„Powołał mnie Pan na bunt” (Stanisław Grochowiak). Esej o ludziach niepokornych.
Człowiek to stworzenie niepokorne i zuchwałe. W każdym z ludzi istnieje jakaś irracjonalna, wrodzona przekora, która swe ujście znajduje szczególnie w wieku młodzieńczym. W późniejszym okresie życia ten temat jakby zanika. Powtarzam, jakby, ponieważ to tylko pozór! Wtłoczeni w konwenanse, usztywnieni gorsetem zasad molarnych, nie zawsze ludzie mają odwagę wyłamać się, Opór jednak jest, gdzież w środku drąży osobowość, determinuje pewne zachowanie, lecz nie jest zwerbalizowany, wyrażony wprost. Zdarza się jednak czasem, że ludzie wyrywają się więzów i zuchwale dążą do wyrażenia swego zdecydowanego veto wobec tego co normalne, codzienne, zwykłe, szare. Takich ludzi jedni nazywają Wielkimi, inni zaś buntownikami bez powodu, nie ukrywając dla nich pogardy. Nie mnie jednak rozstrzygać, kto wielki, a kto nie, oceniam ich jako ludzi, którzy przyczyniają się do rozwoju postępu ludzkości.
Fakt zaś pozostaje faktem – ludzie buntowali się, buntują i będą buntować jak świat światem, a człowiek człowiekiem.
A przeciwko czemu buntują się ludzie?
Stają w opozycji wobec wszystkiego: starej filozofii, konwenansów, wyrażają swe stanowcze „nie” względem niewoli, a nawet absolutu, jakim jest Bóg.
Cóż w tym dziwnego, że owa niesforna natura ludzka była natchnieniem dla poetów, pisarzy, filozofów, aktorów, reżyserów, malarzy i dla zwykłych ludzi.
Tak, przeciętniacy, to oni tworzyli historię. Masy ludzkie, społeczne sprowokowane do buntu stworzyły nowy obraz świata, stały się motorem Rewolucji francuskiej, powstania Stanów Zjednoczonych Ameryki, spowodowały radykalne zmiany systemowe w Rosji, kiedy to obalono carat.
Jest więc niepokorna czynnikiem twórczym Wielcy niepokorni, jak Salvadore Dali czy Picasso tworzyli podwaliny nowego malarstwa. I choć dziś już nikogo płótna wybitnych malarzy nie szokują, to zmieniły one funkcję i charakter wypowiedzi pędzlem i farbą.
Polskim opozycjonistą w dziedzinie sztuki reżyserii jest wielce kontrowersyjny Adam Hanuszkiewicz. Przez jednych kochany, uwielbiany, wywyższany do rangi boga reżyserii, przez innych znienawidzony i wyklęty za brak szacunku, a właściwe bunt. Może właśnie tak, jak proponuje nam to pan Adam Hanuszkiewicz będzie wybladł teatr w przyszłości i czyni „Moralność panu Dulskiej” w rytmie rap, „Balladynie” na motocyklach…
To takie przewartościowane wartości na miarę Nietzschego, niepokornego filozofa, który wszystkie dotychczasowe zasady postawił „na głowie”.
Na filozofii się nie skończyło, gdy na głowie stanął również świat, a stało się to w latach sześćdziesiątych naszego wieku, kiedy to nastąpiła rewolucja seksualna. Ta przemiana obyczajów była wyrazem buntu przeciwko pruderii, starym „spróchniałym” zasadom moralnym i obyczajowym.
Ideologię starych na strzępy porwali młodzi w pokoleniu hippisów. To była eksplozja na miarę dziesięciu bomb atomowych tłumaczonego przez lata konfliktu pokoleń. Promieniowanie z tego wybuchu emanuje na późniejsze pokolenia choć w zmodyfikowanej formie. Filmy aż ociekają niepokorną młodych, kontynuatorów Dean’owskiego Buntownika bez powodu, choć w trochę innej, ostrzejszej postaci jak w filmie Oliviera Stone’a Urodziny mordercy, czy w produkcji Więcej czadu, nad którą warto się zatrzymać. W moim odczuciu to studium buntu ukrytego, który w końcu wybucha. Młody, zwyczajny, nieśmiały, niczym nie wyróżniający się chłopak zakłada własną piracką stację radiową. To jeszcze nic, na falach eteru nadaje perwersyjne i bulwersujące audycje.
To wręcz podręcznikowy przejaw sprzeciwu i niepokorny młodego człowieka.
I tu dochodzimy do literatury, która aż kipi od namiętności młodych ludzi, wrze wolą buntu, nie pozostawiając Żadnej świętości.
Aż roi się od nieprzeciętnych, skłóconych ze światem w dorobku romantyzmu. Mamy tu Konrada, bohatera Wielkiej Improwizacji z trzeciej części Dziadów Adama Mickiewicza, w której uznaje siebie za Prometeusza narodów – bluźniąc przeciwko Bogu.
Swoisty bunt przeciwko Bogu wyrażają Żydzi z getta, którzy chcą Zdążyć przed Panem Bogiem (reportaż Hanny Krall) czyli umierać nie wtedy, kiedy Bóg im to przeznaczy. Pragną samo decydować o sprawach życia lub śmierci. Czyż nie heroiczny to bunt?
Nie mniej heroizmu wymagała decyzja Justyny Orzelskiej, wykreowanej przez Elizę Orzeszkową w powieści Nad Niemnem, aby przełamać konwenanse i ciasnotę poglądów obyczajowo-moralnych. Dopięła swego, doprowadził do małżeństwa ze schłopiałym szlachcicem – Jankiem Bohatyrowiczem, popełniając przy tym niewybaczalne towarzyskie faux pas. Otworzyła tym drogę w umysłach ludzkich do innych mezaliansów, łamiąc tamy uprzedzeń.
Niewola, to największa zapora zatrzymująca biegi rzeki narodu. Nic więc dziwnego, że przeciwny temu jarzmu człowiek opiera się najmocniej, powstaje, stara się walczyć na różne sposoby z ograniczeniem. Dobrym polem wali jest papier, a ostrą bronią pióro. Szabla nie podtrzyma ducha narodowego z taka mocą – jak ten niewinny przybór pisarski. Zagrzewa on do walki, podtrzymuje tradycję, świadomość narodową. Świadoma mocy literatury byłą zapewne Maria Konopnicka, gdy pisała Rotę, wyrażając w niej cały swój bunt przeciwko niewoli, wolę trwania w polskości.
„Nie rzucim ziem skąd nasz ród, nie damy pogrześć woli…” te słowa śpiewają Polacy w trudnych chwilach. Pieść ta brała się swoistym hymnem ludzi walczących z totalitaryzmem,. Bój ten podjęli także powojenni poeci pisarze, przedstawiając absurdalność i degenerację systemu, a byli to Konwicki w Małej Apokalipsie Lipska, Barańczak i wielu innych ludzie tego okresu.
Protestowali i walczyli z tym systemem także zwykli ludzie, robotnicy, stoczniowcy. Na ich czele stanął człowiek-legenda buntu Lech Wałęsa, symbol walki i odrodzenia.
Teraz buntujemy się przeciwko niemu, bo prosty, bo głupi, bo robotnik i na dodatek kłótliwy. Nie ocena polityki jest tematem mojej wypowiedzi, lecz sytuacja ta skłania mnie do refleksji, że zaiste „Powołał nas Pan na bunt”.
Tylko co się stanie, kiedy już wszystkie bastiony zostaną zdobyte?
Co będzie, kiedy wszelkie niesprawiedliwości zostaną obalone i każdy będzie mógł żyć na swoją modłę? Przeciwko komu i czemu skierujemy nasz bunt, zwykły ludzki bunt? Bunt pierwotny i przyrodzony nam jak samo życie, jak kolor oczu czy włosów, bunt motywujący nas do działania. A może cecha ta w nas zaniknie? A jeśli tak się stanie, to ludzkość osiądzie na mieliźnie, stanie w martwym punkcie, przecież bunt jest motorem zmian, dążeniem do doskonałości. Warunkuje zarówno dzieje narodów i państwa, jak i szarych jednostek. To przecież nasz upór, niesforność, niefrasobliwość jest impulsem twórczym. Może odpowiedzi na ty pytanie należy szukać w Tangu Sławomira Mrożka? Może rozprzestrzeni się zjawisko „arturianizmu”, czyli buntu przeciwko buntowi.