Nie można za jednym zamachem, logicznie i zwięźle wyjaśnić jak zrozumieć poezję Bolesława Leśmiana. Na pewno są pewne tropy, według których należy szukać znaczeń, pewne motywy porządkujące, cechy charakterystyczne. Na pewno, by chcieć szukać, najpierw należy się poddać działaniu tej specyficznej wizji świata powołanego do życia piórem niepozornego, skromnego poety.
Jego zwykłe życie niezbyt przystaje do świata, który powołał do istnienia swą poezją.
- Bo przecież w tym świecie – zmierzch bezpowrotny, spojrzystość natury, wymrocza, zbłąkane światy, gęstwina cisz, świateł drobnota, niebo w dreszczach od gwiazd mrugawicy, las pożółkły od ukąszeń zmór drzewnych… Zapłoniona czereśnia, orszaki obłoków, purpura rośnych maków, obrzmiałe maliny…
- W tym świecie szeregi przedziwnych mieszkańców: Srebroń, Dżananda, Migoń, Jawron, Zmierzchun, Dusiołek, Śnigrobek, Pan Błyszczyński…
- Żeby ten świat pojąć, najpierw trzeba przyjąć, że zaistniał, że trwa i że wciąż tętni życie stworów i mamideł wśród wiecznie przetwarzających się, wciąż aktywnych, „coś robiących” elementów natury. A kiedy wiemy już, że jest – na zawsze będzie dzięki wierszom, możemy wejść i zbadać jego prawidła.
Co tam jest?
Przede wszystkim natura
Świat wykreowany w poezji Leśmiana przepełniony jest naturą. Nie w tym jednak rzecz, że poeta „opiewa piękno przyrody” – jakbyśmy to mogli powiedzieć w setkach innych poetyckich przypadków.
- Leśmian naturę powołuje do życia, stwarza ją od nowa, czyniąc z niej żywą istotę. Nie jest to też zwykłe uosobienie lub znana animizacja. Oto, patrząc na las, drzewo, przestworza chmur, trawy itd. – poeta widzi i eksponuje jej ciągłą aktywność, „działalność”, można by prosto rzec, że przypisuje jej „czynności”. Dokonuje tego w bardzo charakterystyczny sposób – za pomocą swoistych neologizmów.
- W jego wyobraźni przyrodę cechuje „spojrzystość”, step „chłonie własne uciszenie”, ogród „syt istnienia zlistwionego”, ogród Błyszczyńskiego – „zielenieje na wymroczu”, jest tam „ścieżka podobłoczna”, ptak-lilia, który „skowrończo w przyszłość śpiewa”, jest „bezbrzeż traw”.
Te nowe wyrazy stworzone na wzór zwykłych rzeczowników, czasowników, przysłówków ale z innej materii – dają ową niezwykłość, baśniowość świata.
- Z drugiej strony, obrazując elementy przyrody, używając przenośni (ożywienia, personifikacji) Leśmian stosuje wielką dbałość o szczegół, konkret, detal – słynny chory liść z malinowego chruśniaku „rdzawe guzy na słońcu wygrzewał”, w Łące – „uschły motyl zesztywniał wśród jaskrów kielicha”. A więc – szczegół, drobiazg, a z drugiej strony bezkres, bezbrzeż, bezmiar. Tworzy się cały kosmos żyjącej natury – czującej, oddychającej, funkcjonującej własnymi istnieniami. To nie tylko to, że Leśmian ujrzał i zobrazował naturę inaczej, on nadał jej w swojej wyobraźni własny byt, natura stała się partnerem człowieka, nie tylko jego tłem. I być może właśnie taka jest naprawdę, jak w tej poezji.
Człowiek
Jest człowiek – funkcjonuje w owym kosmicznym kręgu natury, obok baśniowych postaci, wobec Boga.
- Musi zmagać się ze swoimi problemami – z zagadnieniem śmierci, samotności, z marzeniem, definicją człowieczeństwa. Zmaga się też z samym lękiem istnienia i z Bogiem. To nie jest łatwe, bo człowiek w kręgu swoich ziemskich spraw i pytań bez odpowiedzi – rzuca Bogu wyzwanie, walczy o swoją ludzkość, o dumę swego istnienia. Dlatego często w tej poezji spotkamy człowieka kalekiego, ułomnego – bo to są dowody człowieczeństwa, nie boskości – przecież Bóg jest doskonały, kalectwo i słabość wyróżniają istotę ludzką.Sam fakt, że człowiek nie wiedząc nic, bojąc się, podejmuje trud istnienia, w poczuciu godności i odrębności – to słynny leśmianowski heroiczny humanizm.
- Ale człowiek także kocha – erotyki Leśmiana każą o tym pamiętać. Człowiek marzy – wciąż ściga swoje marzenie, choć często zastaje pustkę. Znany motyw tej poezji to przecież „nie istniejąca dziewczyna” – nie była, taka, która tylko się śni, woła zza muru – lecz jej tam nie ma – ta pożądana, nie istniejąca dziewczyna łączy motyw erotyczny z tematem dążenia do szczęścia, pogoni za marzeniem, które się nie spełni. „Niebyła” dziewczyna i jej dziwna obecność – nieobecność przywołuje następny ważny do zrozumienia specyfiki Leśmiana problem, mianowicie:
Sfera niebytu
Jest człowiek – ogromną rolę przypisywał Leśmian wyobraźni ludzkiej i oryginalnie wykorzystywał ją w poezji. W tym ujęciu wyobraźnia przestaje być „tym co sobie w głowie roimy” – wyobrażać sobie to „obdarzać istnieniem”. To stwarzać – nowe miejsca, zaświaty, bezczasy, postaci, których niby nie ma, ale są, bo zaistniały w wyobraźni. Do takich istot należy urojona dziewczyna, ucieleśnienie ludzkich lęków i zmór – (Dusiołek), rozmaite przestrzenie jak ogród Błyszczyńskiego. I właśnie niebyt (nieistnienie, coś czego nie ma) staje się terenem tych specyficznych bytów – bo przecież zostały wyobrażone, więc są. Leśmian zapełnił niebyt – uwznioślił kreacyjną moc człowieka – i to jest bardzo charakterystyczne dla jego poezji. Mieści się tu i owo specyficzne widzenie natury, która otrzymała swój autonomiczny byt, i spór z Bogiem – stwórcą bytów wszelkich, ale nie tych, które zapełniają niebyt mocą ludzkiej wyobraźni.
Do zobrazowania leśmianowskiej poetyki znakomicie nadaje się wspomniany utwór Ogród pana Błyszczyńskiego.
Oto fragment:
Ogród pana Błyszczyńskiego zielenieje na wymroczu,
Gdzie się cud rozrasta w zgrozę i bezprawie.
Sam go wywiódł z nicości błyszczydłami swoich oczu
I utrwalił na podśnionej drzewom trawie.
Kiedy zmory są zajęte przyśpieszonym zmorowaniem
Między mgłą a niebem, między mgłą a wodą –
Zielna zjawa swe dłonie zbeścieleśnia ze łkaniem
Nad paprocią – nad pokrzywą – nad lebiodą
W takiej chwili Bóg przeplatał pełen wspomnień wiekuistych
Ścieżką podobłoczną – właśnie że tułaczą
I przystanął na zbiegu dwojga tęsknot gwiaździstych
Gdzie się widma migotliwie bylejaczą
Zaszumiało jaworowo, ale chyba wbrew jaworom –
Samym cisz zamętem, samą cisz utratą…
„Kto te szumy narzucił moim dumnym przestworzom?
Kto ten ogród roznicestwił tak liściasto?”
W dalszej części długiego utworu pan Błyszczyński zaprasza Boga do swojego wyczarowanego ogrodu, który właściwie śni się swemu stwórcy, oprowadza go po swoim świecie, który „tyleż istniał, ile istnieć zaprzestawał”, pokazuje cień dziewczyny cudnej, która nie istnieje, a którą kocha pan Błyszczyński. I woła nasz bohater do Boga o swoim bólu, błagając: „bądź miłościw dla niebytu”. Lecz Bóg odchodzi, i:
w nic rozwiała się dziewczyna i jej czar poczęty w niebie
(…)
Nie umarła, lecz umarło jej odbicie w jezior wodzie.
Już się skończył zaświat… Ustał cud dziewczyński…
O wieczności, wieczności i ty byłaś w ogrodzie!
I był blady, bardzo blady pan Błyszczyński.
Spróbujmy… zrozumieć.
Znając klucz – filozofię wyobraźni – nie powinno to być trudne. Gdzie się nagle znaleźliśmy? W przestrzeni absolutnie zdystansowanej wobec rzeczywistości… i to wielopiętrowo.
- Pierwsze piętro – to przejście przez granicę dzielącą nasz świat realny, zwykły byt od świata, w którym istnieje pan Błyszczyński z błyszczydłami swoich oczu.
- Drugie piętro – to wejście do jego ogrodu – jakby wytworzonego jako jeszcze dalszy, trzeci stopień wyobraźni.
Jest natura – jest też typowo leśmianowski opis krajobrazu, pełen neologizmów, bo zmory tutejsze zmorują, trawa została drzewom podśniona, zjawa dłonie zbezcieleśnia, a widma sobie… bylejaczą.
Jest tu także relacja człowiek-Bóg, nawet niemal romantyczny pojedynek – bo pan Błyszczyński jak Konrad woła Boga, niejako prosi o usankcjonowanie swojej kreacji, stawi mu czoła – a jego argumentem jest własna siła tworzenia. Lecz Bóg – tak jak postąpił z romantykami – tak w milczeniu odwraca się od pana Błyszczyńskiego i nie akceptuje jego obrazoburczego dzieła. Powiela motyw nie istniejącej dziewczyny, w którą Bóg nie zechciał tchnąć życia, a która była i wyśnionym marzeniem, i miłością także zmysłową (ramionami ją ogarniał a ustami doogarniał); lecz:
W nic rozwiała się dziewczyna i jej czar poczęty w niebie
I pierś zakończona różową soczystką.
I rozpadło się ciało na żal straszny od siebie
I niewiedzę o tym żalu!… I to wszystko.
Wygrał Bóg? Czy człowiek odważył się stawić mu czoła, stworzyć własny byt, zamanifestować własną odrębność – swoją heroiczną ludzkość? Czy powrócił w wierszu Leśmiana mit utraconego raju, bo przecież wraz z dziewczyną pan Błyszczyński stracił swój ogród, Bóg ukarał go za sprzeniewierzenie. Czy warto było wywodzić z nicości ogród na wymroczu? Próbować uchwycić wieczność? Zadziwiać boską równowagą i prawidłami tego świata? Można sądzić, że pan Błyszczyński – natchniony przez Boga, jest w końcu tego utworu bardzo blady, lecz bardzo dumny, pełen bólu – lecz nie skurczony, bardzo ludzki i bardzo heroiczny… A dziewczyna? W niej boli tak bardzo „niewiedza” – pragnienie zaistnienia i poznania życia – włącznie z cierpieniem, bunt przeciw wszystkiemu, co być może omija człowieka, o czym zupełnie nie wie… a człowiek chce wiedzieć, nawet gdy wiedza niesie ból.
Zobacz: