Co warto wiedzieć o Ferdydurke, czyli 3 podstawowe zagadnienia zawarte w książce Gombrowicza, które każdy maturzysta powinien znać:
- Ferdydurke to przykład powieści awangardowej, w której świat przedstawiony poddano żywiołowi parodii, absurdu i groteski. W efekcie wydarzenia i postaci są silnie zdeformowane i chwilami wręcz niewiarygodne.
- Ciąg przyczynowo-skutkowy uległ rozbiciu, fabuła oscylująca pomiędzy jawą a snem została ubarwiona licznymi epizodami a kompozycja utworu wyraźnie rozluźniona i otwarta.
- Narracja – w głównej mierze pierwszoosobowa – sprawia, że czytelnik poznaje świat poprzez filtr przeżyć głównej postaci. Powieść w rezultacie przypomina krzywe zwierciadło, a nie „lustro, które przechadza się po gościńcu”, jak mawiali wielcy realiści. Wszelkie prawa klasycznej powieści balzakowskiej przestają w niej obowiązywać.
- Powieść Gombrowicza stanowi wykładnię jego filozofii formy. Wydarzenia i postaci, które w utworze występują, to jedynie pretekst, by zilustrować teorię stosunków międzyludzkich. Nie funkcjonujemy w próżni społecznej ale wśród ludzi – mówi pisarz – i dlatego nasze zachowanie determinują inni, narzucając nam określony wzorzec. Człowiek jest zatem niewolnikiem konwencji, stereotypów, kostiumów kulturowych, odarty z autentyczności gra swoje życiowe role niczym aktor w teatrze. Wciśnięty w określone środowisko, poddaje się jego zniewoleniu, przyjmując takie zachowania, jakich oczekują od niego inni. Gombrowicz nazywa to Formą.
W powieści symbolizują ją słowa – klucze: pupa, łydka i gęba. To przykłady gotowych wzorców, które na swojej drodze napotyka Józio i chcąc nie chcąc przyjmuje: najpierw formę niedojrzałego ucznia (pupa), potem nowoczesnego chłopca ( łydka), wreszcie panicza z dworupostawionego wobec wiejskiego parobka – chama (gęba). Ucieczki przed formą nie ma, bo nawet jeśli wyzwolimy się z jednej to natychmiast popadamy w następną, czego niezbicie dowodzą przygody Józia: w każdej z trzech przestrzeni kulturowych – szkole, stancji, dworze – atakują go formy, dlatego „nie ma ucieczki przed gębą jak tylko w inną gębę” – konstatuje Gombrowicz.
- Ferdydurke to książka, w której pisarz bezceremonialnie rozprawia się z ówczesną kulturą. Prezentując trzy środowiska najbardziej zdeterminowane formą – szkołę, nowoczesną kulturę mieszczańską i konserwatywną ziemiańską – obnaża ich nieautentyczność. Zarówno szkoła jak i stancja Młodziaków czy dwór Hurleckich okazują się być najbardziej obciążone przez stereotypy a tym samym sztuczne, nieprawdziwe, skostniałe. Kultura wyrażająca się we wszechobecnej formie z tendencją do narzucania jej innym nie może być zatem twórcza, stanowi wręcz zagrożenie dla indywidualizmu człowieka.
Wypracowanie:
Analizując podany fragment „Ferdydurke” Witolda Gombrowicza, odpowiedz, jaki obraz szkoły kreśli autor w przedstawionej scenie? Zwróć uwagę na sposób kreowania postaci i wydarzeń.
Ferdydurke
(fragment)
Zasiadłszy na krześle nauczyciel otworzył dziennik, strząsnął pyłek z kamizelki, obrócił rękawy, żeby się na łokciach nie wytarły, zacisnął usta, stłumił coś w sobie i założył nogę na nogę. Następnie westchnął i spróbował przemówić. Hałasy wybuchnęły ze zdwojoną mocą. […] Nauczyciel spojrzał na klasę, poprawił mankiet, zwęził usta, otworzył je i znowu zamknął. Uczniowie wrzasnęli. Nauczyciel zmarszczył się i skrzywił, obejrzał mankiety, pobębnił palcami, pomyślał o czymś dalekim – wyciągnął zegarek, położył go na pulpicie, westchnął, znów coś stłumił w sobie czy przełknął, a może ziewnął, dłuższy czas skupiał energię, wreszcie huknął dziennikiem w katedrę i krzyknął:
– Dość tego! Proszę się uspokoić! Lekcja się zaczyna.
Wtedy cała klasa (prócz Syfona i kilku jego zwolenników) jak jeden mąż objawiła niecierpiącą chęć udania się do ubikacji. […]
– Wielkim poetą! Zapamiętajcie to sobie, bo ważne! Dlaczego kochamy? Bo był wielkim poetą. Wielkim poetą był! Nieroby nieuki, mówię przeciez spokojnie, wbijcie sobie dobrze do głowy – a więc jeszcze raz powtórzę, proszę panów: wielki poeta, Juliusz Słowacki, wielki poeta, kochamy Juliusza Słowackiego i zachwycamy się jego poezjami, gdyż był on wielkim poetą. […]
– Ale kiedy ja się wcale nie zachwycam! Wcale się nie zachwycam! Nie zajmuje mnie! Nie mogę wyczytać więcej niż dwie strofy, a i to mnie nie zajmuje. Boże, ratuj, jak to mnie zachwyca, kiedy mnie nie zachwyca? […]
NAUCZYCIEL
Jak to nie zachwyca Gałkiewicza, jeśli tysiąc razy tłumaczyłem Gałkiewiczowi, że zachwyca.
GAŁKIEWICZ
A mnie nie zachwyca.
NAUCZYCIEL
To prywatna sprawa Gałkiewicza. Jak widać, Gałkiewicz nie jest inteligentny. Innych zachwyca.
GAŁKIEWICZ
Ale, słowo honoru, nikogo nie zachwyca. Jak może zachwycać, jeśli nikt nie czyta oprócz nas, którzy jesteśmy w wieku szkolnym, i to tylko dlatego, ze nas zmuszają siłą…
NAUCZYCIEL
Ciszej, na Boga! To dlatego, że niewielu jest ludzi naprawdę kulturalnych i na wysokości…
GAŁKIEWICZ
Kiedy kulturalnych także nie. Nikt. Nikt. W ogóle nikt.
NAUCZYCIEL
Gałkiewicz, ja mam żonę i dziecko! Niech Gałkiewicz przynajmniej nad dzieckiem się ulituje!
Gałkiewicz, nie ulega kwestii, że wielka poezja powinna nas zachwycać, a przecież Słowacki był wielkim poetą… Może Słowacki nie wzrusza Gałkiewicza, ale nie powie mi chyba Gałkiewicz, że nie przewierca mu duszy na wskroś Mickiewicz, Byron, Puszkin, Shelley, Goethe…
GAŁKIEWICZ
Nikogo nie przewierca. Nikogo to nic nie obchodzi, wszystkich nudzi. Nikt nie może przeczytać więcej niż dwie lub trzy strofy. O Boże! Nie mogę…
AUCZYCIEL
Gałkiewicz, to jest niedopuszczalne. Wielka poezja, będąc wielką i będąc poezją, nie może nie zachwycać nas, a więc zachwyca.
GAŁKIEWICZ
A ja nie mogę. I nikt nie może! O Boże! […]
Nieszczęsny Bladaczka poczuł, ze i jemu także grozić zaczyna niemożność.
– Pylaszczkiewicz! – krzyknął – Niech Pylaszczkiewicz natychmiast wykaże mnie, Gałkiewiczowi i wszystkim w ogóle piękności którego z celniejszych ustępów! […]
Pylaszczkiewicz podniósł się i zaczął recytować ustęp z poematu.
I recytował. […] recytował pięknie i piękność recytacji, wzmożona pięknością poematu i wielkością wieszcza oraz majestatem sztuki, przetwarzała się niepostrzeżenie w posąg wszelkich możliwych piekności i wielkości. Co więcej, recytował tajemniczo i pobożnie; recytował usilnie, z natchnieniem; i wyśpiewywał śpiew wieszcza tak właśnie, jak śpiew wieszcza winien być wyśpiewany. O cóż za piękność! Jakaż wielkość, jakiż geniusz i jakaż poezja! […] Po kwadransie sam Gałkiewicz zajęczał, że dosyć, że uznaje, że uchwycił, że cofa, zgadza się, przeprasza i może.
– A widzi Gałkiewicz?! Nie ma to jak szkoła, gdy chodzi o wdrażanie uwielbienia dla wielkich geniuszów!
KLUCZ ODPOWIEDZI:
Co można wydobyć z przedstawionego fragmentu?
1. Scena w kontekście całości utworu:
- W trójdzielnej kompozycyjnie powieści Gombrowicza (szkoła – stancja u Młodziaków – dwór w Bolimowie) przedstawiony fragment znajduje się w pierwszej części opisującej pobyt Józia w szkole.
- To obraz lekcji polskiego prowadzonej przez nieco dziwacznego profesora Badaczkę.
- Dla ogólnej wymowy utworu to jedna z najbardziej kluczowych scen ilustrujących Gombrowiczowskie przekonanie, że funkcjonujemy pośród gotowych wzorców, schematów i szablonów, które narzuca nam otoczenie.
2. Konwencja artystyczna, którą posłużył się autor, budując świat przedstawiony:
- Scena nie mieści się w formule realistycznego opisu.
- Obserwujemy przemieszanie wielu konwencji groteski, parodii, absurdu.
- Efekt – kreacja świata zdeformowanego, przerysowanego do granic możliwości.
3. Sposób kreacji bohaterów:
- Tragikomiczni, wręcz groteskowi poprzez przesadne wyeksponowanie cech wyglądu, charakteru, zachowania – na przykład bladość nauczyciela i smutek rysujący się na twarzy, automatyzm ruchów przejawiający się nerwowym zakładaniem nogi na nogę, strząsaniem pyłu z kamizelki czy ciągłym poprawianiem mankietów, westchnieniami, otwieraniem i zamykaniem ust itp.
- Postacie mają nacechowane znaczeniowo nazwiska: Badaczka brzmi zabawnie, wręcz ośmieszająco w zestawieniu z powagą i dostojeństwem profesora, Gałkiewicz to ktoś, kto nieustająco zbiera same dwóje i zarysowana sytuacja nie pozostawia co do tego wątpliwości.
- Język, jakim posługują się postacie jest również prowokacyjnie przerysowany, chwilami wręcz nieprawdopodobny:
- sztuczny patos uzyskany poprzez nagromadzenie podniosłych słów,
- tonacja wykrzyknikowa,
- wielokrotne powtarzanie tych samych kwestii (np.: recytował pięknie i piękność recytacji, wzmożona pięknością poematu i wielkością wieszcza oraz majestatem sztuki, przetwarzała się niepostrzeżenie w posąg wszelkich możliwych piekności i wielkości…),
- wykorzystywanie dźwiękowych walorów języka w celu parodii (np.: wyśpiewywał śpiew wieszcza tak właśnie, jak śpiew wieszcza winien być wyśpiewany …),
- zastosowanie szyku przestawnego (np.: Słowacki wielkim poetą był…) itp.
4. Sposób kreowania wydarzeń:
- Wyraźnie zdeformowany i poddany żywiołowi parodii: przebieg lekcji jest tak sztywno podporządkowany przyjętym w szkole standardom, że doprowadzony do absurdu: odpytywanie budzące grozę wśród uczniów, wykład nauczyciela polegający na wygłaszaniu wytartych frazesów na temat romantycznego wieszcza, oczekiwanie na aprobatę uczniowską, zakaz samodzielnego myślenia i wyrażania własnych opinii itp.
- Efekt deformacji wzmacniają kontrasty uwydatniające nieadekwatność zachowań uczniów do sytuacji: oto wrzaskliwi, spontaniczni uczniowie, których Słowacki niewiele obchodzi kontra nadęty, namaszczony powagą i uwielbieniem dla geniuszu wieszcza nauczyciel, powaga tematu z jedne strony a prozaiczna chęć wyjścia do ubikacji z drugiej itp.
5. Obraz szkoły:
- Gombrowiczowska szkoła to rekwizytornia gotowych schematów myślowych, wzorców i konwencji. Mamy schemat lekcji, wzór ograniczonego belfra czy krnąbrnego ucznia, który kontestuje narzucone z góry poglądy. Taka szkoła nie pozwala na samodzielne myślenie i krytycyzm. Tłumi wszelki indywidualizm, spontaniczność i swobodę. Nie ma w niej miejsca na własne poglądy. Tradycyjne metody budzą sprzeciw młodych ludzi ale nauczyciel nie stara się w żaden sposób ich zmodyfikować. Święcie wierzy, że właśnie tak uczyć należy a ludzie inteligentni i kulturalni winni uprawiać kult wieszczów. Upupianie uczniów jest tak silne i konsekwentne, że nawet najwięksi buntownicy – jak Gałkiewicz – kapitulują wobec bezwzględnych mechanizmów, jakim zostali poddani w procesie edukacji. Produktem takiej instytucji jest człowiek-katarynka powtarzający formułki, którymi raczyli go przez lata jego profesorowie.
- Groteskowa poetyka zastosowana przez autora ma za zadanie poprzez deformację uwydatnić zjawisko, pokazać niebezpieczeństwa, jakie ze sobą niesie. Demaskuje system szkolny, obnażając jego nonsensy.
Jak funkcjonalnie odnieść się do całości utworu?
Warto wykorzystać inne ujęcia rzeczywistości szkolnej zawarte w powieści Gombrowicza. Najlepiej te, które pokazują szkołę jako przestrzeń obciążoną przez formę. Wnioski na temat obrazu szkoły będą wówczas bardziej przekonujące, bo potwierdzone kilkoma przykładami. Co przywołać?
- Lekcję łaciny, która pod względem metody prowadzenia łudząco przypomina lekcję polskiego.
- Pojedynek na miny pomiędzy Miętusem a Syfonem będący symbolem przybierania przez człowieka określonych póz w zależności od nakazów środowiskowych i narzucania ich innym.
Konteksty interpretacyjne, czyli do czego warto się odwołać analizując przedstawioną scenę?
- Do Syzyfowych prac Stefana Żeromskiego. Obraz szkoły jest tam krańcowo różny niż w powieści Gombrowicza zarówno pod względem sposobu ujęcia tematu jak i treści. Pisarz ukazuje szkołę poddaną mechanizmom rusyfikacji. Sytuacja zniewolenia przez zaborcę paradoksalnie wpływa pozytywnie na duchową sferę uczniów, sprawia, że dojrzewają do polskości, kształtują swoją tożsamość właśnie za sprawą romantycznej poezji. Nie są bynajmniej marionetkami powtarzającymi mechanicznie utarte formułki. Zasadnym i koniecznym będzie w tym miejscu przywołanie sceny recytacji Reduty Ordona przez Zygiera.
- Do filmu Marka Koterskiego Dzień świra. Tutaj szkoła zdecydowanie bliższa tej opisanej w Ferdydurke. Znerwicowany, przesadnie rozdrażniony nauczyciel rozprawiający o pięknie Sonetów krymskich przy absolutnym braku zainteresowania ze strony klasy to coś z ducha Gombrowiczowskiej szkoły.
- •Do powieści Antoniego Libery Madame. W lustrze satyry poznajemy szkołę minionych czasów PRL-u. Uczniowie poddani ideologicznym naciskom buntują się przeciwko ograniczającym ich nakazom i przekornie zwracają się ku „zgniłej” kulturze Zachodu.
Zobacz:
https://aleklasa.pl/matura/c406-nauka-o-jezyku-2/matura-2016-ferdydurke