Opowiadanie III
Ostatni na arenie
Trzecie opowiadanie rozgrywa się wcześniej niż dwa pierwsze. Ze świata renesansowej reformacji XVI wieku przenosimy się do Rzymu – w lata około czterechsetnego roku naszej ery. Jest zatem początek piątego stulecia, jak uściśla autorka: W każdym razie było to w sto już blisko lat po zakończeniu prześladowań chrześcijaństwa i w czasie, kiedy stało się ono obowiązującą religią cesarstwa rzymskiego.
Dokładnie w Nowy Rok – święto, które Rzymianie tradycyjnie czcili igrzyskami – oglądali walki zwierząt, pokazy atletów, niezbyt cnotliwe pantomimy – i nade wszystko walki gladiatorów.
Temat i treść
Opowiadanie ma właściwie jeden wątek; dotyczy Almacha, mnicha z klasztoru na Soracte, który przybył do Rzymu z listem polecającym od swojego przeora. Miał udać się do prefekta Rzymu – Alypiusa – i uczynił to. Chodziło o zatarg klasztoru z kuzynem przeora, który zagarnął klasztorne pastwisko. Z opowiadania wynika, że klasztor udzielił niegdyś pomocy przeorowi. Nie to jednak jest głównym tematem utworu – rzecz dotyczy losu Almacha, który po audiencji u prefekta wyruszył na ulice gwarnego, przygotowującego się do igrzysk Rzymu. Tu przyjdzie mu zginąć męczeńską śmiercią na arenie.
Almach dał się ponieść tłumowi, który podążał z targowiska na widownię, gdzie miały odbyć się igrzyska. Obserwował tłum i snuł refleksje dotyczące ludzi i swojego życia, tak znalazł się na cyrkowej widowni. Widział wejście prefekta Alypiusa, witanego jak przystało na przedstawiciela cesarza. Widział uzbrojonych wojowników i łudził się nadzieją, że będą walczyć z lampartami lub potykać się dla pokazu. Kiedy weszli na arenę gladiatorzy – tłum oszalał. A mnich Almach zrozumiał, że to nie pokazy – tylko, że ci ludzie będą walczyć na śmierć i życie że będą się zabijać. Przedarł się przez tłum do prefekta – by zadać to pytanie, upewnić się, że ludzie będą zabijać się na oczach innych ludzi. Prefekt potwierdził, powołując się na tradycję Rzymu, na fakt, że gladiatorzy zgłaszają się dobrowolnie, że są dobrze opłacani… Nie przekonało to mnicha, wychowanego w idei pochwały życia, dla którego walka gladiatorów była po prostu pogwałceniem Boskiego przykazania: „Nie zabijaj!”. Postanowił temu zapobiec. Wszedł na arenę do gladiatorów. Stanął sam, słaby naprzeciw szeregu wojowników. Chciał ich zatrzymać. Scena ta wygląda następująco: Nareszcie i widzowie z ław ujrzeli – oczom nie wierząc – pokurcza obdartego, który nurknąwszy pod żelazną barierę znalazł się w szrankach przy gladiatorach.
Późniejsze wypadki potoczyły się szybko: wściekły tłum oszalał, ruszył na arenę, przerwał bariery. Ogólny szał spowodował, że ludzie zaczęli się tratować – w tym tumulcie zdeptano mnicha Almacha. Prefekt przerwał i odwołał igrzyska, ponieważ „arena została splamiona”. Tłum wycofał się: „Na pisaku u stóp Malittusa ukazał się oczom nagi, skrwawiony strzęp ludzki, wdeptany w błoto. Niepodobny do człowieka zewłok”.
Taki był kres życia mnicha Almacha, który przybył do Rzymu z listem polecającym. List zresztą z przejęcia zapomniał oddać i teraz na koniec, gdy gladiator Malittus okrył jego zwłoki porwanym habitem – list wysunął się, ukazując słowa: „Słuchajcie Almacha”.
Przesłanie
Jest dość proste: nie zabijaj. Pokazuje męczeństwo prostego mnicha, który wychowany w wierze chrześcijańskiej nie mógł się pogodzić z zabijaniem. Opowiadanie jest też refleksją nad ludzką naturą – z jednej strony żądną krwi, morderstwa – z drugiej zdolną do niego i heroizmu, jakiego dokonał Almach. Do problematyki poruszonej w tym opowiadaniu należą też:
- zagadnienie decyzji władz – prefekt obliczał rozmaite przyczyny, dla których zezwalał na igrzyska, zapomniawszy o nadrzędnej wartości – ludzkim życiu;
- potęga tłumu – autorka ukazuje siłę żywiołu, jakim staje się rozszalały tłum ludzi;
- miasto – tętniące życiem, oczekujące igrzysk – wędrówka Almacha przez ulice Rzymu jest barwną rekonstrukcją życia w Wiecznym Mieście V wieku naszej ery;
- człowiek i jego wiara; w przypadku Almacha wiara w siebie była nader skromna, lecz wiara w wartości i Boga popchnęła go do działania; hagiograficzna kreacja Almacha – jego psychika, motywy działania, to odrębne zagadnienie.
Sylwetka Almacha
Niewiele o nim wiemy:
- to mnich z klasztoru na Soracte
- jest pochodzenia greckiego, bo gdy wędruje po mieście, wspomina rodzinną mowę grecką różną od rzymskiej, wspomina drogę do szkoły w Antiochii
- jest bardzo skromny i nieśmiały – w tym przypomina świętego Franciszka – to kreacja osobowości niezwykle silnej wewnętrznie, mocnej w swojej wierze – a słabej fizycznie, pokornej, ustępującej światu
- podobny do świętego Franciszka także w zachwycie światem • pięknem i siłą ludzi, zwierząt – jako dziełem Boga, tak jak święty Franciszek we wszystkim dopatruje się dobra
- nieśmiały – misja, z którą przybywa do prefekta, napawa go takim przerażeniem, że w rezultacie nie jest w stanie wyłuszczyć pretensji klasztoru i zapomina oddać list. (Podobną scenę możemy znaleźć w powieści Parnickiego pt. Srebrne orły – tam podobnie przelękniony święty Franciszek udaje się do papieża z misją prosić o zatwierdzenie reguły zakon.)
- ma za sobą przeszłość pustelnika – wspomina swoją pustelnię myślą, zaznacza to też autorka, odwołując się do dokumentu Acta Martyrum: czytamy jeszcze, że mnich Almach był kiedyś pustelnikiem na Wschodzie, oprócz tego nie wiemy o nim nic
- ma o sobie bardzo marne mniemanie – wyrzuca sobie, iż zapomniał o liście, że tkwi w nim włóczęgowska żyłka, która kazała mu porzucić dobry zakon
- zarzuca sobie samowolę – by z nią walczyć, być sługą, udał się do klasztoru
- ma jasne poczucie i rozgraniczenie dobra i zła – Chrystusowy nakaz miłości bliźniego jest dla niego nadrzędny – i nie ma żadnych wątpliwości, na przykład co do kwestii zabijania drugiego człowieka, które jest złem
- nie jest najtęższym umysłem zakonu – napotykamy nawet wzmiankę, że przeor powinien wysłać z misją kogoś roztropniejszego
- wiele jest niedopowiedzeń w biografii Almacha – niepewne jest nawet imię: Almach, a może Alamachius, a może nawet Telamach, pisarka zaznacza, że inaczej podaje Martyrologium (czyli żywot, opis męczeństwa); inaczej kronikarz; niejasna jest pustelnicza przeszłość; pewne jest, że zginął na arenie w święto Nowego Roku, około 400 roku naszej ery
- kreacja hagiograficzna – czyli charakteryzowanie postaci jako świętej; w pewnym stopniu występuje – mnich ginie męczeńską śmiercią za wiarę, za miłość do ludzi, próbuje przeciwstawić się odbieraniu życia.
Jest też wątek pustelniczy w biografii. Ale nie czyni żadnych cudów, nie ma mowy o szczególnych znakach wskazujących jego świętość. Za znak taki można uznać wyeksponowanie w ostatniej scenie nagłówka listu – „Słuchajcie Almacha” – brzmi jak przesłanie. Tajemnicę świętego Aleksego także objaśniał list, który zmarły trzymał w ręku.
Kompozycja
Opowiadanie obejmuje klamrą słowo od autorki – swoisty komentarz do zdarzeń. Jest to jakby prolog i epilog – napisany na początku i na końcu drobniejszym drukiem. Pisarka używa pierwszej osoby liczby mnogiej – utożsamiając się z czytelnikiem, stawia pytanie „Co właściwie wiemy?”. W finale przytacza fakty historyczne, zaistniałe już po śmierci mnicha – cesarz Honoriusz, powołując się na jego śmierć, zakazał walk ludzi z ludźmi i uznano je za zabójstwo. Utwór jest obrazkiem – przybliża jeden dzień z życia zapomnianego męczennika. Nie jest typową hagiografią, gdzie biografia postaci zostaj przytoczona etapami, od dzieciństwa po męczeńską śmierć. Posiada jednakże jej elementy – Almach urasta do rangi świętego poprzez swój czyn.
Główne opowiadanie prowadzi narracją trzecioosobową, ale tak jak w innych opowiadaniach w wielu fragmentach ukazuje świat widziany oczami głównego bohatera, przez pryzmat jego interpretacji. Mamy tu do czynienia z odejściem od narracji trzecioosobowej, auktorialnej w kierunku mowy pozornie zależnej, personalnej.
Narracja auktorialna
Kobiety w miękkich wełnianych płaszczach i zasłonach wspierały głowy na ramionach mężów. Mnich (…) pozdrawiał wszystkich imieniem Pańskim, niektórzy nie odpowiadali, być może byli to poganie lub spali mocniej, niż się wydawało. Ranek był ciepły jak na tę porę roku, nawet śniegi z Gór Albańskich różowiły się jakby ogrzane.
Narracja personalna
Więc zaczął się modlić płacząc. Bo przecież nawet ów człowiek, którego widok jakoś przekręcił mu sprawę w głowie, prefekt-poganin gotów był spełnić dobry uczynek i został tego pozbawiony. Co zaś do przeora, jak wielki gniew grozi spokojowi jego duszy, aż strach pomyśleć.
(…)
Teraz zaś wydało mu się, że to, czego on sam szukał na pustyni, a potem w klasztorze na Soracte, tego inni ludzie uczyli się również i w świecie. Ci przynajmniej ludzie, których widzi się na ulicy, których wielkie bogactwo nie wyłączyło jak trędowatych. Kto służy, jak nie matki?
Zobacz: