Nikt nie mówi w naszym codziennym życiu, przy spotkaniu w windzie, przy szatni ani w ogóle nigdzie: „ślicznie dziś wyglądasz – jak Afrodyta, co się z piany morskiej zrodziła” lub „piękna dziś pogoda jakby Eos różanopalca uśmiechnęła się do Ziemi… ” I oczy to są oczy, a nie „coś jakby gwiazdy” i białe prześcieradło to biel, która może być jeszcze bielsza, a nie „biel jakby chmura gołębi…”
W sumie – oczywiste, bo dziwaczna byłaby ta nasza mowa. Ale czasem coś nas porusza, coś staramy się określić, że jest „jak…” i brak nam słów lub odwagi na zdradzanie uczuć. A miejsce na to jest właśnie w poezji. Tu owo sakramentalne „jak” znajduje swój ciąg dalszy, a interpretatorzy wiersza mówią banalnie: porównanie. I już.
Porównanie – domena poetów. Porównanie – zwykła rzecz, środek stylistyczny, którego fundamentem jest słówko: „jak”, „jakoby”, „jakby” lub „niczym”.
- Może być zwykłe, potoczne: blady jak trup, głodny jak wilk, brzydki jak noc (koszmarne indywiduum!).
- Może być poetyckie: oczy jak obłok zastygły, z tym spotykamy się często w poezji.
- I może być homeryckie – specjalne porównanie, które opatentował Homer. Tu pierwsza część jest mocno rozbudowana, przybiera postać samodzielnej scenki, epizodu. Tak właśnie uczynił Homer w Iliadzie, opisując pojedynek Hektora i Achillesa. Achilles i Hektor zostali porównani do orła i gołębicy – i bój ptaków śledzimy przez dłuższą chwilę. Część druga – opisująca to, do czego porównujemy skromny obiekt – bardzo się w porównaniu homeryckim rozrasta.
Zrozumieć poezję i tworzyć poezję – to rozumieć istotę porównania, nawet gdy go nie używamy, praktykując typ poezji prostej, pozbawionej kwiecistych ozdobników.
Jest taki wiersz Leopolda Staffa pt. Ars. Bardzo pasował mi do rozmów o poezji, choć nie jest wierszem „szkolnym”:
Patrz bystro w jutro,
Lecz nie prorokuj,
Zostaw to znachorom.
Tak trudno jest oddać to, co jest.
Piszę wiersze powoli,
Pracuję ciężko jak wół.
Jestem cierpliwy
Jak kropla deszczu z okapu.
Czas ma zawsze czas.
I świat jest stary jak świat.
Nie stworzysz nic nowego,
Poszukując nowości.
Cóż to jest? W sumie 7 zdań-przykazań. Tytuł (Ars) uprawnia nas do mniemania, że są to wskazówki dla tych, którzy tworzą sztukę, a nazwisko Staffa i wyznanie „piszę wiersze powoli” do tego, że chodzi o tworzenie poezji. Mówi więc Staff – stary poeta – do innego poety, może takiego, który poszukuje dopiero swojej drogi. Pierwsze twierdzenie to nakaz i przestroga. Przewidywanie przyszłości, proroctwo, wręcz profetyzm… Być prorokiem, jasnowidzem, Mesjaszem… To stanowisko tak pociąga twórców, a odbiorcy skłonni są chętnie ich tak nazywać. Nic z tego. Bez doświadczenia w teraźniejszości nikt nie wniknie w przyszłość. Zbyt łatwo popaść w fałszerstwo, znachorstwo lub nawet szarlatanerię. Tak trudno jest oddać to, co jest. – A przecież „to, co jest” to podstawa dociekań o tym, co może być. To refleksja poety doświadczonego – mamy podstawy, by mu wierzyć. Mówi o sobie, że tworzy powoli, prozaicznie (bo jak wół), cierpliwie.
A więc nie natchnienie, nie nagłe olśnienie i amok twórczy? W tym ujęciu nie. To jedna z odpowiedzi na pytanie, czym jest tworzenie poezji – mozolną harówką. Kiepsko nam pasuje do wizji proroka, który zdziera zasłony czasu.
A czas?
Czas ma zawsze czas. Świat jest stary jak świat. Tylko człowiek – jednostka krucha i ulotna – ma tylko swój czas. Jak go użyje – jego sprawa, lecz: nie stworzysz nic nowego, poszukując nowości – czyli w doświadczeniu ludzkości i w jej dorobku szukać należy źródeł do odkryć. Jeśli w tej chwili skojarzy Ci się postmodernizm, „literatura wyczerpania” i ich hasło, iż „wszystko już napisano i nic absolutnie nowego stworzyć się nie da” – to może nie będzie to złe skojarzenie, zwłaszcza do przedyskutowania. Lecz wydaje się, że nie o to tu chodzi. „Nowe” może być, lecz narodzi się najpiękniej ze starego i znanego, z mądrości i inspiracji tego, co już jest.
Zauważmy jakich zabiegów dokonuje Staff, by zwykłą mowę przekształcić w wiersz.
Określenie, że „ktoś ma zawsze czas” jest zwykłym, potocznym twierdzeniem. „Jest stary jak świat” – dowcip, prawo itd. – można powiedzieć, że mamy do czynienia wręcz z frazeologizmem. Lecz… przekształconym. Poeta dwa razy powtarza ten sam chwyt – czyni podmiotem pojęcie, które dotąd znajdowało się w funkcji określającej, było jakimś odniesieniem.
- Kto ma zawsze czas? Czas.
- Kto jest stary jak świat? Świat.
Co wychodzi z takiego powtórzenia? Kalambur – gra słów, która świetnie prezentuje pewną prawdę frazeologiczną, przyprawioną odrobiną melancholii, a nawet dobrotliwego poczucia wyższości świata i czasu nad człowiekiem. Widzę uśmiech na twarzy poety, który wskazuje na tak oczywistą prawdę. O tym, że automatycznie nastąpiła personifikacja czasu i świata – nie wspomnę. Za to wart uwagi jest paradoks, który kończy utwór. Z pozornego absurdu, bo przecież wydaje się nam, że to zdanie jest sprzeczne samo w sobie – wynika nieoczekiwana prawda… Faktycznie: nic nowego bez odniesienia do tego, co było i co jest – nie będzie. Oto siła paradoksu.
Zobaczmy, co jeszcze można zrobić z utworem Staffa.
Oddzielmy twierdzenia poety od pouczeń – posegregujmy to, co poeta przemieszał.
- Twierdzenia jawią się tak:
„Tak trudno oddać jest to co jest.”
„Czas ma zawsze czas.”
„Świat jest stary jak świat.”
- Pouczenia:
„Patrz bystro w jutro,
Lecz nie prorokuj,
Zostaw to znachorom.
Nie stworzysz nic nowego
Poszukując nowości.”
- I skromna refleksja o sobie:
„Piszę wiersze powoli
Pracuję ciężko jak wół
Jestem cierpliwy…”
Uporządkowaliśmy wiersz i wiemy wszystko: dookoła znajduje się wystarczająco bogaty materiał do oddania w poezji. Świat i czas – wartości odwieczne, toczą się własnym torem. Penetracja jutra i odkrycie nowego tylko z tego punktu wyjścia ma rację bytu. Z punktu, który jest uporczywą, cierpliwą pracą nad tym, co jest.
Jeśli tak – powie ktoś – to na czym polegała praca w tym właśnie wierszu?
Rzecz w tym, że jednym z sensów poezji jest pokazanie jakiejś prawdy, refleksji, odczucia – inaczej, piękniej, trudniej. Mówienie sobie wprost: to i to, tu i tu, jest na pewno wygodne, lecz czy zawsze musimy tak właśnie? Staff poprzecinał „nakazy” refleksjami. Tak dają więcej do myślenia – każą szukać powiązań. Staff włączył prawdy o tworzeniu – tak jak je odczuwa – między rozmowę Ty – Ja. Zakończył utwór nośnym paradoksem. I przy tym – uwaga – wyzyskał siłę porównania.
Jest ich tu aż (tylko?) trzy.
- Pierwsze:
„Pracuję ciężko jak wół.” Potoczne. Udowadnia, że fragment zwykłej mowy, można umieścić w poezji i nabiera on dodatkowych znaczeń. Trochę nam nie pasuje do mitu poety. Porównuje siebie do wołu? Ano – właśnie – to porównanie podkreśla koncepcję widzenia poezji jako ciężkiej, twórczej pracy. Poeta-wyrobnik, nie poeta-Mesjasz ukazuje się nam przed oczami.
- Drugie:
„Świat jest stary jak świat.” Sprytne porównanie, bo w części także potoczne, ale… stary jak świat może być dowcip, slogan itp. A tu świat – stary jak on sam – uświadamia odbiorcy jego znikomość wobec pojęć takich jak czas, jak świat.
- I trzecie porównanie:
„Jestem cierpliwy jak kropla deszczu z okapu.” Poetyckie. Piękne. Tylko poeta może dostrzec podobieństwo: kropla deszczu z okapu cierpliwie nabrzmiewa, rośnie, by spaść, gdy dopełniła się jej miara. A z drugiej strony – spada tak szybko. A zatem może odrobina ironii? Poeta też – nabrzmiewa treścią, pęcznieje, by uformować tę treść w wiersz. To cierpliwość. I żądza spełnienia – to ta szybkość spadania. Cały sens trafnego porównania, bo nie może być ono w poezji ani płaskie ani przypadkowe. I w krótkim wierszu Staffa spełnia swoją rolę.
Jest też taki wiersz Norwida pt. Jak… Wiersz zbudowany z niedopowiedzeń. Można poczynić założenie, że chodzi o słowo „kocham” lub „miłość” jak… Jak co? Ale tylko tę drugą część rozwija Norwid.
Jak gdy kto ciśnie w oczy człowiekowi
Garścią fiołków i nic mu nie powie…
Jak gdy akacją z wolna zakołysze,
By woń, podobna jutrzennemu ranu,
Z kwiaty białymi na białe klawisze
Otworzonego padła fortepianu…
Jak gdy osobie stojącej na ganku
Daleki księżyc wplata się we włosy,
Na pałającym układając wianku
Czoło – lub w srebrne ubiera je kłosy…
Jak z nią rozmowa, gdy nic nie znacząca,
Bywa podobną do jaskółek lotu,
Który ma cel swój, acz o wszystko trąca,
Przyjście letniego prorokując grzmotu,
Nim błyskawica uprzedziła tętno –
Tak…
Lecz nie rzeknę nic – bo mi jest smętno.
- Jak uderzenie fiołków (może spojrzenie ukochanej kobiety?)
- Jak woń i biel akacji (może jej postać w mroku?)
- Jak blask księżyca na czole (włosy?),
- jak ulotna i nieznacząca rozmowa (spotkanie)
- tak…i kończy poeta: „nie rzeknę nic, bo jest mi smętno.”
Oto nie da się wypowiedzieć wprost prawdziwych uczuć, porównania są tu błogosławieństwem… A wielką wartością utworu jest to, że sami możemy sobie w wyobraźni rozbudować owo tak.
Ata Wrońska
Zobacz: