Masz o sobie raczej dobre zdanie, ale cieniem na tym sielskim obrazie kładzie się to jedno feralne wydarzenie. Taki nieprzyjemny zgrzyt w życiorysie, który trudno jest zaakceptować. Większość z nas potrafi sobie z tym świetnie poradzić, racjonalizując fakty.
Właśnie zawaliłeś jakąś bardzo ważną sprawę. Mogłeś dużo zarobić. Ale nawaliłeś, zapomniałeś, zachowałeś się jak… Zrobiłeś z siebie wariata, ośmieszyłeś się, poniosły cię nerwy. Jak z tym teraz żyć? Jak się usprawiedliwić? Doprawdy, nie ma nic prostszego na świecie. Twój umysł z łatwością sobie z tym poradzi.
W szkole uczą nas rozmaitych rzeczy i stratą czasu byłoby ich wymienianie. Dużo ciekawsze jest wyliczenie tych, których nikt nas nigdy nie uczy, a jednak wszyscy je doskonale opanowaliśmy. Mowa o mechanizmach racjonalizacji – miłych i bezbolesnych operacjach psychicznych, które pozwalają żyć spokojnie, mimo że w przeszłości zachowaliśmy się jak oszust lub kretyn. Oto przegląd metod umysłowych, które pozwalają wygładzić trochę niewygodne dla nas fakty. Dziś przyjrzymy się z bliska najpotężniejszemu z nich, czyli racjonalizacji.
Dziwnym zbiegiem okoliczności trudno nam usprawiedliwić dziewczynę, która pożyczyła pieniądze i jakoś nam nie oddaje. Wtedy nie przychodzą nam do głowy argumenty w stylu: ona po prostu ostatnio mnie nie widziała. Jesteśmy dla niej bezlitośni. Nie mamy też litości dla niesłownych, nierzetelnych i niedouczonych, no, chyba że to o nas chodzi! Już jako dzieci uczymy się pobłażliwości dla samych siebie. Przecież tak przyjemnie jest politować się nad sobą. Każda dobra mamusia przyzna, że jej synuś jest genialny, tylko ta głupia pani tak się uwzięła, że nie zdał dwa lata z rzędu. Rodzice sami podsuwają nam setki usprawiedliwień dla naszego lenistwa, znieczulicy, kłamstw, ignorancji. Nic dziwnego, że potem w pełnym stresów życiu sięgamy po bajecznie proste recepty na dobre samopoczucie.
Słodkie cytryny
Umiemy sobie wszystko wytłumaczyć, jeśli oczywiście chodzi o usprawiedliwienie samego siebie. „Dlaczego zapomniałem o spotkaniu, które było dla mnie bardzo ważne? Przecież miałem tyle na głowie, a poza tym przyjechał wujek i na dodatek tego właśnie dnia bardzo źle się czułem. Nic więc dziwnego, że zapomniałem”. W ten sposób wygładzamy nasze postępowania niemalże automatycznie. Najśmieszniejsze jest to, że my rzeczywiście zaczynamy w to wierzyć. A dla własnej wygody i komfortu psychicznego umiemy sobie wmówić nie tylko takie rzeczy jak to, że cytryny są słodkie.
Uwielbiam, gdy ktoś dzwoni do mnie za pięć trzecia (a miał być u mnie właśnie o trzeciej) i zbolałym głosem mówi, że jest niestety zawalony robotą, ma obłożnie chorą babcię-starowinkę, a na dodatek pękła mu rura w łazience i czeka na hydraulików. Taki nadmiar przykrych zbiegów okoliczności zawsze mówi mi jedno – on po prostu nie chce przyjść i koniec. Jeśli już musisz kogoś okłamać, rób to mądrze. Nie wymyślaj stu powodów na swoje usprawiedliwienie. Naprawdę nikogo nie obchodzi, dlaczego zawaliłeś sprawę i nie pocieszaj się, że rozmówca się nie domyśli. Domyśli się. Bo wszyscy gramy w to samo.
Kwaśne winogrona
„Dlaczego ta dziewczyna mnie nie chce? Wybrała jakiegoś okularnika o mikrej posturze!” Bardzo przykro jest być odtrąconym i uświadomić sobie, że jest się buforem i egoistą. Łatwiej pomyśleć: „Ona na pewno nie była mnie warta. Mogę mieć takich tysiąc”. I tak oto nawet najsłodsze winogrona robią się paskudnie kwaśne.
Nie ma na świecie nic prostszego niż uznać, że oferty nam nie złożone są nic niewarte. „Ludzie, którzy się na mnie nie poznali, to debile”. Nagrody, które dostał ktoś inny, to tylko podpucha. Ja jestem najlepszy, tylko świat się nie poznał się na mnie.
Jeśli raz nauczysz się takiej nieuczciwości wobec samego siebie, trudno ci będzie zejść z tej drogi. Ponieważ wszyscy popełniamy pomyłki, strzelamy gafy, podkładamy bliźnim świnie – zawsze chętnie siebie wybielimy, a innych pogrążymy. Stracisz jednak jasność widzenia. Zamiast rzetelnie oceniać sytuację, będziesz ją naginał (w wyobraźni) do swoich potrzeb. Zamiast nauczyć się szybko i z klasą mówić ludziom: „przepraszam stary, zachowałem się fatalnie, zawaliłem sprawę”, stworzysz sobie sztuczny świat, w którym żyją sami kretyni i ty jako wyjątek.
Jest tylko jedna metoda na zachowanie względnej uczciwości wobec samego siebie patrzeć na siebie jak na obcą osobę. Zrozumiemy wtedy, że zawalamy sprawę z wrodzonego lenistwa, wylali nas z posady, bo byliśmy niekompetentni, a przyjaciół straciliśmy, bo sukces przewrócił nam w głowie.