęcał żonie między modlitwami.

A co stało się z porzuconą Emilią? Znalazły z córką wsparcie finansowe profesora Rydzewskiego. Kiedy po kilku latach dowiedziała się, że Jasza stał się „świątobliwym człowiekiem”, trudno jej było w to uwierzyć. „W mojej wyobraźni widziałam Pana zawsze w Ameryce, w ogromnym teatrze lub cyrku, otoczonego luksusem i pięknymi kobietami. Lecz rzeczywistość obfituje w niespodzianki” – pisała w liście.

Metamorfoza

Czy zgubiły go kobiety? Trudno mówić o ich ujemnym wpływie, wziąwszy pod uwagę, iż wszystkie nieszczęścia, jakie nań spadły, w rezultacie odrodziły go duchowo, religijnie. Z Jaszy wolnomyśliciela narodził się medytujący Jakub Pokutnik, który kazał wybudować sobie celę, aby niczym eremita spędzać czas na obcowaniu z Bogiem. I pomyśleć, że ten artysta cyrkowy, namiętny kochanek o filozoficznych predylekcjach, za kilka lat zamknie się w pomieszczeniu o długości czterech łokci i tyleż samo szerokości, by studiować dwie Tablice Przymierza. Czasami myślał o tym, żeby zmienić swoje dotychczasowe życie – „Jeden Bóg, jedna żona, jak wszyscy” – mawiał.

Oczywiście można by napisać dla Jaszy niejeden szczęśliwy scenariusz. Ot, na przykład, mógł on, przy nieco większej przychylności losu, zdobyć, niestety, na drodze nieuczciwego procederu, te piętnaście tysięcy rubli, jakie były mu potrzebne, żeby wyjechać z Emilią i jej uroczą córką do Włoch, by tam niedaleko Neapolu kupić dom z ogrodem. Emilia myślała nawet o występach Jaszy we Francji i Stanach Zjednoczonych. Uważała, że w Polsce zawsze będzie traktowany jak trzeciorzędny artysta – skądinąd znakomity, kobiecy fortel na usidlenie mężczyzny i skłonienie go do szybszego działania. Kto wie, może w przyszłości byłby zeń światowej sławy magik? Tymczasem on, „zobaczywszy rękę Boga”, wybrał żywot pustelnika i święte księgi, aby w ten sposób połączyć się ze swym opuszczonym Jehową. Nie mógł dalej wieść beztroskiej egzystencji artysty cyrkowego. Musiał porzucić wszystko to, co jeszcze nie tak dawno stanowiło treść jego życia.

Jaszy potrzebna była pokuta, która podziałała nań katartycznie. Kiedyś powiedział on Esterze, iż pokuta zależy od rodzaju namiętności, jaką chce się opanować. Wówczas nie wiedział jeszcze, że i jemu niebawem przyjdzie ponieść konsekwencje swego frywolnego bytowania, że i on zamuruje się w celi, „jak ów święty na Litwie”, że zmieni się duchowo.

Nie był ateistą. Może jedynie w karczmie chciał uchodzić za ateusza. Wierzył jednak w Boga. Był deistą, a wiec sądził, że Bóg istnieje, lecz nie ingeruje w sprawy ludzi, „nie udziela żadnych wskazówek, co wolno, a czego nie wolno”.

Poznaliśmy więc Jaszę Mazura – filozofującego cyrkowca, rozstajemy się zaś z Jakubem Pokutnikiem, który z własnej woli „przebywał w dobrowolnym więzieniu”.

Metamorfoza godna bohatera romantycznego. Wszak i on z niespełnionego kochanka stał się szalonym patriotą. Filiacja trafna w kontekście cudownych narodzin oraz poświęcenia życia dla wyższych idei. U romantyków była to gwałtowna zmiana i towarzysząca temu idea, a może raczej obsesja miłości do ojczyzny. Dla sztukmistrza z Lublina była to idea Boga, próba odgrodzenia się od demonów. Z jednej strony walka z Absolutem, z drugiej jednak powrót do Absolutu. Z jednej strony świat zmysłów, a z drugiej tęsknota za utraconymi wartościami, za transcendencją. Oto portret duchowy Jaszy – Jakuba Pokutnika.

Żydowski moralitet

Powieść I. B. Singera to moralitet, w którym jako przesłanie pobrzmiewa angielskie przysłowie: „Niepodobna być mądrym nie posiadając pewnego zasobu wiedzy, ale można bez trudu nabyć wiedzę i nadal pozostać głupcem”. Bohater singerowskiej powieści także uświadomił sobie, że „pomimo swej mądrości i doświadczenia pozostał głupcem”.