Zamek Kafki jako arcydzieło
W tej chwili znajdujemy się w nieznanej nam z nazwy wsi, nad którą góruje tajemnicza wieża. Nietrudno się domyślić, z jakim utworem mamy do czynienia: to, oczywiście, Zamek Kafki! Na początku jego lektura nie jest porywająca. Fabuła przedstawia banalne wydarzenie: do wsi, z polecenia mieszkającego w zamku hrabiego, przybywa geometra. Jego postać niemal zupełnie pozbawiona jest indywidualnych rysów – nie ma nawet imienia i nazwiska, pisarz określa go jako K. Ma wykonać pomiary, ale podczas podróży zaginęli jego pomocnicy ze sprzętem, chce się więc spotkać z panem zamku, by prosić o następnych i omówić szczegóły czekającej go pracy. Ale te naturalne z punktu widzenia geometry oczekiwania okazują się niemożliwe do spełnienia. Hrabia porozumiewa się ze światem tylko przez swoich urzędników, wśród nich też obowiązuje sztywna hierarchia i biurokracja – jedyną formą kontaktu z ważniejszymi pozostają wyłącznie listy! Zaczyna się ich wymiana, napięcie, oczekiwanie… K. ma nadzieję: skoro nie ma co marzyć o spotkaniu z samym hrabią, to może uda mu się zobaczyć z jego prawą ręką – Klammem? Zaczyna starać się chociaż o to, ale znowu wyrasta przed nim góra trudności.
Książka powoli zaczyna wciągać, mało tego – przychodzi moment, że nie możemy uwolnić się od jej lektury! Czy K. osiągnie cel? Ale bohater staje przed barierą coraz silniejszej niemożności: kolejni sekretarze odsyłają go jeden do drugiego, zagubiony błąka się w przestrzeni, która wydaje się nieskończona i nabiera rysów świata z sennego koszmaru. Zamek? Nie! To bezduszna machina, labirynt, forteca! Ale chociaż jego urzędnicy nie dają K. żadnej szansy, wiedzą o każdym jego kroku. K. czuje się przytłoczony sytuacją: oczekiwaniem, nadmierną biurokracją (gdy nie ma przy sobie przepustki, zostaje w nocy wyrzucony z oberży i musi spać w szkole), wreszcie wrogością mieszkańców wsi. My też odczuwamy znużenie i bezsilność – Kafka tak sugestywnie opisał udręki bohatera, że wydaje nam się, iż to my jesteśmy śledzeni, inwigilowani i odrzuceni. Na tym właśnie polega magia tego utworu, że nie sama akcja (losy K.) jest tu najważniejsza – istotniejsze od wydarzeń jest ich metaforyczne przesłanie. Książka jest przypowieścią (parabolą) o ponadczasowym i ponadjednostkowym sensie.
Jak ją rozumieć?
Zbiurokratyzowany, wszechwiedzący zamek kojarzy się z mechanizmem państwa totalitarnego (powieść byłaby proroczą zapowiedzią rodzącego się właśnie systemu!), ale nie jest to jedyne możliwe odczytanie. Można ją odbierać jako opowieść o wpisanym w ludzką egzystencję dramacie wzajemnego niezrozumienia, bezsilności jednostki wobec każdej zorganizowanej grupy, międzyludzkiej wrogości. Interpretacje można mnożyć i każda z nich będzie w jakimś stopniu uzasadniona. To cecha gatunku stworzonego właśnie przez Kafkę! Dla powieści-paraboli ważne jest też zaproszenie do aktywnej współpracy czytelnika. Angażując wyobraźnię i interpretując zgodnie ze swą wrażliwością, nadaje on tekstowi ostateczny, skończony kształt. Zamek jest książką nie do przecenienia: nowatorska (dała początek charakterystycznej dla XX-wiecznej literatury powieści-paraboli), wizjonerska (w moim odczuciu traktuje o totalitaryzmie), zmuszająca do myślenia. To prawdziwe arcydzieło!
Zobacz:
Kafkowskie przestrzenie – scharakteryzuj opisy miasta i sądu w Procesie i ich sens.