Czy podobnie jak Santiago, bohater Alchemika Paula Coelho, potrafiłbyś porzucić ustabilizowane życie, aby spełnić Własną Legendę?
Wstęp
Kiedy miałam pięć, a może sześć lat, marzyłam o tym, że w dorosłym życiu będę ujeżdżać konie. Ze wszystkich zwierząt na świecie konie kochałam najmocniej. Zbierałam pocztówki i naklejki z końmi, oglądałam westerny i relacje z zawodów jeździeckich. I męczyłam, prosiłam, błagałam rodziców, aby zawieźli mnie do klubu jeździeckiego. Rodzice ulegli, kiedy skończyłam osiem lat. Pierwsza wizyta w stajni, pierwsza jazda – było niesamowicie. Koń był ogromny, wcale się mnie nie słuchał, a instruktor do znudzenia powtarzał te same komendy. Starałam się jak mogłam – i nie na wiele się to zdało. A potem był bardzo nieprzyjemny moment, kiedy zdenerwowany czymś koń niespodziewanie zaczął galopować, a ja nagle znalazłam się na ziemi. Na szczęście obyło się bez poważniejszej kontuzji. To jednak wystarczyło, żebym na dobre zniechęciła się do jazdy konnej. To, co tak pięknie wyglądało w telewizji i moich marzeniach, okazało się niewiarygodnie trudne, a nawet niemożliwe. Zrezygnowałam z dalszych jazd. Rodzice przez pewien czas starali się mnie nakłonić do kolejnej próby, instruktor namawiał, abym poczekała rok czy dwa, aż trochę urosnę. Ja już jednak nie chciałam próbować.
Rozwinięcie
Przeczytałam niedawno Alchemika Paula Coelho i przypomniałam sobie swoje marzenia o jeździe konnej. Młodzieńcowi, bohaterowi powieści, wystarczyło odwagi i samozaparcia, aby – mimo przeciwności – dążyć na spotkanie Własnej Legendy. Ja wtedy się poddałam. A przecież moje niepowodzenie było niczym w porównaniu z przeszkodami, na jakie napotykał Santiago. Kradzież pieniędzy, ryzyko utraty życia, wojna na pustyni, zwątpienie tuż przed końcem wędrówki. Mimo to nie poddał się, cały czas ufał wewnętrznemu głosowi i znakom, jakie dawał mu świat. Jego wiara została nagrodzona. Znalazł nie tylko skarb, ale też ukochaną kobietę. Poznał również Język Wszechświata, nauczył się rozumieć otaczającą go przyrodę. Opowieść o wędrówce młodzieńca do Piramid i o skarbie, którego poszukiwał, każdy może rozumieć inaczej. Przecież każdy z nas jest takim młodzieńcem, ukryty u podnóża Piramid skarb jest najskrytszym marzeniem, wędrówka przez pustynię to po prostu życie – pełne trudności, niebezpieczeństw, smutku, ale i radości. Santiago znalazł swój skarb, chociaż los tak dziwnie z niego zadrwił – bo przecież skarb ukryty był tam, skąd Santiago wyruszył – w ruinach kościoła, gdzie przyśnił mu się dziwny sen. Ale Santiago musiał odbyć swoją podróż – aby zasłużyć na skarb, aby spełniła się jego Własna Legenda. Skarb nabrał wartości właśnie przez to, że tak ciężko było go odnaleźć. W trakcie swej wędrówki Santiago zrozumiał, że prawdziwym skarbem nie są kosztowności ukryte gdzieś pod ziemią. Skarbem są doświadczenia i mądrość, jaką nabył w podróży.
Dlaczego po przeczytaniu Alchemika przypomniało mi się moje dziecięce marzenie o ujeżdżaniu koni? Dlatego, że było tak samo silne jak pragnienie odnalezienia skarbu przez Santiago. Kiedy teraz przypominam sobie tamte chwile, widzę, że zabrakło mi wiary i odwagi. Bo przecież los mi sprzyjał – rodzice się zgodzili, wspierali mnie. Trudne lekcje konnej jazdy i niemiłe doświadczenie z upadkiem były tylko próbą, jaką przejść musi każdy wędrowiec, starający się spełnić Własną Legendę. Ja, niestety, tej próby nie przeszłam.
Zakończenie
Od czasu do czasu śni mi się dziwny sen. Stoję na wielkiej łące, jest pusto i cicho. Nagle gdzieś z oddali podbiega do mnie koń. Piękny, cały biały. I bardzo nieufny. Zatrzymuje się w odległości kilku metrów i przygląda mi się. I za każdym razem we śnie powtarza się ta sama scena – jeżeli poruszę choćby ręką lub odezwę się, koń odwróci się i ucieknie spłoszony. Jeżeli będę stała nieruchoma i milcząca, koń będzie także stał i przyglądał mi się. Za każdym razem we śnie i tuż po przebudzeniu marzę o tym, że pewnego razu koń mi zaufa, że pozwoli się dotknąć, a nawet dosiąść. Czy tak by się faktycznie stało, gdybym kilka lat temu nie zrezygnowała ze swojego marzenia? Czy może sen stałby się jawą i kiedyś w rzeczywistym życiu oswoiłabym tego pięknego, dzikiego konia? A może mój powtarzający się sen jest dowodem na to, że Moja Legenda jeszcze tli się we mnie, że jeszcze czeka, aż jej zaufam i podążę jej drogą? A wówczas cały wszechświat będzie mi sprzyjał… Tak jak młodzieńcowi z powieści Paula Coelho.
Zobacz: