Techniki autoprezentacji są ważne z dwóch powodów. Po pierwsze, żeby od razu móc rozszyfrować, na czym polegają niecne działania bliźnich, a po drugie, żeby samemu odrobinkę pomóc szczęściu.

  • Ingracjacja – jest to inteligentne i subtelne podlizywanie się. Schlebiasz i sprzyjasz we wszystkich możliwych dziedzinach życia komuś… od Ciebie lepszemu (zamożniejszemu, bardziej władnemu). Oczywiście robisz to wyłącznie z powodu profitów, jakie jawią Ci się na horyzoncie. Jest to superskuteczna technika, ponieważ wszyscy lubimy, by nas lubiano. Ma tylko jedną wadę: w razie wykrycia jesteś spalony.
  • Promowanie siebie – jest to szeroko pojęty wachlarz działań, mających na celu wychwalanie swoich zalet, uwypuklanie osiągnięć, manifestowanie talentów i nieprzeciętnych zdolności, którymi hojnie obdarzyła Cię (lub nie) Matka Natura. Cała rzecz polega na subtelności, delikatności (inteligencja społeczna). Wadą tej techniki jest łatwość w przekraczaniu dopuszczalnej dla słuchaczy granicy wytrzymałości. Pyszałek po prostu z czasem nie ma przed kim piać na swój temat, bo wszyscy po pierwszym razie uciekają przerażeni.
  • Pławienie się w cudzej chwale – jest to zwyczajne podczepianie się pod ludzi sukcesu, kreatorów i decydentów. Często przebywając w ich towarzystwie sprawiamy, że samo to, iż ich znamy, jest już czymś doprawdy niezwykłym.
  • Usprawiedliwianie domniemanej porażki – jest to typowe zachowanie studentów przed egzaminem. Z góry informują otoczenie, że jest milion kandydatów na jedno miejsce i w razie gdyby się nie dostali, wszyscy ich zrozumieją. Istota tej metody polega na tym, że przygotowujesz otoczenie na porażkę i uwiarygodniasz jej nieuchronność, a jeśli przypadkowo Ci się uda… nikt nie będzie przecież miał Ci tego za złe.

Zauważ, że każdy z Twoich kolegów ma jedną ulubioną metodę autoprezentacji, której najczęściej nadużywa. A teraz przypatrz się sobie, która jest Twoją ulubioną?