Jan Lechoń
Sprzeczka
Już zimny dzień jesienny zaczyna omdlewać
I w myślach szukam kształtu twej drogiej postaci,
I ból, co mną nurtuje, wszechwładną moc traci.
Pójdziemy do ogrodu. Nie warto się gniewać.
Patrz, księżyc nad jezioro zza chmury wypływa,
W milczeniu stoi ogród jak mlekiem oblany,
I tylko czasem z trzaskiem pękają kasztany.
Wsłuchajmy się w tę ziemię: jest chyba szczęśliwa.
W akacje płynie fala zimnego przewiewu –
Ach! niechaj nas przepływa, ach! niechaj w nas wieje
I niechaj nas oczyszcza, jak z liści aleje –
Nas, ślepych na swą miłość, pobladłych od gniewu.
Wiersz ten w klimacie, w treści podobny jest do innych utworów Lechonia. Przede wszystkim mamy tu znaną już scenerię – „zimny dzień jesienny”, który „zaczyna omdlewać”. I znowu wydawałoby się, że Lechoń nie zna innej pory roku. Wprowadza tę porę tak chętnie jako czasowe tło zdarzeń, że wydaje się, iż usiłuje nam coś tym zasygnalizować – odwołać się do literackich i potocznych konotacji związanych z jesienią.
Wers „I w myślach szukam kształtu twej drogiej postaci” znowu sugeruje, że raz jeszcze „wspominanie” wygrywa z „przeżywaniem”, że przeszłość jest lepsza od teraźniejszości.
Dwa ostatnie wersy pierwszej strofy mówią zaś o zbawczej roli zapominania i wygasania emocji i wskazują, że trzeba doszukiwać się w każdej chwili życia tego, co ratuje nas od rozpaczy: ból po rozstaniu można złagodzić przywołaniem obrazu kochanej osoby. Znowu nie ma tu teraźniejszości. Ale ta, wydawałoby się, cokolwiek radośniejsza nuta z pierwszej strofy, w ostatniej znowu nabiera lechoniowych tonów. Bez względu na dobre chęci, jesteśmy tak zapamiętali w gniewie, że rozstanie jest nieuniknione. I ten gniew zaciera wszystko, co dobre, co jest nam w stanie dać miłość, której tak rozpaczliwie szukamy we wspomnieniach.
Z występujących w wierszu elementów tylko ziemia jest szczęśliwa. I „zimny przewiew”, który ma przewiać wszystko, co złe, być może i nas oczyści, zostawiając dobro. W wierszu tym warto zwrócić uwagę na dwuznaczny status adresatki (adresata?) wiersza. Ona nie istnieje w rzeczywistości, jest tylko przywoływana myślą. Nastrój po sprzeczce usiłuje być łagodzony, ale nie odbywa się to z realną osobą, a tylko z jej myślowym przywołaniem.
Jan Lechoń, jeden z pięciu założycieli poetyckiej grupy Skamander działającej w dwudziestoleciu międzywojennym, nie jest poetą popularnym. Trudno stwierdzić, dlaczego ten, wyśmienity przecież, poeta nie jest powszechnie czytany. Jego poezja nie jest ani hermetyczna, ani intelektualna – wręcz przeciwnie, aż kipi od ludzkich emocji.
Zobacz: