Jak został przedstawiony szary człowiek w wierszu Bolesława Leśmiana – Spotykam go codziennie?
Bolesław Leśmian to jeden z najsłynniejszych polskich poetów. Jego twórczość przypada na epokę Młodej Polski i, później, dwudziestolecia międzywojennego. Jeżeli chodzi o postawę artysty wobec społeczeństwa, są to epoki niemal przeciwstawne. Twórcy młodopolscy gardzili „filistrami” i „kołtunami” i drwili z nich, wyraźnie widać to w tekstach takich jak Forpoczty Wacława Nałkowskiego, Cezarego Jellenty i Marii Komornickiej albo Moralność Pani Dulskiej Gabrieli Zapolskiej. Dwudziestolecie przeciwnie – przecież na przykład poeci z kręgu Skamandra programowo opiewali codzienność, zwyczajność.
Bohater wiersza Spotykam go codziennie Bolesława Leśmiana to zwykły, anonimowy, szary człowiek. Osoba mówiąca w wierszu ani się nim jednak nie zachwyca, ani nie przejawia w stosunku do niego wrogich uczuć. Myślę, że relację pomiędzy „ja” lirycznym a bohaterem wiersza można określić jako obcość, dystans, niemożność porozumienia. Sprawa ta niewątpliwie wymaga głębszego zbadania.
Bohater wiersza Bolesława Leśmiana to ktoś, kogo „spotyka się codziennie”. Nie ma w tym spotkaniu nic niezwykłego, to zdarzenie zupełnie normalne, powszednie. Jest to ktoś z tłumu („Więc udaję, że w tłumie już go niedowidzę” – wyznaje osoba mówiąca w wierszu). Myślę, że można go nazwać po prostu przechodniem. „Ja” liryczne nie podaje nawet imienia przechodnia, tak jakby było ono nieznanym mu szczegółem bez znaczenia – dzięki temu zostaje podkreślona i uwydatniona anonimowość bohatera utworu. Przechodzień to ktoś ubogi – świadczą o tym takie sformułowania jak: „niezgrabny od nędzy”, „zgłodniałe ciało”. A także – co bardzo ważne – naznaczony cierpieniem, osoba mówiąca opowiada o tym, korzystając z symbolu krzyża: „Te same ciągle gwoździe tłoczą go do krzyża”.
Przechodzień jest kimś zupełnie obcym „ja” lirycznemu. Czytając ten utwór, mamy wrażenie, jakby pomiędzy „ja” lirycznym a bohaterem jego opowieści rósł coraz potężniejszy mur. Obcość jest wynikiem między innymi postawy przechodnia, który nie zauważa (albo udaje, że nie zauważa) natarczywie obserwującego go nadawcy wypowiedzi: „Patrzy na mnie, jak w pustkę, lecz głowy nie zniża” – mówi, i dalej: „Ale on już mnie minął i znikł obojętnie”. Również „ja” liryczne, choć zdaje się, że chce nawiązać z przechodniem jakiś kontakt, nie potrafi się jednak zdobyć na żaden gest w jego kierunku, a nawet udaje, że niedowidzi go w tłumie.
Osoba mówiąca w wierszu niewątpliwie żywi wobec przechodnia uczucia humanitarne, chce mu pomóc:
„A chcę mu coś powiedzieć – coś na wieczność całą –
Rozpłakać się… rozśmieszyć to zgłodniałe ciało –
Nakarmić i przyodziać nadmiernie, odświętnie.”
Trudno pozbyć się wrażenia, że uczucia, które wzbudza w nim postać mijającego go przechodnia, są bardzo intensywne, choć równie dobrze może to być tylko hiperbola… Co to jednak znaczy – pomóc szaremu człowiekowi? Czy ta pomoc nie jest przypadkiem równoznaczna ze sprawieniem, aby przestał on być szary? Pokarm i odzież, jakie „ja” liryczne pragnie zaoferować przechodniowi, mają być „nadmierne” i „odświętnie”. Jest również mowa o płaczu i śmiechu – łączącymi się przecież często z intensywnymi doznaniami emocjonalnymi. I, to chyba najważniejsze – jest mowa o wieczności, a wieczność oznacza przecież jakieś wyrwanie z biegu zwykłego ludzkiego czasu, zwykłego życia. Doznanie, doświadczenie wieczności jest czymś niezwykłym, czymś związanym z religią albo ze sztuką (czyżby podmiotem utworu był zaznajomiony z wiecznością artysta?). Po nieudanej – bo podjętej tylko w myśli – próbie pomocy, przemówienia do przechodnia, podmiot znów wycofuje się na stanowisko dyskretnego obserwatora.
Kolejną sprawą mogącą rzucić pewne światło na rozważany problem (stosunek artysty do szarego człowieka, sposób ukazania szarego człowieka, człowieka z tłumu w wierszu Bolesława Leśmiana) jest rozważenie symboliki dwóch słów kluczy wiersza. Są nimi „krzyż” i „mgła”.
Mgła pojawia się w utworze tylko w dwóch miejscach, ale są to miejsca znaczące – na początku:
„(…) Twarz, wklęta w ramiona,
Jak mgła, męczarnią oczu ledwo obgłębiona.”
i na końcu wiersza:
„Nikt nie zmieni mgły jego i mojej rozpaczy”
Mgła charakteryzuje się brakiem własnego kształtu, porównana do niej twarz przechodnia traci znamiona indywidualności, osobności, oryginalności. Wręcz nie daje się rozpoznać (tak jak przedmioty we mgle). Przechodzień z wiersza Leśmiana to nie tylko ktoś anonimowy, to ktoś pozbawiony własnej twarzy, pozbawiony tożsamości, odrębności, nie dający się odróżnić od reszty tłumu. Ktoś w rodzaju everymana ze średniowiecznych moralitetów. Ktoś, kim może być każdy. Zakończenie wiersza wiąże się z omawianą wcześniej, wyrażoną przez podmiot chęcią pomocy przechodniowi – po raz drugi podkreślona zostaje niemożność jej udzielenia. Nie można wyrwać zwykłego szarego człowieka z tłumu i uczynić go kimś niezwykłym, nie można nadać mu tożsamości, indywidualności, oryginalności. Szary człowiek nie może być nikim innym, jak tylko szarym człowiekiem. A więc kimś „niezgrabnym od nędzy, złym i niedorzecznym”, wygłodzonym (czy na pewno chodzi tylko o głód fizyczny?), obcym i jednocześnie… cierpiącym.
Niezwykle ważnym w tym wierszu symbolem cierpienia jest krzyż. Nie ma on przy tym nic wspólnego z chrześcijańską symboliką odkupienia, zmartwychwstania – w omawianym tekście, co zaznaczyłam już wcześniej, nie ma miejsca na żadne ocalenie. Podmiot liryczny jeszcze raz, wyraźniej i dobitniej, podkreśla niemożność zmiany istniejącego stanu rzeczy w zakończeniu wiersza:
„I tak zawsze i nigdy nie będzie inaczej…
Nikt nie zmieni mgły jego i mojej rozpaczy,
I nikt nas – choć się rozpacz do mgły czasem zbliża –
Nie wbije nowym gwoździem do wspólnego krzyża.”
Cierpieniem naznaczony jest zarówno podmiot, jak i bohater wiersza. Jednocześnie ich obcość zostaje doprowadzona do maksymalnych granic – choć oboje cierpią w podobny sposób, cierpią jednak oddzielnie, każdy z nich ma swój „własny”, oddzielny krzyż, do którego przybity jest „własnymi”, oddzielnymi gwoździami. Ani krzyżem, ani gwoździami, ani cierpieniem nie można się dzielić. Podmiot nie tylko nie może pomóc przechodniowi, szaremu człowiekowi, czy może ogólniej (bo i taka interpretacja jest możliwa), drugiemu człowiekowi po prostu – on nawet nie może z nim współcierpieć.
Reasumując, postawa podmiotu wiersza Leśmiana (myślę, że można przyjąć, że „ja” liryczne reprezentuje artystę) jest różna zarówno od postawy poetów dwudziestolecia, jak i artystów młodopolskich wobec zwykłego człowieka. „Ja” liryczne zachowuje dystans wobec everymana, twierdzi, że nie istnieje pomiędzy nimi możliwość porozumienia na żadnej płaszczyźnie. Ale podmiotowi obca jest również pogarda, wrogość, drwina wobec kogoś z tłumu. Choć… czytając na przykład wersy:
„Już niezgrabny od nędzy, zły i niedorzeczny”,
ma się wrażenie, że szary człowiek wzbudza w podmiocie raczej negatywne odczucia. Czyli że bliżej mu jednak do postawy młodopolskiej…
Zobacz:
Interpretacja wiersza Bolesława Leśmiana Spotykam go codziennie