Na podstawie fragmentów III aktu Wesela ­Stanisława Wyspiańskiego i Ojczyzny chochołów Kazimierza Wierzyńskiego wskaż, jakie wady i słabości społeczeństwa polskiego dostrzegają ci twórcy. Bazując na fragmentach tych dzieł ­i własnej wiedzy, zastanów się, jaką rolę w naszej kulturze i tych właśnie utworach odgrywają ­chochoł i chocholi taniec.

Stanisław Wyspiański, Wesele, akt III, scena 37 (fragment)

(A zaklęte słomiane straszydło, ująwszy w niezgrabne racie podane przez drużbę patyki – poczyna sobie jak grajek-skrzypak – i – słyszeć się daje jakby z atmosfery błękitnej idąca muzyka weselna, cicha a skoczna, swoja a pociągająca serce i duszę usypiająca, leniwa w omdleniu, a jak źródło krwi żywa, taktem w pulsach nierówna, krwawiąca jak rana świeża… – melodyjny dźwięk z polskiej gleby bólem i rozkoszą wykołysany.)

JASIEK
(jest teraz kontent a dziwuje się)
Tyle par, tyle par!

CHOCHOŁ
Tańcuj, tańczy cała szopka,
a cyś to ty za parobka?

JASIEK
(z ręką do czoła, jakby se chciał na ucho nasunąć czapki)
Kajsi mi się zbyła copka –
przeciem druzba, przeciem druzba,
a druzbie to w copce słuzba.

CHOCHOŁ
(w takt się chyla a przygrywa)
Miałeś, chamie, złoty róg,
miałeś, chamie, czapkę z piór:
czapkę wicher niesie,
róg hula po lesie,
ostał ci się ino sznur,
ostał ci się ino sznur. (…)

JASIEK
(aże ochrypły od krzyku)
Chyćcie broni, chyćcie koni!!!
(A za dziwnym dźwiękiem weselnej muzyki wodzą się liczne, przeliczne pary, w tan powolny, poważny, spokojny, pogodny, półcichy
– że ledwo szumią spódnice sztywno krochmalone, szeleszczą długie wstęgi i stroiki ze świecidełek podzwaniają – głucho tupocą buty ciężkie – taniec ich tłumny, że czwartym kołem stół okrążają, ocierając o się w tym ścisku, natłoczeni.)

JASIEK
Nic nie słysom, nic nie słysom,
ino granie, ino granie,
jakieś ich chyciło spanie…?!
(Dech mu zapiera Rozpacz, a przestrach i groza obejmują go martwotą; słania się, chyla ku ziemi, potrącany przez zbity krąg taneczników, który daremno chciał rozerwać; – a za głuchym dźwiękiem wodzą się sztywno pary taneczne we wieniec uroczysty, powolny, pogodny – zwartym kołem, weselnym –)

 

Kazimierz Wierzyński

Ojczyzna chochołów

Park dziwów starożytnych, wiatr, który szeleści
Wokół śpiących pałaców, grobowców bez treści,
Te lampy i posągi, księżyc gdzie się słania
Geniusz twego narodu, duch zapominania,
Te rany wielkiej dumy, inne wielkie rzeczy,
W których tyle jest prawdy, ile się złorzeczy,
Wszystkie cnoty parszywe – to nas nie przejedna,
To Polską zarażona Polska jeszcze jedna.

Z czego budujesz kraj ten?
Z czeczoty, z jesionu,
Kruchy antyk i rzewność od wielkiego dzwonu?
Ojczyznę w kolumienkach z widokiem na ule;
Gdzie miód słodyczą swojską zasklepia się czule,
Nad rzeką stoją wierzby, na łąkach bociany,
Słyszysz, Basiu, to nasi biją w tarabany –
A wyszydzony chochoł, sobowtór symbolu
Starym się obyczajem kokoszy na polu,
Słoma trzeszczy zapchlona, gzi dziewki w podołku,
Szumy chmielu, alkowa z pałaszem na kołku
I ta krzepa: wieś w malwach, szkorbut, dzieci kopa
Święta ziemio praojców.
Twój naród – bez chłopa!

Z czego budujesz kraj ten?
Z ludzi, których nie ma,
Znów jeden za miliony, rękami aż dwiema?
Z kim pieniactwo wielkości twoje tu się kłóci,
Gdy wszyscy jedzą dzień swój wolni i rozkuci,
Na wszystko wasza zgoda spływa narodowa,
Anhellicznym natchnieniem wypchana, jak sowa.
Duchem są albo diabły albo namaszczeni
Gołębim ochędóstwem astrale z przestrzeni,
Blade twarze w gorączce, biblijni studenci,
Bractwo westchnień, cierpliwcy, wszyscy polscy święci.

Przelicz jeszcze i dodaj czterdzieści i cztery
Sposoby wybawienia od wszelkiego licha,
By wolność jak tabakę zażyć z tabakiery,
Potem zdrowo i głośno na wszystko się kicha –
I ten rachunek w prawdę sumuj oczywistą,
Niech ci do romantycznej znów uderzy głowy –
To jest twój sen upiorny, Wielki Realisto:
Państwo w kamieniach młyńskich, naród niegotowy.

Buduj teraz, wydźwigaj nas śród świata, nad dziejów przesmykiem,
Wyjdź pierwszy na piedestał i rozgłoś naokół
Tę wielkość wymuszoną batem albo krzykiem,
Święć przemienienie tłuszczy i chrzcij nowe czasy
Z kropielnicy, co wyschła i krwią już nie chlusta,
Starym herbem sarmackim w popuszczone pasy
Zatkaj gęby krzyczące i zgłodniałe usta –
I komu teraz jeszcze otuchy za mało
A przeszłość jesionowa praojców nieśliczna,
Niech stanie pod cokołem i porwany chwałą
Tworzy wolność.
Masz rację. Jakże jest tragiczna!
(z tomu Wolność tragiczna)

Komentarz

Raczej trudny, ambitny temat. Zaproponowane utwory wcale nie należą do łatwych – pozornie dobrze znane Wesele to w rzeczywistości dramat wielowymiarowy i trudny. Podobnie jest z mniej znanym utworem, Ojczyzną chochołów Kazimierza Wierzyńskiego – wiersz jest skomplikowany, dość długi, pełno w nim nawiązań i aluzji. Trudno, być może, na pierwszy rzut oka dostrzec powiązania między nim a końcową sceną dramatu Wyspiańskiego. Strzeż się banałów i ogólników na temat Wesela – staraj się przeczytać przytoczony fragment tego dzieła tak, jakbyś czytał zupełnie nowy, nieznany Ci tekst. Oczywiście, musisz sobie także przypomnieć treść dramatu.

Konspekt

Wstęp

Refleksja, że szczególna sytuacja polityczna i historyczna Polski była jedną z przyczyn powstawania bardzo licznych utworów oceniających naród polski. Rzadko kiedy zasługiwaliśmy na wysokie noty… Refleksje poetów, pisarzy i publicystów były na ogół smutne. Wymień kilka przykładów takich dzieł – np. Grób Agamemnona i Kordian Juliusza Słowackiego.

Rozwinięcie

Refleksja, jaki obraz Polski i Polaków wyłania się z obu prezentowanych utworów.

Analiza stosunku obu autorów do tradycji romantycznej oraz do mitów narodowych (np. dotyczących roli chłopa Piasta, powszechnej zgody narodowej, współdziałania Polaków w trudnych momentach dziejowych). Jak traktują te mity autorzy obu dzieł? Pielęgnują je, obalają czy może nawet bezlitośnie burzą?

Zakończenie

Podsumowanie – co łączy oba dzieła, a co je różni. Wyciąg­nięcie samodzielnych wniosków – który obraz Polski wydaje Ci się bardziej pesymistyczny i bezlitosny?