Autor: Cyprian Kamil Norwid
Tytuł wiersza: W Weronie
Cykl: Vade-mecum
Okoliczności powstania utworu: pobyt poety w Weronie, podczas którego miał okazję zwiedzić domniemane rezydencje Montekich i Kapuletich oraz grób Romea i Julii na cmentarzu Campo Fiera, prawdopodobnie zaraz po burzy. Niewykluczone, że Norwid napisał ten wiersz jeszcze tej samej nocy, pozostając pod bezpośrednim urokiem chwili.
Typ liryki: opisowa, sytuacyjna – podmiot mówiący przejmuje funkcję lirycznego narratora, poetycko opowiada o pewnym zjawisku w konkretnej czasoprzestrzeni, osobę przemawiającą w tekście można utożsamić z samym autorem.
Cechy wiersza: stroficzny o regularnej budowie: każda zwrotka składa się z trzech wersów, z których dwa pierwsze są jedenastozgłoskowe a trzeci ośmiozgłoskowy, stały, dokładny układ rymów: np. domem / gromem, błękitu / szczytu itd.
Kompozycja tekstu: układ strof ujawnia wyraźny, dwudzielny porządek kompozycyjny: dwie pierwsze są opisem zjawiska, dwie ostatnie jego interpretacją, a zatem klasyczny zabieg przejścia od opisu do refleksji.
Cyprian Kamil Norwid
W Weronie
(1)
Nad Kapuletich i Montekich domem,
Spłukane deszczem, poruszone gromem,
Łagodne oko błękitu – –
(2)
Patrzy na gruzy nieprzyjaznych grodów,
Na rozwalone bramy do ogrodów,
I gwiazdę zrzuca ze szczytu – –
(3)
Cyprysy mówią, że to dla Julietty,
Że dla Romea, ta łza znad planety
Spada – i groby przecieka;
(4)
A ludzie mówią, i mówią uczenie,
Że to nie łzy są, ale że kamienie,
I – że nikt na nie nie czeka!
- (Tytuł) Konkretyzacja miejsca przy jednoczesnym wskazaniu na zdarzeniowość w wierszu, zarysowaną sytuację, a nie na wyznanie lirycznego „ja”.
- (1) Prezentacja czasoprzestrzeni: noc, cisza, rozgwieżdżone, czyste niebo po burzy. Zwraca uwagę czarodziejski, prawdziwie romantyczny nastrój uzyskany dzięki metaforom podnoszącym plastykę obrazu: „spłukane deszczem”, „poruszone gromem”, „łagodne oko błękitu” i grze kontrastu: niebo wcześniej rozszalałe burzą teraz jest łagodne.
- (2) Ten sam zestaw realiów uzupełniony motywem ruin (gruzy domów, zniszczone ogrody rozświetlone blaskiem księżyca) i ożywiony zjawiskiem spadającej gwiazdy zobrazowanym poprzez personifikację „gwiazdę zrzuca ze szczytu”. Charakterystyczna cecha: kontrast pomiędzy realistycznym, dosadnym opisem miasta a poetycko ujętym zdarzeniem kosmicznym wskazującym na jego metafizyczny wymiar.
- (3) Pierwsza interpretacja zjawiska spadającego meteorytu wypowiedziana przez upersonifikowane cyprysy. Odwołuje się do ludowych wierzeń: meteoryty to łzy aniołów, które opłakują zmarłych. Warta jest uwagi piękna metafora „łza znad planety” na określenie meteorytu. Uwydatnia niezwykłość opisywanego wydarzenia, uwiarygodniając słuszność ludowego poglądu.
- (4) Druga interpretacja oparta na naukowych podstawach głoszona przez uczonych: meteoryty to zwykłe kamienie, które spadają w wyniku różnych procesów zachodzących w kosmosie. Nie ma w tym żadnej metafizyki. Wyraźnie widoczna, ironia w sposobie mówienia o ludziach nauki.
Klucz interpretacyjny:
Konfrontacja dwóch światopoglądów racjonalistycznego i romantycznego.
Wskutek zderzenia dwóch diametralnie różnych punktów widzenia tego samego zdarzenia zarysowuje się w wierszu spór światopoglądowy między zwolennikami romantycznego irracjonalizmu a rzecznikami wykształconego umysłu rodem z epoki oświecenia. Inaczej opisaną w tekście sytuację ocenia racjonalista wierzący jedynie we wszechpotężny rozum, inaczej romantyk ufający sercu.
Według racjonalisty:
- Noc, niebo pełne gwiazd, ruiny to pejzaż niewątpliwie pełen uroku i grozy ale przecież realny, prawdziwy!
- Cyprysy jak i cała natura to część ziemskiej rzeczywistości – zwyczajne drzewa, sadzone od wieków zgodnie z tradycją antyczną na cmentarzach.
- Spadająca gwiazda to meteoryt, zwykły kamień. Nic więcej się za tym nie kryje. Każdy, kto zna prawa kosmosu, potrafi znaleźć proste wyjaśnienie tego zjawiska.
- Nie ma innej rzeczywistości niż ta ziemska, widzialna, dostępna naszym zmysłom.
Według romantyka:
- Ruiny pogrążone w nocnej ciszy, rozgwieżdżone niebo zaraz po burzy to sceneria dla zjawisk zaziemskich, wszystko może się tutaj wydarzyć!
- Cyprysy to integralny składnik metafizycznego porządku tak jak cała przyroda! Jest medium pomiędzy światem ziemskim i metafizycznym. Sadzone na cmentarzach – na granicy świata realnego i nadprzyrodzonego znają ich tajemnice i wiedza najlepiej, czym jest spadająca gwiazda.
- Spadający meteoryt to łza anioła, znak z kosmosu, przejaw pozaziemskiej rzeczywistości.
- Świat ma zatem duszę, istnieje drugi wymiar bytu, istnieje więź między żywymi i umarłymi! Rzeczywistości ziemska i zaziemska przenikają się wzajemnie.
Co wynika z tak nakreślonego konfliktu?
Tak naprawdę nie jest to spór o meteoryt. Poeta, opisując zjawisko spadającej gwiazdy, stawia odwieczne pytanie
- co jest źródłem prawdy o świecie?
- „Czucie i wiara”, mówiąc słowami Mickiewicza, czy „mędrca szkiełko i oko”?
- Wyobraźnia, która nie zna ograniczeń, czy rozum narzucający sobie dyscyplinę?
- Która metoda poznania daje prawdziwy obraz świata? Która z przedstawionych racji jest tym samym bardziej wiarygodna?
Norwid zdaje się tego sporu nie rozstrzygać definitywnie, chociaż wyczuwa się, że romantyczny sposób postrzegania rzeczywistości jest mu bliższy. Julię czule nazywa Juliettą, o ludziach nauki wypowiada się z dystansem a nawet ironią („mówią uczenie”).
Sprawa ma wielką wagę, bo w tej całej historii jest przecież człowiek! Jest historia tragicznych kochanków Romea i Julii. Pytanie o istotę rzeczywistości staje się jednocześnie pytaniem o sens ludzkiego losu. Bo jeśli przyroda nie czuje, jeśli anioły nie płaczą nad tymi, którzy odeszli, to nasze istnienie wydaje się nieprawdopodobnie tragiczne.
Przechodzimy w zapomnienie samotni i odtrąceni przez kosmos, który jest niczym innym jak tylko materialnym tworem. Co więcej, któżby dzisiaj pamiętał historię Romea i Julii, gdyby nie zakończyła się dramatycznym samobójstwem? Pewnie nikt. Poeta, przywołując legendę Szekspirowskich kochanków, zdaje się sugerować, że obecność w pamięci potomnych może zapewnić człowiekowi jedynie fatalizm jego ziemskich losów. Uwydatnia w ten sposób ironię ludzkiego losu, podkreśla dramat istnienia.
Jakie stąd wnioski?
Spór nauki z wyobraźnią staje się podstawą do przejścia w sferę zagadnień egzystencjalnych, pogłębia refleksyjność wiersza.
Norwid każe czytelnikowi chociaż przez chwilę pomyśleć o istocie ludzkiego losu. Nie chodzi o to, aby kruszyć kopie o wyższość nauki nad wyobraźnią lub wyobraźni nad nauką, ale by zdać sobie sprawę, w jaki sposób przyjęcie którejś z opcji przesądza o koncepcji naszego istnienia.
Dobre skojarzenia
„Serce ma swoje racje, których rozum nie zna!” – kojarzysz cytat? Tak mawiał wielki filozof Blaise Pascal, przeciwstawiając się oświeceniowej potędze umysłu. Myśl ta świetnie koresponduje z wierszem Norwida! Przypomnij sobie balladę Goethego Król Olszyn i Mickiewiczowską Romantyczność. Co wspólnego mają ze sobą te utwory? Wszystkie rzucają śmiałe wyzwanie racjonalistycznej tradycji, przeciwstawiając jej serce, intuicję, wiarę jako równoprawne narzędzia poznawania świata. Goethe i Mickiewicz budują udramatyzowane sceny. Norwid każe obserwować czytelnikowi spadającą gwiazdę. Cel tych zabiegów jest ten sam – to pretekst do rozważań nad naturą świata, poszukiwanie innych, bardziej oryginalnych interpretacji niż te, które proponuje bezduszna nauka. Czy wierzba w balladzie Goethego to tylko drzewo, czy może córka króla elfów? Czy duch zmarłego kochanka ukazujący się obłąkanej Karusi istnieje naprawdę? Czym jest meteoryt? Kamieniem czy znakiem z zaświatów? Norwid stawia te same pytania, co jego poprzednicy, tylko w bardziej wyciszony sposób. Jako późny romantyk wciąż nie zapomina, że serce też ma swoje racje!
Dla porównania,
inne wykorzystanie literackiej legendy Romea i Julii w wierszu Marii Konopnickiej o takim samym tytule:
W Weronie
Do ołtarza miłości pielgrzymuję cicha,
Płomień niosąc na ustach, a w sercu tęsknotę;
Na drogę moją słońce rzuca róże złote,
W młodocianych winnicach przelotny wiatr wzdycha:
– O Gulia!
Z daleka idę. Brzozy te białe, co stoją
I płaczą w kraju moim, szeptały o tobie,
A słowik, co dziś śpiewa tu, na twoim grobie,
Namiętne pieśni rzucał w bezsenną noc moją,
– O Gulia!
Drogę do ciebie wskazało mi drżenie
I szmery pocałunków w powietrzu uśpionem,
I róża ta, co płonie rozchylonym łonem,
I od skrzydeł gołębich padające cienie,
– O Gulia!
Więc tutaj, jak zraniony ptak, tęsknymi loty
Dążyłam, by na kamień oprzeć senną głowę
I śnić wonie jaśminów, noce księżycowe,
I czuć dreszcze i żary tajemnej pieszczoty
– O Gulia!
Lecz błagam, chciej przebaczyć samotnej pątnicy,
Że zamiast kwiecia, zamiast weselnego pienia
Do grobu twego niosę zadumę milczenia
I czoło pochylone, i żar łez w źrenicy…
– O Gulia!
Zobacz:
W jakich utworach można odnaleźć refleksję Norwida o sobie samym i o własnym życiu?