Historia Cyda rozgrywa się w średniowiecznej Hiszpanii. Temat także pochodzi z tradycji hiszpańskiej, bo przecież Cyd to hiszpański Roland – wzór rycerza średniowiecznego. Po raz kolejny zatem spotykamy ten model bohatera. Dlaczego tak się spodobał kobietom? Był to rycerz piękny, szlachetny, odważny, silny, a przy tym wrażliwy, serce miał czułe i był zakochany. I Rodrygo ma kłopoty ze swym uczuciem: musi wybrać pomiędzy miłością do Chimeny a honorem.
Akcja pędzi jak szalona. Widzowie barokowi śledzą ją z entuzjazmem, przeżywają perypetie młodej pary i pragną szczęśliwego końca – czyli połączenia Rodryga i Chimeny wbrew wszystkiemu. Otrzymają taki finał, ale przedtem nieraz najedzą się strachu i przeżyją chwile zwątpienia. Przecież Rodryg w imię honoru ojca zabija ojca Chimeny (nie miał problemu Hamleta). Jak mogła wydać się za mordercę ojca? Przeciwnie, teraz ona powinna pomścić pamięć swojego rodzica. W jej imieniu występować będzie Sankty, drugi konkurent. Oboje młodzi straszliwie cierpią: czują do siebie miłość, a muszą ze sobą walczyć, muszą z siebie zrezygnować. Wraz z nimi cierpi publiczność, bo sytuacja wydaje się nie do rozwiązania.
Rodryg tymczasem rzuca się w wir walki z Maurami, by znaleźć ukojenie, a może śmierć. Nic z tego. Odnosi zwycięstwa, staje się zbawcą ojczyzny, ale nie może zdobyć przebaczenia Chimeny. Rzecz zostaje rozwiązana przez pojedynek: Rodryg przeciw Sankty’emu w imieniu Chimeny.
Wyobraźcie sobie, w jakiej sytuacji jest bohaterka. Pragnie przegrać, choć niby chce wygrać. Finał jest jeszcze bardziej zaskakujący – wbiega Sankty („Rodrygo zginął”, myślimy my, widzowie, i Chimena), bohaterka zatem załamuje się, oznajmia światu swą miłość do wroga i pragnienie pójścia do klasztoru. Wówczas wbiega Rodrygo – bo on był zwycięzcą, lecz darował życie Sankty’emu. Zyskuje zatem rękę ukochanej, a ślub ma się odbyć za rok.
Uwaga!
Cyd to nowy typ bohatera. Bohater Pierre’a Corneille’a to człowiek zasad, gwałtowny, targany namiętnościami, lecz nieprzejednany w sprawach honoru. Cechą szczególną bohatera jest silna wola. To także jego zasługa. Zostaje w końcu nagrodzony.
Torquato Tasso
Tułacz, dworzanin, obłąkaniec. Nie żył długo, bo zaledwie 51 lat. Trapiony był przez ciężką chorobę nerwową, napady szaleństw, manię prześladowczą. Zaznał wielu cierpień i upokorzeń – jego udręki psychiczne wynikały często z przemyśleń i wątpliwości religijnych, moralnych czy dotyczących sztuki. Tasso miewał napady niepohamowanego gniewu. Podczas jednego z ataków szału znieważył księcia – za to siedem lat spędził w szpitalu dla obłąkanych, niektórzy badacze twierdzą, iż przetrzymywany był tam celowo i zbyt długo. Tasso tworzył bohaterów także nękanych psychicznymi rozterkami. Uważa się go za przedstawiciela włoskiego manieryzmu – wprowadza do poezji wymyślne metafory, antytezy i inne figury stylistyczne. Jest bowiem autorem liryków Rimme, poematu Rinaldo, tragedii Torismondo – choć niewątpliwie jego największym osiągnięciem jest Jerozolima wyzwolona.