Na maturze oprócz wierszy pojawiają się również fragmenty prozy, które trzeba zanalizować i zinterpretować. Warto zatem zapoznać się ze sposobem przeprowadzania takich zabiegów. Proponujemy fragment z Ogniem i mieczem Henryka Sienkiewicza, który pojawił się na maturze w 1999 r. w trzech województwach – pomorskim, kujawsko-pomorskim i warmińsko-mazurskim. Tekst dosyć prosty do analizy i interpretacji, ale odwołujący się do stale pojawiających się na maturze motywów ojczyzny, wizerunku Polaków i Polski.
Ważne!
Jak w każdej interpretacji potrzebny jest kontekst kulturowy. Odwołuj się do innych utworów literackich, dzieł sztuki, historii itp. Jeśli skupisz się na analizowaniu charakteru Polaków, przyda się przypomnienie np. innych dzieł Sienkiewicza, Wesela Wyspiańskiego, dzienników Gombrowicza… Także faktów historycznych! Czy Skrzetuski nie przypomina np. bohaterskich obrońców Westerplatte?
Henryk Sienkiewicz, Ogniem i mieczem (rozdz. XXIX)
(…) W oknie stanął ogromny złoty księżyc, ale w komnacie pociemniało, bo grzyby urosły w knotach świec.
– Która godzina? – pytał król.
– Północ blisko – odrzekł Radziejowski.
– Nie będę spał tej nocy. Obóz objadę, a wy jedźcie ze mną. Gdzie Ubald i Arciszewski?
– W obozie. Pójdę rzec, by konie podano – odpowiedział starosta.
I zbliżył się ku drzwiom. Wtem w sieni uczynił się jakiś ruch; słychać było przez chwilę żywą rozmowę, odgłos pospiesznych kroków; wreszcie drzwi otworzyły się na rozcież i wpadł zdyszany Tyzenhauz, rękodajny dworzanin królewski.
– Miłościwy królu! – zawołał – towarzysz ze Zbaraża!
Król zerwał się z krzesła, kanclerz powstał również i obydwom wyrwał się z ust okrzyk:
– Nie może być!!
– Tak jest! Stoi w sieniach.
– Dawaj go sam! – zawołał król klasnąwszy w dłonie. – Niech umorzy frasunek. Dawaj go sam, na Matkę Najświętszą!
Tyzenhauz zniknął w drzwiach i po chwili zamiast niego zjawiła się w nich jakaś wysoka, nieznana postać.
– Bliżej, mości panie! – wołał król – bliżej! Radzi cię widzimy!
Towarzysz przysunął się aż do stołu i na jego widok król, kanclerz i starosta łomżyński cofnęli się w zdumieniu. Przed nimi stał jakiś straszny człowiek, a raczej widmo: łachmany podarte na strzępki zaledwie okrywały jego wychudłe ciało, twarz miał siną, umazaną błotem i krwią; oczy płonące gorączkowym światłem, czarna, rozczochrana broda spadała mu na piersi, zapach trupi rozchodził się od niego naokoło, a nogi tak drżały pod nim, że musiał się o stół wesprzeć.
Król i dwaj panowie patrzyli na niego szeroko otwartymi oczyma. W tej chwili drzwi otworzyły się i weszła hurma dygnitarzy wojskowych i cywilnych: generałowie Ubald, Arciszewski, podkanclerzy litewski Sapieha, starosta Rzeczycki, pan sandomierski. Wszyscy stanąwszy za królem patrzyli na przybysza – król zaś rzekł:
– Ktoś ty?
Nędzarz otworzył usta, chciał mówić, ale skurcz chwycił go za szczękę, broda zaczęła mu drgać i zdołał wyszeptać tylko:
– Ze… Zbaraża!
– Wina mu dajcie! – rzekł jakiś głos.
Podano w mgnieniu oka napełniony kubek – przybysz wypił go z wysileniem. Przez ten czas kanclerz zrzucił z siebie delię i okrył nią jego ramiona.
– Możesz teraz mówić? – pytał po niejakim czasie król.
– Mogę – odpowiedział pewniejszym głosem rycerz.
– Ktoś jest?
– Jan Skrzetuski… porucznik husarski…
– W czyjej służbie?
– Wojewody ruskiego.
Szmer rozszedł się po sali.
– Co słychać u was? Co słychać? – pytał gorączkowo król.
– Nędza… głód… jedna mogiła…
Król zasłonił oczy.
– Jezusie Nazareński! Jezusie Nazareński! – mówił cichym głosem.
Po chwili znów spytał:
– Długo się możecie trzymać?
– Prochów brak. Nieprzyjaciel w wałach…
– Siła go?
– Chmielnicki… Chan ze wszystkimi ordami.
– Chan jest?
– Tak…
Nastało głuche milczenie. Obecni spoglądali po sobie – niepewność odmalowała się na wszystkich twarzach.
– Jakżeście mogli wytrzymać?– spytał kanclerz z akcentem wątpliwości.
Na te słowa Skrzetuski podniósł głowę, jakby nowa wstąpiła weń siła; błyskawica dumy przebiegła mu przez twarz i odrzekł nadspodziewanie silnym głosem:
– Dwadzieścia szturmów odpartych, szesnaście bitew w polu wygranych, siedemdziesiąt pięć wycieczek…
I znowu nastało milczenie.
Wtem król wyprostował się, wstrząsnął peruką jak lew grzywą, na żółtawą twarz wystąpiły mu rumieńce, a oczy płomieniały.
– Na Boga! – krzyknął – dosyć mi tych rad, tego stania, tej zwłoki! Jest chan czy go nie ma… przyszło pospolite ruszenie czy nie przyszło, na Boga! Dosyć mi tego! Dziś jeszcze ruszamy pod Zbaraż!
– Pod Zbaraż! Pod Zbaraż! – powtórzyło kilkanaście silnych głosów.
Twarz przybysza rozjaśniła się jak zorza.
– Miłościwy królu i panie! – rzekł. – Przy tobie żyć i umierać!…
Na te słowa szlachetne serce królewskie zmiękło jak wosk i nie zważając na wstrętną postać rycerza pan ścisnął mu głowę rękoma i rzekł:
– Milszyś mi niżeli inni w atłasach. Na Matkę Najświętszą, mniejszych starostwami nagradzają – jakoż nie będzie to bez nagrody, coś uczynił. Nie przecz! Dłużnikiem ci jestem!
(…)
– Więc waszmość to jeden z całego wojska podjąłeś się przejść przez obozy nieprzyjacielskie? – spytał go ksiądz.
– Poszedł przede mną towarzysz zacny, ale zginął – odpowiedział Skrzetuski.
– Tym większa twoja zasługa, żeś się potem iść ważył. Miarkuję po twojej nędzy, że straszna to musiała być droga. Bóg wejrzał na twą ofiarę, na twą cnotę, na twoją młodość i przeprowadził cię.
Nagle ksiądz zwrócił się do Jana Kazimierza.
– Miłościwy królu – rzekł – więc to nieodmienne postanowienie waszej królewskiej mości iść na ratunek księciu wojewodzie ruskiemu?
– Modlitwom waszym, ojcze – odpowiedział król – poruczam ojczyznę, wojsko i siebie, bo wiem, że straszna to impreza, ale już nie mogę pozwolić, aby książę wojewoda zgorzał w tym nieszczęsnym okopie z takim rycerstwem, jak owo ten towarzysz, który tu jest przed nami.
– Bóg spuści wiktorię! – zawołało kilkanaście głosów.
(…)
Strażnik ruszył natychmiast z komnaty. Kanclerz Ossoliński ozwał się z cicha uwagą, że nie wszyscy gotowi i że wozy nie będą mogły ruszyć przede dniem, ale król odparł natychmiast:
– Komu wozy milsze od ojczyzny i majestatu, to niech zostanie.
Sala poczęła się wypróżniać. Każdy śpieszył do swej chorągwi, by ją „na nogi postawić” i do pochodu sprawić.
Sposób przedstawiania bohaterów i wydarzeń
Przywołany fragment Ogniem i mieczem przedstawia scenę przybycia do króla Jana Kazimierza posła z oblężonego Zbaraża. W jej opisie trzecioosobowy narrator szczególnie eksponuje emocje, np. „wyrwał się z ust okrzyk”, „patrzyli na niego szeroko otwartymi oczami”, „niepewność odmalowała się na wszystkich twarzach”, „oczy płomieniały”. Nastrój niepokoju wprowadzają nocna pora, niespodziewane pojawienie się Skrzetuskiego, jego wygląd. Widoczny jest kontrast: władca decydujący o losach kraju – prosty żołnierz; dygnitarze, którzy nie biorą bezpośrednio udziału w wojnie – uczestnik walk.
Najważniejsi bohaterowie tego fragmentu przywodzą na myśl średniowieczne wzorce osobowe. Jan Skrzetuski jest uosobieniem najważniejszych zasad etosu rycerskiego. Odważny aż do szaleństwa, ryzykuje życie, aby przedrzeć się do króla z obleganego Zbaraża. Zdecydował się na to mimo śmierci swego poprzednika. O poświęceniu Skrzetuskiego wiele mówi jego wygląd: łachmany, wychudłe ciało, twarz umazana krwią i błotem. [Szczegółowy opis – typowy dla konwencji realistycznej]. W tym opisie widać kontrast pomiędzy wyglądem zewnętrznym a rycerskim duchem bohatera. [Dobry kontekst: taki sam kontrast można zobaczyć w Śmierci Pułkownika Mickiewicza czy Sowińskim w okopach Woli Słowackiego.] Skrzetuski stracił siły fizyczne (musi się wesprzeć o stół, nie może mówić), ale nie utracił siły wewnętrznej: „oczy płonące gorączkowym światłem”. Gwałtownie reaguje na powątpiewanie kanclerza – wymienia konkretne dowody waleczności swojej i swoich towarzyszy. Jest dumny, pełen godności. Skrzetuski mówi jak żołnierz – proste, krótkie zdania, konkretne informacje. Emocje – wdzięczność, radość – widać w jego słowach dopiero wówczas, gdy król decyduje się ruszyć pod Zbaraż. Jego słowa: „Przy tobie żyć i umierać!” są jednocześnie dowodem wierności.
Zwróć uwagę:
bohaterski czyn tego rycerza budzi powszechny szacunek – kanclerz okrywa własną delią łachmany Skrzetuskiego, król obejmuje mu głowę rękami, obiecuje nagrodę.
Król Jan Kazimierz to dobry władca przedkładający interes państwa nad swoje dobro – zamiast spać woli objechać obóz, sprawdzić wojsko. Żywo interesuje się relacją Skrzetuskiego. Bez względu na okoliczności postanawia pójść z pomocą Zbarażowi. Ma społeczne poparcie (jego decyzje potwierdza „kilkanaście silnych głosów”). W opisie Jana Kazimierza mamy stereotypowe porównania: „wstrząsnął peruką jak lew grzywą” (lew = władza, siła), „serce królewskie zmiękło jak wosk” (uczuciowość). Władca łatwo ulega emocjom – to w jego wypowiedziach pojawiają się liczne zdania wykrzyknikowe, powtórzenia. Dowodem jest także nagła decyzja o przyjściu z pomocą Zbarażowi.
Temat
Interpretację prozy – podobnie jak w przypadku poezji – rozpoczynamy od postawienia hipotezy interpretacyjnej. O czym mówi ten fragment powieści? Można w nim znaleźć kilka ważnych problemów:
- Tyrteizm; walka w obronie ojczyzny jako najświętszy obowiązek obywatela. Skrzetuski jest ideałem patrioty – ryzykował życie, by wypełnić swoją misję.
- Pochwała cech rycerskich: odwagi, poświęcenia, wierności, odpowiedzialności za innych.
- Ideał władcy opiekującego się narodem, stającego w obronie swych poddanych.
- Literacki obraz Polaków.
- Konflikt pomiędzy racjami serca i racjami rozumu.
Ważne!
Jak w każdej interpretacji potrzebny jest kontekst kulturowy. Odwołuj się do innych utworów literackich, dzieł sztuki, historii itp. Jeśli skupisz się na analizowaniu charakteru Polaków, przyda się przypomnienie np. innych dzieł Sienkiewicza, Wesela Wyspiańskiego, dzienników Gombrowicza… Także faktów historycznych! Czy Skrzetuski nie przypomina np. bohaterskich obrońców Westerplatte?
Cechy Polaków widoczne w przywołanym fragmencie:
- waleczność, odwaga, poświęcenie;
- wiara – bohaterowie wielokrotnie przywołują Jezusa czy Najświętszą Matkę, wierzą, że „Bóg spuści wiktorię”. Ksiądz wyraża przeświadczenie, że ocalenie życia przez Skrzetuskiego jest nagrodą za jego ofiarę i cnotę;
- łatwe uleganie emocjom, ich wpływ na podejmowane decyzje (zob. charakterystyka króla). Głównym motywem pracy może być rozważenie znaczenia „polskiej fantazji”. Jest zaletą czy wadą?
Inna możliwość interpretacji: emocjonalność nie jest cechą polską, a wynika z niezwykłej wagi informacji przynoszonych przez Skrzetuskiego.
Kompozycja
Epizod z powieści Sienkiewicza jest pewną zamkniętą całością, w której można wskazać:
- ekspozycję – przedstawienie sytuacji (noc) i bohaterów;
- punkt kulminacyjny – nagła decyzja króla o natychmiastowym wyruszeniu pod Zbaraż;
- zakończenie wprowadzające ważny problem konfliktu pomiędzy emocjami a rozsądkiem. Pod wpływem impulsu król podejmuje decyzję o wymarszu („przyszło pospolite ruszenie czy nie przyszło”). Kanclerz Ossoliński przypomina: nie wszyscy są gotowi, wozy nie mogą jeszcze ruszyć. Lekceważenie tego głosu rozsądku to dowód bardzo częstego w postawach Polaków przeświadczenia o wyższości uczuć. Rozwaga bywa kojarzona z brakiem energii działania, z unikaniem decyzji. Różne są możliwości oceny takich postaw. Można uznać, że uleganie impulsom jest dowodem lekkomyślności i grozi klęską. Albo odwrotnie: opóźnianie działania, nawet z racjonalnych powodów, bywa sprzeczne z odpowiedzialnością za innych czy nawet uczciwością. Czym powinien się kierować władca, polityk? Chłodną logiką czy gorącym sercem? Można to pytanie uczynić głównym tematem eseju interpretacyjnego.