Pozytywizm

to początkowo czasy potępiania i odrzucania wszystkiego, co romantyczne. Zwłaszcza w tekstach publicystów, z Aleksandrem Świętochowskim na czele. Chodziło przede wszystkim o polityczno-społeczny program pozytywistów. Ich koncepcja pracy organicznej i odrzucenia zbrojnej konfrontacji z zaborcami zdecydowanie nie dała się pogodzić z romantyczną wizją powstania i prometejskiego poświęcenia, uważaną przez przedstawicieli nowej epoki za bezmyślne, samobójcze szaleństwo.

Poza tym pozytywiści sprzeciwiali się kreowaniu roli artysty jako osobnika stojącego poza społecznością, dla którego prawem miało być przede wszystkim własne „ja”. Ich zdaniem artysta to członek społeczeństwa taki jak wszyscy pozostali, wykonujący swoje, społecznie użyteczne, zadania.

W późniejszej fazie pozytywizmu, już u schyłku tej epoki, stosunek do romantyzmu znacznie złagodniał. W Nad Niemnem Eliza Orzeszkowa prowadzi swoją bohaterkę na mogiły powstańców styczniowych. To dla autorki swoisty hołd złożony bohaterom uważanym dotąd za romantycznych szaleńców. Orzeszkowa wydaje też cykl nowel Gloria victis, oddających cześć powstaniowej tradycji.

Bohaterowie Lalki Bolesława Prusa, z Wokulskim na czele, to postaci złożone. U podstaw ich świadomości leżą zarówno koncepcje romantyczne, jak i pozytywistyczne. Wyjątek stanowi tu romantyk z krwi i kości – Rzecki, potraktowany przez autora z odrobiną tylko ironii, za to niezwykle ciepło. Prus nie dokonuje już w Lalce ocen – prawda leży tu jakoś pomiędzy obiema doktrynami. Przede wszystkim zaś widoczna jest świadomość autora, że obie one stały się podstawowymi – i równorzędnymi – składnikami polskiego myślenia o kulturze narodowej.

Młoda Polska

określana bywa mianem neoromantyzmu. Niewątpliwie w tym określeniu jest sporo racji. W literaturze polskiej i europejskiej tego okresu następuje wielki nawrót do romantycznych koncepcji i motywów.

Znów podkreśla się indywidualizm i wyalienowanie artysty. Poezje Charles’a Baudelaire’a, jak Albatros, i Artura Rimbauda, choćby Statek pijany, a w Polsce manifest Stanisława Przybyszewskiego Confiteor – to najlepsze tego przykłady.

Także miłość traktowana jest przez twórców epoki podobnie jak przez romantyków..
Swoistemu przetworzeniu w literaturze modernizmu uległa także romantyczna choroba wieku – poczucie niezaspokojenia rzeczywistością i niedopasowania do świata – oraz tak zwany splin, czyli egzystencjalna nuda. Przykładem dekadenckie utwory Kazimierza Przerwy-Tetmajera, choćby Koniec wieku XIX.

Choć część pisarzy modernistycznych świadomie i ostentacyjnie odcinała się od spraw narodowych, większość w ponurej rzeczywistości pod zaborami nie widziała możliwości ucieczki od tych problemów.

Najważniejsze są tu dzieła Stefana Żeromskiego i Stanisława Wyspiańskiego. W utworach obydwu tych pisarzy po prostu roi się od nawiązań do romantyzmu. Spośród dzieł Żeromskiego wymieńmy opowiadania o powstaniu styczniowym pt. Rozdzióbią nas kruki, wrony…, powieść historyczną o epoce napoleońskiej Popioły i pamiętną scenę z Zygierem recytującym Mickiewiczowską Redutę Ordona w Syzyfowych pracach. Spośród tekstów Wyspiańskiego – Warszawiankę i Noc listopadową, dramaty o powstaniu 1830 roku, oraz Wyzwolenie. Obaj pisarze mają do romantycznej myśli narodowej stosunek bardzo złożony: pewne jej wątki rozwijają, jednocześnie innym się przeciwstawiając.

Młoda Polska to także czas, w którym odkryto poezję Norwida. Dopiero wtedy, staraniem słynnego tłumacza, krytyka i redaktora „Chimery” Zenona Przesmyckiego, Miriama, rękopisy Norwida, wcześniej znane garstce wtajemniczonych, zostały wydane drukiem, by od razu zyskać olbrzymią sławę.

Dwudziestolecie międzywojenne

Nareszcie jest wolna Polska! Można odpocząć od romantycznych mitów. Skamandryci, jak Antoni Słonimski w Czarnej wiośnie, „zrzucali z ramion płaszcz Konrada”. Jak Jan Lechoń w Herostratesie – chcieli wiosną widzieć wiosnę, a nie Polskę.

Z kolei Witold Gombrowicz w powieści Ferdydurke zawarł słynną scenę, w której dość potworny profesor Bladaczka wmawia uczniowi, że Słowacki zachwyca, podczas gdy sam uczeń krzyczy, iż jest zgoła inaczej… Tradycja romantyczna zostaje tu przedstawiona jako zabójczo nudny środek swoistego, szkolnego „odmóżdżania”.

Niemniej romantyzm to nie tylko myśl narodowa. Inne aspekty epoki znajdywały swoje kontynuacje w dwudziestoleciu. Powstające wówczas ballady Bolesława Leśmiana formalnie i treściowo przypominają te Mickiewiczowskie.
Wielką popularnością wśród poetów cieszyła się twórczość Norwida, czemu dał wyraz Julian Tuwim w jednym z najdojrzalszych tomów swoich wierszy, zatytułowanym Rzecz czarnoleska.

W okresie wojny i okupacji

odżywa niepodległościowa tradycja romantyzmu. Na początku wojny odwołują się do niej starsi poeci, jak Władysław Broniewski w wierszu Ballady i romanse, w którym Mickiewiczowska bohaterka zastąpiona zostaje przez nagie żydowskie dziecko. Później, w czasie poprzedzającym powstanie warszawskie, rozpoczyna się poetycka dyskusja na temat koncepcji historiozoficznych. Krzysztof Kamil Baczyński w Pokoleniu nawiązuje do winkelriedyzmu Słowackiego, a Tadeusz Gajcy w Widmach do mesjanizmu. W oczach pokolenia powstaniowego to właśnie poezja Słowackiego ma największą wartość – głównie przez to, że łączy romantyczny zapał z chłodnym sceptycyzmem i autoironią. Poeci Tyrteusze powstania warszawskiego podejmą tradycje romantyczną.

Zupełnie inaczej do problemu romantycznego pojmowania historii podszedł inny wojenny emigrant – Witold Gombrowicz, którego wojna zastała na statku do Argentyny. W powieści Trans-Atlantyk zabójczo parodiuje i wyśmiewa Pana Tadeusza, a wraz z nim Mickiewiczowski kult tradycji i przynależności narodowej – jest on dla niego bowiem anachronizmem i kolejną formą upupiania. Zamiast „bycia Polakiem”, Gombrowicz proponuje przede wszystkim „bycie sobą”. Nie nazwie więc romantycznej poezji Biblią – sprzeciwi się poglądowi, jakoby miała ona sama przez się uwznioślać losy Polaków. To oni sami, Polacy, tu i teraz mogą je uwznioślić. Grzebanie się w pięknej tradycji jest, według Gombrowicza, poniżające i stanowi formę ucieczki od rzeczywistości.

Po wojnie

literacki odbiór romantyzmu w kategoriach narodowych znów nieco słabnie – podejmowane są inne tematy romantycznej poezji. Czesław Miłosz, który polemizował z romantykami za młodu, mając ich koncepcje narodowowyzwoleńcze za samobójcze i oszukańcze mity, później, w Traktacie poetyckim, przeciwstawia zamkniętej na metafizykę „mazowieckiej” wizji poezji – dotykającą spraw niepoznawalnych wizję „litewską”, której reprezentantem jest, jego zdaniem, Mickiewicz.

Andrzej Bursa kpi sobie z romantycznej wizji losu i roli poety, w wierszu Poeta opisując wieszcza, który „cierpi za miliony od 10 do 13.20”, z przerwą na siusiu zresztą.

Niezwykle często motywy romantyczne wykorzystuje w swoich powieściach Tadeusz Konwicki. Kronika wypadków miłosnych to uwspółcześniona wizja romantycznej miłości w podwileńskiej scenerii. Los głównego bohatera Małej Apokalipsy, człowieka mającego w proteście przeciwko władzom spalić się na stopniach Pałacu Kultury, jest swoistym, tragikomicznym przetworzeniem romantycznego mitu prometejskiego – zresztą bohater wie o tym i stara się od tego zadania wymigać. Konwicki jest także reżyserem poetyckiego filmu Lawa. Opowieść o „Dziadach” Adama Mickiewicza, opartego na utworze wieszcza. W filmie tym rozmaite motywy dramatu zostały poddane bardzo ciekawej interpretacji.

Jeśli zaś mowa o romantycznych adaptacjach filmowych, to nie do pominięcia jest Pan Tadeusz Andrzeja Wajdy. Film zawiódł nieco oczekiwania co do zabiegów przetwarzających i uwspółcześniających poemat, których można się było spodziewać po wielkim reżyserze. Jest za to niewątpliwie bardzo ładnym dziełem kostiumowym, zgrabnie przedstawiającym treść naszej narodowej epopei.

Spośród ważnych inscenizacji utworów dramatycznych pamiętać trzeba o przedstawieniu Dziadów w reżyserii Kazimierza Dejmka w Teatrze Polskim w Warszawie, które przez rząd Gomułki uznane zostały za… utwór antyradziecki i zdjęte z afisza, co zapoczątkowało rewolucyjne wypadki marca 1968 roku. Złośliwi opowiadali anegdotkę o tym, że sekretarz partii, Gomułka, kazał wezwać Mickiewicza przed swoje oblicze…

Z kolei w roku 1973 w Teatrze Starym w Krakowie miała miejsce premiera Dziadów w reżyserii Konrada Swinarskiego. Jego aranżacja jest dziś wręcz legendarna – i stanowi niedościgły wzór teatralnej interpretacji tego dramatu.

Zobacz:

Ukaż fascynację folklorem wiejskim w literaturze Młodej Polski