Kiedy nagle twój znajomy zacznie opuszczać spotkania towarzyskie, kiedy nie będzie miał na nic czasu i zamiast mówić, że idzie na obiad powie „idę na lunch”, albo „nie spotkam się dzisiaj z tobą, bo nie mogę przekroczyć dedline’u”, to bardzo prawdopodobne, że zaczął pracować w agencji reklamowej. Kiedy do tego kupi sobie mieszkanie i samochód, a wakacje zacznie spędzać już nie tak patriotycznie jak do tej pory w Łebie, tylko gdzieś na południu Francji, to pewność wzrasta – pracuje w reklamie.
Co jeszcze?
To jeszcze, że jeśli się pyta pracowników agencji reklamowych o cokolwiek to są bardzo tajemniczy i małomówni; jeśli już coś mówią, to wolą pozostawać anonimowi. Jeśli jest ich więcej wtedy chórem opowiadają o swoim super życiu, ale kiedy weźmie się ich na spytki „sam na sam” to okazuje się, że owszem lubią to co robią, ale nie aż tak bardzo, by na końcu się przyznać, że są zmęczeni i chętnie zmieniliby coś w swoim życiu, a najlepiej pracę.
Kreatywni i nie tylko
To, jak wygląda praca w agencji reklamowej, zależy od jej wielkości i prestiżu. Jej cel – zareklamować produkt klienta, tak by zwiększyć jego sprzedaż. W małych firmach nie ma ścisłego podziału pracy – pracownicy robią to, na co jest zapotrzebowanie – raz wymyślają hasła, raz to, jak graficznie reklama będzie wyglądać, innym razem ci sami ludzie rozmawiają z klientami. W dużych agencjach pracownicy są przypisani do działów – jeśli ktoś wymyśla hasła, to robi tylko to.
W dużych agencjach znajdziemy dział kontaktów z klientem, od którego zależy, czy zlecenie i pieniądze będą, czy nie. Dlatego osoby do tej pracy są dobierane bardzo starannie i stawia się przed nimi duże wymagania (tego, że trzeba znać języki obce z obowiązkowym angielskim nie warto nawet wspominać) – łatwość nawiązywania kontaktów, umiejętność negocjacji, przekonywania do korzystania z usług swojej firmy, a do tego odpowiedzialność i umiejętność kojarzenia faktów, a także podejmowania szybkich decyzji.
W dziale kontaktów z klientami pracować może jako osoba, która:
- wyszukuje zlecenia – słucha co się mówi „na mieście”, by w odpowiednim momencie zareagować, sama dzwoni z propozycją współpracy, śledzi kalendarz wystaw
- rozmawia z klientami, prowadzi zlecenie od początku do końca, a później o tym co usłyszała mówi pracownikom działu kreatywnego.
Tutaj już nie trzeba rozmawiać, tutaj trzeba wymyślać. I to w dwojaki sposób: z jednej strony oprawę graficzną, a z drugiej słowną – wymyślają to, jak ma wyglądać i „brzmieć” zachęta do kupna nowych batonów. Na czele takiego działu stoi creative director, który pod sobą ma art directora (-ów) – najczęściej plastyka (-ów), który zajmuje się stroną graficzną reklamy i copywritera (-ów), czyli osobę, która układa hasło reklmowe, czy większy tekst prasowy, albo tekst piosenki radiowej. Te osoby ściśle współpracują ze sobą. Właściwie nie ma reguły co powstaje pierwsze, czy słowa reklamy, czy projekt graficzny, to jak z piosenką, że czasami pisze się muzykę do konkretnego tekstu, a czasami odwrotnie. To, co powstaje i w jaki sposób, jest cały czas konsultowane z klientem.
Oprócz tych dwóch podstawowych działów, w agencjach reklamowych mogą być jeszcze działy kontaktów z mediami. Jeśli nie ma, wtedy odpowiednie prace zleca się agencjom, które zajmują się planowaniem całej kampanii. Kiedy, gdzie, o jakiej porze umieścić reklamę, do kogo będzie skierowana. W „Przeglądzie Pożarniczym” nie umieszczę reklam pralek, a w „Młodym Leśniku” reklamy kilofów, a w czasie trwania jakiegoś brazylijskiego serialu reklamy o najnowszych klejach budowlanych.
Ostatni niech będzie dział realizacji, który, podobnie jak dział kontaktów z mediami, może istnieć ale nie musi. Jeśli nie ma – wynajmuje się firmy, które zajmują się realizacją interesujących nas rzeczy. W dziale realizacji (produkcji) pracują ci, którzy pomysły działu kontaktów z klientami, a później działu kreatywnego przekładają na materię. Tutaj spotkamy operatorów, czyli tych, którzy to co wymyślił grafik potrafią zapisać w komputerze, i wszelkiego typu spawaczy, naklejaczy i innych, dzięki którym oglądamy wielkie plakaty na ulicach.
Trochę inaczej jest, kiedy trzeba zrobić reklamę telewizyjną albo radiową. Z reguły jest tak, że odpowiednie prace zleca się firmom, które działają w radiu czy w telewizji, ale one wykonują tylko to, co zostało wymyślone w agencji – dostają gotowy scenariusz.
Stres goni stres
Jak każdy medal, tak i praca w reklamie ma dwie strony. Owszem, zajęcie to daje możliwość obracania się w wielkim świecie, poznawania bardzo znanych ludzi, zarabiania dużo powyżej średniej krajowej i większej niż gdzie indziej możliwości awansu. Z drugiej strony jednak nierzadko trafia się wśród samych reklamiarzy taka opinia jak 25-letniego Jarka (2 lata stażu)
– Ludzie, którzy trafiają do agencji to młode gnojki, które dla forsy zrobią wszystko – będą pracować po 14 godzin, albo dłużej. Zrobią najgorsze świństwo, żeby tylko awansować, żeby przestać być asystentem i mieć w końcu kogoś pod sobą. Wszystko w wielkich uśmiechach i z przyjaźnią. Szefowie też nie lepsi. Będą cię żyłować dotąd, aż wypalą ci się wszystkie pomysły, a potem kopa w dupę i do widzenia. – Koleżanka Jarka, Joanna, która też nie chce przyznać się jak ma na nazwisko, mówi – Układy są w każdej pracy, nawet w szaletach i to, że się kopie dołki pod sobą to nie nowość i nie jest to wynalazek ludzi z agencji. Owszem, konkurencja jest ogromna, ale gdyby nie była, to agencje poszłyby z torbami. Płacą dużo, więc wymagania są większe niż te ze średniej krajowej. A że się długo pracuje i trzeba mieć pomysły, to chyba normalne w tej pracy. Inna dziewczyna dodaje – Tak, niby normalne, tyko dlaczego po 2 latach pracy moim największym marzeniem jest, żeby iść na emeryturę, albo się w końcu wyspać. No dobrze, ale kiedy pytam dlaczego , jeśli tak im źle i ciężko, nie zmieniąją pracy słyszę – Nie, no wiesz, muszę sobie kupić lepszy samochód, zamienić mieszkanie, a zresztą chyba każdy wie, że dużo łatwiej przyzwyczaić się do luksusu niż w drugą stronę.
To nie jedyne stresy na jakie narażeni są ludzie pracujący w agencjach. Pracuje się szybko, często realizując kilka zleceń na raz. O pomyłkę w takich warunkach nietrudno – jedno zero może diametralnie zmienić budżet. Przy 100 zł. jedno zrobi 1000 zł., ale co z większą liczbą? Podobną zmorą jak zera są literówki. Najsłynniejsza wpadka to napis na butelce wody mineralnej, w którym zabrakło U (BONAQA zamiast BONAQUA), a że napis jest łaciński, nie wszyscy to zauważyli. Podobno wpadkę wykryto późno po fakcie, przez przypadek w sklepie.
Fatalnie – kiedy podwykonawcy nawalają z terminami – nie naświetlą czegoś, albo dyskietki im się pomylą. Najgorzej jest jednak wtedy, kiedy kończą się pomysły i nic już nie przychodzi do głowy. Konkurencja nie śpi, gra toczy się o ogromne pieniądze.
To nie wszystko. Ludzie z reklamy narzekają najbardziej na brak życia prywatnego i samotność – kto nie założył rodziny przed przyjściem do agencji, teraz nie ma już szans, no bo kiedy – w przerwie na lunch? Albo z kim – z tym zarozumiałym kolesiem, który siedzi naprzeciwko mnie i wygaduje potworne głupoty o tym, jak się przespałam z tym czy z tamtym? W ogóle na ludzi trzeba tu bardzo uważać. Są fajni na balandze – świetnie się bawią, ale gdy masz jakieś kłopoty to wiedz, że na pewno żadna z tych osób ci nie pomoże – zwierza się 23-letnia, ładna blondynka.
Poszukiwani młodzi zdolni, z pomysłami ….
I choć ludzie pracujący w agencjach reklamowych swoimi zwierzeniami nie zachęcają do pracy w tej branży, to chętnych nie brakuje i raczej brakować nie będzie, bo rzadko który zawód daje tak duże możliwości awansu, czy zarobkowania, jak praca w reklamie. Co ważne: do pracy tej stale będzie potrzeba nowych ludzi. I nie tylko dlatego, że pojawią się nowe firmy reklamowe, ale także dlatego, że w tym biznesie występuje bardzo duża rotacja – wielu ludzi odchodzi, zmienia agencje, niektórym kończą się pomysły.
Którędy droga?
Do agencji reklamowych trafić można bardzo różnie. Przede wszystkim należy czytać ogłoszenia o pracy i wbrew pozorom nie trzeba robić tego bardzo uważnie, bo z reguły agencje reklamowe stać na pół, albo całostronicowe ogłoszenia. Można też samemu chodzić od agencji do agencji. Jeśli ktoś się szybko męczy, proponujemy, żeby cudzoziemskim sposobem rozesłał listy (koniecznie oprócz polskiej wersji także angielską) do agencji. – Najchętniej przyjmujemy ludzi z doświadczeniem, mogą być jeszcze na studiach – mówi szefowa jednej z warszawskich firm reklamowych. Na pytanie, gdzie młody człowiek uczący się jeszcze, ma zdobyć to doświadczenie, odpowiada – to już jego sprawa. Koniecznie dodać należy, że bardzo niechętnie przyjmowani są ludzie po szkołach reklamy. – Polskie szkoły reklamy to farsa i pic na wodę, prowadzą je ludzie, którzy o reklamie przeczytali z książek. Szkołą jest praktyka – mówi inna szefowa. Ta sytuacja na pewno się zmieni i za parę lat będzie tak jak na Zachodzie. Tam nauka w renomowanej szkole reklamy automatycznie zapewnia miejsce pracy w dobrej agencji. W Polsce na razie większość pytanych przeze mnie reklamiarzy mówi, że najbardziej liczą się predyspozycje i osobowość. Dodają, że albo się potrafi wymyślać ciekawe hasła, albo nie. – Nie ma kursów dla poetów – dodają. I w pewnym sensie można się z nimi zgodzić, ale z drugiej strony wiadomo, że istnieją pewne reguły które się stosuje. Jak wyglądają te reguły można się dowiedzieć na szkoleniach czy kursach dla pracowników, ale tylko wtedy, kiedy uda wam się trafić do jakiejś dużej sieciowej firmy np. GREY, LEO BURNETT, SAACCHI&SAACCHI. Szkolenia takie dość często mogą prowadzić specjaliści pracujący na co dzień w firmie matce, dlatego dobrze jest jeśli nieźle radzicie sobie z angielskim.
Jakich ludzi się wybiera do tej pracy? Takich, którzy mają dobre pomysły – co sprawdza się nie tylko na rozmowie kwalifikacyjnej. Może się zdarzyć, że dadzą wam pracę domową: wymyślić hasło nowej kampanii proszku do prania, albo znak graficzny czegoś tam.
Pracę w agencji reklamowej najszybciej znajdziecie w dużym mieście. Dla tych, którzy mieszkają w innych miejscach, nie powinna być to przeszkodą. Bardzo wysokie zarobki w agencjach pozwolą wynająć samodzielne mieszkanie, a z czasem kupić własne. Jeśli mówimy już o wysokich zarobkach, to wśród reklamiarzy są one tematem tabu. W każdym razie wiadomo, że zależą od firmy i od stanowiska – startuje się najczęściej od 1400, 1500 zł. na rękę, by z czasem zarabiać kilka tysięcy, albo, jak chce plotka, kilkadziesiąt.